Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Zaufanie

Zaufanie

18
Dodane: 12 lat temu

Do napisania tego tekstu zbierałem się już od dłuższego czasu, ale wydarzenia z wczoraj zmobilizowały mnie na tyle skutecznie, że muszę wylać z siebie kilka przemyśleń.

Usługa “Znajdź mój iPhone” jest dostępna dla każdego iPhona i iPada, a od niedawna również dla naszych maków. O jej przydatności i skuteczności pisaliśmy już kilkukrotnie w iMagazine (np. w wydaniu 7/2012 – felieton o gonieniu iPada po Śląsku i okolicach) oraz opowiadaliśmy w Nadgryzionych. Jest to jedna z tych funkcji, która wg mnie jest obowiązkową dla każdego użytkownika.

Wiele osób jednak uważa ją za dosyć kontrowersyjną. Oczywiście przez to, że umożliwia ona wiele nadużyć. Niestety kij ma zawsze dwa końce. “Znajdź mój iPhone” możemy wykorzystywać do tego, do czego został stworzony, czyli do odnajdywania naszego telefonu/iPada gdy go zgubimy lub, nie daj Boże, ktoś go nam ukradnie. Niestety można go też wykorzystywać do namierzania, zupełnie bez wiedzy, osób, których urządzenia mamy podpięte pod jedno konto – pracowników, współmałżonków, dzieci…a nawet osoby zupełnie nam nieznane jeśli jakimś cudem wejdziemy w posiadania danych konta. Nie trzeba mówić, że dzięki temu jesteśmy totalnie “na widelcu” – osoba obserwująca nas wie gdzie i kiedy byliśmy, może nas śledzić, może wysyłać nam wiadomości “znikąd”, a nawet może nam zdalnie zablokować telefon, czy też wręcz go zresetować i wymazać.

Jestem teraz poza biurem, na Mazurach. Wczoraj miała miejsce dosyć dziwna sytuacja – jedna z osób, z którymi jestem tu gdzie jestem, zgubiła telefon. Wprawdzie od początku sugerowała, że najprawdopodobniej ktoś zwyczajnie ukradł jej telefon, to nikt nie chciał w to uwierzyć. Wszyscy uważali, że skoro jest osobą raczej roztrzepaną, to powinna w pierwszej kolejności przeszukać swoje rzeczy, zanim zacznie bezpodstawnie oskarżać kogokolwiek o kradzież.

Zasugerowałem, że skoro jest to iPhone, to może ma ona skonfigurowany iCloud i usługę “Znajdź mój iPhone”. Po dłuższej chwili zastanawiania się, poszkodowana osoba stwierdziła, że chyba ma coś takiego, bo jakiś czas temu jej współmałżonek, ją “w jakiś sposób namierzył”, gdy była na zakupach zamiast tam gdzie miała być i wynikła z tego podobno “duża” afera.

Zwróciłem uwagę, że w takim razie powinna niezwłocznie skontaktować się ze współmałżonkiem i poprosić go o login i hasło, abyśmy na miejscu spróbowali namierzyć telefon. Najpierw nie mogliśmy skontaktować się ze współmałżonkiem, a gdy już się nam to udało to…powiedział, że nie da nam dostępu, bo pod to samo konto jest też podpięty jego telefon itd…

No i właśnie tutaj pojawia się sedno sprawy – zaufanie. Współmałżonek, z mojej perspektywy, wolał poświęcić iPhona poszkodowanej strony, niż dać dostęp do konta, gdzie też byłaby widoczna jego lokalizacja. Wolał poświęcić iPhona, niż umożliwić skuteczne poszukiwania na miejscu zdarzenia. Resztę sobie sami domówcie. Szkoda słów.

Dziś iPhone zgłasza się z … Gdańska, czyli jakieś 200km od miejsca gdzie był jeszcze wczoraj. Zapewne jest to kwestia niedługiego czasu gdy będzie jeszcze się zgłaszał, bo padnie w nim bateria i/lub “nowy właściciel” go zresetuje. A można było go skutecznie odnaleźć.

Gdy dowiedziałem się, że telefon zgłasza się z Gdańska, zasugerowałem, żeby współmałżonek zablokował telefon i go zdalnie wymazał. Poszkodowana osoba, naiwna niestety i ślepo wierząca w dobre intencje swojego współmałżonka, stwierdziła, że na pewno nie będzie tego potrafił…

Tak, oczywiście. Potrafił namierzyć żonę i zrobić jej aferę za jakąś pierdołę, a nie będzie potrafił wymazać jej telefonu… Żona, z tego co widzę, nadal ślepo ufa mężowi, ale ja, choć jego nie znam, raczej jestem od tego bardzo, bardzo daleki…

Dominik Łada

MacUser od 2001 roku, rowery, fotografia i dobra kuchnia. Redaktor naczelny iMagazine - @dominiklada

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 18

Hasło zawsze można po “akcji” zmienić. Niby próbował namierzać, ale ponieważ jest osobą podobno mocno zajętą, mieliśmy problem z kontaktem z nim. Anyway ja mam zdanie wyrobione…

Ale boje się, że nie jest obiektywne. Po akcji można zmienić hasło jasne, ale dane juz wyleciały :) tez byś swojego hasła tak nie podał

Jakbym zgubił/stracił iPhone lub iPada to wierz mi, długo nie zastanawiałbym się nad podaniem hasła osobie bliskiej. Będąc w podobnej sytuacji, ja tego hasła nie podawałbym nikomu tylko sam korzystałbym z aplikacji na cudzym sprzęcie. Taka też była koncepcja w tym przypadku – “żona” miała obsługiwać hasło i logowanie, a my “uczestnicy poszukiwań” mieliśmy słuchać czy coś nie piszczy. Za każdym razem jak wyjdziesz z aplikacji “Znajdź mój iPhone” na iOS, musisz podać hasło, jak go nie znasz to nie zalogujesz się.

skoro mieliście nasłuchiwać czy coś nie piszczy nie wystarczyło na niego zwyczajnie zadzwonić?

Nie wniosę nic odkrywczego do dyskusji, ale po reakcji męża wnoszę, że Twoja znajoma ma chyba większy problem niż stracony iPhone.

Co za pajac :), przecież potem może zmienić hasło ustawienia itp… a tak sobie strzelił w kolana z shotgun’a. Chociaż w sumie nie koniecznie…:-) bo twoja znajoma to raczej utleniana to nie jest co ?

Artykuł przestawia jedną z wad Find my iPhone.Kiedyś była afera z Find my Friends i że niby rozwód nawet z tego wyszedł