Mastodon

Gear 4 StreetParty 5

Norbert Cała
norbertcala
0
Dodane: 11 lat temu

Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 2/2013

TravelParty, a nie StreetParty

Gear 4 zapragnął mieć w swojej ofercie stację dokującą, przeznaczoną dla urządzeń ze złączem Ligntning. Na pudełku znajdziemy ikonę informującą o zgodności z iPhone’em oraz iPodem. W trakcie testów sprawdziłem także działanie z iPadami i nie było większych problemów. StreetParty 5 – tak bowiem nazywa się stacja, którą testowałem – działa więc ze wszystkimi urządzeniami ze złączem Lightning. Choć przyznać trzeba, że nie ze wszystkim jednakowo dobrze.

PG836_StreetParty_5_001

Nawet nie wyjmując urządzenia z pudełka, od razu wiedziałem, że z tyłu znajdę miejsce na umieszczenie baterii, lub urządzenie będzie miało wbudowany akumulator. StreetParty 5 wyjaśnia wszystko. W końcu, po co nam na ulicy głośnik, bez autonomicznego zasilania? Gear 4 wybrał znacznie lepsze, pierwsze rozwiązanie – głośnik zasilany jest 4 bateriami AA. Baterie te powinny wystarczyć na około 8 godzin. Zauważyłem jednak, że gdy baterie są już na wyczerpaniu, znacząco spada jakość dźwięku oraz zadokowane urządzenie nie ładuje się tak, jak ma to miejsce przy zasilaniu ze ściany.

PG836_StreetParty_5_003

Głośnik, to jednak nie tylko pojemnik na baterie. Gear 4 StreetParty 5 ma bardzo ciekawą konstrukcję, którą spotkałem już kiedyś w stacji dokującej Altec Lansing iM500. Głośnik w postaci złożonej jest dość płaski, nie da się go postawić i nie ma złącza Lightning. Drobny rzut oka na obudowę wystarcza, aby odkryć, że podstawka rozkłada się ujawniając złącze Lightning. To rozwiązanie bardzo wygodne, ponieważ w czasie transportu zajmuje zdecydowanie mniej miejsca w plecaku lub walizce. Sam głośnik jest wielkości lekko wydłużonego iPada mini, ale niestety, nawet w postaci złożonej, jest od niego kilka razy grubszy. Tył to połyskliwy czarny plastik, który w podróży lub na ulicy będzie się pewnie bardzo rysował. Przód to czarna, metalowa siatka maskująca i rozkładana podstawka ze złączem. Jedyne przyciski sterujące to głośniej/ciszej na górnej ściance, a jedyny znak, że głośnik żyje, to niebieska dioda nieśmiało świecąca zza maskownicy. Głośnik nie powala na kolana, ale wcale nie jest do tego stworzony. Ma nam zapewnić muzykę wszędzie, gdzie się ruszymy, a z wagą niewiele ponad pół kilograma, robi to znakomicie.

TravelParty zamiast StreetParty…

PG836_StreetParty_5_004_black

Sama muzyka, płynąca ze środka, nie zabije nas potęgą basu i pięknem szczegółów, ale tego również nikt po tej stacji nie oczekuje. Muzyce brak trochę dynamiki, ale za to jest całkiem głośna i jednocześnie czysta. “Street Party” na Piotrkowskiej nie da się nią nagłośnić, ale na jakieś ul. Krótkiej pewnie się sprawdzi.

Największą wadą tego głośnika jest zdecydowanie jego … nazwa. Powinien nazywać się TravelParty, a nie StreetParty. To właśnie w podróży sprawdzi się on najlepiej. Hotelowe pokoje i przedziały w pociągach – to zdecydowanie najbardziej naturalne środowisko dla tego sprzętu. Jednocześnie, nie będziemy długo płakali, jeśli w czasie podróży nagle, bez naszej wiedzy, zmieni właściciela. Stratę 250 zł, a tyle wynosi sugerowana cena, da się zapomnieć doborowym towarzystwie, przy ognisku. Tylko, co nam wtedy będzie grało?

Ocena iMagazine 4/6

Norbert Cała

Jedno słowo - Geek.

norbertcala
Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .