Mastodon

Google, no co Ty?! Czyli dlaczego więcej znaczy mniej…

6
Dodane: 10 lat temu

Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 06/2014

Dziwne widmo krąży po Dolinie Krzemowej… Nie wiem dlaczego. Czy product menedżerowie w Google przyjęli nie te leki, co dotychczas? A może ktoś w siedzibie firmy w Mountain View rozpylił gaz? W każdym razie dawno nie miałem do czynienia z tak beznadziejnym pomysłem jak zastąpienie jednej, w miarę dobrze funkcjonującej aplikacji… trzema aplikacjami.

Chodzi oczywiście o Dysk Google. Zarówno na iOS, jak i na Androidzie nie można już edytować dokumentów znajdujących się w chmurze Google. Żeby móc to uczynić, trzeba ściągnąć ze sklepu z aplikacjami Dokumenty Google i Arkusze Google. Co więcej, w aplikacji Google Drive zlikwidowano widok horyzontalny. Wciąż nie mogę zrozumieć, co kierowało PM-em, który podjął decyzję o takiej zmianie?

Do tej pory radośnie hasałem sobie po Dysku Google i edytowałem co chciałem. Może nie jest to najładniejsza aplikacja, może nie zawsze działa tak jakbym chciał, ale na wszelkie cyfrowe świętości, była funkcjonalna! A teraz muszę marnować czas, oczekując aż przejdę z Dysku do Dokumentów czy Arkuszy tylko po to, żeby dopisać jedną czy dwie rzeczy w konkretnym pliku. Doprawdy nie mogę pojąć, jak korzystanie z trzech aplikacji może być bardziej funkcjonalnym rozwiązaniem od korzystania z jednego programu?! Czy ktoś jest w stanie mi to wyjaśnić?

No dobrze. Powiedzmy, że w jakimś stopniu mogę zrozumieć, iż Google dzięki temu ruchowi może się pochwalić szerszym portfolio narzędzi. Tylko co im po tym szerokim portfolio skoro aż się wyrywam, żeby usunąć aplikację Google Drive?

Dysk od Larry’ego Page’a i Sergeya Brina miał dla mnie jedną podstawową przewagę nad Dropboksem – mogłem edytować dokumenty, nie opuszczając aplikacji. Teraz Google samo pozbawiło się tej przewagi.

Żeby było śmieszniej i mniej funkcjonalnie, nie mogę usunąć Dysku, skoro mam Dokumenty i Arkusze. O nie! Żeby dany plik mógł pojawić się w którejś z nowych aplikacji, musi najpierw być otworzony w Google Drive. Naprawdę! Zamiast korzystać z jednej aplikacji, musimy używać z trzech. Nie o taki workflow walczyłem!

W związku ze zmianami w Dysku mam jeszcze jedną niepokojącą myśl, czającą się w zakamarkach mojej podświadomości niczym oślizgły pająk, który tylko czyha, aby na swej lepkiej pajęczynie zsunąć się z sufitu wprost do moich nozdrzy… A jeśli to tylko początek? Weźmy takiego Gmaila. Po co zamykać w jednej aplikacji wysyłanie i odbieranie e-maili? Gmail Inbox i Gmail Outbox – najnowsza innowacja od Google!

Idźmy dalej. „Kochani Użytkownicy! W trosce o Wasz komfort i o to, żebyście nie musieli się zastanawiać, co oznaczają te zakładki w pasku po prawej stronie ekranu, prezentujemy Wam Gmail Główne, Gmail Społeczności, Gmail Oferty, Gmail Powiadomienia, Gmail Wysłane, Gmail Wersje Robocze, Gmail Kosz i Gmail Spam”.

Nie zatrzymujmy się na Gmailu. Podzielmy też Google+ na Google+ Posty i Google+ Zdjęcia. „Ten post zawiera zdjęcie. Aby je zobaczyć pobierz aplikację Google+ Zdjęcia”. Dalej – Mapy. Google Maps dla Kierowców, Google Maps dla Pieszych, Google Maps dla Rowerzystów, Google Maps dla Pasażerów Transportu Zbiorowego, Google Maps dla Osób Wyprowadzających Trzy Razy Dziennie Psy na Spacer – Najlepsze Trasy, Google Maps dla Osób Wyprowadzających Trzy Razy Dziennie Psy na Spacer – Znajdź Śmietnik Na Kupy Najbliżej Mnie.

Jakże szerokie pole do innowacji daje Tłumacz Google! Nawet nie będę próbował liczyć, ile aplikacji mogłoby wylądować w App Storze. Nie wspominając oczywiście o YouTube… Przerażająca wizja, nieprawdaż?

Piszę to z bólem, ale niestety napisać to trzeba: Google, jak nikt inny do tej pory udowodniło, że więcej znaczy mniej.

Paweł Luty

Jestem kuratorem treści – wyszukuję ciekawych tematów w czeluściach internetu i innych rzeczywistości, a później albo sam je opisuję i swoimi spostrzeżeniami dzielę się pisząc artykuły lub dzielę się linkami na Twitterze.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 6

Ruch podobny podyktowany zapewne upodobnieniem się do Apple, tylko zwalili dostęp do plików z aplikacji, a właściwie jego brak. Myśl jest pewnie taka, że chcą rozbudować te narzędzia i dlatego nastąpił podział. Z drugiej strony fajnie by było mieć jeden app. Minus jest jeden – wielkość aplikacji. To tak jakby Apple połączyli Pages i Numbers z swoją aplikacja do zarządzania plikami w iCloud. To byłby mega wielki pakiet i strata miejsca co dla niektórych.

Niestety nie mogę się zgodzić z tą opinią. Jako developer iOS rozumiem i pochwalam takie rozwiązanie Google. Każda z tych aplikacji reprezentuje pewną odseparowana część funkcjonalności i zostały podzielone w bardzo dobry sposób, co nie zawsze jest takie proste, szczególnie dla niedoświadczonych osób, co widać po treści tego artykułu. Programy te mogą być teraz rozwijane niezależnie. Przyczyni się to do wzrostu stabilności, funkcjonalności i szybkości rozwijania tych programów (a właściwie zapobiegnie spowolnieniu).

niech się przyczynia do czego chce, ale wielu użytkowników marnych aplikacji Google używać ich więcej nie ma zamiaru, czego dowodem są komentarze pod nimi w AppStore :)

Jakość tych aplikacji i próba wciskania Androidoweo UX to zupełnie inna sprawa, którą właśnie widać po ich ocenach…

Dzięki temu genialnemu pomysłowi Google przenoszę wszystkie arkusze które miałem do Numbers.

Już dawno zaimportowałem wszystkie docsy z Drive do Pages i Numbers.

Niestety, aplikacje Google to pożeracze energii, zamulacze i są ogólnie słabo zrobione, np. synchronizacja bardzo regularnie szwankuje, a pisanie w tym jest powolne, jakby szedł ping do Google po każdym postawionym znaku. Dość tej prowizory.

Pages i Numbers są lepsze pod każdym względem.