Mastodon

Philips DS9000/12 Fidelio Primo – Test

5
Dodane: 12 lat temu

Philips jest jednym z największych producentów elektroniki użytkowej na świecie. Sprzętu tej marki używamy wszyscy. Nasze żony, kochanki albo córki dzięki urządzeniom tej marki mają proste włosy i rano częstują nas pysznymi tostami. My dbamy o nasz zarost, oglądamy mistrzostwa świata w piłce nożnej, a nawet mamy światło w garażu. Często jednak taka łatka masowego producenta nie spotyka się z aprobatą klientów, którzy chcą kupić coś lepszego, coś z tzw. górnej półki. Tym bardziej jeśli chodzi o dźwięk.

Tutaj królują mniejsze firmy liczące kilkunastu, ba! nawet kliku pracowników. Najlepiej jeszcze, kiedy wszystko składają ręcznie, a firmę założył ich pradziadek, który z pokolenia na pokolenie przekazuje ją w ręce rodziny. Dobrze też, gdy nazwy tych producentów większości ludzi kompletnie z niczym się nie kojarzą. W tym przypadku to Goliat chce wygrać walkę z Davidem, a walka będzie bardzo trudna… na rynku przoduje taki przeciwnik jak Bowers & Wilkins z modelem Zeppelin.  Fidelio Primo DS9000/12 to pełna nazwa, pod którą kryje się najwyższy model z oferty stacji dokujących Philipsa. Tym modelem „Goliat” chce uderzyć w strefę High-end’u doków na rynku. To właśnie ten model ma odebrać część klientów B&W. Czy to się uda, czas pokaże. Ja miałem przyjemność przez klika dni sprawdzać, czy ma potencjał walczyć z Zeppelinem.

Po wypakowaniu głośnika od razu rzuca się w oczy jakość jego wykonania oraz jakość materiałów, które zostały użyte. Do budowy posłużyło naturalne drewno w ciemnym kolorze, które nie tylko sprawdza się jako doskonała obudowa, ale również świetnie wygląda. W tych czasach od głośnika wymaga się więcej niż samego dźwięku. Tym bardziej, że jest to urządzenie peryferyjne Apple – firmy, która jak wiadomo między innymi właśnie wyglądem zdobywa nasze serca. Przednia część stacji pokryta jest czarnym suknem i nie ma co na niej szukać zbędnych wyświetlaczy i świecących przycisków. Znajdziemy tylko delikatnie podświetlany minus oraz plus. Co więcej, producent zastosował tu jeden z miliona systemów, których istnienie co chwilę będę wam zdradzał. Jest to technologia znana z audiofilskich systemów, czyli czujnik zbliżeniowy. Gdy tylko zbliżymy rękę w celu ściszenia bądź pogłośnienia muzyki, plus i minus podświetla się, jak oddalimy rękę to po chwili wszystko wygasa. Ma to na celu skierowanie całej mocy na przetworniki dźwięku. Można pomyśleć, że to lekka przesada w takim urządzeniu za taką cenę i prawdopodobnie z poprawą jakości dźwięku ma to tyle wspólnego co ryby z lataniem, ale bajer jest! Jeszcze na chwilę skupię się na wyglądzie Fidelio Primo, bo ten kryję kolejną technologię. SoundCurve to dokładnie zaprojektowana tylna część stacji, której odpowiednia krzywizna daje idealną strukturę akustyczną, dodatkowo zwiększając sztywność obudowy oraz eliminując jej wibrację. Tył to dwa, nie za duże ujścia bass reflexu, które zdecydowanie dają radę i nadają ton, w jakim DS9000 gra. Z tyłu znajdziemy również wejście prądu oraz line in, za pomocą którego możemy podłączyć coś z zewnątrz.

Dużą zaletą stacji jest jej dock, który dzięki swojej prostocie bardzo mi się podoba. Nie ma żadnych doprowadzających do szału wymiennych plastików. Działa na sprężynce, dostosowując się do każdego iPhone’a, iPoda oraz iPada, bo nawet z nim wygląda ładnie i zgrabnie. Warto też wspomnieć, że całość waży 6,5 kg, a to całkiem sporo, biorąc pod uwagę jego gabaryty. Oczywiście duża waga to dobry znak w przypadku sprzętu audio.
Kolejne systemy, którymi Philips nafaszerował Fidelio Primo działają na nasze uszy, czyli na dźwięk, który w głośniku jest dla nas najważniejszy. Postaram się trochę przybliżyć jak te technologię działają i jak wpływają na jakość muzyki wydobywającej się ze stacji. Po pierwsze, została użyta pasywna zwrotnica, która odtwarza pełne spektrum dźwięków i pozwala usłyszeć każdą pojedynczą nutę. Służy ona także do tego, żeby każde pasmo częstotliwości zostało oddzielnie przesyłane do osobnego przetwornika. Dzięki temu słyszymy naturalne brzmienie, które jest najbliższe oryginałowi. Następna technologia to PureDigital, chodzi w niej o przetwarzanie dźwięku, co ma oczywiście zwiększyć jego jakość. Różnica między tradycyjną technologią przetwarzania stosowaną w stacjach dokujących, które korzystają z analogowego wyjścia jest taka, że Philips wykorzystuje cyfrowe wyjście i przetwarzanie na wszystkich etapach. Pozwala to uzyskać znacznie wyższy odstęp sygnału od szumu. To wszystko, czym chwali się producent to tylko teoria, w praktyce klienta interesuje jak gra ich „cudo”. Na pewno mocną stroną jest bas i poczujemy to przy pierwszym uderzeniu. Jest głęboki, mocny i jak trzeba odpowiednio długi, zaskakująco dobry jak na stację dokującą. Plusem jest też głośność, jego miara wydaje się być nieskończona, to jak u Szymona Majewskiego „końca nie widać”. Jak to najczęściej bywa, każdy plus ma swój minus. Tutaj minusem jest utrata jakości i dynamiki. Zaznaczę jednak, że nie jest to bardzo rażąca różnica. Tak naprawdę mało co można zarzucić grze DS9000, jest dokładny i słychać bardzo szerokie pasmo. Jako fan muzyki analogowej chciałem sprawdzić jak te przechwalania o pozaziemskiej technologii przetwarzania cyfrowego i odzwierciedlania prawdziwych oryginalnych dźwięków mają się w praktyce. Test był łatwy, szybki i bezkompromisowy. Wystarczył jeden niezłej jakości kabel, mixer i gramofon, a na nim dobre wydanie płyty z 1986 roku Miles Davis – Tutu. Dynamika od razu podskoczyła, bas stał się jeszcze bardziej głęboki i pojawiły się nowe dźwięki, których wcześniej nie było słychać. Tak więc kolejny raz Analog vs Cyfra 19832983 do 0 dla analogu i żadne kosmiczne systemy tego nie zmienią. Oczywiście to wcale nie świadczy źle o Fidelio Primo, po prostu widać, a raczej słychać, że sprzęt ma większe możliwości i to się chwali. Jak bardzo Philipsowi zależy na powodzeniu tego produktu świadczy fakt, że specjalnie dla niego została napisana aplikacja, która w App Store widnieje pod nazwą „Fidelio” i jest darmowa. Zainstalowałem ją i każdy, kto zdecyduje się na zakup tej stacji powinien też to uczynić, ponieważ aplikacja jest fajnie napisana i przydatna. Najważniejsza jej funkcja to equalizer, który co ważne nie tylko daje nam wybór gatunków muzycznych, ale również zmianę ustawień poszczególnych częstotliwości dźwięku. Jest też szereg dodatkowych funkcji, takich jak internetowe radio, zegar i pogoda. Wszystko uzupełnia ciekawa szata graficzna. Przydatnym dodatkiem jest też pilot, który w tym przypadku spełnia wszystkie zalety dobrego pilota, czyli wygodny, ładny i prosty w obsłudze.

Na początku tekstu pisałem o tym, że to nie będzie porównanie z B&W, ale przy podsumowaniu cały czas myślę o nim. Nasuwa się standardowe pytanie, co by było gdyby… No właśnie, co by było gdybym nie słyszał Zeppelina. O ile bardziej wychwalałbym DS9000 i o ile bardziej zaskoczyłaby mnie jakość jego dźwięku. Niestety, czasu nie cofnę i słyszałem Zeppelina. Gra lepiej i jest ładniejszy, jest jednak droższy i tu właśnie Philips może utrzeć im nosa. Trochę jestem zły na siebie, że w końcu pękłem i zrobiłem małe podsumowanie.
Ocena iMagazine: 5/6

 

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 5

Ciekawa recenzja. Wydawało mi się że pominąłeś gdzieś funkcję AirPlay, ale na stronie producenta też nic o tym nie znalazłem. Jak na sprzęt tego producenta za takie pieniądze to wielka wada że tej funkcji nie posiada. Mam pewną prośbę czy była by możliwość przetestowania dwóch głośników Philips DS3880W AirPlay oraz B&O PLAY? Oba mają bardzo ciekawy wygląd i są przenośne z funkcją AirPlay. Będę wdzięczny za takie recenzje. Dzięki waszej recenzji Zeppelina w końcu zdecydowałem się na jego zakup i jestem BARDZO zadowolony. ;)

B&O PLAY a dokładniej Beolit 12 będzie w najnowszym numerze iMagazine i to właśnie Jarek go testował. Philips DS3880W AirPlay będzie pewnie w następnym numerze. Właśnie go otrzymaliśmy to testów.