Mastodon

iPhoto dla iOS – recenzja

9
Dodane: 12 lat temu

Artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 05/2012

iPhoto, wypuszczone przy okazji premiery trzeciej generacji iPada, dopełnia pakiet iLife dla iOS. Apple przy okazji chce pokazać nowy kierunek interfejsów dotykowych, które jeszcze mają długą drogę przed sobą.

Era post-PC

Dotychczas aplikacje Apple’a na iPada i iPhone’a były w jakimś stopniu kompatybilne z odpowiednikami dla OS X. Przykładem może chociaż posłużyć pakiet iWork, czyli Pages, Keynote i Numbers. Miały co prawda choroby wieku dziecięcego, ale można je dzisiaj bez większych problemów edytować na obu platformach. Wraz z premierą iMovie uległo to zmianie, pomimo że desktopowy system operacyjny Apple oferuje program o tej samej nazwie od wielu lat. Aplikacja, dostępna na iPhone’a i iPada, oferowała kilka prostych, dotychczas niespotykanych gestów, które miały za zadanie uprościć edycję materiałów video. Nikt też specjalnie nie zwrócił na to uwagi – w końcu edytory nieliniowe rządzą się swoimi prawami, czego najlepszym przykładem jest znienawidzona zmiana w interfejsie Final Cut Pro X. W każdym razie, Apple po raz pierwszy stworzyło ekosystem do edycji video na iPadzie, który był zamknięty dla OS X. Projekty są niekompatybilne i nie oferują możliwości wstępnego składu, aby następnie doszlifować go na Maku. Aplikacja oferuje też różne od “pełnego” iMovie dźwięki, przejścia i inne efekty. Same klipy video trzeba również dostarczać z poziomu iPada lub iPhone’a, a finalny produkt możemy eksportować bezpośrednio do Internetu na takie serwisy jak Vimeo.

Nie spodziewałem się takiego samego kroku ze strony iPhoto. Podejrzewałem, że będzie oferował dwa tryby pracy: jako niezależna baza danych dla naszych zdjęć lub synchronizująca się z iPhoto dla OS X. Apple, przynajmniej na dzień dzisiejszy, całkowicie zrezygnował z tego drugiego, co z kolei wymusza zdecydowanie się na odpowiedni workflow – albo nadal będziemy katalogowali nasze zdjęcia na OS X i korzystali z wbudowanego w iOS “Photos/Zdjęcia”, aby je przeglądać, albo całkowicie przeniesiemy się z nimi na iOS.

Filozofia Apple dla pakietu iLife na iOS ewidentnie pokazuje, że chcą umożliwić korzystanie z iPada lub iPhone’a niezależnie od tego, czy posiadamy PC-ta czy nie. Odkąd iOS został zwolniony z uwięzi kabli, które wymuszały synchronizację danych z OS X, może z powodzeniem być używany jako jedyny komputer w domu. Skrót PC zresztą oznacza “personal computer”, a co jest bardziej osobistego niż iPad lub iPhone?

Pisząc te słowa, muszę się też wyraźnie skupiać na rozróżnianiu sposobów, w jaki ludzie katalogują zdjęcia. Sam korzystam z Lightrooma jako podstawowego narzędzia do obróbki zdjęć, a iPhoto (dla OS X) stanowi jedynie punkt styku zdjęć robionych lustrzanką (wrzucam do niego JPGi z Lightrooma) oraz tych robionych za pomocą iPhone’a. Zdaję sobie jednak sprawę, że typowy użytkownik po prostu chce prostego narzędzia, które umożliwi mu wrzucanie jakichkolwiek zdjęć, z jakiegokolwiek aparatu, bez zbędnych problemów czy koniecznych czynności, które wymagają szerszej wiedzy. Dla takich osób, jak chociażby moja Mama, Mac służy jedynie do przeglądania WWW, odczytywania poczty i właśnie zrzucania oraz współdzielenia się zdjęciami. Teraz, dzięki iPhoto dla iOS, tym osobom wystarczy sam iPad.

Wszechobecne gesty

Dotychczasowe interfejsy w iOS opierały się głównie o przyciski i ikony – wszystkie operacje, jakie mogliśmy wykonać na pewnych obiektach, na przykład na zdjęciu, były widoczne na ekranie. iPhoto częściowo odchodzi od tego modelu i mam nieodparte wrażenie, że jest to właśnie wynikiem faktu, że ludzie coraz bardziej przyzwyczajają się do dotykowych UI. Teraz, poza przyciskami i piktogramami na paskach narzędziowych, pojawiło się sporo gestów i operacji, które nie są oczywiste na pierwszy rzut oka. Ani na drugi … Apple nawet wprowadziło specjalny przycisk, który “nakłada” na interfejs “chmurki” z informacjami, co dana funkcja wykonuje. Niestety, nie przedstawia on wszystkich, dostępnych możliwości aplikacji. Uważam, że Apple powinien był, wraz z iPhoto, wydać instrukcję obsługi aplikacji – niektóre bardzo przydane funkcje są po prostu tak głęboko ukryte, że ciężko je odnaleźć z lupą i zmysłem Sherlocka Holmesa.

iPhoto dla iOS

iPhoto dla iOS, jeśli mamy zdjęcia zsynchronizowane z iPhoto dla OS X, dzieli nasze zdjęcia w ten sam sposób – prawidłowo importuje nasze ręcznie stworzone Albumy i Wydarzenia, z tą różnicą, że w tych pierwszych również znajdziemy Rolkę Aparatu. Możemy też zacząć “od zera” i nie polegać na synchronizowaniu zdjęć z komputerem. Na dzień dzisiejszy nie wiadomo jeszcze, czy Apple wyda uaktualnienie dla OS X, żeby zmiany, jakich dokonujemy na iPadzie, były odzwierciedlone na Maku.

Sama aplikacja dzieli widok na cztery części, do których mamy dostęp z poziomu paska na górze ekranu. Możemy się przełączać, podobnie jak w iPhoto dla OS X, na widoki Albumów, Zdjęć, Wydarzeń oraz Dzienników. Ten pierwszy widok, to zbiór naszych zdjęć, które ręcznie przydzieliliśmy do danego Albumu. Drugi zwyczajnie wyświetla wszystkie nasze zdjęcia, posortowane od najstarszych do najnowszych. Wydarzenia, tworzone automatycznie, również nie wprowadzają niczego nowego. Największą nowością jest Dziennik (z ang. Journal), który jest unikalny dla iOS i współpracuje z iCloud. Poniekąd jest to następca galerii znanych z MobileMe, ale w znacznie atrakcyjniejszej formie. Dzienniki możemy tworzyć tylko i wyłącznie z poziomu iOS, aby potem dzielić się nimi ze znajomymi na różne sposoby – te udostępnione publicznie są widoczne za pomocą przeglądarki WWW i wyglądają znakomicie.

iPhoto również oferuje narzędzia do edycji zdjęć. Dla laików fotograficznych będą one z pewnością bardzo zaawansowane. Dla użytkowników Lightrooma czy Aperture już niekoniecznie. Funkcji jest jednak mnóstwo – możemy zmieniać kontrast, osobno nasycenie nieba, zieleni, skóry czy całości zdjęcia oraz ostrość. Całości dopełniają pędzle, które umożliwiają modyfikacje tylko wybranych fragmentów fotografii, a na deser dostarczono bogatą liczbę filtrów, które wiele osób skojarzy z Instagramem.

Kombajn

iPhoto dla iOS jest, wbrew pozorom, bardzo rozbudowaną aplikacją, która sprytnie ukrywa wiele funkcji. Niestety wbudowana pomoc nie tłumaczy wszystkiego i przydałaby się precyzyjniejsza instrukcja. Widok edycji zdjęć na pierwszy rzut oka może przytłaczać, ale po pewnym czasie staje się on naturalny. Moim zdecydowanym faworytem są Dzienniki, jakie możemy za jego pomocą tworzyć. Nie dość, że mają atrakcyjne wbudowane motywy (na obecną chwilę niestety nie można tworzyć własnych), to w bardzo prosty sposób ułatwiają przedstawienia na przykład wyjazdu za pomocą opowiadania – użytkownik może do Dziennika dodawać mapy miejsc, w których był lub opisy i wiele innych rzeczy. Całość można też wyeksportować z iOS za pomocą iTunes, aby wgrać na serwer WWW ręcznie.

iPhoto dla iOS jest idealnym narzędziem dla osób, które chcą przenieść zarządzanie biblioteką zdjęć na iPada lub iPhone’a i całkowicie zrezygnować z tej czynności pod OS X. Dla osób takich jak ja, które jednak potrzebują bardziej ambitnych narzędzi do obróbki zdjęć, nie będzie to już tak idealna propozycja. Każdemu jednak powinna spodobać się możliwość tworzenia Dzienników …

Niezależnie od powyższego, iPhoto pokazuje, że można stworzyć alternatywny ekosystem z rozbudowaną funkcjonalnością dla ery post-PC …

Dane techniczne

Producent: Apple
Nazwa: iPhoto
Cena: €3.99

Ocena: 4/5

Link do App Store: http://itunes.apple.com/pl/app/iphoto/id497786065?mt=8

 

Wojtek Pietrusiewicz

Wydawca, fotograf, podróżnik, podcaster – niekoniecznie w tej kolejności. Lubię espresso, mechaniczne zegarki, mechaniczne klawiatury i zwinne samochody.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 9

Brak integracji z OS X to moim zdaniem największa wada wersji mobilnej. Szczerze mówiąc nie zauważyłem tego kupując apkę i rozczarowanie było znaczne. Sama aplikacja jest bardzo przyjazna w użytkowaniu i dla użytkowników, którzy nie pracują z bardziej zaawansowanymi narzędziami typu Aperture czy Lightroom z pewnością wystarczy. And one more thing: dla posiadaczy wersji 16GB całkowite przejście na iOS wymusi chyba po czasie przesiadkę na urządzenia z większą pamięcią (czyli droższe) – nie zdziwiłbym się, jak to było jedno z założeń braku kompatybilności.

Nie mówię, że nie. Chodzi mi raczej o to, że postępująca integracja OS X i iOS jest faktem i biorąc to pod uwagę brak integracji trochę dziwi (a mnie rozczarowuje). Chyba, że rzeczywiście iCloud, tak jak pisze rycek, będzie docelowym rozwiązaniem.

“…niektóre bardzo przydatne funkcje są po prostu tak głęboko ukryte, że ciężko je odnaleźć z lupą i zmysłem Sherlocka Holmesa.”

Czy można dać przykład takiej funkcji?

Chociażby poruszanie palcem po danym kolorze czy fragmencie zdjęcia, aby korygować pewne jego cechy. Jest tego więcej – gesty do wrzucania/wyrzucania podglądanych zdjęć, itp.