Mastodon

Alternatywy dla Google Reader

1
Dodane: 11 lat temu

Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 4/2013

Z dniem 1 lipca 2013, Google zamyka swój czytnik RSS-ów. To wbrew pozorom znacznie bliżej, niż nam się zdaje.

Google Reader to jedno z tych narzędzi, które było (i jeszcze jest) kochane przez geeków. Pozwala nam na przechowywanie wszystkich subskrypcji do ulubionych stron internetowych, blogów, serwisów i autorów w jednym miejscu. W chmurze. API do Google Readera, pomimo że nie jest oficjalne udokumentowane, pozwala na dostęp do naszych RSS-ów z poziomu przeglądarek WWW oraz licznych narzędzi i aplikacji na praktycznie wszystkie systemy operacyjne na świecie, włączając w to mobilne iOS-y, Androidy, Windows Phone’y i inne. Zaletą trzymania naszych subskrypcji w chmurze była ich natychmiastowa synchronizacja, niezależnie od tego, z jakiego urządzenia czytaliśmy nasze RSS-y.

RSS – umowna rodzina języków znacznikowych do przesyłania nagłówków wiadomości i nowości na wybranych przez użytkownika RSS stronach. Wystarczy dodać daną stronę (musi ona obsługiwać system RSS) do czytnika RSS. Wszystkie w większym lub mniejszym zakresie bazują na XML-u. Aby skorzystać z kanału RSS, potrzebny jest odpowiedni program, tzw. czytnik kanałów. Często czytniki RSS-ów są zamieszczane w programach pocztowych.

Źródło: Wikipedia

Kilka lat temu Google trafił w dychę Readerem, jednocześnie zabijając konkurencję. Dzisiaj opuszcza rynek i tymczasowo pozostawia po sobie wielką dziurę, którą kilka osób i firm stara się pośpiesznie wypełnić. Rynek nie lubi próżni, więc nie wątpię, że alternatywy będą. Najważniejszym zadaniem dla deweloperów i ich produktów będzie bezbolesne przeniesienie naszych danych na nowy system. Wraz z tym twórcy czytników RSS na wszelkie platformy będą musieli zrezygnować z jednego wspieranego standardu i zaimplementować zapewne mnogie alternatywy. To właśnie największy problem – zastąpienie API Google Readera jednym, nowoczesnym i otwartym API, które zostanie zaadaptowane przez wszystkich.

Feedly

Obecnie, najlepiej zapowiadającym się kandydatem na króla RSS-ów jest Feedly, który od dłuższego czasu pracuje nad zastąpieniem infrastruktury Google własną. Zdążyli już zapowiedzieć, że tworzą „back-end” (nazwany Normandy), który będzie kompatybilny z API Readera. Co więcej, mają zamiar go udokumentować i otworzyć dla deweloperów, pomimo że posiadają własne aplikacje dla iOS, Kindle i Androida. Osoby korzystające z komputerów stacjonarnych mogą skorzystać z ich atrakcyjnej strony WWW do przeglądania swoich subskrypcji.

Osobiście najbardziej liczę na to, że Feedly wymusi standard na rynku – wygląda na to, że mają obecnie największe szanse. Dzięki temu będą mogły powstać alternatywne rozwiązania opierające się na nim, co z kolei ułatwi życie deweloperom czytników RSS.

Reeder

Twórca tej bardzo popularnej aplikacji dla iPhone’a, iPada i OS X zapowiedział, że nie zostawi swoich klientów na lodzie oraz że nie mają się czego obawiać. Najprawdopodobniej Reeder stanie się niezależny klientem, który będzie synchronizował zapisane RSS-y pomiędzy platformami za pomocą iCloud lub innego systemu. Patrząc, jak ostatnio mało dzieje się w świecie Reedera, trudno zaufać Silvio Rizzi – jego twórcy.

Feed Wrangler

David Smith od dłuższego czasu pracował nad projektem, o którym nie chciał nic mówić. Zaraz po pojawieniu się informacji o dacie zamknięcia Readera zdradził w końcu, nad czym pracuje: Feed Wrangler ma być alternatywą dla Google Readera. „Nowoczesną alternatywą”, jak pisze David, która „nie sprawia wrażenia, jakbyśmy się zatrzymali w czasie 5 lat temu”.

Feed Wrangler będzie płatny i ma oferować nowoczesne rozwiązania, które powinny ułatwić zarządzanie i czytanie agregowanych wiadomości. Natywne aplikacje oraz serwis WWW są już prawie gotowe – powinny ujrzeć światło dzienne przed wakacjami.

Flipboard, Zite i inne

To chyba obecnie najlepsze alternatywy dla osób szukających bardziej nowoczesnej formy subskrybowania swoich ulubionych stron, blogów czy osób. Flipboard pozwala nam na śledzenie kont twitterowych czy fanpage’y facebookowych, które w wielu sytuacjach pełnią rolę informowania o nowych wpisach na stronach i tym samym stają się prawie analogiczne dla RSS-ów. Przykładem może być konto @iMagazinePL czy moje własne @MakoweABC – idealnie spisują się w tego typu sytuacjach. Zite z kolei w inteligentny sposób analizuje nasze zwyczaje i dostarcza nam treści według własnego uznania, ze źródeł, których możemy nawet nie znać. Niestety, nie są to rozwiązania oferujące wieloplatformowość i synchronizację.

RSS stanie się płatny

Powstaje również wiele innych projektów, jak chociaż Reader na GitHubie (https://github.com/devongovett/reader). Samo oprogramowanie, nawet jeśli jest darmowe i otwarte, to jednak tylko jedna strona medalu. Najważniejszy jest serwer, który będzie w stanie to wszystko obsłużyć. Google było stać na to, żeby udostępniać tę usługę za darmo. Innych nie będzie. Feedly udało się w ciągu kilku dni zanotować kilkaset tysięcy nowych użytkowników, co z kolei oznacza, że musieli dokupić kolejne serwery do ich obsługi. To oczywiście podnosi koszty. Wspomniany Feed Wrangler został już zapowiedziany jako płatne narzędzie, ale na chwilę obecną jeszcze nieznana jest wysokość miesięcznej subskrypcji. Nie zdziwiłbym się, gdyby Feedly również przeszło na ten model.

Reader jest świetnym przykładem, dlaczego darmowe rozwiązania są złe. Mogą nagle i niespodziewanie zniknąć i ciężko winić za to twórców. W przypadku Google jest kilka innych argumentów świadczących o ich zbyt drastycznym podejściu do tematu, między innymi przez fakt, że najpierw zabili rynek płatnych narzędzi swoim darmowym produktem, który następnie przestali rozwijać, a kilka lat później ogłosili jego uśmiercenie. Nie wątpię, że RSS-y byłyby dzisiaj znacznie bardziej zaawansowane i rozwinięte, gdyby Reader nigdy nie powstał. Dobrym przykładem jest Fever – płatna aplikacja, którą stawiamy na własnym serwerze. Ciekawostką tego software’u jest fakt, że potrafi analizować powtarzające się informacje i łączyć je ze sobą, dzięki czemu konkretne wydarzenia są grupowane w jedno. Pozwala to mu również określać rangę poszczególnych wydarzeń. Niestety, Fever od jakiegoś czasu nie jest rozwijany, gdyż jego twórca obecnie pracuje nad innymi projektami. Fakt, że to narzędzie wymaga własnego serwera również nie dla każdego jest łatwe do przeskoczenia. Nie jest też wspierane przez czytniki RSS deweloperów trzecich – dostęp mamy tylko przez WWW.

Jako, że codziennie korzystam ze swojej bazy zapisanych RSS-ów, to ciężko będzie mi z nich zrezygnować. Wybór nowego narzędzia zapewne nie będzie łatwy, ale jedno, czego chcę uniknąć, to wpakowania się w kolejne narzędzie, które padnie. Wolę zapłacić i mieć pewność, że dana usługa przynosi jej twórcy przychody, co z kolei zapewnia mi spokój i stabilność. Dla mniej wymagających osób model freemium może się spisać lepiej. Może na podobnych zasadach, na jakich działa Evernote? Niezależnie co przyniesie przyszłość, RSS-y nie umrą. Czytniki RSS-ów również nie. Te dwie rzeczy na szczęście nie leżą w polu rażenia Google. W najgorszym wypadku zmieni się sposób zarządzania naszymi subskrypcjami. Wierzę jednak, że wszyscy na tym skorzystamy, dzięki rozwojowi nowoczesnych rozwiązań w tym zakresie.

Wojtek Pietrusiewicz

Wydawca, fotograf, podróżnik, podcaster – niekoniecznie w tej kolejności. Lubię espresso, mechaniczne zegarki, mechaniczne klawiatury i zwinne samochody.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 1

A gdyby klienta RSS synchronizować z chmurą (Dropbox, GoogleDrive, iCloud,…)?

Czy byłby wtedy problem?
– wydaję kasę na porządny program i tyle w temacie. Tak jak było dotychczas ale bez mankamentu że wszystko leżało na googlowym dedykowanym Readerze.