Mastodon

Te (nie)zbędne funkcje

1
Dodane: 10 lat temu

Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 12/2013

Lubię dostawać coś za darmo. Nie podoba się mi natomiast, gdy ktoś próbuje uszczęśliwić mnie na siłę, podejmując za mnie decyzje. Hej, tam w Apple, słyszycie mnie?

Ostatnia konferencja Apple była przełomowa. Nie chodzi mi tu bynajmniej o produkty, ale o podejście do dystrybucji oprogramowania. Zarówno aktualizacje systemu operacyjnego, jak i wszystkie programy, które nie są kierowane do profesjonalistów, dostawać będziemy za darmo. Wystarczy, że kupimy Maka. Bardzo mnie to cieszy – urządzenia Apple kosztują niemało, a zakup pakietu biurowego oraz kolejnych wersji OS X to całkiem duży wydatek. Do tego dochodzą odpowiedniki programów na iOS, które do niedawna były całkiem drogie. Z całą pewnością wiele osób zadowoli się zarówno możliwościami oferowanymi przez iLife, jak i iWork i nie będzie mieć absolutnie żadnego powodu, by się na nie skarżyć. Ja natomiast zamierzam marudzić, i to mocno. Bo pozbawiono mnie funkcji, za które zapłaciłem.

Nigdy nie traktowałem iWorka jako zaawansowanego pakietu biurowego. Fakt, oferuje on wiele funkcji, które nie są dostępne w prostych, darmowych edytorach, jednak w porównaniu do oprogramowania Microsoftu wypada blado. Mimo tego częściej używam Pages i Numbers niż Worda i Excela, a PowerPointa nie włączam praktycznie wcale, bo Keynote jest od niego milion razy lepszy. Jeszcze częściej sięgam natomiast do minimalistycznego iA Writera, którego funkcjonalność wystarcza mi w zupełności do większości zadań (moja praca przy komputerze polega głównie na pisaniu). Dobieram więc programy w zależności od potrzeb. Tworzenie tego tekstu w Wordzie byłoby w końcu jak strzelanie z armaty do wróbla. Wszystko ma więc swoje miejsce. A przynajmniej miało je, póki Apple nie postanowiło „ulepszyć” swoich programów. Teoretycznie nadal potrafią one to samo, trzon podstawowych funkcji pozostał niezmieniony. Jednak te, które stanowiły przewagę nad innymi edytorami, zostały wyrzucone. Nie mam niestety bladego pojęcia, dlaczego.

Interfejs nowego iWorka oraz iLife bardzo mi się podoba. Jest lekki i przejrzysty, a przy tym wersje na iOS i OS X są do siebie bardzo podobne. O ile na urządzeniach mobilnych zupełnie nie przeszkadzają mi liczne uproszczenia (wymagane do wygodnej obsługi dotykiem), to już wprowadzanie ich do wersji na Maka uważam za grubą przesadę. To, co na iPadzie oraz iPhonie jest krokiem w stronę zwiększenia komfortu, na tradycyjnym komputerze stanowi ograniczenie. Dlaczego nie mogę dostosować paska narzędzi do własnych potrzeb? Gdzie się podział eksport plików tekstowych do uniwersalnego formatu RTF? Dlaczego nie mogę już stworzyć w GarageBand podcastu? To tylko wierzchołek góry lodowej, takich uproszczeń jest znacznie więcej. Fakt, nowy użytkownik z pewnością ucieszy się z prostego, ładnego interfejsu. Będzie mu łatwiej nauczyć się jego obsługi, skoro wszystko działa tak samo na jego tablecie, smartfonie i komputerze. Osoba z dłuższym stażem zacznie natomiast szukać wytłumaczenia dla tak dziwacznego posunięcia Apple. Zwłaszcza, że iLife na OS X, a także iWork na obu platformach, był dotąd płatny.

Wymagający klienci przestają się liczyć. Apple nigdy nie dorównywało Microsoftowi pod względem zaawansowania oprogramowania biurowego, więc postanowiło pójść w stronę nowego, zielonego jak trawa na Stadionie Narodowym, użytkownika. Takiego, który będzie zachwycony darmowym, porządnym oprogramowaniem, które działa w chmurze, a na dodatek samo synchronizuje dokumenty. Ten, który potrzebował będzie więcej, kupi Office’a. A takich ludzi wcale nie ma zbyt wiele. Znam wiele osób, które uważają, że „no przecież jak można pisać w czymś innym niż Word?”, a w zupełności wystarczyłby im TextEdit. Posunięcie Apple będzie dla nich zbawienne, o ile tylko spróbują się przekonać do prostszego oprogramowania, aczkolwiek nadal dającego duże możliwości. Bo iWork oraz iLife to wciąż świetne pakiety, których jedynie użytkownicy starszych wersji nie będą potrafili docenić.

Paweł Hać

Ten od Maków i światła. Na Twitterze @pawelhac

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 1

Zielonych jest więcej i trzeba im dać coś prostego, by do siebie przekonać. A że dostają w cenie komputera to jeszcze lepiej. To jest strategia długofalowa. Przekonani kupią za jakiś czas bardziej zaawansowane oprogramowanie. Tak to widzę.