Mastodon

Żegnaj, Kinomaniaku!

5
Dodane: 10 lat temu

Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 02/2014

Zdecydowanie wydarzeniem zeszłego miesiąca było zniknięcie serwisu Kinomaniak, pozwalającego na niezbyt legalne oglądanie filmów i seriali online.

Niezbyt legalne – to nie do końca trafione określenie. Oglądanie materiałów zamieszczonych w tym serwisie nie było nielegalne, podobnie jak i funkcjonowanie samego serwisu. Problem w tym, że umieszczone w nim materiały wideo były jak najbardziej pirackie. Jednak wielu użytkowników, mimo wszystko, decydowało się na korzystanie z Kinomaniaka. Co ciekawsze, by móc oglądać filmy bez irytujących limitów, trzeba było uiścić opłatę abonamentową. I użytkownicy płacili. Na usta ciśnie się więc pytanie – skoro ludzie skłonni są płacić za oglądanie pirackich kopii, często kiepskiej jakości, czemu nie ma więc serwisów, oferujących legalnie taką możliwość, w ramach niewielkiego abonamentu?

Sytuacja na rynku VOD zakrawa na kpinę.

Sytuacja na rynku VOD zakrawa na kpinę. Istnienie Kinomaniaka i innych podobnych mu stron udowadnia, że istnieje nisza, którą można wykorzystać w celu promowania legalnych treści. Oferty istniejących VOD, takich jak TVN czy TVP są miałkie i oferują mało interesujących treści. Zamiast zatem ścigać serwisy oferujące kiepskiej jakości kopie, warto by było popracować nad zaoferowaniem użytkownikom alternatywy, chociażby takiej jak zachodni Netflix, gdzie za niewielką miesięczną opłatą użytkownik otrzymuje dostęp do całej bazy filmów. Wszystko okraszone fantastyczną obsługą i aplikacjami przystosowanymi do wszystkich urządzeń – od telefonów, przez komputery, na telewizorach kończąc.

Większość tych nowości oferowana jest w oszałamiającej jakości nagrania z kamery, umieszczonej gdzieś w zakamarku sali kinowej.

Wystarczyło zadać pytanie na Facebooku: „Czego używacie zamiast Kinomaniaka”, by po chwili uzyskać linki do kilkunastu serwisów. Zatem czy usunięcie jednego z nich rzeczywiście robi różnicę, skoro kolejne wyrastają jak grzyby po deszczu? Z ciekawości zajrzałam do kilku z nich i muszę przyznać, że zawierają imponującą bazę filmów, nie wyłączając z tego zupełnych nowości i seriali. Przy czym większość tych nowości oferowana jest w oszałamiającej jakości nagrania z kamery, umieszczonej gdzieś w zakamarku sali kinowej. Linki prowadzą do znanych hostów, takich jak putlocker czy videoslasher. Mimo wszystko, jak już wspomniałam, ludzie nadal płacą za możliwość oglądania tych materiałów online. Pytanie zatem brzmi: Gdyby zaoferować tej idącej w setki tysięcy rzeszy użytkowników możliwość korzystania z legalnego serwisu oferującego te same treści w ramach niewielkiego abonamentu, czy nie przyniosłoby to korzyści zarówno tym pierwszym, jak i twórcom treści wideo? Czy nikt się jeszcze nie nauczył, że najlepszą formą walki z piractwem jest zaproponowanie rozsądnej alternatywy?

Walka z piractwem na rynku muzycznym jasno pokazała, że bieganie za pirackimi serwisami i zamykanie ich z wielkim hukiem niczemu nie służy, bo na ich miejsce, jak grzyby po deszczu, wyrastają kolejne.

Walka z piractwem na rynku muzycznym jasno pokazała, że bieganie za pirackimi serwisami i zamykanie ich z wielkim hukiem niczemu nie służy, bo na ich miejsce, jak grzyby po deszczu, wyrastają kolejne. Po zamknięciu Kinomaniaka na wielu forach pojawiły się linki do bliźniaczych (czasem wręcz wizualnie identycznych) serwisów. Kinoman, Filmmex, eKino, Zalukaj czy PlayTube wzbogaciły się o nowych użytkowników. Czy zmieniło to coś na rynku? Nie sądzę. Co więcej, uważam, że takich serwisów na fali popularności Kinomaniaka pojawi się jeszcze więcej. I ludzie nadal będą płacić piratom za oglądanie kiepskiej jakości filmów. Zamiast zapłacić twórcom rzeczonego materiału. Prawdziwa paranoja. Kto więc odpowiedzialny jest za okradanie twórców?

Starsze pozycje mogą być dostępne online w abonamentowych serwisach, nowsze podobnie jak DVD możemy kupować na przykład w iTunes.

Na trudne pytania nie ma łatwych odpowiedzi. Zawsze jednak warto próbować konstruktywnych rozwiązań problemu, zamiast koncentrować się na tych destrukcyjnych. A konstruktywnym rozwiązaniem problemu piractwa jest podsuwanie użytkownikom legalnych alternatyw. I nie jest tu rozwiązaniem stworzenie serwisu z astronomicznymi cenami i okrzyknięcie sprawy przegraną, bo nikt nie chce z niego korzystać. Im bardziej serwisy takie pochylają się w stronę oczekiwań użytkowników, tym lepiej dla całego przemysłu filmowego. I wcale nie trzeba tu ponownego odkrywania Ameryki! Starsze pozycje mogą być dostępne online w abonamentowych serwisach, nowsze podobnie jak DVD możemy kupować na przykład w iTunes. Na najnowsze pójdziemy do kina, bo to zdecydowanie większa przyjemność niż oglądanie ich online, zza ramienia osoby nagrywające film na seansie. Ale nie odczuwamy głodu, bo to głód treści sprawia, że użytkownicy sięgają po nielegalne serwisy. Gdy wszystko jest dostępne na wyciągnięcie ręki, nikt nie napycha torby na zapas. A rynek się kręci.

Warto dodać też, że serwis VOD musi rozumieć potrzeby i oczekiwania użytkowników, żeby mógł ich „wygrać” ze szponów piratów.

Warto dodać też, że serwis VOD musi rozumieć potrzeby i oczekiwania użytkowników, żeby mógł ich „wygrać” ze szponów piratów. W serwisach podobnych do Kinomaniaka nie można oglądać filmów na ekranach urządzeń mobilnych. A jeśli już, trzeba użyć przeglądarki w stylu Puffina, co powoduje opóźnienia transferu, obniża jakość i sprawia, że oglądanie filmu, zamiast przyjemności, staje się nerwowym i nieprzyjemnym zajęciem.

W odróżnieniu od tego zachodnie serwisy abonamentowe posiadają dopracowane aplikacje, pozwalające użytkownikom cieszyć się możliwościami posiadanych przez ich gadżetów.

W odróżnieniu od tego zachodnie serwisy abonamentowe posiadają dopracowane aplikacje, pozwalające użytkownikom cieszyć się możliwościami posiadanych przez ich gadżetów. Możemy puścić dziecku bajkę na iPadzie, w intuicyjnym programie z komfortową obsługą. To, w odróżnieniu od katorgi w pirackich serwisach, jest prawdziwą przyjemnością. I mamy przy tym wrażenie, że wiemy, za co płacimy. A jedną z rzeczy, którą użytkownik lubi najbardziej, jest świadomość, że dobrze wydał pieniądze i jest zadowolony. Taki użytkownik będzie do serwisu powracał i nie odciągną go od niego kiepskiej jakości kopie, oferowane przez piratów. Można? Można! Jeśli jednak oferta nie będzie zadowalająca, użytkownik ucieknie tam, gdzie jest mu lepiej. Świetnym przykładem tego jest oferta czytania bez limitu, oferowana przez jedną z platform e-bookowych. W ciągu całego okresu, w którym opłacałam abonament, nie przeczytałam w nim… ani jednej książki, bo w ofercie nie było nic, co zaspokajałoby moje czytelnicze gusta. Z drugiej strony – intensywnie korzystam z oferty Amazona i kilku polskich księgarni, więc zdecydowanie nie był to brak potrzeby czytania, ale kiepsko przygotowana oferta. Bo nie wystarczy mieć tylko aplikację lub tylko treść. Trzeba oba elementy połączyć w harmonijną, atrakcyjną dla użytkownika całość. Mając tylko jeden element, nie wygra się rynku.

Muzykę kupuję w iTunes i nie chciałoby mi się szukać jej za darmo w pirackich serwisach.

Muzykę kupuję w iTunes i nie chciałoby mi się szukać jej za darmo w pirackich serwisach. Ceny są na tyle przystępne, że oszczędność nie jest warta wspomnianego wysiłku. Starsze filmy oglądam w Netfliksie, nowsze wypożyczam z iTunes. Telewizji nie oglądam, więc bardzo rzadko odwiedzam player BBC, ostatni raz w Sylwestra tego roku, żeby obejrzeć fajerwerki w Londynie. Poza tym mają dokładny zegarek i zawsze wiadomo, kiedy trzeba otworzyć szampana.

Życzyłabym sobie, żeby dostarczyciele treści w końcu zrozumieli, że walka z piractwem nie polega na waleniu młotkiem w wychylające się głowy.

Życzyłabym sobie, żeby dostarczyciele treści w końcu zrozumieli, że walka z piractwem nie polega na waleniu młotkiem w wychylające się głowy. Zdecydowanie polega zaś na edukacji. Edukacji odbiorców, nie piratów. Na pozwalaniu użytkownikowi na dokonanie wyboru. Producenci programów zrozumieli to już dawno, dlatego ceny oprogramowania są relatywnie dużo niższe niż jeszcze kilka lat temu. Rynek muzyczny uczy się w postępie kwadratowym. Rynek wideo ma jeszcze sporo do nadrobienia, ale nie traćmy nadziei, bo podobno Netflix zamierza wejść do Polski. Byle z sensowną ofertą, a nie taką jak zawsze. Oby.

Kinga Ochendowska

NAMAS'CRAY  The crazy in me recognizes and honors the crazy in you. Jestem sztuczną inteligencją i makowym dinozaurem. Używałam sprzętu Apple zanim to stało się modne. Nie ufam ludziom, którzy nie lubią psów. Za to wierzę psom, które nie lubią ludzi.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 5

Właśnie… Problem to słaba baza filmów.

Cały szum jaki wywiązał się z Kinomaniakiem jest o tyle ciekawy że całość działała kawał czasu.
Widocznie właściciel (stary ******) nie chciał zapłacić…