Mastodon

Czy Bono został spamerem?

7
Dodane: 9 lat temu

Pewnego wrześniowego dnia 500 milionom użytkowników iTunes w 119 krajach podrzucono do bibliotek nowy album U2. Podrzutka początkowo nie dało się nawet usunąć do kosza. Czy to atrakcyjny prezent, czy najbardziej spektakularna akcja spamerska w historii internetu?

Wydaje się, że trudno o powód do narzekań. Podkreślmy, że część użytkowników wyraziła zadowolenie, a album okazał się – według większości głosów – zupełnie przyzwoity. Ci, którzy kupują muzykę, dostali prezent, za który inaczej musieliby wysupłać po 10 euro. Ci, którzy ją kradli w sieci, nie musieli już narażać się na dyskomfort moralny lub niebezpieczeństwa prawne. Skąd zatem ta niewdzięczna krytyka?

Może chodzi o to, że użytkownicy lubią mieć prawo wyboru i decydować o tym, co znajdzie się w ich prywatnych bibliotekach muzycznych? A także co się w nich nie znajdzie? Nie chcą podrzutków. Zwłaszcza takich, których nie mogą usunąć. Ta niemożność powoduje dodatkowo poczucie utraty kontroli nad czymś, co w założeniu jest nasze. Apple połapało się w tym w końcu i udostępniło narzędzie, które umożliwia usunięcie albumu U2 z iTunes.

Dodatkowo, dzisiejszy odbiorca kultury bardzo rzadko lubi, gdy się mu wciska do ręki niezmówiony towar. Spam reklamowy dociera do nas zewsząd, wysypuje się ze skrzynek pocztowych, tych tradycyjnych i tych elektronicznych, wyskakuje na stronach internetowych, z dzwoniących telefonów, przerywa filmy w telewizji, zaczepia na ulicach i w galeriach handlowych. Trudno dziwić się zatem, że wielu osobom udało się wypracować odruch obronny. Reagują niechęcią jeszcze zanim dopuszczą myśl, że może warto otworzyć prezent i sprawdzić, czy im się spodoba.

Rzeczywiście można odnieść wrażenie, że twórczość szacownej irlandzkiej grupy została potraktowana jak niezamówiona informacja handlowa koncernu Apple. U2, chcąc nie chcąc, staje się twarzą reklamy Apple. I zgodnie z obyczajami inkasuje za tę usługę pokaźną kwotę, w tym przypadku podobno 100 mln dolarów. Spojrzenie z tej perspektywy przenosi samą muzykę na nieco dalszy plan. Przestaje ona być najważniejsza, przestaje być celem, zaś w tym przypadku nie chodzi nawet o tradycyjny zarzut komercyjności samej muzyki, ale o jej degradację do kategorii narzędzia marketingowego. W ten sposób dla zatwardziałych fanów U2 nowa płyta ich ulubionego od lat zespołu mogła uzyskać trudny do zniesienia status dżingla reklamowego Apple.

W rozdawnictwie muzyki wielu widzi również kolejny kamyczek do jej dewaluacji. Ich zdaniem użytkownicy są coraz mniej skłonni płacić za muzykę, ponieważ mogą łatwo ją dostać bez konieczności płacenia. Może wydawać się, że casus nowej płyty U2 pogłębia te tendencje. W rzeczywistości jednak trudno sądzić, aby ten sam model mógł przyjąć się powszechnie. Artyści nie mający statusu megagwiazd nie dostaną z góry 100 mln dolarów za zgodę na udostępnienie ich albumów publiczności. Mamy zatem do czynienia z wyjątkiem, a nie regułą, zaś zabieg jest nie tyle nowatorski, co jednorazowego użytku (albo w najlepszym razie do sporadycznego wykorzystania).

Trzeba też przyznać, że Apple zrobiło więcej niż jakikolwiek inny uczestnik rynku muzycznego, aby użytkowników skłonić do legalnego kupowania muzyki. Na tle serwisów streamingowych model sprzedaży stosowany nadal w iTunes jawi się jako konserwatywny, a nawet nieco skostniały. Usługi streamingowe zaś – ze swoimi ofertami natychmiastowego dostępu do potężnych bibliotek muzycznych – są jedną z przyczyn spadku sprzedaży tradycyjnej, w tym także spadku sprzedaży w iTunes. Choć oczywiście oferują w zamian nowy model legalnej dystrybucji muzyki, który jest na fali wznoszącej i zdaje się skutecznie wypierać pozostałe. W każdym razie, jeśli muzyka ulega obecnie dewaluacji, to Apple nie sposób na razie jeszcze uznać za winowajcę. I nie zmienia tego wrześniowa premiera albumu U2.

Na fali narzekania nie należy więc tracić z pola widzenia, że użytkownicy rzeczywiście dostali prezent. Prezent bardziej od Apple niż od U2. Muzyka może ostatecznie obronić się sama, gdy u przymusowo obdarowanych opadną emocje. Koniec końców, punkt widzenia zaproponowany przez Bono nie jest pozbawiony sensu. Zespół dostał okazję dotarcia do gigantycznej rzeszy odbiorców, w tym osób, którym kupienie płyty U2 nie przeszłoby przez myśl. Trudno dziwić się, że artyście-muzykowi zależy na dotarciu do jak największej liczby słuchaczy. Album został podobno odtworzony przez ponad 80 milionów użytkowników, z czego ponad 25 milionów ściągnęło go na własny dysk. Czy to można nazwać sukcesem? Z całościową oceną warto mimo wszystko jeszcze poczekać, zwłaszcza że niedawno rozpoczęła się także sprzedaż tradycyjna albumu, zaś w iTunes pojawiła się zapowiedź jego odpłatnej wersji, poszerzonej o nowy materiał i m.in. akustyczne wersje utworów.

Ten tekst pochodzi z archiwalnego iMagazine 11/2014

Zdjęcie: Antonio Cruz/ABr Wikipedia

Gracjan Pietras

Autor jest adwokatem i wspólnikiem w kancelarii „Doktór Jerszyński Pietras” w Warszawie. www.djp.pl

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 7