Mastodon

Pogięty problem polskich serwisów

22
Dodane: 9 lat temu

Od premiery nowych iPhone’ów minie wkrótce pół roku. Znamy je oczywiście dużo dłużej, bo przecież pierwszą „aferą” z nimi związaną były przecieki. Potem, już po premierze, dopiero się zaczęło. Wyrywa włosy, za duży, za mały, za cienki, za lekki i nie 5s. No i najważniejsze – iPhone 6 Plus i 6 – wyginają się, czyli problem pierwszego świata i afera bendgate.

Wszystko przez jeden filmik, w którym ktoś, chcąc wykorzystać siłę mediów, po prostu wygiął swojego iPhone’a. Tak – aluminium można wygiąć. Dalszy rozwój wypadków jest dla mnie przykry. Dziesiątki ludzi prześcigających się na YouTube w swojej głupocie, niszczących telefony za kilka tysięcy. Przy całym tym oczywistym bezsensie jest jedno „ale”. Otóż problem bendgate okazał się faktycznym problemem niektórych klientów Apple, którym iPhone 6 i 6 Plus zrobiły psikusa. Sęk w tym, że nikt w to teraz nie wierzy. Przynajmniej w Polsce.

Wyłudzacze prawdy

W ostatnim czasie nasi Czytelnicy przysłali na redakcyjną skrzynkę sygnały, że polscy dystrybutorzy i ich serwisy nijak mają zamiar serwisować wygięte „szóstki” i 6 Plusy. Postanowiliśmy zająć się sprawą z trzech powodów. By w końcu wyjaśnić kwestie procedury serwisowej iPhone’ów z tym problemem, by odnieść się do sposobu traktowania polskich klientów Apple przez pracowników autoryzowanych salonów (przypomnijmy, że nad Wisłą nie ma oficjalnego Apple Store) oraz skonfrontować sprawę z innymi krajami Unii Europejskiej.

Zacznijmy od pana Szymona, który napisał do nas 18 grudnia. Jego sprawa z skrócie wyglądała tak: kupił iPhone’a 6 we wtorek, w środę – po wyjęciu z kieszeni spodni − telefon był lekko wygięty. Klient zadzwonił na infolinię Apple Polska, skąd został skierowany przez konsultanta do najbliższego autoryzowanego salonu. Padło na Cortland w Katowicach. Udał się tam, licząc na wymianę iPhone’a na nowy lub przynajmniej po informacje o tym, jak będą wyglądały kolejne etapy serwisowania jego telefonu. Opisuje to tak: „Gość wyrwał mi telefon z ręki, pobiegł z nim na zaplecze. Bez żadnej informacji, po co to robi. Po chwili wrócił z informacją, że telefon wygiąłem sam. Mówił tonem, który sugerował mój, rzekomo niecny, cel wyłudzenia nowego urządzenia od sklepu. Potem przyszedł drugi, chyba także serwisant i zaczął szydzić, że telefony same się nie wyginają. Powołał się także na dokument, który przygotowało Apple – książkę serwisową dla tego modelu, w którym to firma miała stwierdzić, że wygiętych iPhone’ów na serwis przyjmować nie można. Można natomiast wymienić telefon za kwotę 1300 zł na nowy, gdyż jest to uszkodzenie mechaniczne”. Pan Szymon na to się nie zdecydował. Odszedł, ze świadomością bycia podejrzanym.

Do przypadku pana Szymona podobna jest tragikomedia pana Tomasza, która także rozpoczęła się w katowickim Cortlandzie. Temu klientowi iPhone 6, kupiony zaraz po premierze w USA oraz noszony w oryginalnym etui, także się wygiął. Klient, korzystając z gwarancji międzynarodowej Apple, zadzwonił na polską infolinię. Został również skierowany do tego samego salonu, co poprzedni klient. Pan Tomasz przychodzi do serwisu Cortland. Wita go serwisant, który wyciąga – bez żadnego pytania, telefon z case’a, patrzy i mówi: „Telefon jest uszkodzony mechanicznie. W ogóle lepiej, żeby Pan go do nas nie przynosił”. Przypomnijmy – to autoryzowany salon Apple w Polsce. Klient zdenerwowany zadzwonił ponownie do Apple Polska, gdzie sprawą zajął się Krzysztof Szmit, który kulturalnie poinformował klienta o kolejnej odmowie, wynikającej z faktu, że telefon był „źle noszony w kieszeni”. Co ciekawe, na pytanie co dalej, pracownik Apple Polska odpowiedział: „Może Pan jechać do Drezna, bo tam inaczej podchodzą do tego problemu i może udać się wymienić telefon na nowy, bo jest to oficjalny salon” – relacjonuje pan Tomasz. Dodał jeszcze, że sprawę można zgłosić do Rzecznika Praw Konsumenta, z racji niezgodności towaru z umową. Przypomnijmy teraz komunikat, który słyszą klienci dzwoniący na polski Support: „Gwarancja Apple jest tylko dodatkiem do istniejącego w Polsce prawa konsumenckiego”.

Pan Tomasz zrobił jeszcze jedną rzecz. Ponieważ serwis Cortlandu jest obok ich sklepu, poszedł do salonu sprzedaży, nie mówiąc, że ma wygiętą „szóstkę” w kieszeni, i zapytał sprzedawcy, czy rzeczywiście te telefony się gną. – „Telefony się gną? To jest bujda. Tylko 9 telefonów się zgięło”. Pan Tomasz wyjął następnie z kieszeni pogiętego iPhone’a. „Sprzedawca zrobił wielkie oczy i powiedział mi w twarz, że prawdopodobnie celowo go zgiąłem lub na nim siadłem”.

Klient oddał ponownie telefon, tym razem do katowickiego iMadu i to ze względu na kolejną usterkę, którą zauważył. Mianowicie obiektyw przedniej kamery lekko się przesunął – zdjęcia wychodziły ciemniejsze (efekt półksiężyca). „Tam obsługa była na najwyższym poziomie. Powiedzieli szczerze, że telefony się wyginają i mieli takie przypadki. Niczego nie ukrywali. Telefon przyjęli, poinformowali mnie o procedurze serwisowej”. 3 dni później klient otrzymał kolejny telefon od Apple Polska. Wadliwa kamera nie zostanie naprawiona, ponieważ wcześniej zgłoszono, że telefon jest wygięty i to uniemożliwia naprawę. De facto jest to powodem przesunięcia się obiektywu. Jak? Tego nie wiemy. Pan Tomasz nie mógł także skorzystać z polskiego prawa konsumenckiego, ponieważ telefon kupiony był w USA. To akurat zrozumiałe. Pech.

Dodatkowo klient zadał pytanie Apple na stronie internetowej supportu. Otrzymał odpowiedź (tłum. z j. angielskiego): „Rozumiemy, że Cię to sfrustrowało. Będziemy robili wszystko, aby pomóc, ponieważ cenimy klienta. Jesteśmy jednak pewni, że problem z produktem nie jest wynikiem wad materiałowych. Nasze zespoły inżynieryjne przeprowadziły badania i testy, które nie wykazały tego typu awarii. Musimy dowiedzieć się, jakie wydarzenie spowodowało wygenerowanie siły potrzebnej do wygięcia. Każdy telefon można bowiem wygiąć. Możemy też skierować sprawę do płatnego serwisu”. Apple więc o problemie wie nie od dziś.

Zakrzywiona rzeczywistość

Zadzwoniliśmy do wszystkich polskich dystrybutorów i autoryzowanych serwisów Apple. Zacznijmy od Cortlandu. Tutaj z początku została przedstawiona procedura – telefon należy przynieść, po dwóch dniach otrzymujemy informację, czy podlega przyjęciu na serwis i czy naprawa jest odpłatna, czy nie. Przypomnijmy – dwóch klientów poszło do tego salonu reklamować wygięte iPhone’y. Cortland w rozmowie telefonicznej stwierdził: „U nas trafił się raz taki telefon, to była „szóstka” i był on fizycznie wygięty. Ktoś próbował nam wmówić, że on sam się wygiął. Próbował wmówić w sumie nie nam, tylko firmie Apple. Był on wygięty w punkcie środka ciężkości, gdzie on się wygiąć nie może. Taka była diagnoza naszych serwisantów. Temu panu została przedstawiona wycena naprawy odpłatnej telefonu. To jest 1300 zł za iPhone’a 6 oraz iPhone’a 6+ bez względu na pamięć”. Zapytaliśmy, czy w takim razie była to próba wyłudzenia? „Tak ocenili to nasi serwisanci oraz Apple w Holandii”. Jako nieznający się klient dodatkowo upewniliśmy się: „Czyli telefon był wysyłany?”. I tu zaskoczenie. Firma Cortland oburzona naszym pytaniem, odpowiedziała: „Nie, nie, nie, żyjemy w XXI wieku! Wystarczy połączyć się zdalnie <śmiech> i serwisy widzą, że takie wygięcie wygięciem nie jest”. W skrócie – kliencie, jak możesz o tym nie wiedzieć?

iMad w Warszawie zachował się natomiast dokładnie tak samo, jak w przypadku pana Tomasza. Konsultant przedstawił profesjonalnie procedurę serwisową. Wyraził współczucie klientowi. „iMad w salonach podejmuje w dziale serwisowym decyzje o sposobie rozpatrzenia reklamacji wygiętych telefonów, ale wyłącznie w porozumieniu z Apple. Serwisant nie może uprawiać samowolki, oceniać telefonu bez spisania protokołu przyjęcia na serwis”. Jest to oficjalne stanowisko firmy iMad.

Podobnie zachował się – lekko zdezorientowany informacją o tym, że iPhone w ogóle się wygiął − konsultant iSpot: „Może Pan jak najbardziej reklamować ten towar, bo to zależy od indywidualnego rozpatrzenia. Z pewnością nigdy nie będzie o uwzględnieniu tej reklamacji decydował pracownik, tylko serwis (jako sztab ludzi), często w porozumieniu z Apple. Jeśli uznają, że jest to np. wada konstrukcji, wówczas telefon może zostać wymieniony na nowy. Procedura decyzyjna trwa średnio 5 dni”. Było więc bez wielkich nadziei, ale konkretnie i na tyle, na ile serwisy mogą – pomocnie.

Na koniec zapytaliśmy ekspertów z pogwarancyjnego, nieautoryzowanego serwisu MacLife w Warszawie, na ulicy Puławskiej. Oto wypowiedź pracownika serwisu: „Telefony można serwisować. Ktoś, kto pisze, że nie da się naprawić wygiętych iPhone’ów, pisze bzdury i kłamie. Telefon można rozkręcić, można wymienić w nim ekran i korpus w ciągu 15 minut. Natomiast jeśli chodzi o wszystkich dystrybutorów sprzętu Apple w Polsce – obowiązuje ich w ramach gwarancji wymiana urządzenia na nowe. Powyginane iPhone’y są traktowane zawsze jako uszkodzenia mechaniczne i nie ma co oczekiwać, że będzie to wymiana darmowa. Co innego, jak przestaje działać ekran, przycisk, kamera. Wszystkie uszkodzenia mechaniczne są traktowane tak, a nie inaczej. Proponują wówczas zawsze wymianę na nowy sprzęt, przy odpowiedniej dopłacie. W przypadku iPhone’a 6 jest to 1300 zł, bez względu na pojemność. Warunkiem koniecznym do tego jest zawsze stan nienaruszony urządzenia – niegrzebane, nierozkręcane. Na gwarancji uwzględniane są tylko te sprawy, które nie dzieją się z winy użytkownika. Nawet jeśli powstałby oficjalny program wymiany wygiętych iPhone’ów, to trudno będzie udowodnić, że obudowa wygięła się sama, inna na skutek promieni słonecznych, a trzecia – bo ktoś sam ją wygiął”. Cortland wydaje się twierdzić inaczej.

Przy okazji wszelkich dyskusji dotyczących serwisowania jakiegokolwiek sprzętu firmy Apple w Polsce pozostaje kwestia braku oficjalnego sklepu Apple Store w naszym kraju. Często jest to mylone z całkowitym brakiem obecności tej firmy na terenie Polski, co jest nieprawdą. Biuro Apple Polska znajduje się w Warszawie, pracują w nim Polacy, do których obowiązków należy pomaganie klientom. Wracając jednak do częstej linii obronnej dystrybutorów, jaką jest wspomniany brak fizycznego sklepu Apple Store Polska – zadzwoniliśmy do salonu Apple w Londynie, na Covent Garden. Pracownik działu serwisowego w rozmowie telefonicznej wyraził zdziwienie – względem naszego zdziwienia, na jego propozycję, którą było umówienie wizyty w Genius Barze na drugi dzień, celem wymiany sprzętu na nowy. Sformułowanie: „Oczywiście, że Panu pomożemy, a telefon można wymienić” brzmiało już kolosalnie inaczej. Krótka, zwięzła informacja. Bez wypytywania o cokolwiek. W holenderskim salonie było podobnie. Przede wszystkim wyrażono współczucie w związku z zaistniałą sytuacją. Zaproponowano wizytę i zasugerowano ponownie, że wymiana na nowy model jest prawdopodobnym zakończeniem problemu.

Wydaje się, że pan Krzysztof z Apple Polska mówił prawdę, sugerując, że za granicą inaczej traktuje się klientów. Przykre, ale wydaje się prawdziwe. Wielu spośród moich znajomych miało podobne historie. A to kurz pod szybką kamery w iPhone 5s, a to niedziałający ekran. Telefony za granicą zostały wymienione od ręki. Czy były to uszkodzenia mechaniczne? I tak, i nie – to jasne, ale sposób podejścia do klienta był prawidłowy. Nikt nie oglądał tych aparatów ze wszystkich stron. Nikt nie obrażał klienta. Mam wrażenie, że w Polsce mimo wszystko nadal wiele osób patrzy na klienta przez pryzmat poprzedniej epoki – musimy Cię prześwietlić, bo masz problem – to podejrzane.

Szanuj siebie i innych

Afera bendgate jest nadmuchaną przez media bańką. To trzeba sobie powiedzieć wprost. Nowe smartfony firmy z Cupertino także – być może tylko z jednej serii produkcyjnej, ale jednak – da się wygiąć. Czy wyginają się same? Trudno to ocenić, bo za każdym razem kończymy w piaskownicy absurdu, w której duże dzieci kłócą się o krój, markę, rodzaj użytej tkaniny i nade wszystko – o rozmiar… swoich spodni. O to, czy iPhone się w nich mieści, ma się dobrze itd. Absurd.

W tym wszystkim jednak zarówno użytkownicy, jak i polscy dystrybutorzy powinni pamiętać o trzech zasadach: szanujmy sprzęt, który kupujemy i sprzedajemy, szanujmy ludzi, z którymi rozmawiamy i bierzmy odpowiedzialność za swoje słowa oraz decyzje. Jest dla mnie sytuacją niedopuszczalną traktowanie osób z góry, zakładanie złej woli, ironiczne wstawki w rozmowie, aż w końcu diagnozowanie sprzętu na szybko, niczym w marketowym komisie GSM. Osobiście używam sprzętu Apple od 8 lat. Bywało różnie. Kilka razy odwiedzałem serwis iSpotu, iMadu czy dzwoniłem na infolinię. Nie wymagałem od razu cudów. Chciałem wyjaśnień i oczekiwałem pomocy, którą zawsze otrzymałem. Nigdy jednak nie zdarzyło mi się, abym to ja był problemem. Tak poczuli się panowie Tomasz i Szymon. Mieli do tego prawo. Kupili sprzęt klasy premium, przyszli z problemem i w tym momencie nie ma znaczenia, czy rozdmuchanym przez media, urojonym itd. Znaczenie ma to, że jako klienci stoją i oczekują pomocy. To jest nie tylko ich prawo, ale jeden z priorytetów marki Apple – pomagać i ułatwiać, a nie utrudniać.

Polityka serwisowa Apple w przypadku afery bendgate nie jest oczywista. To trzeba przyznać. Jako polscy klienci oczekujemy oficjalnego stanowiska w tej sprawie, które raz na zawsze ustawi relacje na linii klient – polski dystrybutor. Czy to możliwe? Uważam, że tak. Jeśli w innych krajach UE ta sama firma – mając, zakładam, w pamięci te same testy inżynierów, którzy diagnozowali problem z wyginaniem się konstrukcji iPhone’a 6 i 6 Plus – potrafi wymienić zdesperowanemu klientowi telefon na nowy, prawdziwe wydają się słowa: „Każdy przypadek rozpatrywany jest indywidualnie”. Niech więc też tak będzie w Polsce. Mamy do tego unijne prawo, by traktowano nas tak samo jak mieszkańców krajów, w których znajdują się oficjalne salony Apple Store. A jeśli nie mamy tego prawa, to pytam – dlaczego? Pamiętajmy ponadto, że zawsze na koniec procedury serwisowej każdy musi otrzymać ankietę od Apple, w której można szczerze napisać, jak to wyglądało, jak Cię potraktowano. Polscy dystrybutorzy zaś muszą zrozumieć, że internetowa afera XYZ nie może przekładać się na zniekształcanie rzeczywistości. Nawet wielbiąc tę umiejętność u śp. Steve’a Jobsa, klient oczekuje prawdy, nawet jeśli ona jest nieidealna. Kłamanie, udawanie, że problemu nie ma, jest po prostu żenujące. Piszę jako użytkownik iPhone’a 6, któremu telefon się nie wygiął. Jestem bardzo ciekawy stanowiska firmy Apple na temat serwisowania wygiętych iPhone 6 i 6 Plus na terenie Polski.

Od premiery nowych iPhone’ów minie wkrótce pół roku. Nie chciałbym przeczytać wkrótce nagłówka „Polish-service-gate”.

Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 1/2015


Poprosiliśmy o komentarz wspomniane firmy. Otrzymaliśmy go tylko od Nikity Titowa, kierownika serwisu w firmie Cortland, za co bardzo dziękujemy:

Cześć Dominik,

Jako autoryzowany serwis postępujemy w przypadku wszystkich napraw zgodnie z procedurami opracowanymi przez Apple. Sprawdziłem nagrania z kamery i możemy potwierdzić, że nie doszło do nieprawidłowości w procesie przyjęcia sprzętu. W szczególności chciałbym podkreślić, że nie doszło do żadnego „wyrwania z ręki” telefonu. Telefon został przekazany pracownikowi recepcji dobrowolnie. Artykuł opisuje wydarzenia w sposób sugerujący brak profesjonalizmu naszych pracowników, co oczywiście nie jest prawdą.

Z powodu braku informacji nie mogliśmy zweryfikować przebiegu rozmowy telefonicznej, jednak należy pamiętać, że jakakolwiek rozmowa z pracownikami Infolinii nie jest oficjalnym stanowiskiem firmy Cortland.Jeśli chodzi o opisane w artykule uszkodzenia to nieprawdą jest to, że taka usterka powstaje samoistnie. Jest ona efektem nieprawidłowego używania urządzenia przez użytkownika. Uszkodzenia takie z definicji nie są objęte gwarancją producenta.Chciałbym również zaprzeczyć podanym informacjom sugerującym, że poza granicami Polski klienci serwisu są traktowani w inny sposób. Procedury serwisowe dotyczące takich uszkodzeń są jednolite dla wszystkich serwisów.

Jednakże w określonych okolicznościach firma Apple może przeanalizować konkretny przypadek i odstąpić od tych procedur w trosce o satysfakcję klienta.

Z poważaniem
Nikita Titow
Kierownik serwisu
Cortland Sp. z o.o.

Krzysztof Kołacz

🎙️ O technologii i nas samych w podcaście oraz newsletterze „Bo czemu nie?”. ☕️ O kawie w podcaście „Kawa. Bo czemu nie?”. 🏃🏻‍♂️ Po godzinach biegam z wdzięczności za życie.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 22

Jeżeli kupie w Polsce to wymienią za granicą, jeżeli kupie za granicą to nie wymienią w Polsce? Dlaczego, skoro: “Jako autoryzowany serwis postępujemy w przypadku wszystkich napraw zgodnie z procedurami opracowanymi przez Apple.”

Dlatego, że za granicą wymienia Apple które ma 40 % marży na iPhone.

A u nas Cortland dla którego klienci Apple Store nie są klientami.

A ja tak jak nie ufałbym ludziom, którzy notorycznie traktują wszelkie sklepy jak wypożyczalnie wykorzystując prawa konsumenta, tak tym bardziej tym wszystkim, którzy dzień po kupieniu iphona oddają go wygiętego. I to na tej fali bendgate. Taka jest natura ludzka i nie wierze w jego wygięcie od niczego. Nikt mądry nie siada z cienkim telefonem w tylnej kieszeni ciasnych jeansów, tak samo jak nikt mądry nie oddaje na gwarancje czajnika z powodu oparzenia wrzątkiem.

Za czajnik który poparzył użytkownika, to nawet u nas w Polsce można dostać spore odszkodowanie.

jako konsument też chciałbym aby wszelkie reklamacje i problemy producenci rozwiązywali “po myśli klienta” tak jak w wielu lepiej rozwiniętych krajach…..niestety problem nie dotyczy tylko Apple ale praktycznie wszystkich producentów i sprzedawców w Polsce, którzy rękami i nogami zapierają się przed lawiną wyłudzeń i przekrętów. Często ofiarą padają uczciwi konsumenci…pamiętajmy jednak jak żyć i kombinować nauczył nas poprzedni system…i jak często na około widzimy przykłady “moralności p. Dulskiej”. Jak spalimy urządzenie i uda się po znajomości na gwarancji naprawić albo wpisać późniejszą datę zakupu itp to jesteśmy sprytni i oszczędni…..a jak serwis się zorientuje to oszuści. Na zachodzie rzadziej spotykają się z nadużyciami to i traktują ludzi inaczej……sporo wody w Wiśle upłynie zanim sytuacja jak wiele innych się zmieni…

„Gwarancja Apple jest tylko dodatkiem do istniejącego w Polsce prawa konsumenckiego”.
To też ciekawostka – bo w iSpot poinformowano mnie iż gwarancja Apple trwa rok i nie ma mowy o żadnych niezgodnościach z umową i dwuletnim okresie ochronnym co jest zamieszczone w warunkach gwarancji Apple.
iSpoty maja niestety fatalnie przeszkolony personel – kiedyś przy reklamacji słuchawek pan sprzedawca od razu poinformował mnie że zgłoszenie nie będzie uznane bo słuchawki noszą ślady używania po czym wepchnął sobie je do uszu by sprawdzić czy rzeczywiście trzeszczą :)

za niezgodność towaru z umową (od 25 grudnia z powrotem rękojmia) odpowiada sprzedawca….gwarancji producent daje ile chce może być 1 dzień albo i 25 lat….konsument wybiera z których uprawnień chce skorzystać…taka niesprawiedliwość bo powinno być odwrotnie ze względu na niską marżę sprzedawcy…

a nie jest tak ze rekojmia dotyczy umów miedzy firmami ???

?? firmami ?? rękojmia to odpowiedzialność sprzedawcy za produkt wobec konsumenta (sic…jakby miał na to wpływ…co najwyżej może nic nie sprzedawać)…oczywiście producent jeśli chce to może obsłużyć taką reklamację za pośrednictwem sprzedawcy ale nie musi….bo chroniony jest tylko konsument….jakby się zagłębić dlaczego przepisy są coraz to bardziej pro-konsumenckie (nie mówię tu akurat o tych iphonach bo jak ktoś siada na sprzęcie za 4tys to jego problem) to nie trzeba kończyć MBA żeby się domyślić iż jest tak po myśli dużych sieci. Pojedyncze sklepy nie dość że nie mogą konkurować ceną to są dobijane przez uprawnienia klientów (rękojmie, zwroty towarów, terminy reklamacji itd). Sieci sklepów producent nie będzie robił trudności ze zwrotem, gwarancją, rekompensatą itd. Mały musi sobie radzić sam…..ale to chyba temat na inna rozprawkę

Rękojmia jest też między przedsiębiorcami i obowiązuje przy zakupach na firmę, tylko na nieco innych zasadach niż dla konsumentów.

w UK przetestowalem na wlasnej skorze Apple Store – wymiana na nowy iPhone 5 i iPod nano 7th – czas operacyjny jakos niecale 60 SEKUND!

…..OCZYWISCIE ZADNEGO papierka (dowody zakupu i inne debilstwa ktore wymajgaja w durnej pl) ze soba nie przynioslem

Ale to wszystko jeszcze na oficjalnej gwarancji Apple’a tak? Czyli poniżej roku od zakupu. A czy jeżeli kupiłem iP6 w Apple Store Beriln i stanie się coś z nim po roku czasu to Apple Store uzna rękojme czy powie cześć i czapka? Gwarancja się skończy, ale rękojma w całej unii taka sama.

nie wiem co to rekojmia – jak to z Angielskiego jest?

Ale ogolnie – wpisujesz na stronie Apple (selfsolve) nr seryjny iSPRZETU jaki masz – pisze ze/czy jest gwarancja – jak pisze ze jest to jest….. i nie wazne czy nawey jesus christus go kupil

Miałem następujący przypadek… Kupiłem iphona 5s w Apple Store, a wcześniej miałem po kolei kilka 5ek. Po kilku miesiącach zacząłem mieć problemy z zasięgiem. Zaniosłem do serwisu iMad w Krakowie. Po kilku dniach odebrałem nowy telefon. Następna awaria była kuriozalna, miałem telefon w przednich spodniach jeansów razem z zapalniczką, spodnie noszę rurki, więc wiele miejsca nie było:)) Poszedłem do klubu i usiadłem na niskiej sofie, po kilku godzinach wróciłem do domu i zauważyłem że iphone się wygiął. Być może winna była zapalniczka, która zadziałała jak dźwignia, ale faktem jest, że minimalnie pękł przy przyciskach głośności, a całość była wyraźnie wygięta. Zaniosłem telefon ponownie do iMadu na ul. Filipa w Krakowie . W serwisie zrobiono wielkie oczy, zapewne równie wielkie jak ja, gdy stwierdziłem wygięcie telefonu. Poproszono mnie o pozostawienie go, zapewniono, że to pierwszy taki przypadek, szczegółowo rozpytano na okoliczności spowodowania jego wygięcia. Poinformowano też, że z uwagi na specyfikę uszkodzenia, całość dokumentacji zostanie przesłana do Apple (nie podano, czy do Polski czy USA, choć sugerowano, że prawdopodobnie do USA) i …. kazano czekać. Poinformowano mnie także, o programie, który w przypadku nieuwzględnienia reklamacji umożliwi mi za 1200-1300 złotych (nie pamiętam dokładnie) wymianę telefonu. Dokładnie po 3 dniach otrzymałem smsa z iMadu, że reklamacja została rozpatrzona, bez informacji czy pozytywnie. Udałem się na ul. Filipa bez nadziei, że dostanę nowy telefon. Serwisant bez słowa wręczył mi jednak nowego iPhona 5s, zasugerował też, że jest pozytywnie zaskoczony rozstrzygnięciem, któremu być może pomogła weryfikacja mojego konta Apple – jestem chyba dobrym klientem (zakupiłem w sumie na przestrzeni kilku lat dwa komputery, kilka ipadów i kilkanaście iphonów). Rodzinę mam sporą, a wszyscy (nie)stety wyłącznie użytkują produkty Apple….:)
To gwoli uściślenia artykułu – iphony się gną, bo są z aluminium, ale Apple o tym wie i podchodzi do tego indywidualnie. Pozdrawiam

Co do Cortlandu to chyba nad tym katowickim oddziałem, ciąży jakieś fatum (fatum złego personelu). Sam kupiłem tam swojego 4,5 letniego obecnie MBP 17″. Jestem z niego bardzo zadowolony. Z ówczesnej obsługi także ( serdecznie pozdrawiam panią która mi sprzedawała komputer), Wcześniej serwisowałem także u nich swojego Silvera ;) (działa do dziś). Wszystko było ok. Jednak krotko po przeczytaniu przeze mnie powyższego artykułu w iMagazine w styczniu, moja siostra oddała do tego serwisu swojego iPhona 4s. Kilka tygodni wcześniej zauważyła że telefon ma problemy z WiFi – nie łapie sygnału, a wcześniej nie było tego problemu (do dziś w swoim routerze mam wpisany adres mac jej telefonu i mogę zaświadczyć, że wszystko działało jak działać miało). A, ze 2 letni okres od momentu kupna kończy się w kwietniu, postanowiła oddać telefon do serwisu by usunęli te usterkę. W serwisie katowickiego Cortlandu telefon przyjęli. Po dwóch dniach odpowiedzieli, ze telefon był rozkręcany bo w środku nie ma połowy elementów w tym jakieś płytki z numerem seryjnym i są odciski palców. Sprawa jest o tyle dziwna, ze siostra kupiła ten telefon jako nowy w salonie Cortlandu ( byłem wówczas z nią). Wiem jak dbała o telefon. Nikomu nawet na 5 minut nie pozwalała go dotykać (o rozkręcaniu nie wspomnę). Nie ma mowy o tym, by sama go rozkręcała. Mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, ze jedyna osobą która mogła zaglądnąć (poprzez iTunes) do jej telefonu i dokonywać jakichkolwiek aktualizacji byłem ja. Przepraszam, był jeszcze jeden gość z punktu sprzedającego folie na ekran, ale nie sądzę, żeby koleś był w stanie wymontować wnętrzności telefonu naklejając folię na ekran, chyba ze jest magikiem ;) Wracając do serwisu Cortlandu. Wierze w to ze obecni pracownicy tego serwisu zachowują się w sposób opisany w powyższym artykule (kpią z klientów i szyderczo się uśmiechają) bo byłem tego świadkiem (gdy poszedłem do nich z siostrą) Próbowali wmówić że telefon był zalany wodą i ze miał uszkodzoną szybkę. Na stanowczy protest siostry co do stanu zewnętrznego telefonu serwisant jakby się opamiętał i stwierdził, że to jednak nie o ten telefon chodzi bo się pomylił. Ok zgoda, pomyłki ludzka rzecz. ale w momencie gdy siostra powiedziała, ze odda sprawę do sądu (skoro w środku są odciski palców, nie ma połowy elektroniki, a ona kupowała ten telefon u nich w sklepie), koleś zmiękł, spuścił z tonu i grzecznie zaproponował ze podeślą telefon do serwisu w Holandii. Co prawda niczego to nie zmieniło, bo jak się łatwo domyśleć nie telefon ale zdjęcia zostały wysłane do Holandii, a na nich był rozkręcony telefon bez połowy podzespołów. Odpowiedź z Holandii pokryła sie z “wyrokiem” serwisu Cortland Katowice. Ale mając za “dowód” takie zdjęcia tez odpowiedziałbym tak samo.
Tak jak serwis nie wierzył bohaterom artykułu i z góry zakładał złą wolę klientów, tak ja odważę się stwierdzić, ze serwisanci mieli na zapleczu inny spreparowany telefon, który podmienili z telefonem mojej siostry (zbyt dużo kombinacji i pomyłek w całej tej sprawie). Byc może chciali tanim kosztem naprawic telefon znajomemu (albo sobie) korzystając z okazji ze przyszła “naiwna kobitka”. Ale tym razem tak łatwo im to nie ujdzie. Rzecz zakończy sie z sądzie. A wszystkim korzystającym z serwisu Cortland w Katowicach polecam w dniu oddania telefonu zrobić w samym serwisie dokumentację fotograficzną (niech rozkręcą przy Was telefon i pokażą jak wygląda w dniu oddania od środka) Niech Wasze urządzenia nie bedą “dawcami”.
PEACE!

Na początku użytkowania 6 plus, po przeczytaniu w internecie o wyginających się słuchawkach tej serii, wstawałem w nocy zaniepokojony czy czasem mój też się już nie wygina gdy nie patrze, jednak do tej pory się nie wygiął i śmiem twierdzić że sam się nigdy nie wygnie, bez mojego lub osób trzecich udziału :)

Witam, mam podobny problem użytkuje iphone 6 od października 2014, nie widziałam żadnych zastrzeżeń i wad odnośnie tego telefonu, przecież był moim “wymarzonym”. Kupiłam go przez stronę Apple Polska i tak użytkowałam do połowy lutego. Niestety czar prysł kiedy okazało się, że zauważyłam lekkie wygięcie telefonu po prawej stronie, ( zaznaczę, że dbałam o telefon jak o “małe dziecko”, nosiłam cały czas pokrowiec itp.) postanowiłam zgłosić moją usterkę najpierw przez infolinię, gdzie poproszono mnie o zrobienie zdjęć a następnie po oględzinach ich odmówiono reklamacji z racji uszkodzenia mechanicznego, postanowiłam oddać telefon w ramach gwarancji do ispotu przecież może jak ktoś zobaczy to na żywo zmieni zdanie. Po paru dniach dostałam informację, że usterka nastąpiła z przyczyn mechanicznych, ale telefon jest w pełni sprawny. Po odebraniu telefonu z ispotu, włączyłam iphone i użytkowałam w delikatnym stopniu telefon. No, ale niestety po dwóch telefon otworzył mi się i wygiął tym razem z lewej strony i tak moja przygoda z telefonem się zakończyła. Leży w pudełku, a ja zupełnie nie wiem co mam zrobić i czy jest szansa na naprawę… Przecież nie kupiłam telefonu na bazarze, a Apple to nie firma “kogucik” żeby zabawiała się moim kosztem proponując, że mogą wymienić mój na nowy telefon za 1485 zł. W tym przypadku posiadanie Iphone 6 kosztowałoby prawie 4500 ;) Czy jest ktoś kto jest w stanie mi pomóc lub chociaż pokierować jak załatwić tą sprawę? Po przeczytaniu artykułu pomyślałam, żeby oddać telefon za granicą aczkolwiek nie wiem czy to ma jakikolwiek sens?