Mastodon

Nie zwalajcie winy na (brak) Jobsa

6
Dodane: 9 lat temu

Jeden z moich znajomych ma od niedawna iPhone’a 6. Wciąż się do niego przyzwyczaja. Nigdy nie miał tak dużego telefonu. I uważa, że najnowszy smartfon Apple’a jest zawodny, tak jak żaden inny wcześniej. Pewnie ma rację. A wiecie kogo za to wini? Steve’a Jobsa.

Rozumiem, że można zżymać się na telefon. Albo że można krytykować Apple za to, że zrobił większego czy plastikowego iPhone’a. Wieszać psy za Apple Pay czy Watcha, chociaż nie wiem, niby czemu ktokolwiek miałby to robić. Do woli wyrażać uwagi na temat Tima Cooka. Nie zrozumiem jednak, dlaczego wciąż pada stwierdzenie, że „za Jobsa to byłoby nie do pomyślenia”.

To znaczy rozumiem tylko częściowo. Steve Jobs był na tyle wyrazistym liderem i wizjonerskim przedsiębiorcą, że odcisnął bardzo duże piętno na firmie, które naprawdę trudno jest przeceniać. Potrafił budować wokół siebie wyjątkową aurę (często zakrzywiając rzeczywistość lub po prostu kłamiąc i oszukując), która sprawiła, że trwale zapisał się w technologicznych annałach.

Jednakże coś się w mnie burzy, kiedy trzy lata po śmierci Jobsa cały czas stawia się Apple i Tima Cooka w jego cieniu. Dzisiaj gigant z Cupertino to zupełnie inna firma. Inaczej zarabia, ma inną strategię, inne wyzwania, inne możliwości. Stawiam nawet, że gdyby Jobs nadal żył, to nie byłaby w tym miejscu. Czy byłaby w lepszym położeniu? Być może. Nie zmienia to jednak faktu, że argumentacja „teraz jest źle, bo nie ma Jobsa” zupełnie do mnie nie trafia.

Świat nowych technologii za czasów rządów Jobsa a świat technologii pod panowaniem Cooka jest zupełnie inny. Jakakolwiek decyzja, którą podjął Jobs, jest wpisana w zupełnie inny kontekst niż decyzje podejmowane przez Cooka. A przez to, moim zdaniem, trudno jest je ze sobą porównywać lub gdybać, „co zrobiłby Jobs” lub kategorycznie stwierdzać, że „za czasów Jobsa to nie byłoby możliwe”. No, nie byłoby możliwe, bo nie było takich technologii, możliwości czy kontekstu, w jakim Apple działa.

Niektórzy twierdzą, że Apple odniósł sukces, ponieważ działał pomimo tego, co działo się na rynku. Czyżby? A rywalizacja z IBM? A decyzja o wejściu w branżę muzyczną i stworzeniu iPoda? A decyzja o stworzeniu iPhone’a i iPada? Te wszystkie decyzje były podejmowane właśnie dlatego, że konkurencja była taka, jak była. Ponieważ rynek działał tak a nie inaczej.

I Apple Jobsa, i Apple Cooka uważnie obserwuje, co dzieje się na rynku, czego potrzebują i będą potrzebować konsumenci. Czasami starają się wyprzedzać zapotrzebowanie, czasami postępują kroczek za innymi graczami. Tak było zawsze, niezależnie od prezesa.

Czy za czasów Jobsa 12-calowy MacBook Air z tylko jednym portem USB typu C byłby nie do pomyślenia? Pewnie byłby, ale nie wiemy tego na pewno. I nigdy się tego nie dowiemy. Możemy rozważać, czy taki design trafiłby, czy nie trafiłby do gustu Jobsa, tylko po co? Ja nie widzę w tym sensu.

Granie tą trumną to pewnie czasami emocjonalny odruch. Faktycznie, za jego czasów firma odniosła największe sukcesy i nikt nie śmiał tego podważać ani kwestionować pozycji czy to całego Apple, czy samego Jobsa. Można za tymi czasami czuć nostalgię, bo pozycja giganta z Cupertino dziś jest inna. Ale na tym koniec. Naprawdę, dajmy Jobsowi odpoczywać w spokoju i nie przywołujmy jego imienia nadaremno.

Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 02/2015

Paweł Luty

Jestem kuratorem treści – wyszukuję ciekawych tematów w czeluściach internetu i innych rzeczywistości, a później albo sam je opisuję i swoimi spostrzeżeniami dzielę się pisząc artykuły lub dzielę się linkami na Twitterze.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 6

Świetnie podsumowane! Faktycznie, za panowania Tima, firma zaczyna rozmieniać się na drobne. Już ten scenariusz był kiedyś przerabiany (za czasów Sculley’a, jeśli dobrze pamiętam). Dla firmy była to katastrofa.

Kolejne co złe się zaczęło dziać po śmierci Jobsa, to kompletny brak zwracania uwagi na detale i integralność. Ilość błędów i niedoróbek, jaka powstała w najnowszych wersjach systemów, woła o pomstę do… Jobsa. Ciągłe problemy, jakie mają użytkownicy, są dla mnie nieakceptowalne. Czytając fora dyskusyjne, coraz częściej odnoszę wrażenie, jakbym czytał fora Microsoftu. Masa błędów, problemów, z którymi ludzie sobie nie radzą…

Nie tędy droga, Timie…

Mam iph 6 od października i działa super, żadnych problemów , kilku znajomych tez używa i są zadowoleni , to bzdury wypisywane przez tych , ktrorzy go nie używają , to samo jest z nowym Macbookiem, jest świetny, wręcz rewelacja , przesiadka z rMBP 15 , nie stanowi problemu , Ci którzy krytykują po prostu wyrabiają sobie pogląd nie mając komputera w ręku, nowa wizja firmy jest słuszna i widać to po gigantycznych zamówieniach , choćby AW czy wspomniany MacBook .

Też myślałem, że bez Jobsa to równia pochyła. Ale nowy macbook to jest genialny projekt,który wymagał podobnej odwagi jak wprowadzienie iPoda, iPada czy iPhona, uważam, że właśnie nowy macbook pokazał, że firma ma jaja i potrafi dyktować trendy tak jak za Jobsa. Już śpieszę wyjaśnić. Chodzi mi o to, że zerwali z pojęciem laptopa do wszystkiego bo umówmy się grać się na tym nieda. Za to jest to urządzenie, które podobnie jak iPada można podłączać do ściany raz w tygodni, zawsze pod ręką i ma prawdziwy system operacyjny. Super do prac biurowych czy do notowania na zajęciach, kompletna wolność od ciężkiej ładowarki. Ale do tego trzeba było powiedzieć – ok nie potrzebujemy tyle mocy obliczeniowej w urządzeniu przenośnym, narazić się na śmieszność etc.

Pawle, ciężko jest przechodzić obok faktu, że firma rozmienia się na drobne. Cieplutki Tim nie robi na mnie dobrego wrażenia. Owszem, firma się rozwija, ale mam wrażenie, że to jeszcze jest “pęd” jaki pozostawił po sobie właśnie Jobs. Odnoszę wrażenie, że ma jakieś pomysły, ale nie robią one większego wrażenia. Świetnie oddają to prezentacje (a raczej ich odmienność) nowych produktów. Za Jobsa ludziom opadały szczęki, otwierali usta, byli zachwyceni. Teraz klaszczą, ale nic ich nie ponosi. Nie ma w tym pasji. A mi taki obraz Apple nie odpowiada. Za jakiś czas się znudzi…