Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Recenzja DxO ONE – aparatu fotograficznego podłączanego do iPhone’a lub iPada

Recenzja DxO ONE – aparatu fotograficznego podłączanego do iPhone’a lub iPada

7
Dodane: 8 lat temu

To nie pierwszy nietypowy dodatek fotograficzny do iPhone’a, ale to pierwszy, który mnie zainteresował i zainspirował. To też pierwszy, który zmienił moje zdanie po spędzeniu z nim paru dni, zanim więc go przekreślicie, przeczytajcie poniższe słowa. Niestety, obawiam się, że będziecie musieli moje wnioski zestawić z własnymi potrzebami, aby określić, czy to potrzebny, czy zbędny wam przyrząd.

Hardware

DxO ONE to kompletny zewnętrzny aparat, z matrycą, kartą pamięci i obiektywem, podłączany do iPhone’a, który służy jako wizjer czy też ekran LCD. Od razu podpowiem, że można go używać bez podpiętego smartfona, ale nie ma to większego sensu – kadrowanie w ciemno to sztuka, której nie potrafię opanować.

Wnętrze zawiera dużą, 1”, matrycę BSI CMOS, znaną z innych aparatów kompaktowych, o rozdzielczości 20,2 MP. Ma ona rozmiar 13,2 x 8,8 mm, a poszczególne piksele są wielkości 2,4 µm. Sparowano z nią obiektyw o ogniskowej 11,9 mm (odpowiednik 32 mm w małym obrazku), czyli o nieznacznie węższym kącie widzenia niż w iPhonie (około 30 mm). Szkło jest jasne – osiąga „pełną dziurę” przy f/1,8 – i można je domknąć do f/11. Całość zapewnia oczywiście wszystkie standardowe ustawienia i specyfikacje, znane z innych aparatów: trzy różne pomiary światła (punktowy, centralnie ważony i wielostrefowy), różne programy (Auto, Sport, Landscape, Night, Program, Aperture Priority, Speed Priority, Manual), autofocus ciągły lub nie i… wiele więcej. Ciekawostką są również dostępne czasy naświetlania od 1/8000 s do 15 s, a obiektyw ostrzy od 20 centymetrów do nieskończoności i nie ma dedykowanego trybu makro.

Im większa matryca w aparacie tym (uogólniając, bo nie zawsze tak jest) lepiej. Każdy piksel może zbierać więcej światła, a zdjęcia są dzięki temu lepszej jakości, mniej zaszumione i ostrzejsze. Większa matryca w połączeniu z jasnym obiektywem pozwala też uzyskiwać mniejszą głębię ostrości, co ma znaczenie, gdy ktoś chce oddzielić temat od tła.

Jak to działa – software

To akurat jest bardzo proste. Przy pierwszym podłączeniu ONE do iPhone’a, pojawia się ekran z pytaniem o instalację aplikacji do sterowania nim, a przy każdym kolejnym, zainstalowany program uruchamia się automatycznie. App służy jako wizjer oraz umożliwia sterowanie całością, w tym wyborem między trybem foto i wideo oraz wszelkimi parametrami.

Aplikacja jest prosta w obsłudze i z czasem zauważyłem, że po prostu zostawiam ją w trybie priorytetu przysłony, z automatycznym dobieraniem ISO oraz czasu, i zmieniam jedynie przysłonę zgodnie ze swoimi potrzebami – w praktyce pomiędzy f/1.8 i f/8. Jedyny problem, jaki napotkałem, to zawieszanie się obrazu wyświetlanego na żywo na iPhonie – potrzebne było wtedy odłączenie ONE od iPhone’a i ponowne ich połączenie. Irytujące, ale zakładam, że zostanie to rozwiązane w kolejnej wersji aplikacji.

Jak to działa – hardware

Najbardziej mnie martwiło to, jak wygodne będzie DxO ONE. Nie da się nie zauważyć, że to urządzenie wymagające wyjęcia z kieszeni nie tylko jego samego, ale również iPhone’a. Następnie należy odblokować ekran iPhone’a (co jest akurat banalnie szybkie i proste dzięki Touch ID) i dopiero potem włożyć DxO w port Lightning. Jeśli iPhone nie będzie na ekranie domowym, to aplikacja do obsługi ONE nie zostanie automatycznie uruchomiona – to akurat ma sens, bo jeśli robimy coś innego, to nam niespodziewanie nie przerwie wykonywanej czynności.

Po pierwsze, zaskoczyło mnie jak bardzo solidnie DxO ONE siedzi w gnieździe Lightning – nosiłem zestaw, trzymając tylko ONE i tylko iPhone’a, i w żadnym z przypadków nie obawiałem się, że jeden z nich upadnie na ziemię. Co nie zmienia faktu, że DxO raz wyleciał mi z rąk przy wyciąganiu go z kieszeni kurtki, ale winię niską temperaturę, skostniałe palce i własną ofermowatość.

Po drugie, zaskoczyło mnie, jak poręczny jest DxO ONE. Jest na tyle mały, że mieści mi się w prawej przedniej kieszeni jeansów (chociaż jest w niej ciasno). Jako że to okres kurtkowy, preferowałem trzymanie go w niej, ale w lecie bez większych problemów wrzucałbym go do spodni. Tego nie zapewnia w zasadzie żaden inny aparat, poza tymi wybudowanymi w smartfony.

Potwierdziła się trzecia rzecz, której się obawiałem. Nie ma jak tego zestawu, gdy jest połączony, na chwilę schować. Być może w tej kwestii łatwiej jest kobietom korzystającym z torebek lub mężczyznom noszącym zawsze torby na ramieniu, ale w innym przypadku złapałem się na tym, że nosiłem go w ręce, szukając miejsca na następny kadr – po prostu nie chciało mi się rozłączać zestawu na kilka minut. Lenistwo? Raczej wygoda i ergonomia. To największa wada DxO ONE, niestety nie jedyna.

Wady

Jak wspominałem, DxO ONE pozwala na 15-sekundową ekspozycję. Nie mogłem się doczekać, by to sprawdzić. Tej funkcji zawsze bardzo brakowało mi w smartfonach. Wziąłem ze sobą niewielki statyw, udałem się do Łazienek Królewskich i planowałem zrobić wieczorem kilka zdjęć na dłuższych czasach. Dopiero na miejscu zorientowałem się, że brakuje mocowania dla statywu… Erkhm…

A pierwszego dnia, zaraz po rozpakowaniu DxO ONE, pomyślałem, że to będzie świetne urządzenie do nagrywania vloga oraz że w końcu zmotywuję się do tego. Niestety, jeśli ONE’a podłączymy odwrotnie, obiektywem skierowanym w naszą stronę, to on to wykrywa i przełącza się w tryb „selfie”. Wadą tego trybu jest to, że nie oferuje możliwości przełączenia się z trybu robienia zdjęć na nagrywanie wideo. To ograniczenie czysto software’owe i mam nadzieję, że to się zmieni – DxO zapowiada się jako idealne urządzenie do vlogowania.

Niestety, to nie koniec złych wiadomości. Z okazji otwierania nowego salonu iSpot, udałem się tam z bohaterem tej recenzji i dosyć dużo kręciłem nim wideo. Oferuje tylko tryb 1080/30p lub 720/120p, zdecydowałem się więc na ten pierwszy. Po pięciu minutach ONE był już cały gorący i rozgrzewał się coraz bardziej… Po piętnastu już trudno było go trzymać.

Po dłuższych testach muszę też skrytykować prędkość działania AF – o ile jakość zdjęć (pod warunkiem, że nie wychodzi się powyżej ISO 3200) można porównywać do lepszych kompaktów czy nawet lustrzanek, to AF ma zdecydowanie wolniejszy niż każdy współczesny smartfon. Na szczęście nie było to problemem przy moim stylu fotografii, chociaż raz straciłem ciekawe ujęcie z powodu czasu potrzebnego na złożenie zestawu.

Zapomniałbym… Nie trzyma też specjalnie długo na jednym ładowaniu. Warto zabierać ze sobą powerbank, jeśli się udajemy się na cały dzień „strzelania”.

DxO-ONE-Connecting-to-iPhone-hero

Zalety

DxO ONE ma jednak sporo zalet. Po pierwsze, oferuje kilka opcji, jeśli chodzi o zapisywanie zdjęć. Można zdecydować się na kilka formatów oraz określić, gdzie mają być zapisane.

Udostępniono trzy formaty zapisywania zdjęć: JPG, DNG i DXO. Ten pierwszy jest już przetworzony przez aparat i można go zapisać na kartę microSD (wspierane są najszybsze karty microSD UHS-I U3) lub do iPhone’a i na kartę. DNG zawsze są zapisywane na karcie, chociaż można z tej funkcji zrezygnować. Dzięki temu, że firma zdecydowała się na otwarty standard Adobe, nie musiałem czekać aż Adobe doda wsparcia dla DxO ONE do Lightrooma – to było miłe zaskoczenie. Ciekawym formatem jest też DXO SuperRAW. Polega on na tym, że aparat robi cztery zdjęcia, jedno po drugim, które potem można przetworzyć na Mac lub PC za pomocą odpowiedniego oprogramowania (DxO Connect). Pliki DXO ważą sporo, bo mniej więcej od 120 do 170 MB na zdjęcie, ale oferują jeszcze lepszą jakość zdjęć, szczególnie przy wyższych ISO.

Mam mieszane uczucia co do plików RAW i JPG. Wrodzony leń podpowiada, żeby korzystać tylko z tych drugich, tym bardziej że automatycznie są zapisywane do Photos dla iOS i backupowane do iCloud Photo Library. Mój wewnętrzny esteta natomiast chciałby obrobić każdy plik RAW z osobna, aby uzyskać maksymalnie wysoką jakość. Ostatecznie każdy musi zdecydować sam, ale na koniec stwierdziłem, że JPG będzie moim domyślnym formatem, a RAW będę używał wyłącznie jako ratunku, gdyby coś z jpegiem było „nie tak”.

Zapomniałbym napisać o jednej świetnej funkcji, którą bardzo sobie cenię: DxO ONE korzysta z GPS’a w iPhonie i przypisuje współrzędne do każdego zrobionego zdjęcia (również do plików DNG i DXO), dzięki czemu wiemy dokładnie, gdzie było zrobione. W moim przypadku wyklucza to konieczność noszenia ze sobą dedykowanego data loggera, pobierania potem z niego ścieżek i synchronizowania ich ze zdjęciami.

Nie testowałem DxO ONE z iPadami, ale jeśli dla kogoś ekran iPhone’a jako wizjer jest za mały, to wspiera on następujące iUrządzenia:

  • iPhone 5/5C/5S,
  • iPhone 6/6 Plus,
  • iPhone 6S/6S Plus,
  • iPad mini 2/mini 3/mini 4,
  • iPad 4/Air/Air 2.

Marzenie

Chodząc po mrocznych i zimnych Łazienkach Królewskich, szukając w ponurej zimowej atmosferze ciekawych kadrów, zacząłem się zastanawiać, jak ONE spisałby się na wyjeździe wakacyjnym. Oferuje jakość zdjęć zbliżonych do kompaktów i tańszych lustrzanek, a jest w porównaniu z nimi mikroskopijnie mały. Pomimo gorszej ergonomii oraz konieczności łączenia z iPhone’em, to może być znakomity zestaw na takie wyjazdy – powinien zmieścić się do większości kieszeni bez żadnych przeszkód. Jest mały. Nie zajmuje wiele miejsca. Można go ładować z każdej ładowarki USB. A do tego zapisuje zdjęcia bezpośrednio na iPhonie, dzięki czemu możemy się nimi natychmiast podzielić, w jakikolwiek sposób chcemy. A jeśli korzystamy z iCloud Photo Library, to przy okazji będziemy mieli automatyczny backup.

Na koniec

DxO ONE to bardzo ciekawy i kompaktowy sprzęt, robiący więcej niż dobre zdjęcia, przy którym jednocześnie trzeba zdecydować się na pewne kompromisy. Jeśli jednak przebolejemy pewne braki czy cechy oraz konieczność każdorazowego podłączania go do iPhone’a, to otrzymujemy solidny produkt, który może inspirować do robienia lepszych zdjęć. Liczę też na to, że okresowe wieszanie obrazu transmitowanego na żywo zostanie rozwiązane w aktualizacji app na iOS, a tryb „selfie” otrzyma możliwość nagrywania wideo.

Cena i dostępność

Cena DxO ONE wynosi 2595 złotych brutto. Przez ograniczony czas kupując DXO One klienci otrzymują w prezencie:

Można go kupić w Color Confidence, a dystrybucją zajmuje się XP Distribution.

Galeria


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 12/2015

Wojtek Pietrusiewicz

Wydawca, fotograf, podróżnik, podcaster – niekoniecznie w tej kolejności. Lubię espresso, mechaniczne zegarki, mechaniczne klawiatury i zwinne samochody.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 7

Udostępnisz RAW lub HQ bez zmniejszania tych poglądowych zdjeć? Tylko w ten sposób można lepiej ocenić jakość.

Fajnie jakby obok zdjeć jednak były podstawowe parametry z EXIF.

EXIF jest w zdjęciach. Polecam rozszerzenie do jego podglądu. Przypomnij się z RAW po weekendzie proszę.

ok dzięki wielkie, te nocne fotki robione “z łapy” czy jakiś pseudo statyw do iphone dorwałeś?

Dorwałem sample HQ w sieci i w słoneczne dni nawet daje rady ten DxO One – problem zaczyna się z większym ISO i nocnymi fotkami – ostrości tam nie ma w ogóle :(

Jak ktoś ma zbędne 2600 zł to może kupić taką zabawkę, moim zdaniem jak chce się porządne jakościowo zdjęcia to lepiej dołożyć 100 zł do kompaktu LX100 z dużo większą matrycą i jaśniejszym obiektywem. To jest przepaść jakościowa!
W dzień zdjęcia z DxO One trudno odróżnić od tych zrobionych iPhonem.