Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Australia #2: klimat, ceny, kawa

Australia #2: klimat, ceny, kawa

9
Dodane: 8 lat temu

Drugi tydzień w Australii upłynął pod znakiem wdrażania się do uniwersyteckiej rzeczywistości, jak również stopniowego poznawania okolic otaczających ścisłe centrum Brisbane. W tym artykule opowiem głównie o praktycznych kwestiach związanych z życiem na drugim końcu świata – tych, które najbardziej rzuciły mi się w oczy lub wpłynęły na moją ocenę tego miejsca.

IMG_6294

Klimat. Tak jak wspominałem w poprzednim artykule, ze względu na położenie na półkuli południowej, w Australii mamy obecnie środek zimy. Jednak jest to zima jedynie kalendarzowa, gdyż od mojego przyjazdu nawet w najzimniejsze dni temperatura w ciągu dnia nie spadła poniżej 16 stopni, przez większość czasu przekraczała 20 (obecnie – 23 stopnie), a w najgorętsze popołudnie – nawet 29. Położone w niewielkiej odległości od oceanu Brisbane jest dosyć wietrznym miastem; z kolei opady deszczu do tej pory występowały dwukrotnie i nie były zbyt uciążliwe. Dokuczliwą dla mnie kwestią są natomiast bardzo krótkie dni – zmrok zapada tutaj już przed godziną 18, skutecznie ograniczając moją produktywność.

IMG_6363

Jestem typem człowieka, który do efektywnej pracy potrzebuje światła słonecznego, dobrej kawy i szybkiego internetu. I co najgorsze – w pierwszych dniach pobytu w Brisbane miałem powody do narzekania na każdą z tych rzeczy. Po pierwsze, Australia to kolejny rozwinięty kraj (po USA), w którym jakość dostępu do internetu (o dziwo) pozostawia wiele do życzenia. Nadal spotyka się tutaj domowe łącza z miesięcznym lub dziennym limitem transferu danych (!) – podczas poszukiwań zakwaterowania zdarzało mi się natrafiać na pokoje lub mieszkania z ograniczeniem do 20 lub 50 GB miesięcznie. Podobnie wygląda kwestia internetu mobilnego – najlepsza oferta jaką udało mi się znaleźć to 7GB za $40 (około 120 zł) miesięcznie. O tanim pakiecie “bez limitu”, np. używanej przeze mnie w Irlandii ofercie za 20 euro w sieci Three, możemy tutaj zapomnieć. Jeśli chodzi o jakość połączenia, na pytanie “jaki jest internet w Australii?” prawdopodobnie odpowiedziałbym “jest”. Prędkość i stabilność łączy na uczelni, w hotelach, kawiarniach, a nawet w domu znacznie odstaje do standardów, które oferują polscy dostawcy, na których wiele osób tak lubi narzekać.

IMG_6282

Wspomniałem również o kawie, czyli niezbędnym dla mnie składniku każdego roboczego dnia. Jako freelancer uwielbiam pracować na mieście – domowe warunki zabijają we mnie kreatywność, a częste przemieszczanie się po świecie uniemożliwia zorganizowanie mniej lub bardziej poważnego biura. Z tego powodu często decyduję się na kilkugodzinne wizyty w coworkach lub nastawionych na pracę kawiarniach, gdzie oprócz skorzystania z idealnych warunków do pracy mogę również wymienić się doświadczeniami z podobnymi do mnie osobami. Tu ukłon w stronę znajomych z Warszawy, którzy od kilku tygodni organizują znakomitą serię pracujących spotkań przy kawie – Coffee Office .Warszawa. A jeśli o Warszawę chodzi, niezastąpioną siecią kawiarni jest dla mnie Green Cafe Nero – każda lokal oferuje wygodne stoły, szybkie wifi, niezliczone gniazdka… i oczywiście niezłą kawę. Dlaczego o tym wspominam? Ano dlatego, że po przyjeździe do Australii zależało mi na znalezieniu podobnych miejsc do pracy. Niestety, jeszcze żaden lokal położony w centrum miasta nie spełniał wszystkich wymagań. Z tego powodu najczęściej decyduję się na campus Queensland University of Technology, czyli uczelni, na której studiują moi znajomi. Położony na wysokości trzeciego piętra taras z widokiem na centrum Brisbane otacza gęsta zieleń – w tym miejscu naprawdę czuć, że jest się w Australii, a warunki do pracy są bardzo dobre.

IMG_6421

Życie w Australii jest drogie – chociaż ceny wynajmu mieszkań są zbliżone lub niższe od tych w Londynie czy Dublinie, to wszelkie inne koszty znacząco przewyższają te w europejskich stolicach. Dla przykładu, wynajem niewielkiego mieszkania to koszt co najmniej 400-500 dolarów tygodniowo (1200-1500 zł), duża kanapka w Subway’u – $10 (30 zł), butelka Coca Coli – $3 (9 zł), dojazd do centrum podmiejskim autobusem – $5-$8 (15-24 zł). Z drugiej strony, od różnicy w cenach jeszcze większa jest różnica w zarobkach. Jeżeli przyjmiemy, że podstawowa stawka za godzinę pracy w Polsce to 10 zł, to australijskie minimum jest kilkukrotnie wyższe – zazwyczaj jest to $15-$20 (45-60 zł). W przyszłym tygodniu zaczynam pracę w jednym z lokalnych startupów – dzięki temu będę w stanie napisać nieco więcej na ten temat.

IMG_6385

Jeżeli chodzi o kulturę i styl życia, Australia bardzo przypomina mi połączenie USA i Wielkiej Brytanii. Lokalną walutą jest dolar, ale widnieje na nim podobieństwo angielskiej królowej Elżbiety II. Na wyspie obowiązuje ruch lewostronny, jednak w przeciwieństwie do Wysp Brytyjskich panuje tu zwyczaj stania po lewej, a nie prawej stronie ruchomych schodów. Położone na wzgórzach rzędy wieżowców finansowego centrum Brisbane (CBD – Central Business District) przywołują wspomnienia z San Francisco, z kolei ukryte na każdym kroku zabytki – tradycyjną architekturę Londynu i innych europejskich miast. Otwartość i przyjazność ludzi przywołuje natomiast wspomnienia z moich wizyt w Kanadzie. W połączeniu z przyjemnym klimatem i ogromną odległością od wyżej wymienionych miejsc – Australia to naprawdę fascynujące i bardzo przyjemne miejsce do życia.

IMG_6325

W kolejnym artykule opowiem Wam między innymi o wizycie w rezerwacie koali i studiach na australijskiej uczelni – University of Queensland. Jeżeli macie jakieś pytania lub tematy, o których chcielibyście przeczytać – dajcie znać w komentarzach lub na Twitterze.

Tomasz Szykulski

Fotografia, technologie i dalekie podróże. Więcej na mojej stronie - szykulski.com.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 9

Dzięki! A co do pytania… ja mam zupełnie przeciwne odczucia ;-)

Tomek, zrobiłbyś serię o fotografii… Jak lubię zdjęcia Wojtka, tak kurcze… Twoje miażdżą. Chętnie poczytałbym Twój poradnik o robieniu zdjęć oraz o obróbce.

Co prawda cykasz świetnym szkłem, ale nadal… 70% magii zapewne dodaje Lightroom i/lub PS.

Dzięki! Pomysł napisania czegoś więcej o fotografii chodzi mi po głowie od dłuższego czasu, nadal myślę jednak nad formą.

Dzięki za komentarz. Trzeci wpis już gotowy, więc nie będę zmieniał, ale opowiem o tym za kilka dni ;-)