Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Tydzień z Linuksem, czyli jak to Yzoja upuściła laptopa

Tydzień z Linuksem, czyli jak to Yzoja upuściła laptopa →

17
Dodane: 7 lat temu

Angelika Borucka pisze o swoim komputerowym wypadku i doświadczeniach po przejściu na Ubuntu:

Wi-Fi na starcie oczywiście nie mogło działać, siedziałam więc na podłodze przy telewizorze, z białym kablem wciśniętym w to zalane parafiną gniazdko. W Firefoksie, który jest dla mnie nieużywalną przeglądarką, włączyłam pobieranie Chrome i w międzyczasie zajęłam się szukaniem rozwiązania na niedziałające Wi-Fi. Znalazłam, otworzyłam terminal, czując się jak haker, wpisałam odpowiednie komendy. Na końcu napisane było, żeby kliknąć „Suspend”, obudzić laptopa, zalogować się i wtedy Wi-Fi powinno zaskoczyć (…)

(Teraz, za każdym razem jak uruchamiam od nowa komputer, muszę najpierw kliknąć ikonkę „Enable Wi-Fi”, potem wybrać „suspend”, włączyć znów laptopa i zalogować się, żeby internet zadziałał. A jak przez przypadek mi się wyłączy Wi-Fi tym sprzętowym przełącznikiem, to muszę całą akcję z terminalem powtarzać. Ha-ha.)

Z aplikacją do muzyki walczyłam dwa dni. Pobrałam sobie trzy płyty z mojego Google Drive’a, bo przecież Deezer nie chce działać (bo twierdzi, że jest za stary flash). Trzy programy się wysypywały. Rozumiecie to?! Zawieszały się, gdy próbowałam wybrać katalogi, gdzie ma zacząć szukać plików muzycznych. Nawet nie próbowałam nic odtworzyć! Ani nie zaznaczyłam katalogu. Po prostu otwierało się okienko i program umierał.

Radę dał dopiero Amarok, który z kolei dzisiaj mi zastrajkował przy odtwarzaniu muzyki z płyty CD (co udało się jednemu z tych trzech starych programów). Brawo Linux!

Nie ukrywam, że z pewnym zaskoczeniem czytałem to wszystko, chociaż rozumiem jej ból i nie wątpię, że ma problemy. Linuxa w swoim życiu najczęściej używałem „dla zabawy”, ale ze trzy lub cztery lata zainstalowałem go na Toshibie mojej lepszej połowy. Miałem go też na swoim Thinkpadzie. Powody za taką decyzją w obu przypadkach były identyczne – komputery były za słabe, żeby pociągnąć Windowsa, tym bardziej, że w środku siedziały HDD – nigdy nie zdecydowałem się na upgrade. Toshiba pociągnęła Ubuntu bez najmniejszych problemów i bez żadnych dodatkowych kombinacji. Thinkpad z kolei wymagał tylko „chłytu marketingowego”, aby uruchomić TrackPointa, bo domyślnie odmawiał współpracy. Możliwe, że był też delikatny problem z touchpadem (coś z przyciskami, jeśli dobrze pamiętam; chyba chodziło o ten środkowy, który służy do przewijania stron WWW), ale ten sam trick go naprawił. Podobnie było z aplikacjami – testowałem mnóstwo najprzeróżniejszych i nie miałem absolutnie żadnych problemów.

Powiem Wam tyle – rok Linuxa prędko nie nadejdzie.

Wojtek Pietrusiewicz

Wydawca, fotograf, podróżnik, podcaster – niekoniecznie w tej kolejności. Lubię espresso, mechaniczne zegarki, mechaniczne klawiatury i zwinne samochody.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 17

Fajnie jest podawać tak skrajny przypadek i pisać, że Linux jest ble… Do tego Ubuntu. Ten artykuł jest co najwyżej smutnym żalem wylanym przez “znajomej znajomego, znajomego”. Nie spodziewałem się, że coś takiego tutaj przeczytam :/

Chyba nie do końca przeczytałeś co napisałem. A już na pewno nie że “Linux jest ble”.

Ubuntu albo działa albo nie, zazwyczaj nie. Ma spore problemy z częścią kart wifi. Unity najlepiej od razu wyrzucić. Kiedyś była to dobra dystrybucja teraz już nie.

Skrajny by był, gdyby się tak często nie zdarzało.
Instalowałem Ubuntu kilkukrotnie – pierwszy raz wtedy, gdy jeszcze działało z Gnomem. Po instalacji nie działało tylko WiFi i nie pasowały sterowniki karty graficznej – mogłem działać tylko w rozdzielczości max 1024 x ileś tam. Ściągnąłem sterownik na Linuxa od ATI (to były te czasy). I co? Wywaliło kartę dźwiękową po instalacji karty graficznej.
WiFi po kilku dniach majstrowania działało w losowych przypadkach.
Potem, przy kolejnych instalacjach przyswoiłem sobie ten “Workflow”, ale orałem partycję od razu, jak już nie był potrzebny. Z poziomu Windowsa, a co.

Zainstalowałem Ubuntu na MBP bo potrzebowałem coś na nim zrobić, Wifi również nie działało. Trzeba było pobrać specjalną paczkę driverów i je zainstalować w terminalu. Ewentualnie podpiąć Ethernet i zassać jakiś update.

Kretem zdziwiony że w ogóle działa. Jednak po to ludzie biorą Mac często żeby mieć właśnie *nixa. Chyba zresztą nigdy w życiu nie widziałem Ubuntu na Mac.

Moim zdaniem społeczność Linuksa dorosła (nie ma kto robić), a firmy zrozumiały, że tanim sposobem do domu Linuksów nie wrzucą.
To co się rozwija to Linux dla dev-opsów, serwerów itp.

Ja podobnie jak wspominana Angelika chciałem wrócić do Linuksa na stacji roboczej… Ale nie mam czasu, żeby wciąż coś dłubać. Ma działać.

Użytkuje Linuksa od wielu lat na kilku laptopach i nigdy nie miałem takich problemów jak ta Pani. Wyjątkowy niefart , albo wyjątkowe dyletanctwo. PS. A najbardziej mnie irytuje kiedy ludzie obarczaja Linuksa za braki jakosciowe w programach zewnętrznych, patrz Adobe Flash Player.

Nie zrzucam winy na linuksa za to, że Flash nie działa. Przestarzała technologia, Deezer ma życiowy problem, nie przeskoczę (zainstalowałam jakiś kontener do appki deezera, ale nawet mi się włączyć nie chce 😂).

Jak czytam na forum Ubuntu to z Asusami one średnio współpracują – WiFi to znany problem. I rozwiązań stałych brak. Ale pewnie połowa problemów wynika z po prostu uszkodzonego kompa gdzieś głębiej, ale już mi szkoda życia na przejmowanie się.

Ogólnie Linux nie jest zły – lubię go, może to masochizm, skoro mam non stop jakieś problemy z nim, ale… no jednak, sentyment czy coś. Do pracy się nadaje i to mi wystarcza, chociaż naprawdę, po przesiadce z Windowsa 10, który ma dla mnie wiele unikatowych zalet (głównie integracja z Xboksem) nadal do pełni szczęścia mi czegoś brakuje i wiem, że na stałe tak nie zostanie.

Tak się zastanawiam czytając stwierdzenie że “Rok linuxa nie nadejdzie”, czy ktokolwiek pomyślał że Android to też linux? I teraz policzmy ile osób tego używa w telefonach, tabletach, telewizorach itp. A że w routerach i pewnie całej masie sprzętu w domu też się linux znajdzie to już nieważne. Owszem dla osób nie obeznanych z systemem to linux nie jest zbyt przyjazny, ale często po zapoznaniu nie mają ochoty do powrotu na Windows (z powrotem do OSX to co innego)