Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Garmin fēnix 5S

Garmin fēnix 5S

3
Dodane: 7 lat temu
fot. Michał Kołodziej

Zasługi Garmina dla branży sprzętu sportowego są oczywiste. Dzięki rozwojowi swoich rozwiązań firma wyznacza do dziś standardy urządzeń wykorzystywanych przez sportowców na całym świecie. Debiutujący dwa lata temu fēnix 3 pokazał, że sportowy zegarek może być nie tylko funkcjonalny, ale i ładny. Zaprezentowanie wersji 5S świadczy o tym, że Garmin jest konsekwentny w swoich działaniach.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 6/2017


Debiutujące w styczniu modele 5, 5S oraz 5X różnią się detalami: 5 to model standardowy, 5X jest trochę większy i obsługuje mapy, natomiast 5S ma mniejsze gabaryty od pozostałych. To właśnie on trafił na mój nadgarstek i to w pięknej, choć nieco ekstrawaganckiej białej wersji. Delikatniejszej i bardziej eleganckiej, bo koperta ma 42 mm średnicy, a pierścień otaczający ekran jest wąski i polerowany na wysoki połysk, w przeciwieństwie do matowych towarzyszy. Fakt, nadal nie jest to zegarek zgrywający się z garniturem, choć pasuje już do mniej formalnej koszuli (choćby dlatego, że mieści się pod nieco obszerniejszy mankiet). Obudowa łączy solidny plastik (z którego zrobiono kopertę), stal (użyto jej do wykonania przycisków, dekielka i bezela) oraz mineralne szkło, pasek jest natomiast z elastycznej i przyjemniej w dotyku gumy. Edycja Sapphire występuje natomiast z zamszowym bądź gumowym paskiem lub też metalową bransoletą i szafirowym szkłem. Garmin opracował system szybkiej wymiany paska, nazwany QuickFit – wystarczy przesunąć zatrzask, by odczepić i wpiąć inny. Działa błyskawicznie, nie osłabiając jednocześnie tego, jak mocno trzyma się pasek. Testowana wersja (5S, z gumowym paskiem, ze szkłem mineralnym) waży zaledwie 67 gramów, stąd też zarówno na co dzień, jak i podczas treningu, nie odczuwa się wagi zegarka.

Do obsługi zegarka służy aplikacja Garmin Connect – konfiguracja jest szybka i wygląda dokładnie tak samo, jak w przypadku innych urządzeń tego producenta. Alternatywą jest używanie Garmin Connect za pośrednictwem www oraz programu na Maca lub Windowsa, ale na zegarku nie wyświetlają się wtedy powiadomienia (co oczywiste) oraz prognoza pogody. Garmin znacznie poprawił swoje oprogramowanie zarówno pod względem możliwości, jak i interfejsu, który pomimo wyświetlania ogromnych ilości danych pozostaje (prawie) zawsze czytelny i prosty w nawigacji. Aplikacja służy głównie do podglądu danych zbieranych przez zegarek na co dzień oraz podczas treningów. Szkoda, że Garmin wciąż nie opanował wyświetlania automatycznie zarejestrowanych aktywności i są one pokazywane wyłącznie w widoku kalendarza – dużo wygodniejszym rozwiązaniem byłoby umieszczenie ich na ekranie podsumowującym dzień. Elementy związane z treningami zostały rozwiązane już bez takich drobnych niedoróbek, każdy trening obrazują nie tylko liczby, ale i wykresy, informacji mamy natomiast mnóstwo: od tempa (średniego i dzielonego na okrążenia), odległości i wysokości, przez tętno i jego strefy, temperaturę i ciśnienie, po dynamikę biegu i spalane kalorie. Nowy fēnix określa na podstawie tętna i prędkości efektywność treningu, dokładniej zaś pokazuje wpływ na wydolność beztlenową i aerobową, podsumowując ją oceną od 0 do 5. Docenią to zwłaszcza osoby, które nie konsultują swoich treningów z trenerem bądź też nie ćwiczą zgodnie z określonym planem. Aplikacja pozwala również na zarządzanie oprogramowaniem zegarka i dodawaniem do niego programów z platformy Connect IQ. Oprócz kilku przydatnych drobiazgów, pokroju minutnika czy prognozy pogody z AccuWeather, mamy też nowe profile aktywności prosto od Garmina, pola danych do wykorzystania podczas treningu oraz cyferblaty (te od firm trzecich stają się coraz lepsze, choć i tak preferuję standardowe).

O ile fēnix 5 i 5X są zegarkami, które trudno byłoby mi nosić na co dzień, to już 5S, z racji swoich wymiarów i delikatniejszego wzornictwa, nie sprawia wrażenia urządzenia przeznaczonego wyłącznie do sportu. Tym bardziej zaskoczyło mnie to, że potrafi dokładnie tyle, co model 5: ma wbudowany czujnik tętna Elevate, antenę EXO współpracującą z GPS oraz GLONASS, nie brakuje też barometru czy kompasu. Szczelność obudowy to 10 atm, można więc z nim nawet nurkować. W modelu Sapphire jest również Wi-Fi (w przypadku modelu 3 było ono również w tańszym, pozbawionym szafiru wariancie). Jedyną różnicę w codziennym użytkowaniu stanowi mniejszy ekran, o średnicy 1,1 cala i rozdzielczości 218 x 218 pikseli, wyświetlający 64 kolory (dla porównania fēnix 3 wyświetlał ich jedynie 16). Ekran jest czytelny właściwie w każdych warunkach, jest zawsze włączony, a ponadto automatycznie podświetla się po podniesieniu nadgarstka (nie działa to idealnie, ale wystarczająco dobrze, by nie wyłączać tej funkcji). Odwzorowanie kolorów nadal pozostawia jednak wiele do życzenia, nie zbliża się jakością do jakiegokolwiek smartwatcha, a podświetlenie ma zimny, niebieskawy kolor, który dodatkowo pogarsza odwzorowanie barw. Niemniej jednak podczas treningu nie przeszkadza to wcale, interfejs nie różni się bowiem zbytnio od tego z poprzednich generacji zegarków Garmina. Słaba jakość ekranu rzuca się w oczy jedynie podczas przeglądania widżetów, a to akurat zdarza się nieczęsto. Poprawiono za to rozdzielczość, więc drobny tekst zyskał na ostrości.

To, że fēnix przeciętnie radzi sobie z zadaniami „smartwatchowymi”, wiadomo nie od dziś, a nowa generacja tego w żadnym stopniu nie zmienia. Wciąż brakuje możliwości interakcji z powiadomieniami i to nawet w postaci odpowiedzi na SMS-a wcześniej ustalonym wzorem odpowiedzi, przeciętnie działa też aktualizacja widżetów bazujących na informacjach z internetu. Nie przeszkadza mi to, bo zegarki Garmina traktuję głównie jako sprzęt treningowy, aczkolwiek w świetle mnogości wariantów, niekoniecznie przeznaczonych do sportu, jest to coraz poważniejszy problem. Według mnie, dopóki firma nie doszlifuje tych funkcji, jej sprzęt nie będzie w stanie zastąpić smartwatchów na nadgarstkach przyzwyczajonych do nich klientów. Część „treningowa” została natomiast dopracowana względem poprzedników – poprawki dotyczą głównie interfejsu, choć nie zabrakło też nowych funkcji. Ekran wyboru rodzaju aktywności wyświetla maksymalnie 5 pozycji, a oprócz standardowych treningów mamy też tryb nawigowania (do punktu, współrzędnych bądź początku trasy), śledzenia (w którym rysowana jest pokonana ścieżka) oraz HRV Stress, czyli pomiar reakcji serca na wysiłek fizyczny (wymaga jednak zastosowania paska na klatkę piersiową, z czujnikiem Elevate nie można go wykonać). Oprócz predefiniowanych trybów możliwe jest też doinstalowanie innych z Connect IQ, a także stworzenie własnego i to przy użyciu samego zegarka.

Ulepszenia oprogramowania nie dotyczą jedynie interfejsu, ale i tego, co siedzi „pod maską”. Wreszcie fēnix przyspieszył i o ile w menu nie czuć tego może szczególnie mocno, to już zapis treningu trwa zdecydowanie krócej. Miałem natomiast problemy ze złapaniem sygnału GPS – raz na kilka prób fēnix 5S łapał go wolniej niż ponad trzykrotnie tańszy Forerunner 35, a testowałem je jednocześnie. Sygnał pozostawał jednak stabilny przez cały czas, podczas biegu znalazłem niewielkie odchylenia jedynie w miejscach, w których przebiegałem pomiędzy stojącymi blisko siebie, wysokimi budynkami. Czujnik Elevate również działa tak, jak w poprzednich modelach – radzi sobie dobrze, gdy tętno utrzymuje się na mniej więcej stałym poziomie, natomiast przy gwałtownych zmianach potrafi pokazać wartości odbiegające od normy. Do codziennych treningów wystarcza, bo pojedyncze odchylenia nie wpływają na podsumowanie treningu zawierające strefy tętna, ale dla osób monitorujących ten parametr podczas wysiłku lepszym rozwiązaniem może okazać się pasek (jest wręcz nieodzowny, jeśli pływacie, bo Elevate w wodzie nie działa). Trening podsumowany jest nie tylko standardowymi statystykami, ale i informacją o czasie potrzebnym do regeneracji oraz wpływem na wydolność aerobową i beztlenową. Informacje te zbierane są w widżecie efektywności treningu, do którego dostęp mamy bezpośrednio na zegarku.

Nowy fēnix towarzyszył mi na co dzień, zastąpił na kilka tygodni Apple Watcha. Odzwyczaił mnie od częstego ładowania zegarka – bateria wystarcza na tydzień, przy trzech godzinnych treningach w tym czasie, bez nich najprawdopodobniej da się wyciągnąć dzień lub dwa więcej. Nie mogę też już narzekać na ładowanie, bo Garmin wprowadził wreszcie złącze, które występuje nie tylko w 5S, ale też w pozostałych fēnixach, a jego wymiary i kształt powinny pozwolić umieścić je też w innych modelach (dostał go już Forerunner 935). Chętnie sprawdziłbym, jak w praktyce sprawdzają się wymienne paski, miałem bowiem tylko standardowy, mechanizm ich wymiany jest na tyle szybki, że z pewnością nie pozostawałbym przy jednym.

Choć nowy fēnix wydaje się z pozoru bardzo podobny do poprzednika, to doświadczenie, jakie zebrał Garmin od wydania modelu 3, widać niemal w każdym detalu. Poprzedni fēnix był bardzo udanym urządzeniem, dlatego też wiele rozwiązań, zaczynając od konstrukcji, a kończąc na funkcjach, pozostało niemal niezmienionych. Poprawiono jednak niemal wszystko, co mogło przeszkadzać użytkownikom, a mniejsza wersja 5S sprawiła, że noszenie go na co dzień nie jest tak problematyczne. Owszem, wciąż nie jest to najlepszy smartwatch, choć z monitorowaniem aktywności radzi sobie dobrze. Jest natomiast niesamowitym urządzeniem do odbywania wszelkich treningów, od biegania, przez wędrówkę po górach, kończąc na polu golfowym. Nowy fēnix może wszystko i skutecznie zaraża tym wrażeniem swojego nosiciela.

Paweł Hać

Ten od Maków i światła. Na Twitterze @pawelhac

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 3

Garmin robi bardzo dobre urządzenia. Niemniej jednak odnoszę wrażenie że jest tegomwszystkiego za dużo. Ja ostatnio kupowałem opaskę i miałem kłopot. Z zegarkami jest jeszcze trudniej. Albo ktoś Ci poleci jakiś model (ale świadomie) albo spędzisz tydzień porównując modele.

Miałem Fenixa 3, zamieniłem na AW… w życiu tak dużego błędu w sprzęcie elektronicznym nie zrobiłem;) aktualnie wróciłem do klasycznych czasomierzy ale 5S jest na mojej liście!