Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu ARK: Survival Evolved

ARK: Survival Evolved

3
Dodane: 7 lat temu

Dinozaury lubię od dziecka. To zapewne wpływ serii filmów „Park jurajski”. Dlatego, gdy zobaczyłem grę, w której te stwory odgrywają główną rolę, wiedziałem, że prędzej czy później będę musiał w nią zagrać.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 6/2017


Wszystko zaczęło się jakieś dwa lata temu. Byłem wtedy mocno zaangażowany w granie w Minecrafta, oglądałem dużo filmów z nim związanych na YouTube (głównie tzw. Let’s play). Na kanale jednego z youtuberów pojawiła się wtedy nowa seria poświęcona grze ARK: Survival Evolved. Była ona we wczesnej fazie testów i zawierała sporo błędów, ale kiedy zobaczyłem, że pozwala na zaawansowane interakcje z dinozaurami, jak choćby ich oswajanie i ujeżdżanie, od razu mi się spodobała. Ze względu jednak na wspomniane przypadłości wieku dziecięcego oraz wysoką cenę postanowiłem, że wstrzymam się na razie z jej zakupem.

Dwa miesiące temu przypomniałem sobie o niej, gdy mój przyjaciel wspomniał, że jest w promocji i spytał, czy ja i jeszcze kilka osób nie chcielibyśmy razem w nią pograć. Jak się pewnie domyślacie, zgodziłem się.

Grę rozpoczynamy od wyboru serwera (jeśli chcemy grać z innymi) lub utworzenia własnego świata. W pierwszym przypadku wybieramy serwery z listy oficjalnych lub nieoficjalnych. Można je podzielić na dwie główne kategorie: PvP – pozwalają na walkę między graczami, PvE – uniemożliwiają walkę między graczami. W przypadku gry jednoosobowej możemy sami ustawić mnożniki różnych szczegółów – choćby zdobywania doświadczenia, oswajania itp.

Następnym krokiem jest utworzenie swojej postaci. Mamy wpływ na płeć oraz wygląd poprzez zmianę wartości w odpowiednich polach. Postaci także nadamy imię.

Razem z kolegami postanowiliśmy najpierw wypróbować serwery PvP, szybko jednak okazało się, że trafialiśmy akurat w takie miejsca, gdzie gracze mieli już mocno rozbudowane postaci i zwierzęta, co nieraz kończyło się na naszej śmierci lub zniszczeniu naszych budowli. W związku z tym postanowiliśmy przenieść się na serwer PvE, gdzie jedynym przeciwnikiem jest środowisko. Co wcale nie oznacza, że jest łatwo…

Grę rozpoczynamy praktycznie nadzy i zarówno ubrania, narzędzia, jak i resztę elementów musimy zrobić sami. Początek rozgrywki jest bardzo podobny do Minecrafta – nawet żeby pozyskać drewno, musimy uderzać pięściami w drzewa. Różnicą jest to, że ten sposób negatywnie odbija się na naszym zdrowiu. Szybko jednak powinniśmy dorobić się pierwszego narzędzia – kamiennego kilofu.

ARK to mieszanka RPG, survivalu i MMO (Massive Multiplayer Online). W związku z tym nasza postać zdobywa doświadczenie i kolejne poziomy doświadczenia. Przy każdym awansie otrzymujemy punkt, który przeznaczamy na rozwinięcie jednej z umiejętności głównych: zdrowie, energia (im więcej, tym dłużej możemy biec, walczyć itd.), tlen (im więcej, tym dłużej możemy spędzić pod wodą), jedzenie (większa wartość pozwala na dłuższe przerwy między spożywanym pokarmem), waga, obrażenia wręcz (wpływają nie tylko na większe obrażenia w walce, ale również pozwalają wydobywać więcej surowców), prędkość poruszania oraz odporność (im większa wartość, tym mniej wpływają na nas upały lub mrozy). Doświadczenie w ARK zdobywa się w zasadzie za wszystko, nawet za to, że żyjemy. Dlatego dość łatwo jest zdobyć pierwsze poziomy. Oprócz wspomnianych punktów umiejętności otrzymujemy też specjalne punkty, tak zwane engram points. Przeznaczamy je na naukę nowych rzeczy, jak choćby wytwarzanie narzędzi, broni, siodeł, elementów budowlanych itd. Przy czym sporo z lepszych wersji przedmiotów wymaga wcześniejszego nauczenia się tych podstawowych. Na przykład, żeby mieć możliwość nauczenia się, jak zrobić drewnianą ścianę, musimy najpierw nauczyć się robić ścianę słomianą. Wymusza to na graczu uważne dysponowanie punktami.

Świat w ARK jest piękny, ale jednocześnie dziki. W grze mamy do wyboru kilka obszarów. Niektóre z nich są darmowe, a inne płatne. Podstawowym jest Wyspa, która tak naprawdę składa się z wielu mniejszych lub większych wysp. Gracz ma wpływ na to, w której części mapy się pojawić. Najłatwiej dla początkujących graczy będzie na południowej stronie, gdzie jest mało silnych drapieżników. Wschodnia i zachodnia część są już nieco trudniejsze, północna zaś – najtrudniejsza.

Której by jednak strony nie wybrać, o śmierć w ARK jest nietrudno. W zasadzie każde ze zwierząt jest w stanie nas poharatać. Może oprócz Dodo (kto oglądał pierwszą część „Epoki lodowcowej”, powinien skojarzyć, o jakie zwierzę mi chodziło: „I po ostatniej samicy”), przypominającego kurczaka z dziobem flaminga. Na lądzie czyhają na nas małe kompsognaty, które w pojedynkę są bardzo ciekawskie i nieszkodliwe, ale w grupie nie wahają się atakować nikogo. Po lasach wędrują raptory – szybkie i zwinne – zazwyczaj w grupach, nie mówiąc już o większych dinozaurach, jak allozaury, tyranozaury i wiele innych. Musicie się przyzwyczaić, że, przynajmniej na początku, będziecie często ginąć. Traci się wtedy swój ekwipunek, który pozostaje na miejscu zdarzenia przez określony czas, po którym bezpowrotnie znika. W wodzie grasują w grupach megapiranie, łososie szablozębne, megalodony, czy liopleurodony.

ARK wymusza też na graczu działanie. Nie można wybudować sobie chatki i się w niej zaszyć na kilkanaście dni. Prędzej czy później wygoni nas na zewnątrz głód, gdy zjemy już wszystko lub żywność się po prostu popsuje. A gdy wziąć pod uwagę fakt, że nawet wspomagając się broniami (jak łuk lub kusza), nadal stanowimy w miarę łatwy łup dla większych drapieżników, szybko dochodzimy do wniosku, że przydałby się jakiś sprzymierzeniec w postaci zwierzaka.

W ten sposób dochodzimy do momentu, gdy zechcemy któreś ze stworzeń oswoić. Proces oswajania odbywa się na dwa sposoby. Jednym z nich jest uśpienie zwierzęcia i ręczne karmienie odpowiednim pokarmem. Przy czym nie chodzi tylko o rośliny dla roślinożerców i mięso dla mięsożerców. Każdy ze stworów ma swoje ulubione jedzenie, które przyspiesza proces oswajania. Ten ostatni potrafi trwać kilka prawdziwych godzin, szczególnie jeśli zwierzę, które złapiemy, ma wysoki poziom doświadczenia. Niesie to za sobą oczywiste zagrożenia w postaci drapieżników, które mogą pozbawić życia nie tylko uśpione zwierzę, ale i nas.

Przykład „z życia wzięty” – udało mi się uśpić pteranodona na dziewięćdziesiątym poziomie. Patrolowałem teren wokół niego, żeby wiedzieć zawczasu o nadchodzących zagrożeniach. Raptem z lasu wychynął karnotaur (bardzo podobny do tyranozaura, ale mniejszy i z rogami na czaszce). W dodatku nie był to zwykły karnotaur, ale jego wersja alfa, czyli dużo silniejszy od normalnych. Zaczął krążyć wokół, aż wreszcie zbliżył się na tyle, że zauważył mojego pteranodona. Ledwo zdążyłem uciec na drugą stronę rzeki… By jednak zbyt smutno nie było, na tym drugim brzegu udało mi się znaleźć i oswoić pteranodona na sto trzydziestym poziomie.

Chciałbym wrócić jeszcze do samej kwestii usypiania zwierząt. Służy do tego kilka narzędzi. Podstawową metodą ogłuszania mogą być nasze ręce. Lepsze efekty (czyli szybsze uśpienie) daje jednak pałka lub proca. Jeszcze lepsze – strzały usypiające wystrzeliwane z łuku lub kuszy albo strzałki, jeśli mamy strzelbę. Do uśpienia można wykorzystywać też inne zwierzęta, jak skorpiony czy ogromne żaby, które rażą swoją neurotoksyną. O ile jest to możliwe, gracz powinien zawsze korzystać z najskuteczniejszej metody, czyli takiej, która będzie zadawać najwięcej punktów uśpienia, a przy tym najmniej obrażeń. Dlaczego? Im mniej uszkodzimy uśpione zwierzę, tym większy bonus w postaci dodatkowych poziomów doświadczenia ono otrzyma, gdy uda się w końcu je oswoić. Ogromny wpływ na wspomniany bonus ma również pokarm. Każdy ze stworów ma swoją ulubioną karmę, która jest najszybszym sposobem na oswojenie i dodatkowe poziomy. Zrobienie takiej karmy nie jest jednak zadaniem łatwym. Każda z nich składa się z jaja innego dinozaura, warzyw i innych składników. Zdobycie ich, szczególnie tego pierwszego, wymaga zapuszczenia się w odległe strony. Jest to jednak bardzo opłacalne, jeśli oswajamy zwierzęta na wysokich poziomach. Wracając do sytuacji z pteranodonem na sto trzydziestym poziomie: dzięki szybkiemu uśpieniu i stosowaniu odpowiedniej karmy otrzymałem pteranodona z poziomem dwusetnym!

Nie myślcie jednak, że zwierzęta będą stały bezczynnie i czekały, aż je uśpicie. Tak łatwo nie ma. Część z nich zacznie uciekać. W pogoni możemy zapędzić się w miejsca z niebezpiecznymi dinozaurami. Inne z kolei nie będą chciały się tak łatwo poddać i przypuszczą na nas atak. I nie piszę tu tylko o drapieżnikach. Również roślinożercy – jak triceratops lub stegozaur – zaczną nas atakować i jeśli nie będziemy umiejętnie ich unikać, to szybko możemy zginąć.

Drugą metodą oswajania, która działa tylko na niektóre ze zwierząt, jest skradanie się za którymś i dokarmianie go wymaganym pokarmem, jak jagody czy… piwo (sic!).

Oswajanie jest o tyle ważnym elementem rozgrywki, że praktycznie każde zwierzę ma jakieś unikalne właściwości. Jedne są doskonałe jako szybki, powietrzny środek transportu. Inne z kolei lecą wolniej, ale za to potrafią przenosić ciężary. Są też takie, które kilkanaście razy szybciej niż my zbiorą jagody, drewno czy kamień. Oczywiście część z nich to doskonali łowcy lub urodzeni obrońcy. Dlatego niczym trener Pokémonów gracz dąży do tego, żeby mieć je wszystkie!

To, co opisałem do tej pory, to tylko wierzchołek góry lodowej. Przecież napomknąłem tylko o możliwości budowy, podróżowania, wojny między plemionami. A gra oferuje jeszcze więcej. Na przykład na wyższych poziomach udostępniana jest technologia TEK, która pozwala na tworzenie futurystycznych skafandrów, broni i budowli. Dopiero wtedy możemy wędrować po świecie niemal niezależni (czyli bez pomocy dinozaurów). Niemal, bo i tak pozostaje kwestia zdobywania paliwa. A niektóre elementy wymagają stoczenia walk z bossami jak choćby z ogromnym Smokiem. A w takich starciach w pojedynkę nie mamy nigdy szans.

Świat w ARK jest przepiękny. Tropikalne, słoneczne plaże, otulone śniegiem górskie szczyty czy morskie głębiny prezentują się doskonale. Jest tylko jedno, ale za to duże ALE… Żeby się cieszyć widokami, trzeba mieć dobry sprzęt. I mam na myśli DOBRY sprzęt. Mówi się, że Maki to nie sprzęt do grania. Ta gra potwierdza tylko tę tezę. Nie mówiąc już o tym, że choć ARK wydany jest na macOS, to nie mogłem w niego grać na tym systemie. Problemem okazało się nieresponsywne sterowanie. Całe szczęście mam jeszcze zainstalowanego Windowsa przez Boot Camp i tam gra chodzi już bez problemów, choć na najniższych detalach. Zdjęcia z gry, które przewijają się w tym tekście, robiłem samodzielnie, na najwyższych ustawieniach grafiki, co czyniło z gry rozgrywkę poklatkową. ARK spowodował, że poważnie zacząłem się zastanawiać nad kupnem PC tylko do grania.

ARK: Survival Evolved jest dostępny z poziomu platformy Steam i mimo upływu czasu nadal ma oznaczenie gry z wczesnym dostępem, czyli w fazie ciągłego rozwoju, ale obecnie jest to produkt niemal finalny. Oprócz wspomnianego macOS i Windowsa wspiera też Linuksa oraz jest dostępny na Xbox i PS4. To też największa pojemnościowo gra, z jaką miałem do czynienia – na macOS wymaga 30 GB, podczas gdy na Windows jest to już 90 GB! W pewnym momencie musiałem przydzielić Windowsowi więcej przestrzeni dyskowej.

Nie da się ukryć, że ARK mnie wciągnął i to po uszy. Dość stwierdzić, że na Steamie pierwsze miejsce pod względem czasu grania zajmuje u mnie Euro Truck Simulator 2 ze 157 godzinami. A grywam w niego już chyba dwa lata. Na drugim miejscu znajduje się ARK, w którego bawię się dopiero dwa miesiące, a uzbierałem już 115 godzin.

Żadna gra do tej pory nie wywołała u mnie tylu emocji, jak strach przed czającym się zagrożeniem, satysfakcja po wielogodzinnym oswajaniu, czy chęć przygody. Jeśli lubicie otwarte światy, przetrwanie, a przede wszystkim dinozaury, to ARK: Survival Evolved jest pozycją obowiązkową!

PS Pteranodon widoczny na wielu zdjęciach (o którym również pisałem) jest obecnie w krainie wiecznych łowów… Poświęcił swoje życie, żeby mnie ochronić.


Cena: 59,99 EUR (ok. 260 PLN)

Gdzie kupić: Steam

Maciej Skrzypczak

Użytkownik sprzętu z nadgryzionym jabłkiem, grafik komputerowy, Redaktor iMagazine.pl. Mastodon: mcskrzypczak@c.im

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 3

Szkoda, że cieńko u mnie z czasem, bo bym go trochę poświęcił na takie perełki.
Ja mam Windowsa na Bootcampie na zewnętrznym dysku SSD. Do tego Geforce 1080 w Akitio Node. Wszystko podłączam do MacBooka Pro 15” 2017”.
Monitor musi być podłączony do eGPU.
Jak masz maca wychodzi trochę taniej, niż kupowanie całego PCeta, ale ustawiania jest trochę więcej.

Tak z ciekawości, jaki to wydatek (karta + Akitio)? Zastanawiam się, czy coś takiego zadziałałoby na moim MacBooku Pro 15″ 2013 (ma TB2, ale ponoć można zastosować przejściówkę TB3 → TB2).

Akitio Node z Allegro 1800zł
Geforca 1080 MSI kupowałem za 2400zł, ale oczywiście możesz wsadzić dowolną kartę.
Z tego co wiem z przejściówką TB3>TB2 wydajność spada mniej niż by się wydawało.
Tu jest bardzo dużo informacji, może znajdziesz kogoś z podobną konfiguracją: https://egpu.io/forums/
Chciałem, żeby karta obsługiwała mi LG 5K, ale niestety nie dało rady. Za bardzo skomplikowana sprawa, chociaż możliwa mimo dużego spadku w wydajności.
Jak masz monitor, który można podłączyć bezpośrednio pod eGPU jest OK.
Konfiguracja wszystkiego pod Bootcamp trochę zajmuje. Jeśli masz dedykowaną kartę w MacBooku jest trochę trudniej, bo trzeba ją wyłączyć, żeby uwolnić trochę zasobów w Windows.