Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu HTC U11

HTC U11

1
Dodane: 6 lat temu

Choć HTC nigdy nie było największym producentem smartfonów z Androidem, to zawsze kojarzyło się mi z najbardziej udanymi eksperymentami. Począwszy od G1, będącego pierwszym popularnym smartfonem z systemem Google, a na U11 kończąc.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 9/2017


Nomenklatura stosowana przez HTC przez kilka ostatnich lat była dość spójna. Flagowce otrzymywały kolejno oznaczenia M7, M8, M9 i M10, tegoroczny model nazwano jednak U11. To trochę mylące, ale wciąż mamy do czynienia z najmocniejszym urządzeniem firmy. Zmiana nazwy może być też zresztą celowa, bowiem wzornictwo smartfona znacznie się zmieniło i zamiast ostrych krawędzi i aluminium dominują obłe kształty oraz tafle szkła, pokrywające nie tylko przód, ale i tył urządzenia. Trudno powiedzieć, czy to zmiany na lepsze, zarówno surowość poprzednich wersji, jak i delikatność nowego modelu znajdą zapewne swoich zwolenników. Mnie U11 bardzo się podoba: świetnie spasowano szkło i aluminiową ramkę, zrezygnowano z jakichkolwiek dodatkowych elementów czy oznaczeń (z wyjątkiem mało rzucającego się w oczy logo z tyłu), dopilnowano też, by wszystkie przyciski i inne elementy znajdowały się dokładnie tam, gdzie najłatwiej do nich sięgnąć. O dziwo biały tył, który mieni się złotymi refleksami, również przypadł mi do gustu. Gdybym miał opisać wzornictwo U11 jednym słowem, określiłbym je mianem subtelnego.

Wielu producentów różnicuje rozmiar swoich telefonów z górnej półki, a HTC postawiło w U11 na duże gabaryty. 5,5-calowy wyświetlacz zajmuje sporo miejsca, a ramki wokół niego dodatkowo powiększają front. Niestety, ale nie nadaje to urządzeniu lekkości ani poręczności, a obłe kształty dodatkowo utrudniają jakąkolwiek obsługę jedną ręką. Zaokrąglone krawędzie całkiem nieźle maskują spore wymiary, a przy wyłączonym ekranie front wygląda niemal monolitycznie. Waga telefonu również jest całkiem duża (169 g), niemniej jednak da się do niej przyzwyczaić. Zaskoczyło mnie to, jak dobrze telefon leży w kieszeni, jest bowiem stosunkowo płaski, a dzięki zaokrąglonym narożnikom dobrze się do niej wsuwa. Wadą wszechobecnego szkła jest natomiast ogromna ilość odcisków palców, jakie na nim pozostają. Producent dodaje do urządzenia plastikową obudowę, która niweluje ten efekt przynajmniej na tylnym panelu, ale jednocześnie ujmuje urządzeniu tyle uroku, że założyłem ją jedynie na chwilę z dziennikarskiego obowiązku. HTC doskonale przemyślało rozmieszczenie wszystkich elementów, począwszy od przycisku blokady i regulacji głośności na prawej krawędzi, przez aparat umieszczony symetrycznie na tylnym panelu, po cztery mikrofony zbierające dźwięk z otoczenia niezależnie od tego, w jakiej pozycji trzymamy telefon. Ograniczono też liczbę złącz, jedynym portem komunikacyjnym jest USB-C na dolnej krawędzi (HTC dodaje przejściówkę na mini Jack, bo w telefonie go już nie ma), pozwalające na podłączenie mnóstwa akcesoriów (i, ku mojemu zaskoczeniu, wszystkie są bezbłędnie wykrywane). Nie zabrakło też głośników BoomSound, jeden z nich pełni jednocześnie funkcję słuchawki do rozmów, drugi natomiast znajduje się obok wspomnianego portu USB. Obudowa ma IP67, co czyni ją odporną na pył i wodę, ale nie można jej otworzyć, gniazdo nano SIM oraz karty pamięci znajdują się na górnej krawędzi. Jedynym detalem, który budzi moje zastrzeżenia, jest umieszczenie czytnika linii papilarnych nie do końca symetrycznie: trafił on pod ekran, ale znajduje się bliżej dolnej krawędzi telefonu niż ekranu. Po jego obu stronach mamy dotykowe przyciski cofania i wielozadaniowości, natomiast czytnik jest równocześnie przyciskiem pozwalającym na wyjście z aplikacji bezpośrednio do głównego ekranu.

U11 działa na Androidzie 7.1 z nakładką HTC Sense, nieingerującej szczególnie mocno w wygląd systemu i sposób jego działania. Oprogramowanie daje spore możliwości personalizacji, wliczając w to obsługę motywów (w tym również płatnych) i dając na start zestaw podstawowych widżetów. Na lewym (względem głównego) ekranie wyświetlają się treści z News Republic, czyli agregatorze treści z różnych serwisów, pozostałe ekrany to już standardowe przestrzenie na ikony i widżety. HTC nie zrezygnowało też z App Drawera, przydatnego, jeśli mamy na urządzeniu dużo aplikacji. Niestety, z niewiadomych powodów HTC nie zdecydowało się na opracowanie własnej klawiatury, zamiast niej zastosowano TouchPal, która nie należy do najlepszych. Ma problemy z sugestiami tekstu i daje mało możliwości konfiguracji, dlatego też praktycznie od razu zainstalowałem sprawdzone SwiftKey. Niewątpliwą zaletą preinstalowanego oprogramowania jest natomiast ograniczenie dodatkowych aplikacji, HTC nie dubluje więc programu do obsługi zdjęć i korzysta z tego od Google, podobnie jest z notatkami czy kalendarzem. Znajdziemy tu też kilka autorskich programów, w tym Viveport dla posiadaczy gogli VR Vive, Sense Companion, czyli nieszczególnie przydatnego asystenta, oraz Boost+, będący aplikacją do optymalizacji pracy smartfona. Podchodziłem do niej sceptycznie, ale okazuje się, że to całkiem przydatne oprogramowanie (jeśli korzystacie z CleanMyMac, to tu od razu się odnajdziecie). Program pozwala wyczyścić zajmowaną pamięć RAM, przy czym można wybrać programy, których dane z niej usuwamy, podobnie jest z wykrywaniem aplikacji zużywających dużo energii i ograniczenie ich działania w tle. Można też usunąć programy, które nie były długo używane oraz wyczyścić pamięć z plików tymczasowych. Boost+ umożliwia również blokowanie dostępu do wybranych programów za pomocą wzoru. Wszystko się przydaje i nie przeszkadza w używaniu smartfona, a to rzadkość wśród tego typu dodatków.

Duże wymiary urządzenia pozwoliły na zastosowanie pojemnej baterii: 3000 mAh pozwala na dwa dni intensywnej pracy, z używaniem nawigacji, licznymi rozmowami i korzystaniem z maila. Przy graniu czy częstym oglądaniu filmów na YouTubie lub Netfliksie czas ten skraca się nawet do niecałego dnia. Naładowanie akumulatora trwa około 1,5 godziny, urządzenie obsługuje bowiem QuickCharge 3.0. Nie ma niestety ładowania indukcyjnego, które we flagowych Androidach powoli staje się standardem. Podobnie jak w poprzednich modelach, tak i tu znajdziemy tryb zwykłego i ekstremalnego oszczędzania energii. Ten pierwszy spowalnia działanie procesora, przyciemnia ekran i zmniejsza częstotliwość aktualizowania danych, ten drugi natomiast ogranicza liczbę dostępnych aplikacji do poczty, wiadomości, telefonu, kalendarza i kalkulatora. To i tak całkiem sporo, jak na tryb, w którym akumulator potrafi działać nawet kilkakrotnie dłużej niż podczas zwykłego używania. Dostęp do telefonu jest chroniony przez czytnik linii papilarnych, który działa błyskawicznie i bezbłędnie. Wystarczyło jedno zeskanowanie palca, by ten odczytywany był w każdej pozycji.

Główny element, czyli ekran, jest doskonałej jakości. 5,5-calowa matryca Super LCD 5 o rozdzielczości Quad HD, czyli 2560 × 1400 pikseli, zapewnia świetną czytelność w każdych warunkach oświetleniowych oraz świetnie odwzorowuje kolory. Temperaturę barw można dostosować w menu, w nim też konfigurujemy tryb nocny, ocieplający barwy. Za wydajność odpowiada Snapdragon 835, ośmiordzeniowy procesor z taktowaniem do 2,45 GHz, a także 4 GB pamięci RAM. Jej duża ilość jest szczególnie odczuwalna podczas przełączania się między aplikacjami, w których otwieramy duże pliki, a także w przeglądarce. Telefon ma wbudowane 64 GB pamięci, z możliwością rozszerzenia kartą micro SD. Do komunikacji służy Wi-Fi w standardach a/b/g/n/ac oraz Bluetooth 4.2. HTC umożliwiło w U11 obsługę nie tylko Chromecasta, ale też Miracast i… AirPlaya. Rozwiązanie to było już obecne w M10, nie dziwię się jednak, że pozostało w systemie. Swobodnie można bowiem korzystać nawet z tych urządzeń, które kupiło się z myślą o współpracy ze sprzętem Apple. Zastosowany port USB-C nie służy jedynie do ładowania i zgrywania zdjęć. Obsługuje też wszelkiego rodzaju akcesoria, od dedykowanych słuchawek, przez adapter HDMI, USB OTG czy dyski przenośne, po monitor z wbudowanym złączem USB-C. U11 nie tylko prawidłowo wyświetlał na nim treść, ale też wykrył podpiętą po USB do monitora mysz bezprzewodową z radiowym adapterem oraz klawiaturę i pozwolił z niej korzystać. Bez żadnej konfiguracji, bez jakiegokolwiek opóźnienia. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie – dokładnie takiej uniwersalności i wszechstronności oczekuję od nowych standardów złącz.

HTC nie byłoby sobą, gdyby nie dodało do smartfona czegoś ekstra. W przypadku U11 jest to całkowicie niewidoczna funkcja, która w praktyce okazuje się przydawać o wiele częściej, niż początkowo się spodziewałem. Mowa o Edge Sense, czyli wykrywaniu przez urządzenie ściśnięcia. Gdy ściskamy w dłoni dolną połowę ramki, na ekranie pojawiają się kropki wskazujące siłę nacisku. W momencie, w którym użyjemy wystarczająco dużej siły (a można ją regulować), wywołana zostanie przypisana funkcja. Do wyboru mamy w tej chwili stosunkowo mało możliwości, domyślnie włącza się aparat, a po kolejnym ściśnięciu robi zdjęcie. Z tej funkcji ostatecznie korzystałem, ale mogłem przypisać też uruchomienie asystenta (Google, Sense Companion lub Alexy), włączenie jednej z zainstalowanych aplikacji, wykonanie zrzutu ekranu, włączenie dyktafonu, latarki lub hotspotu. Osobno można też skonfigurować dłuższe wciśnięcie, Edge Sense da się więc wykorzystać do wywoływania maksymalnie dwóch funkcji. Z uwagi na precyzyjne wykrywanie siły nacisku zakładam jednak, że firma może umożliwić także przypisanie większej liczby zadań, odpowiadających konkretnym poziomom siły. To nie jest w końcu dodatkowy przycisk funkcyjny, a zupełnie nowy sposób interakcji, którego aż szkoda nie wykorzystać. Ściskanie obudowy do wykonywania zdjęć jest całkiem praktyczne na co dzień i niezastąpione w wodzie, gdy mokry bądź całkowicie zanurzony ekran nie reaguje na dotyk. Włączenie w ten sposób aparatu jest też sporo szybsze niż wybranie czy nawet przeciągnięcie ikony na ekranie, mogę bowiem zainicjować je już w momencie wyjmowania telefonu z kieszeni. Funkcja ma spory potencjał, działa na tyle dobrze, że nie zdziwiłbym się, gdyby w kolejnym modelu w ogóle zrezygnowano z fizycznych przycisków na rzecz ściskania obudowy.

Aparat w U11 uzyskał najwyższą wśród wszystkich smartfonów notę na DxOMark i nic w tym dziwnego. Rozdzielczość matrycy to 12 megapikseli, zastosowano w niej technologię UltraPixel, czyli piksele o dużej powierzchni, umożliwiające wychwytywanie większej ilości światła, a tym samym pozwalające robić zdjęcia nawet w ciemnych miejscach. Prędkość ostrzenia jest zniewalająca, i to nawet w kiepskich warunkach oświetleniowych. Owszem, przy małej ilości światła widać ziarnistość, jest ona odrobinę mniejsza niż na zdjęciach z iPhone’a 7. U11 zdecydowanie lepiej radzi sobie z ostrzeniem i odwzorowaniem kolorów w kiepskich warunkach, są bardziej naturalne, momentami wręcz chłodne. W naturalnym świetle jest zdecydowanie lepiej, tu kolory są bardzo żywe, ale nie przesycone. Aparat oferuje kilka dodatkowych trybów: serię zdjęć, po zrobieniu której wybieramy jedno lub kilka z nich, Pro, dający dostęp do ręcznej zmiany ustawień (balansu bieli, ekspozycji, ISO, czasu naświetlania oraz ostrości) i pozwalający zapisywać zdjęcia w RAW, a także panoramy. Tryb ten opatrzono niestety kiepskimi algorytmami składania obrazu, przez co na zdjęciach widać dziwne załamania i powtarzające się elementy. Optyczna stabilizacja obrazu daje o sobie natomiast znać podczas nagrywania. Hyperlapse czy zwykły nagrany z ręki jest bardzo stabilny, obraz przesuwa się naturalnie, bez sztucznego upłynniania czy wycinania kadru. Równie dobrze sprawdza się automatyczne ostrzenie na nagrywanym obiekcie, pomimo przesuwania się w kadrze ostrość cały czas pozostaje na nim ustawiona. Filmy są nagrywane z dźwiękiem 3D, czego nie słychać może szczególnie dobrze bezpośrednio na głośnikach telefonu czy laptopa, ale robi on już sporą różnicę, jeśli korzystamy ze słuchawek bądź kina domowego. Właśnie – słuchawki. W zestawie dostajemy dokanałowe USonic z pilotem i mikrofonem oraz wtyczką USB-C. Do prowadzenia rozmów nadają się średnio, jak każde dokanałówki, ale ich brzmienie pozwala czerpać radość ze słuchania muzyki garściami. Mają zarówno świetny, głęboki bas (choć odrobinę za mocno podbity), bardzo wyraźny środek z dość wąską sceną, ale dużą ilością detali, i przyjemną, równie wyraźną, choć nieco cichszą górę. Przed pierwszym użyciem telefon proponuję ich kalibrację celem dopasowania do wnętrza naszego ucha – wystarczy je założyć, by po wyemitowaniu kilku dźwięków zmieniły swoje brzmienie zgodnie z naszymi potrzebami. Nie do końca wiem, w jakim stopniu to zasługa kalibracji lub przypisanego do nich domyślnego profilu aktywowanego po tym procesie, ale różnica jest olbrzymia. Bez systemowego wsparcia dźwięk brzmi zdecydowanie bardziej płasko. Słuchawki mają też aktywną redukcję szumów, ale z uwagi na ich dokanałową konstrukcję efekt wyciszenia nie jest szczególnie mocno słyszalny.

Po raz kolejny HTC wypuściło na rynek bardzo dobrego i dopracowanego flagowca, który najprawdopodobniej nie wyprzedzi Samsunga, ale spełni oczekiwania tych osób, które ponad nowatorskie rozwiązania i nietypowe wzornictwo cenią sobie bardzo dobrą wydajność oraz dopracowane „stałe” elementy. Aparat U11 robi niesamowite zdjęcia i filmy, brzmienie słuchawek jest więcej niż dobre, a ekran może nie odpowiadać jedynie tym osobom, które preferują czerń w OLED-ach. Nowa bryła również wyszła mu na dobre – po kilku latach trzymania się podobnego wzornictwa HTC postawiło na inne, równie eleganckie materiały i najwyższą jakość wykonania. Nawet Edge Sense, które obecnie wydaje się tylko ciekawostką, przydaje się zaskakująco często. Mam nadzieję, że firma nie odejdzie od tego rozwiązania – jeśli cenne miejsce na powierzchni smartfona w coraz większym stopniu zajmuje ekran, a jego bryła przybiera monolityczny kształt, to ściśnięcie obudowy może okazać się nawet nie rozsądnym, ale jednym z nielicznych sposobów, by zastąpić fizyczne przyciski.

Paweł Hać

Ten od Maków i światła. Na Twitterze @pawelhac

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 1