Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Alto’s Odyssey (następca Alto’s Adventure) to dzieło sztuki

Alto’s Odyssey (następca Alto’s Adventure) to dzieło sztuki

4
Dodane: 6 lat temu

Wiele godzin spędziłem grając w cudownego Alto’s Adventure [iOS/Android], aż w końcu osiągnąłem w nim wszystko co było do zdobycia. Satysfakcja z osiągnięcia celu zamieniła się w oczekiwanie na następny epizod w życiu Alto. Ze śnieżnych stoków, na których umiejscowiono jego przygodę, Alto przeniósł się na pustynne tereny, które, jak się okazuje, równie dobrze służą do niekończącego się ślizgania na desce snowboardowej. Obawiałem się – jak to przy sequelach bywa – że będzie gorzej. Na szczęście się myliłem.

Alto’s Odyssey (i Adventure) to platformówka z gatunku „nieskończonej”, czyli polegającej na tym, że nasza postać ślizga się w dół po stoku, na snowboardzie, a my mamy za zadanie, poprzez dotykanie ekranu na różne sposoby, uratowania jej przed wszelkimi przeszkodami na jej trasie. Tych jest sporo i pojawiły się też nowe. Cała koncepcja gameplay’u, przeniesiona z Alto’s Adventure do Odyssey, jest zbliżona, ale wszystkiego jest więcej – liny po których się ślizgamy mogą się zerwać albo zmienić wysokość zawieszenia, zamiast lodu na stoku mamy wodospady, rzeki i jeziorka, możemy się odbijać od balonów, trąby powietrzne mogą nas wzbić w powietrze, a my możemy grindować po kamiennych ścianach niektórych przeszkód. Im dalej i dłużej podróżujemy w dół piaszczystych stoków, tym docieramy do coraz to innych biom – obszarów różniących się między sobą roślinnością, klimatem i zwierzętami. Na naszej drodze możemy spotkać m.in. lemura, ale dopiero jak dotrzemy do odpowiedniego biomu (i poziomu). Zadania ani postacie (a przynajmniej do poziomu 11), nie uległy zmianom – żeby przejść do kolejnego, musimy wykonać określone czynności (po 3 na poziom), a co 10 poziomów otrzymujemy nową postać, która zachowuje się inaczej niż pozostałe – może być bardziej zwinna, szybciej jeździć lub mieć szczególną zdolność, która może być wymagana do przejścia danego poziomu.

Alto’s Adventure ma dla mnie ogromne znaczenie, ponieważ znakomicie nadaje się do ukojenia naszych nerwów poprzez zanurzenie się w tym bajecznym świecie z niesamowitą muzyką (gorąco polecam grać w dobrych słuchawkach!). Z czasem wprowadzili się też tryb Zen, w którym gramy nieprzerwanie – dla wielu graczy to znakomita forma medytacji. Ta gra uratowała mnie przed stresem, gdy spędzałem kolejne godziny, dni i tygodnie w szpitalu, denerwując się zdrowiem mojej rodziny. Uciekałem w nią i odcinałem się od świata, a obraz i muzyka mnie pochłaniały całkowicie, teleportując mnie w ten bajeczny świat. To właśnie za to jestem tak niezmiernie wdzięczny twórcom i drugi epizod przygód Alto mnie nie zawiódł – uważam, że jest lepszy niż pierwowzór, pomimo że muzyka nie ma już za zadanie uspokajać, a być tajemnicza.

Na ogromny plus zasługują też graficy, którzy stworzyli tak niesamowitą ferię barw, że nie mogę się na nią napatrzeć. Gdy pierwszy raz dowiedziałem się, że akcja gry będzie rozgrywać się na pustyni, miałem ogromne obawy – spodziewałem się monotonnego, pustynnego krajobrazu, z palącym słońcem i żółtym piaskiem.

Niepotrzebnie.

Wiem, że ta gra dostarczy mi wiele miesięcy rozrywki, w chwilach wolnych oraz tych, w których będę chciał uciec od swoich myśli. Cena, jaką twórcy sobie wyznaczyli za taką terapię, jest dla mnie mikroskopijnie niska – zapłaciłbym znacznie więcej.

Porady dla początkujących

Jeśli jeszcze nie graliście w Alto’s Adventure, to poza wykonywaniem zadań, aby osiągnąć coraz to wyższy poziom, bardzo polecam oszczędzać monety zbierane w grze, aby jak najszybciej za nie kupić Wingsuit, który bardzo uprzyjemnia rozgrywkę. Po drodze na pewno trochę będziecie musieli wydać, aby osiągnąć kolejne poziomy, ale nie kupujcie niczego, czego gra od Was nie wymaga, dopóki nie będziecie mieli Wingsuita.


Alto’s Odyssey – $4.99 / €5.49 / 23.99 PLN

Wojtek Pietrusiewicz

Wydawca, fotograf, podróżnik, podcaster – niekoniecznie w tej kolejności. Lubię espresso, mechaniczne zegarki, mechaniczne klawiatury i zwinne samochody.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 4

Ja z kolei uważam że nazywanie gierki zręcznościowej dziełem sztuki jest co najmniej nadużyciem… jaka by nie była – „dzieło sztuki”? No ale każdy widzi rzeczywistość na swój sposób :)

To nie element zręcznościowy jest dziełem sztuki, ale muzyka i grafika.

Ze słownika:

Dzieło sztuki: obraz, rzeźba itp. mające wartość artystyczną

Dzisiaj wartość artystyczną ma wiele różnych rzeczy, w tym nawet grafitti czy „8-bitowa muzyka”. Więc nie jest to nadużycie, bo faktów nie zmienisz. A to czy się komuś podoba czy nie to inna kwestia.