Cała Muzyka – 2012/11
Thomas Newman – Skyfall Soundtrack – Cena 9,99 Euro
Kiedy myślimy o najsłynniejszym i najlepszym agencie wywiadu brytyjskiego, czyli o numerze 007, przed naszymi oczami ukazują się piękne kobiety, szybkie samochody i dobrze skrojone garnitury. Każdy film z przygodami Bonda, jaki wchodzi na ekrany kin to absolutny hit, na który czekają miliony ludzi na całym świecie. Ta gorączka Bonda dosyć dawno dopadła i mnie, dlatego 26 października o godzinie 00:07 byłem w kinie na polskiej premierze „Skyfall”. Po 10 minutach wiedziałem, że ścieżkę dźwiękową nowego Bonda będę chciał opisać w kolejnym numerze iMagazine. Wszystko to dzięki postaci świetnie znanej w środowisku muzyki filmowej. Mówię tutaj o Thomasie Newmanie, dla niewtajemniczonych rzucę takimi tytułami jak „American Beauty”, czy „Droga do szczęścia”. Newman pierwszy raz miał zaszczyt współpracować z serią 007 i w bonusie dostał jeszcze film na 50-lecie, co tylko podwyższyło poprzeczkę. Stanął na wysokości zadania tworząc niesamowity i – moim zdaniem – najlepszy soudtrack Bonda w historii. Nigdy wcześniej w szpiegowskiej serii muzyka nie przykuła w tak dużym stopniu mojej uwagi jak ta, którą skomponował Thomas Newman. Świetnie odzwierciedlił każdą scenę i scenerię, dzięki czemu często można było poczuć się tak jakby samemu grało się rolę Daniela Craiga. Muzyka przenosi w każdy rejon świata, gdzie odgrywała się akcja filmu. Zaczyna się od Tureckich dźwięków Stambułu, po azjatyckie w Szanghaju i deszczowe w Anglii, a kończy na mrocznym klimacie Szkocji. Tak jak „Skyfall” jest ukłonem w stronę klasyki, tak muzyka idzie z tym w parze i również nawiązuje do przeszłości, przypominając legendarny temat przewodni Montyego Normana. Podsumowując, usłyszymy dużo instrumentów dętych, kwintetów smyczkowych i różnorodnych perkusji. Ilość instrumentów i dźwięków, jakie dzięki nim słyszymy jest tak duża, że nie da się tego opisać, to po prostu trzeba usłyszeć. Przy tym wszystkim ciężko o balans i nie przesadzenie, tak aby widowisko, jakim jest sam film nie zostało przytłoczone, ale i z tym Thomas Newman doskonale sobie poradził. Mam nadzieję, że artysta znajdzie pracę przy kolejnych częściach agenta 007, a ja prócz pięknych kobiet i szybkich samochodów będę również oczekiwał cudownej muzyki.
Maria Peszek – Jezus Maria Peszek – Cena 8,99 Euro
Gdybyśmy żyli w XVII wieku i Maria Peszek dzieliłaby się na głos taką treścią, jaką zawarła na nowej płycie, to prawdopodobnie bardzo szybko spłonęłaby na stosie. Na szczęście tamte czasu już dawno minęły i nic takiego nie będzie miało miejsca, jednak nadal mało artystów ma na tyle odwagi, by poruszać tak ciężkie tematy. Bóg, wiara, ojczyzna czy własna depresja to rzeczy, które siedzą w głowie artystki i nie dają Jej spokoju, dlatego postanowiła się z nimi podzielić na trzeciej płycie nazwanej „Jezus Maria Peszek”. Już sam tytuł daje do myślenia, a dalej wcale nie jest łatwiej i prościej. To album, nad którym trzeba posiedzieć, nie da się tak po prostu przesłuchać, odłożyć w kąt i wracać sobie do ulubionego hitu. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak dużo myślałem podczas słuchania muzyki, a co najważniejsze taki stan rzeczy bardzo mi się podobał. W czasach, w jakich żyjemy mało jest muzyki, której fundamentem są teksty, coraz mniej liryczna forma ma znaczenie dla słuchacza. Liczy się mocny, ciekawy głos, czy wpadająca w ucho muzyka. Pani Maria głos ma przeciętny, ale to w niczym nie przeszkadza, gdy ma się tyle ciekawego do przekazania. Prawie każdy numer zmusza do dyskusji, czasami nawet samego ze sobą nad rzeczami, o których tak rzadko się myśli. Teksty napisane są z wielką dbałością o szczegóły i przemyślane wielokrotnie, co daje nam pełno ciekawych gier słów i wykwintnych porównań. Z wieloma z nich nie sposób się nie zgodzić, ale są też takie, z którymi nie jesteś w stanie się pogodzić, dlatego co chwilę toczysz walkę ze swoimi myślami. Przez tak mocne i trudne sprawy, z jakimi dzieli się z nami Maria Peszek wydawać by się mogło, że album jest ciężki i trudny dla słuchacza, co nie jest prawdą. Wiele w tym wszystkim sarkazmu i śmiesznych smaczków tekstowych, a dzięki świetnie napisanej muzyce słucha się tego z łatwością. Mieszanka alternatywnego popu z indie rockiem, kończąc na elektronice, to chyba właściwy i szybki opis strony muzycznej tego albumu. Nie pozostaje nic innego jak polecić przesłuchanie całości przynajmniej osiem razy i włączenie się do dyskusji na tematy o życiu, patriotyzmie, polityce i wierze.