Dwa tygodnie z iPadem Air
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 12/2013
Dwa tygodnie temu do sprzedaży trafił iPad Air. Zastanawiałem się przed dłuższy czas, czy wybrać model Air czy jego mniejszego brata. Zdecydowałem się jednak pozostać przy dużym rozmiarze i chyba był to trafny wybór.
Na wstępie od razu muszę napisać, że jestem zachwycony nowym iPadem. Nie będę trzymał Was w niepewności. Jest to najlepszy iPad, jaki został do tej pory wyprodukowany. Oczywiście jest to nowa konstrukcja i logiczna kontynuacja linii, ale Apple wyciągnęło trafne wnioski i odnoszę wrażenie, że wsłuchało się w opinie użytkowników i wypuściło produkt prawie bez wad.
Nowy iPad Air jest w pewnym sensie klonem swojego mniejszego, starszego brata – iPada mini. Jak na niego patrzymy, to odnosimy wrażenie, że są identyczne. Co więcej, gdy nie leżą obok siebie, to wrażenie jest jeszcze silniejsze. Wręcz wydaje mi się, że są tej samej wielkości. Podobnie cienka ramka wokół ekranu. Ta sama grubość i profil. „Skóra ściągnięta”… tyle że więcej miejsca na ekranie.
Praktycznie od początku mojej przygody z iPadami wybierałem białe wersje. No, może nie wliczając pierwszego iPada, gdzie nie było takiej opcji. Biały wydawał mi się bardziej przyjazny, jakby wizualnie lżejszy. Odnosiłem wrażenie, że przez to, iż ekran ma białą ramkę to mniej widać odciski palców, a jednocześnie podczas czytania jest lepszy kontrast. Miałem takie wrażenie. Gdy pojawiła się możliwość kupienia iPada Air, tradycyjnie chciałem białego, przepraszam srebrnego (według nowego nazewnictwa), ale okazało się, że zwyczajnie nie doleciały do Polski w takim modelu, jaki chciałem kupić. Trochę zawiedziony pojechałem zobaczyć, jak się prezentuje nowy czarny, tzn. Space Grey, czy jak kto woli Gwiezdna Szarość. Gdy go zobaczyłem, nie miałem już wątpliwości. Pierwszy raz od 3 lat mam czarnego iPada i uważam, że jest to trafna decyzja. Wygląda świetnie. Metalowe przyciski są dla mnie wisienką na torcie – mała rzecz, a cieszy.
Będąc przyzwyczajonym do dużych iPadów i ich kształtu, bardzo obawiałem się nowego Air. Okazuje się, że jest świetny. Genialnie leży w ręku. Grubość jest optymalna. Profil boku jest wygodny, choć od strony ekranu mamy ostrą krawędź. Trzeba się do tego przyzwyczaić. Ogólnie Air jest bardzo dobrze wyważony (prawie 200 g lżejszy od swojego poprzednika) i wygodnie trzyma się go przez długi czas w ręku – spokojnie można czytać iMagazine przez wiele godzin. Tym bardziej, że mamy w nowej aplikacji już wszystkie archiwalne numery!
Ekran znamy z poprzednich modeli. Jest to Retina o rozdzielczości 2048×1536 pikseli dająca 264 ppi. Ekran iPada Air to mistrzostwo samo w sobie. Niby ten sam co w poprzednich modelach (iPad 3 i 4), ale wydaje mi się jaśniejszy – przynajmniej w porównaniu z iPadem 3. Według testów, które możecie znaleźć w internecie, Air ma lepsze odwzorowanie kolorów niż nowy mini. Dla niektórych jest to ważne, dlatego piszę. Osobiście nie widziałem specjalnych różnic, gdy porównywałem mojego iPada z mini Norberta, ale faktycznie – czerwień jest bardziej czerwona. Ogólnie kolory wydają się bliższe naturalnym, ale podkreślam, trzeba mocno się przyjrzeć, tak że w codziennym użytkowaniu nie będziecie na to zapewne zwracać uwagi.
iPad Air oznaczał dla mnie przestawienie się kompletnie na złącze Lightning. iPad był ostatnim elementem w moim „setupie” ze starym złączem 30-pinowym. Teraz całość mogę ładować z jednej ładowarki, którą mam przypiętą przy łóżku.
Nowe „bebechy” – procesor A7 1,4 GHz plus koprocesor M7, 1 GB RAM, kamera FaceTimeHD (w iPadzie 3 nie była HD), głośniki stereo (wprawdzie za blisko siebie umieszczone), sprawiają zupełnie inne wrażenie i radość z pracy na iOS7 – co wcześniej było takie sobie.
Czas pracy jaki udało mi się uzyskać to 12 godz. i 37 min – bardzo dobry wynik. Do tej pory miałem w iPadzie 3 czasy rzędu 9-10 h, a w Air spokonie 2-3 godziny więcej. To bardzo dużo. Faktycznie jest w stanie pracować dwa całe dni na iPadzie bez stresu o to, że zabraknie mi prądu. Air ma mniejszą baterię niż swój poprzednik (8820 mAh vs. 11 560 mAh). Jednocześnie zastosowanie ładowarki 12 W powoduje, że naładowanie od 1 do 100% zajęło mi dokładnie 4 godz. 10 min. Jest to o około 2 h mniej niż pełne ładowanie iPada 3. Jak jesteśmy przy kwestii baterii to warto wspomnieć, że iPad Air, w wersji z modemem LTE, według testów jest najdłużej działającym na baterii mobilnym hot-spotem na rynku – spokojnie możemy wyciągnąć ok. 24 h, czyli całą dobę, ciągłego udostępniania internetu do innych urządzeń. Słabo? Niestety musimy pamiętać, że zastosowana w iPadzie karta to nanoSIM i że LTE jeszcze nie wszyscy polscy operatorzy mają – choć przynajmniej teoretycznie wszyscy nad nim pracują.
Opisując iPada Air koniecznie muszę jeszcze wspomnieć kilka słów o nowym Smart Cover. Do tej pory przyzwyczajony byłem do Smart Covera z zawiasem metalowym. Stare wersje były dostosowane do iPada 2, 3 i 4, czyli były dość długo na rynku. W Air nowy Smart Cover jest powiększoną kopią wersji Smart Covera, którą mamy do iPada mini. Podobnie jak u mniejszego brata występuje tylko w wersji poliuretanowej (skóra tylko w wersji Smart Case, czyli całej obudowy) oraz łamany jest na 3 części. Obawiałem się zwłaszcza nowego składania, że będzie mało stabilne i będzie się otwierać, ale na razie sprawuje się świetnie. Nowy Smart Cover ma bardzo silne magnesy, magnesy łapią też od tyłu obudowę iPada, dzięki czemu jak odwiniemy okładkę, to nic się nam nie dynda, gdy całość trzymamy tylko w jednej, lewej ręce. iPad ze Smart Coverem stoi stabilnie, ale sprawia inne wrażenie. Całe szczęście to pozory.
Łyżka dziegciu – wiesza się. Tzn. robi „re-spring”, czyli restartuje ekran główny. Zbyt mało RAM – 1 GB? Wprawdzie poprawiło się to po aktualizacji iOS do 7.0.4, ale niestety nadal czasami występuje. Czekam z utęsknieniem na iOS 7.1, w którym liczę, że sobie z tym poradzą. Według mnie jest to ewidentnie kwestia optymalizacji systemu. Z tego co obserwuję na iPadzie 3, który ma słabszy o 2 generacje procesor i nie posiada koprocesora, ten problem nie występuje. Re-spring zazwyczaj zdarza mi się, gdy przełączam się między działającymi aplikacjami. Przez ten feler nie mogłem przez bardzo długi czas sprawdzić licznika czasu pracy, ponieważ przy każdym re-springu w iOS7 zeruje się. To jest jedyny problem, jaki mam z nowym iPadem. Irytujący, nie ukrywam, ale zdaję sobie sprawę z tego, że będzie szybko naprawiony, skoro na starszych modelach nie występuje.
Skoro wiemy, jak wygląda nowy iPad oraz znamy taktykę Apple, nastawioną na budowanie ekosystemu usług i przede wszystkim akcesoriów, to możemy pobawić się we wróżkę. Wiemy, co będzie za rok – procesor A7x 1,5 GHz, 2 GB RAM i TouchID, forma ta sama… choć Apple jest nieprzewidywalne i może wszystko się wydarzyć.
Dla kogo jest iPad Air? Na pewno dla tych, którzy do tej pory korzystali z dużych iPadów i chcą mieć nowy model. Nowy Air i mini z ekranem Retina mają praktycznie te same parametry – nie licząc zmniejszonego taktowania procesora w mini ze względu, jak podejrzewam, na czas pracy na baterii. Są one jednak skierowane do dwóch różnych grup użytkowników. Nie oszukujmy się – większy ekran to większa wygoda w czytaniu i oglądaniu. Mniejszy ekran to większa mobilność – ze względu na rozmiar i wagę. Air idealnie będzie sprawdzać się przy prezentacjach, czytaniu magazynów czy stron www, oglądaniu i obrabianiu zdjęć i filmów, zabawie z muzykę itd. Zdalna praca na Maku/PC i pisanie też jest wygodniejsze na dużym ekranie. Granie i czytanie książek – mini. Ja zrobiłem rachunek sumienia i wyszło mi z niego, że jednak rozmiar ma znaczenie. Zostaję z Air.
Nowy Air spowodował, że ponownie większość rzeczy wykonuję na iPadzie, co więcej – jest to większość rzeczy związanych z pracą. Air przez ostatnie dwa tygodnie zmienił mój workflow – dochodzę do wniosku, że ważniejszy jest dla mnie w codziennej pracy iPad i wygoda z nim związana niż Macbook. Oczywiście nie zastąpi mi go w pełni, ale w przeważającej większości – zbliżam się do filozofii #ipadonly.
Podsumowując – tak, wiem i pamiętam co powiedziałem: „Jeśli mini będzie miał ekran Retina, to go biorę”. Teraz jednak muszę to odwołać. Przy rozmiarze i kształcie iPada Air, przynajmniej w moim przypadku, wydaje się on lepszym wyborem. Z perspektywy tych kilkunastu dni, gdy go mam i używam, cieszę się, że nie uległem presji chłopaków i wybrałem Air. Abstrahując od kwestii kolorów i jego wyższości nad nowym mini, Air jest po prostu najlepszym iPadem… to znaczy tabletem na rynku. Już wiecie co kupić pod choinkę? Ceny w razie czego znajdziecie w naszym katalogu produktów Apple.
Komentarze: 3
iPad Air towarzyszy mi od dnia premiery i trudno oprzeć się wrażeniu, że jest to niemal tablet idealny…
Ciekawe czy wprowadzą Dock. Od dwóch generacji używam w ten sposób iPada i cieżko byłoby się przestawić.
tak jak czasami jako zaawansowany fanboy (też zaliczałem Londyny i ostatnio Berlin) potrafię być nie do końca zgodny z przedstawianymi przez Was opiniami/testami to tym razem obiema rękami, stopami i nie wiem czym tam jeszcze podpisuję się pod tą recenzją. iPad Air 3xTAK. (choć za brak TouchID spory minus lub wzorem z popularnego videomagazynu Bad Apple)