Słuchawki Parrot ZIK
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 12/2013
Niezwykłe słuchawki od niezwykłego producenta.
Francuska firma Parrot co pewien czas pojawia się w naszych testach i nigdy nie są to produkty zwyczajne. Co ciekawe, jak na dość małe przedsiębiorstwo są to produkty bardzo rozrzucone tematycznie – kolumny głośnikowe o kształcie nie z tej bajki, sterowany za pomocą iPhone’a dron, tablet w formie radia samochodowego – to wszystko Parrot. Gdy jeszcze dodamy do tego nowy produkt, który niebawem znajdzie się w naszych testach, czyli urządzenie do monitoringu roślin doniczkowych… tak, urządzenie do monitoringu roślin doniczkowych, to zobaczycie, jak niezwykłą firmą jest Parrot.
Za niektórymi produktami tej firmy stoi Philippe Starck. Genialny i wszechstronny designer, a niektóry twierdzą, że nawet wręcz wizjoner – taki francuski odpowiednik Steve’a Jobsa. To właśnie spod jego ręki wyszły słuchawki, które dziś testujemy – Parrot ZIK.
Zachwycają od pierwszego momentu. Połączenie elementów wykonanych ze stali chirurgicznej i skóry to naprawdę niezwykłe spotkanie tak szlachetnych materiałów w słuchawkach. Nie zostały one ze sobą połączone przypadkowo. Kształt słuchawek jest równie szlachetny, jak elementy, z jakich zostały wykonane. Klient może wybierać spośród jednego z czterech zestawów kolorystycznych. Mnie najbardziej do gustu przypadło klasyczne połączenie czarnej skóry i srebrnej stali. Jeśli jesteście bardziej odważni, to możecie wybrać różowe złoto w połączeniu z białą skórą.
Duże nauszniki zostały wykończone gumowanym plastikiem od zewnątrz oraz bardzo miękką pianką pokrytą skórą od wewnątrz i są połączone wykonanym ze stali i dość oryginalnie ukształtowanym pałąkiem. Słuchawki sprawiły wrażenie jakby nie pochodziły z tego świata i prawdopodobnie bardziej by pasowały do głowy „Obcego”, a nie mojej. To uczucie na szczęście znika, kiedy już założymy je na głowę. Mimo że słuchawki są dość ciężkie, to jednak nie sprawiają wrażenia jakby miały zaraz spaść z głowy, jest wręcz przeciwnie. Z ZIK na uszach czułem się całością ze słuchawkami, były jak doskonale dobrana bielizna, o której zapominamy, że ją założyliśmy.
Parrot ze słuchawkami ZIK poszedł jednak zdecydowanie dalej i nie zatrzymał się tylko na oryginalnym wzornictwie. Te słuchawki są napakowane nowoczesnymi i niespotykanymi technologiami.
Po pierwsze – współpraca z smartfonami
Słuchawki Parrot ZIK są oczywiście bezprzewodowe i komunikują się z iPhone’em za pomocą technologii Bluetooth 2.1. Jeśli macie jakiegoś smartfona z NFC, to również tę technologię wspierają, dzięki czemu parowanie będzie jedynie krótką formalnością. To jednak nie wszystko! Choć na słuchawkach nie znajdziemy żadnych przycisków sterujących muzyką, to będziemy mogli to robić za ich pomocą. Wszystko to za sprawą panelu dotykowego na prawej słuchawce. Wystarczy, że przesuniemy po słuchawce palcem w górę lub w dół, co pozwoli zwiększyć lub zmniejszyć głośność, albo do przodu lub do tyłu, by zmienić utwory. To jeszcze nie koniec – specjalny czujnik automatycznie wykrywa, czy mamy słuchawki na uszach. Jeśli je zdejmiemy, to muzyka automatycznie zostanie zatrzymana. Oczywiście, jeśli je założymy, to z powrotem zostanie wznowiona. To jest naprawdę genialne i szalenie intuicyjne.
Jeśli już mamy słuchawki podłączone do telefonu, to możemy być prawie pewni, że będą działały jako zestaw do rozmów telefonicznych. Parrot słynie ze świetnych samochodowych zestawów głośnomówiących i doświadczenie to wykorzystał w tych słuchawkach. ZIK są wyposażone w dwa mikrofony kierunkowe oraz Jawbone Conductor, czyli sensor odczytujący drgania kości szczęki podczas mówienia. Następnie sygnał drgań miksowany jest z tym z mikrofonów, a to znacznie poprawia jakość przekazu telefonicznego.
Zgadliście. To nie koniec. W AppStore lub Google Play czeka na nas darmowa aplikacja Parrot Audio Suite. Za jej pomocą możemy np. wgrać nowy firmware do słuchawek. Tak, tak – nowy firmware. Możemy też ustawić parametry dźwięku pod swoje własne upodobania, wyłączyć redukcje szumów oraz sprawdzić stan baterii. Jeśli już jesteśmy przy baterii, to warto wspomnieć, że słuchawki, aby dawać nam pełnię swoich możliwości, oczywiście potrzebują zasilania z akumulatora. Jeśli jednak ten się nam wyładuje i nie będziemy mieli gdzie go naładować, to wystarczy zwykły kabelek z mini jackiem. Ten dołączony do słuchawek jest genialnej jakości, wykończony plecionką zapobiegającą plątaniu. Po podłączeniu kabelkiem, Parrot ZIK zachowują się jak zwykłe słuchawki przewodowe, niepotrzebujące dodatkowej energii.
Po drugie – aktywna redukcja szumów
Pierwszy raz złożyłem je na głowę na targach IFA. Środek bardzo ruchliwej hali, a ja nagle zostałem przeniesiony w zupełnie inne miejsce. Stało się to za sprawą aktywnej redukcji szumów, która w tych słuchawkach jest naprawdę rewelacyjna i pozwala odizolować się od praktycznie każdego otoczenia. Producent mówi, że ZIK potrafią wyciszyć do 98% dźwięków otoczenia. W praktyce wygląda to tak, że nie docierają do Was żadne zwykłe dźwięki środowiska, w jakim jesteście. Wszystkie samochody są elektryczne, dzieci nie płaczą, a żony milcząco akceptują wszystkie decyzje. Odpowiedzialne za redukcję są cztery mikrofony, aktywnie zbierające odgłosy z otoczenia.
Po trzecie – dźwięk
Parrot ZIK, jak się zdążyliście przekonać, to dość zaawansowana konstrukcja. Z praktyki wiem, że takie miewają czasem problem z dobrym graniem. Zbyt duże nagromadzenie różnych układów poprawiających dźwięk powoduje, że staje się on bardzo sztuczny. Tego najbardziej obawiałem się po wcześniejszym oczarowaniu konstrukcją. Jeszcze większe obawy wywołał u mnie zastosowany efekt „Parrot Concert Hall”. Dzięki niemu muzyka ma dobiegać nie z boków, tylko z przodu. To nie może się udać.
A jednak! Wcale nie jest tak źle, jakby mogło się wydawać. Oczywiście czujemy i kompresję Bluetooth, i działanie różnych systemów poprawiających muzykę, ale jest lepiej, niż się tego spodziewałem. Tony niskie są oczywiście, jak we wszystkich tego typu konstrukcjach lekko przerysowane, ale jednocześnie czyste i dynamiczne. Środek jest największym zaskoczeniem, bo spodziewałem się w tym paśmie dźwięków bardzo zakłóconych elektroniką. Tymczasem jest dynamicznie i bardzo czytelnie. Góra mogłaby być lepsza i to właśnie tu czujemy największą kompresję dźwięku.
Parrot ZIK to jedne z najdziwniejszych słuchawek, jakie miałem okazję testować. Naszpikowane elektroniką z futurystycznym kształtem i zaawansowaną techniką. Oczywiście nie grają tak czysto jak ostatnio testowane modele Bang & Olufsen czy Bowers & Wilkins, ale to przecież zupełnie inna półka i słuchawki dla zupełnie innej grupy odbiorców. Na Parrot ZIK zdecyduje się bardziej technologiczny geek niż meloman ceniący sobie każdą najmniejszą źle zagraną nutę. Ja za testowym modelem będę na pewno tęsknił, tym bardziej, że właśnie pojawił się do nich nowy soft poprawiający jakość muzyki, ja zaś najbardziej na świecie lubię instalować nowe wersje firmware do wszystkiego. Jeśli nie boli Was wydanie 1400 zł na słuchawki, a jesteście przy tym bardziej gadżeciarzami niż melomanami, to lepszego wyboru nie ma.
Dane techniczne
Pasmo przenoszenia: 10–20 000 Hz
Impedancja: 32 omy
THD: < 0,1% przy 1 kHz, 90 dB SPL
Inne elementy: Aktywna redukcja szumów, stereo Bluetooth, bezprzewodowe
Format: wokółuszne
Długość kabla: 130 cm
Połączenia: Bluetooth
Komentarze: 5
Mam, używam już od dłuższego czasu i jestem z nich bardzo zadowolony.
O ile kompresja po BT to norma i się tego nie przeskoczy, to chciałbym się dowiedzieć jak te słuchawki sprawdzają się na kablu?
Mam te sluchawki od pewnego czasu i uwazam ze to byl najlepszy zakup zeszlego roku – sterowanie, dzwiek, mozliwosc dostosowania do wlasnych wymogow i tlumienie halasu (duzo podrozuje), rozmowa przez telefon itd itd – w sumie same zalety. Jedynie denerwuje mnie ze musze siedziec z glowa oparta z tylu a anie na boku ale to kazde sluchawki tego typu maja ten dyskomfort. Aaaa i do dluzszych podrozy polecam zakup dodatkowej baterii …