Pebble Steel – Zegarek prawdziwy
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 04/2014
Chociaż nie jestem ministrem Nowakiem, to bardzo lubię zegarki i wyobrażam sobie,że można wydać na ten cel więcej niż na samochód. Co więcej, powiem Wam, że osoby z zegarkowego światka naprawdę wymieniają się czasem zegarkami, bo ktoś chce ponosić „Paneraja” a ktoś „Portugalczyka”. Nie wiem, czy wspomniany minister był skorumpowany czy nie, ale wiem, że w tym względzie nie kłamał.
Jako że oprócz fascynacji dobrymi mechanicznymi zegarkami jestem też gadżeciarzem, to od dawna oczekuję na zegarek, który połączy te obie cechy i będzie dobrze wyglądał oraz dużo oferował. Niestety, mimo że teraz już każdy producent AGD ma w swojej ofercie podobny sprzęt, to zazwyczaj nie spełnia on żadnego z tych założeń. Jedynym, który spełniał je w połowie, był i jest Pebble, zegarek z własnym sklepem z aplikacjami, czyli Pebble AppStore. Mimo, że sklep wystartował całkiem niedawno, to aplikacji już jest całe mnóstwo. Foursquare, dzięki któremu możemy zrobić „check-in” z poziomu zegarka, aplikacja do przeglądania naszego kalendarza, notatek Evernote, sterowania żarówkami Philips HUE, uruchamiania kamery GoPro, pokazująca mapę wraz z naszą lokalizacją, inteligentny budzik i jeszcze całe mnóstwo innych. Oprócz aplikacji mamy też Watchfaces, czyli różne cyferblaty do naszego zegarka. Nie dość, że mogą być one ładne i ciekawe, to teraz mogą też pobierać dane o zegarku oraz dane z internetu. Dlatego możemy mieć na zegarku informacje o pogodzie, fazach księżyca, naszym położeniu, liczbie zrobionych kroków lub stanie baterii. Pebble jest więc prawdziwym „sprytnym” zegarkiem, któremu inne konstrukcje nie dorastają do pięt. Jedyne, na co mogę teraz narzekać, to liczba wolnych slotów, czyli miejsc na cyferblaty i aplikacje. Jest ich tylko 8 i już mam wszystkie zajęte, a potrzebowałbym jeszcze kilka, aż się boję, co będzie, jak pojawią się nowe fajne aplikacje. Na razie wszystkie aplikacje i cyferblaty są bezpłatne, ale niestety to się pewnie zmieni.
To jednak była tylko połowa zadania. Pebble dużo oferował, ale z jego pierwszą wersją miałem problem, bo sam wygląd jest mocno sportowy i zakładałem go stosunkowo rzadko – rower, weekend itp. Do koszuli pasował średnio.
Na szczęście, po prawie dwóch miesiącach oczekiwania, przyjechał do mnie Pebble Steel i jest on zdecydowanie inny, choć taki sam. Taki sam wyświetlacz, taka sama pamięć itp., jednak wyższa o 100 dolarów cena, za którą mamy obiecaną zdecydowanie lepszą jakość, porównywalną z „prawdziwymi zegarkami”.
Zegarek dostajemy w pudełku przywodzącym na myśl dość drogie zegarki. W środku mamy poduszeczkę na zegarek, sam zegarek ze skórzanym paskiem oraz bransoletę, którą możemy samodzielnie zamienić z paskiem. Kopertę zegarka oraz przyciski wykonano ze stali, która w testowanym wydaniu jest matowo czarna, są też wersje w stalowym kolorze. Koperta bardzo mi przypomina kształtem kopertę TAG-a Monaco w jego mniejszej wersji. Czyli jest to lekko beczułkowaty prostokąt, z prostymi bocznymi ściankami. Jak na standardy zegarkowe, koperta nie jest przesadnie duża, dzięki czemu możemy ją uznać za unisex, a to powiększa grupę odbiorców. Jest wykonana bardzo solidnie, ciężka i wygląda na odporną na zarysowania, czyli tak jak powinno być w porządnym zegarku. Nawet po bardzo bliskim przyjrzeniu brak jakichkolwiek uszczerbków czy też niedoskonałości wykonania. Cyferblat wykonany jest z Gorilla® Glass, nie jest to wprawdzie szafirowe szkło, ale wygląda na to, że nie powinien się rysować. Zegarkowi zapewniono wodoodporność 5 atmosfer, czyli możemy z nim pływać, ale powinniśmy się powstrzymać od nurkowania. Do koperty nie mogę się przyczepić, jest wykonana jak w zegarku za kilka tysięcy złotych. Brawo. Choć stop – jest minus, czyli duży napis Pebble pod wyświetlaczem. Wygląda to trochę tanio i naprawdę można by było się bez tego obejść.
Jak wspomniałem, Pebble Steel dostajemy w standardzie ze skórzanym paskiem oraz stalową bransoletą. Skórzany pasek jest dobrej jakości, pewnie ustępuje markowym paskom od drogich zegarków, ale jak na cenę Pebble jest naprawdę dobrze. Na ujawnienie ewentualnych wad trzeba będzie poczekać jakiś czas. Skórzane paski, nawet renomowanych firm lubią tracić na wyglądzie przy intensywnym użytkowaniu. Pasek ma klasyczne zapięcie i to niestety wada, bo taki pasek szybciej się niszczy. Gdyby miał zapięcie bransoletowe, byłbym o niego spokojniejszy.
Jeśli nie lubimy skórzanych pasków, to możemy sobie sami zainstalować dołączoną bransoletę. Jej konstrukcja jest dość ciekawa i pozwala na samodzielne skracanie. Muszę przyznać, że jeszcze nie spotkałem takiej konstrukcji. Za to duży plus. Niestety to koniec plusów. Bransoleta jest bardzo lekka i sprawia wrażenie dość taniej. Ja jej nie założę. Na szczęście uszy koperty Pebble pozwalają na znalezienie pasującej bransolety od innego zegarka, np. powinny pasować niektóre modele od Omegi.
Pebble wybrało dobrą drogę i wykonało dobrą pracę, tworząc smartzegarek, którego nie trzeba się wstydzić, zakładając go nawet do garnituru. Nie mam wątpliwości, że współpracowali przy tym z ludźmi tworzącymi „prawdziwe” zegarki. Pewnie szybko nie znajdziemy Pebble w piramidzie prestiżu marek zegarkowych, choć wersja Steel jest wykonana lepiej niż niejeden z zegarków wyprodukowanych przez marki się tam znajdujące.