Bang & Olufsen Essence
„Włącznik muzyki”
Gdy kilka miesięcy temu Bang & Olufsen zapowiedział produkt Essence, prawie podskoczyłem do góry. W końcu ten producent wydaje nowe produkty z częstotliwością mniejszą, niż Rosja zmienia prezydentów, a do tego nowy produkt miał wspierać AirPlay i na zdjęciach wyglądał genialnie.
Niestety chwilę potem okazało się, że jest pewien szkopuł. Do tego jak dla mnie bardzo duży. Essence to nie jest produkt na szeroki rynek. To raczej efekt swojego rodzaju dbałości firmy Bang & Olufsen o swoich klientów. Wyobraźcie sobie, że kupiliście kolumny Beolab Penta produkowane w latach 1986-2000. Od pracowników B&O Polska wiem, że nadal działają u klientów. Niestety wtedy nikt nie znał możliwości bezprzewodowego przesyłania dźwięku. Nic nie szkodzi, dzięki Essence bez problemu możemy dodać im taką możliwość. Jak widać w tym przypadku, zaspokojenie przynajmniej 15-letniej kompatybilności (takie mają wewnętrzne standardy) wstecz przyszło firmie bez problemów. Jeśli już jesteśmy przy historii, to warto wspomnieć, że najstarszymi nieprzerwanie produkowanymi głośnikami współpracującymi z Essence są BeoLab 5 w produkcji od 2003.
Chyba pora po tym historycznym wstępie powiedzieć, czym jest Bang & Olufsen Essence. Jest do moduł, który do systemów głośnikowych Bang & Olufsen Beolab dodaje możliwość bezprzewodowego odtwarzania dźwięku. Oczywiście taką funkcję w dzisiejszych czasach można uzyskać bardzo prosto lub bardzo pięknie. Bang postawił na to drugie.
Najchętniej w tym przypadku zupełnie bym pominął technikalia i przeszedł do razu do opisywania tego, co jest esencją Essence, ale kilka słów o technice też muszę napisać. Za całą techniczną stroną tego urządzenia kryje się biała skrzyneczka, która wygląda jak biała skrzyneczka i którą powinniśmy gdzieś ukryć. Zapewnia nam ona wsparcie dla dźwięku przesyłanego przez AirPlay, DNLA, Spotify Connect, QPlay oraz radia internetowe. Oczywiście skrzyneczkę możemy podpiąć do internetu poprzez kabel lub Wi-Fi. To tyle z nieprzyjemnych rzeczy.
Do tego produktu przewidziano aplikację mobilną, dzięki której możemy wysyłać muzykę, w tym formaty bezstratne, z iPhone’a lub urządzenia z Androidem. W przypadku Spotify do odtwarzania muzyki wykorzystujemy moduł Connect wbudowany w oficjalną aplikację, gdzie Essence pojawi się jako wyjście dźwięku. Po uruchomieniu odtwarzania możemy wyłączyć aplikację na telefonie, a muzyka będzie odtwarzana bezpośrednio z internetu.
Skrzyneczkę chowamy gdzieś w szafce i bierzemy się za to co najlepsze, czyli za… pilota zdalnego sterowania. Ja wiem, że to może wydawać się dziwne, ale przez kilka następnych zdań będę się zachwycał właśnie tym pilotem. Testując w ostatnim czasie różne sprzęty muzyczne, zazwyczaj nawet nie wspominałem o tym elemencie. Po co nam pilot, skoro najlepszym pilotem w systemach bezprzewodowych jest nasz smartfon?
Pilot od Essence to jednak wyjątkowe urządzenie. Bang & Olufsen chyba o tym wie i dopiero ktoś bardzo dociekliwy zorientuje się, że Essence to nie tylko sam pilot, ale również wspomniana biała skrzyneczka. W materiałach, jakie znajdziemy na stronie, wszędzie widzimy tylko pilota.
Nie mam o to specjalnej pretensji, bo jest on po prostu piękny, choć to tylko krążek o średnicy 6,6 cm wykonany ze szczotkowanego aluminium. Siłą dźwięku sterujemy przez obracanie aluminiowego pierścienia, a w środku mamy jeszcze cztery przyciski. Dwa sterujące przerzucaniem utworów, play/stop oraz wycisz. Pilot, który otrzymujemy w standardzie, przeznaczony jest do powieszenia na ścianie, a producent reklamuje go jako „włącznik muzyki”. Skojarzenia z kółeczkiem sterującym iPoda są dość oczywiste. Dostępna będzie też wersja przeznaczona do położenia na stole, która moim zdaniem jest jeszcze ładniejsza. Aby sterowanie było możliwe z dowolnego miejsca, łączność między ukrytą skrzyneczką a pilotem odbywa się przez Bluetooth. Co ciekawe, jeśli macie w domu jakiś starszy sprzęt Banga, to możecie pilota przestawić w tryb podczerwieni i również nim sterować.
W pilocie najbardziej zachwyca dbałość o szczegóły. Wykonanie pierścienia, płynność przy pokręcaniu i idealna forma dają niesamowite odczucia estetyczne. Niejednokrotnie brałem pilota do ręki tylko po to, aby odrobinę skorygować siłę dźwięku, choć wcale to nie nieodzowne, po prostu chciałem przez chwilę go poużywać. Jeśli go powiesicie wystarczająco daleko od kanapy, to gwarantuję Wam, że będziecie robili dwa razy więcej kroków po domu niż przed zakupem Essence. Oczywiście jeśli macie formę i figurę jak Chodakowska, to możecie do systemu podpiąć trzy piloty naraz i mieć je we wszystkich ważnych pomieszczeniach.
Bang & Olufsen to nie jest popularna firma. Prawdopodobieństwo, że macie jakieś głośniki, które współpracują z Essence, jest dość małe. Jeśli jednak macie wystarczający zapas gotówki, to właśnie Essence jest dobrym powodem, aby takie głośniki kupić. Jeśli żaden kataklizm nie nawiedzi Waszego domu, to będzie używał ich również Wasz syn, a może nawet wnuk, a Bang & Olufsen zadba o to, aby były zgodne również z systemem laserowego przesyłania dźwięku, który będzie miał premierę w 2029. Ile to kosztuje?
Dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają.
—
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 05/2014