Czas na kino – Najlepsze filmy 2014 roku
Przed nami Święta, a za tydzień kończy się rok 2014 i zaczyna kolejny. Z tej okazji chciałbym Wam przedstawić swoją listę najlepszych filmów mijającego roku. Będzie to bardzo osobiste zestawienie, na którym w większości znalazły się filmy, które miały swoje premiery po tegorocznej gali oscarowej. Są tu również tytuły, których jeszcze w polskich kinach oficjalnie nie było, a ja widziałem je na przeróżnych festiwalach. Jednak część z nich będzie, lub była w naszych kinach, więc jest szansa je obejrzeć. Zaczynajmy!
10. Grand Budapest Hotel (reż. Wes Anderson)
Pamiętam, że jak wyszedłem z kina z seansu to cały czas miałem uśmiech na twarzy. Dawno się tak nie ubawiłem, a spowodowane to było nie tylko dobrze napisanymi dialogami, ale całą oprawą wizualną filmu. Czymś, z czego słynie Wes Anderson. Uwielbiam tego reżysera i każdy z jego filmów bardzo mnie porusza. Na różne sposoby.
9. Interstellar (reż. Christopher Nolan)
Najnowsze dzieło twórcy trylogii Batmana czy „Incepcji”. Kino Science-Fiction na wysokim poziomie. Film bardzo podzielił widzów na całym świecie; jedni są zachwyceni inni, uważają go za największe rozczarowanie. Ja osobiście uważam, że ten film jest niezwykły, przede wszystkim za podejście do nauki przedstawianej w kinie. Plus są tu Matthew McConaughey i Jessica Chastain. Sporo emocji w tle, mistrzowska scenografia, zdjęcia i muzyka. Mnie film poruszył i bardzo przypadł mi do gustu. Pomimo tego, że w pewnych momentach rozczarowywał, to uważam że to naprawdę wyjątkowe kino.
8. Blue Ruin (reż. Jeremy Saulnier)
Ależ to był mocny film! Seans minął mi na całkowitym wlepieniu oczu w ekran i oderwaniu od rzeczywistości. Oglądaliście „To nie jest kraj dla starych ludzi” braci Coen? Lubicie wczesne filmy Tarantino? „Blue Ruin” jest dla mnie takim połączeniem. Morderstwa, trupy, napięcie i niepewność tego, co zaraz się wydarzy. Całość trwa zaledwie 90 minut, a potrafi dostarczyć niesamowicie wielką dawkę znakomitego kina. Kompletnie nie tego się spodziewałem idąc na ten film i dostałem coś, do czego co jakiś czas na pewno będę wracał. Znakomity i mam nadzieję, że reżyser wkrótce zrobi coś nowego w podobnym klimacie.
7. Co robimy w ukryciu (reż. Jemaine Clement, Taika Waititi)
Takiej jazdy jeszcze nie mieliście. Miałem okazję zobaczyć ten film na tegorocznym Warsaw Film Festival i bawiłem się na nim znakomicie. Mockument o wampirach. Kilka wampirów, w różnym wieku, żyje sobie w pewnym domu. Przygotowują się do corocznego zjazdu potworów. Całość śledzi ekipa dokumentalistów, rejestrująca ich codzienność.
Nie sądziłem, że można zrobić tak zabawny film o wampirach, który nie byłby parodią. Świetny pomysł i znakomite wykonanie. Na sali było 700 osób i każdy płakał ze śmiechu. Film wejdzie oficjalnie do polskich kin w lutym 2015 roku, więc koniecznie musicie się wybrać. Nikt się na nim nie zawiedzie.
6. Dziecię boże (reż. James Franco)
James Franco nie należy do leniwych i poza graniem w filmach, sam reżyseruje przynajmniej jeden tytuł rocznie. Nie wybiera sobie też historii prostych, gdyż mierzy się on np z klasykami amerykańskiej literatury lub, tak jak w tym przypadku, powieścią wybitnego autora Cormac’a McCarthy’ego.
„Dziecię boże” to nie jest film łatwy i przyjemny. Momentami jest okropny, by nie powiedzieć obrzydliwy. Ale to właśnie ten jego „bród” mnie niesamowicie urzekł. Film jest praktycznie popisem jednego aktora i powiem Wam jedno: Scott Haze, grający główną rolę, jest fenomenalny! To, co ten facet pokazał na ekranie sprawiło, że jeszcze długo po seansie nie mogłem przestać o tym wszystkim myśleć i postanowiłem, że będę śledził jego karierę bardzo dokładnie. Zagrał on również w poprzednim filmie Jamesa Franco oraz w dwóch kolejnych. „Dziecię boże” to film, który można znienawidzić do szpiku kości. Można się w nim również bezgranicznie zakochać. Ja kocham go, za co również siebie samego nienawidzę. Obejrzyjcie.
5. Zrodzony w ogniu (reż. Scott Cooper)
Do tej pory nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego ta pozycja nie pojawiła się naszych kinach, a jedynie na rynku DVD. Film, który mógłbym nazwać typowo amerykańskim, ale na pewno nie typowo hollywoodzkim. To amerykańskie kino niezależne w najlepszym wydaniu, na dodatek z doborową obsadą. Zobaczymy tu Christiana Bale’a, Woody’ego Harrelsona, Zoe Saldane czy Casey’ego Affleck’a. To oczywiście nie wszyscy. Film otwiera moją osobistą pierwszą piątkę, choć tak naprawdę mógłby się znaleźć jeszcze bliżej podium. Bale jak zwykle jest znakomity. Harrelson gra na swoim wysokim poziomie i według mnie to jego kolejna tegoroczna rola, zaraz po serialu „Detektyw”, która zasługuje na gromkie brawa. Affleck również pokazał na co go stać i udowodnił, że aktorem nie jest przez przypadek. Żałuję bardzo, że nie mogłem zobaczyć filmu na dużym ekranie, jednak w domowym zaciszu również bardzo porusza. Polecam wyłączyć wszystko co Was może rozproszyć i przez następne dwie godziny wsiąknąć w film całkowicie. Gwarantuję, że się nie zawiedziecie. Jest to film bardzo prosty, ale w swojej prostocie genialny!
4. Bogowie (reż. Łukasz Palkowski)
Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak bardzo się cieszę, że na tej liście znalazł się polski film. Od kilku lat polskie kino przeżywa swój renesans, ale jeszcze nie każdy film w wyjątkowy sposób mnie porusza. „Bogowie” to zrobili. Historia wybitnego polskiego kardiochirurga, Zbigniewa Religi. Film dzieje się w latach osiemdziesiątych XX w. i ukazuje drogę, jaką przeszedł profesor Religa by dokonać pierwszego udanego przeszczepu serca. W roli głównej Tomasz Kot, który odgrywa tu rolę swojego życia (przynajmniej w dotychczasowym dorobku aktorskim). Zawsze go bardzo ceniłem, a jego rola w „Skazanym na bluesa” to jedna z moich ulubionych. Tym filmem udowodnił, że znajduje się w polskiej czołówce aktorskiej.
W filmie usłyszymy również świetną muzykę oraz zobaczymy naprawdę dobre zdjęcia i scenografie. To jest po prostu dobrze zrealizowany film, poziomem nie odstępujący od światowych produkcji. Mam nadzieję, że więcej takich będzie nam dane oglądać. Byłem zachwycony wychodząc z kina. Całość nie tylko porusza, ale również bawi.
3. Whiplash (reż. Damien Chazelle)
Czas na Wielką Trójkę. Czołówkę moich ulubionych filmów 2014. Na miejscu trzecim „Whiplash”. Filmu co prawda nie było jeszcze w naszych kinach, jednak wchodzi on do nich już pod koniec przyszłego tygodnia.
Zwycięzca tegorocznego Festiwalu Filmowego Sundance. W rolach głównych J.K. Simmons i Miles Teller. Po napisach końcowych wstałem i biłem brawo, gdyż jest to film wspaniały. Bardzo gra (dobre słowo, bo jest to film mocno muzyczny) na emocjach, takich prostych, ludzkich. Ogólnie sam film nie jest skomplikowany, ale na pewno nie można o nim powiedzieć, że jest nieciekawy. Dodatkowo jeśli lubicie jazz, to ten film jest właśnie dla Was. Genialna rola drugoplanowa w wykonaniu Simmonsa, który według mnie zdobędzie za nią nominację do Oscara, a może i nawet samą statuetkę. Więcej o filmie będziecie mogli przeczytać w nadchodzącym numerze iMagazine, ale już teraz napiszę: koniecznie idźcie do kina, bo takie filmy nie zdarzają się często. Finał jest jednym z lepszych jakie widziałem w ostatnich latach.
2. Life Itself (reż. Steve James)
Czas na numer dwa! Jedyny film dokumentalny w moim zestawieniu, ale jakże dla mnie ważny. Roger Ebert, o którym opowiada film, był największym krytykiem filmowym jaki do tej pory żył. Niesamowita postać, która wielu osobom bardzo przybliżyła kino i opowiadała o nim w sposób zrozumiały i zarażający pasją. Ja sam widziałem jego program wiele lat temu i byłem oczarowany tym, jak Ebert mówił o kinie. Później czytywałem jego recenzje i były one dla mnie wyznacznikiem tego, jak powinno się pisać o filmach. Sam nigdy nie osiągnę takiego poziomu, ale Roger Ebert będzie zawsze dla mnie wzorem. Film „Life Itself” (u nas przetłumaczony jako „Po prostu życie”) to naprawdę wspaniała historia, niezwykle wzruszająca. Opowieść o człowieku, który pomimo trudności jakie go spotkały, wciąż kochał kino i samo życie, które kinu towarzyszy od początku.
Film można na pewno obejrzeć w amerykańskim iTunes. Jeśli tylko będziecie mieć okazję, to nie możecie nie obejrzeć. Ja widziałem już kilka razy, z czego raz w kinie i kocham ten film bardzo mocno.
Wyróżnienia
Zanim jednak przejdziemy do miejsca pierwszego, chciałbym wymienić filmy, które według mnie również warto zobaczyć. To takie tytuły, które przypadły mi do gustu, ale nie znalazły się w głównym zestawieniu
- Frank (reż. Lenny Abrahamson)
- Na skraju jutra (reż. Doug Liman)
- Brudny szmal (reż. Michaël R. Roskam)
- Jak wytresować smoka 2 (reż. Dean DeBlois)
- Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął (reż. Felix Herngren)
- Strażnicy galaktyki (reż. James Gunn)
- Boyhood (reż. Richard Linklater)
- Zanim zniknę (reż. Shawn Christensen)
- Furia (reż. David Ayer)
- Pingpongowe lato (reż. Michael Tully)
A teraz czas na miejsce pierwsze. Sam się go nie spodziewałem. Uwaga, oto on, najlepszy według mnie film 2014 roku.
1. Odruch serca (reż. Ryan Murphy)
Ależ to był mocny film. Ależ mocny film! Jedyny z całego zestawienia, który ani nie był w kinie, ani nie miał swojej premiery na DVD (jeszcze). Jest to bowiem film telewizyjny produkcji HBO.
Niezwykle poruszająca historia, rozgrywająca się na początku lat osiemdziesiątych XX wieku, opowiadająca o środowisku amerykańskich homoseksualistów. Jednym z nich jest Ned Weeks, który próbuje przekonać innych, że AIDS i HIV są poważnym zagrożeniem.
Film oparty na faktach i bardzo przypominał mi inną produkcję HBO, czyli „Anioły w Ameryce” na podstawie sztuki Tony’ego Kushna. „Odruch serca” napisał Larry Kramer, na postawie swojej własnej sztuki.
W filmie zagrało wielu znakomitych aktorów, miedzy innymi Mark Ruffalo, Alfred Molina, Julia Roberts, Jim Parsons czy Taylor Kitsch.
Dlaczego według mnie to najlepszy film minionego roku? Bo najbardziej mnie poruszył. Po jego obejrzeniu nie potrafiłem wydusić z siebie ani jednego słowa. Historia prosta, ale tak niezwykle prawdziwa, tak mocno chwytająca za serce i wybudzająca nasze najgłębsze emocje. Uważam, że ten film powinien być, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, obowiązkową pozycją dla każdego. Aktorstwo jest tutaj na najwyższym z możliwych poziomów i nie piszę tu tylko o uwielbianym przeze mnie Marku Ruffalo. Na ogromne pochwały zasługuje również Julia Roberts, która ostatnimi czasy wraca do bardzo wysokiej formy – należy tu wymienić między innymi „Sierpień w hrabstwie Osage”.
Bardzo żałuję, że nie jest to film kinowy. Rozumiem też, dlaczego nim nie jest. Takie filmy, według mnie, zasługują na to, by obsypywać je wszelkimi możliwymi nagrodami. By o nich mówiono i zachwalano je jak tylko się da. Jest to film poruszający bardzo ważne tematy społeczne, pokazujący że niestety, w niektórych miejscach na świecie przez ostatnie 30 lat niewiele się zmieniło. Jest to film bardzo ludzki, potrafiący wywołać tytułowy odruch serca. Wydaje mi się, że poruszyć on może każdego. „Odruch serca” powala na kolana, rozkłada nas na czynniki pierwsze, by później na nowo poskładać – odmienionych, lepszych. Dlaczego jest on dla mnie najlepszym filmem tego rok? Ponieważ poczułem się po nim inny. Jako ten nowy, lepszy ja, dziękuję twórcom, że pozwolili mi przeżyć jedne z najpiękniejszych dwóch godzin w 2014 roku.
Mam nadzieję, że moje zestawienie najlepszych filmów mijającego roku przypadło Wam do gustów. Zachęcam do komentowania i pisania, co Wam się podobało. Teraz większość z Was będzie miała zapewne sporo wolnego czasu, więc może nadrobicie niektóre z tych produkcji.
To był dobry rok. Oby okazał się gorszy od nadchodzącego. A teraz, życzę Wam spokojnych Świąt i fajnego tego 2015 roku!
Komentarze: 4
A gdzie jest Grawitacja?;-)
Pewnie gdzieś w 2013 się zagubiła. ;)
Słaba ta lista, żadnych porządnych filmów jak np. Transformers 4 ;-)
Przecież wszyscy wiedzą, że Transformers jest filmem roku. Albo nie, TMNT lepsze! :D