Angry Birds 2 – recenzja
Rovio próbuje sił z różnymi rodzajami gier, ale to ich Angry Birds oraz wszelkie ich odmiany zdobyły moje serce. Niedawno premierę miała “druga” odsłona oryginału – użyłem cudzysłowu celowo, ponieważ po drodze na silniku Angry Birds mogliśmy zagrać w wiele różnych jego odmian, takich jak Angry Birds Seasons, Space, Rio, Star Wars i Star Wars II. Niestety nie każda przypadła mi do gustu – czasami ewidentnie za bardzo kombinowali i nie wychodziło to grze na dobre. Obawiałem się, że Angry Birds 2 również nie dorówna oryginałowi i niestety częściowo miałem rację…
Grafika
Gra dostała całkowicie odświeżona wizualnie i robi wrażenie zarówno podczas samej rozgrywki, jak i w menu. Splashscreen w szczególności wywarł na mnie wrażenie – idealnie odtworzyli wojownicze nastroje skrzydlatej ekipy. Niestety są też niemiłe akcenty. Podczas gry, jeśli jednym lub dwoma ptakami przejdziemy poziom, to na ekranie pojawia się napis “Strike” lub “Birdie” – słowa te odnoszą się odpowiednio do kręgli oraz golfa – i niestety widać na nim pikselozę (gram tylko na iPadzie). Nie przeszkadza to w niczym, ale “co raz się zobaczy nie da się od zobaczyć”.
Rozgrywka
Sam system gry się nieco zmienił. Każda plansza ma teraz kilka etapów. Zbliżam się do setnej i jakiś czas temu zaczęły się pojawiać pięcioetapowe poziomy. Pod tym względem nie mam żadnych zastrzeżeń – im więcej, tym lepiej; w oryginale zawsze z niecierpliwością czekałem na kolejne. Ciekawostką jest jednak to, że plansze tworzą się losowo – są podobne przy kolejnych próbach przejścia danego etapu, ale różnią się rozmieszczeniem skrzynek z ładunkami wybuchowymi czy innymi elementami. To niestety powoduje, że czasami jest łatwiej, a czasami znacznie trudniej. Dodano również tryb “arena”, gdzie raz na dobę otrzymujemy nieskończoną ilość etapów do przejścia – jest to niezależne od “normalnego” trybu. Na “arenie” celem jest zdobycie jak największej ilości punktów w danym dniu, pokonując innych ludzi grających w te same plansze. Już kilka razy udało mi się zdobyć pierwsze miejsce, a warto bo wygrana przeliczana jest na pióra idące na konto wybranej ptasiej postaci, dzięki czemu osiąga ona kolejne poziomy wtajemniczenia.
Angry Birds 2 wprowadził też nowe możliwości dla znanych już ptaków oraz całkiem nowe postacie. Nie będę Wam psuł zabawy i zdradzał szczegóły tego elementu całości, ale nie mam żadnych zastrzeżeń do zmian. Jest ciekawiej i bardziej dynamicznie.
Dynamicznie. No właśnie. Gra jest zdecydowanie bardziej efektowna – wybuchy, dramatycznie pojawiające się napisy na ekranie po zwycięstwie lub przegranej… Na początku mi się to podobało, ale po paru dniach stało się to lekko męczące dla oczu, a jeśli ja uważam, że za dużo się dzieje na ekranie, to podejrzewam, że gra całkowicie pochłonie wszystkie zmysły młodych zawodników i tym samym zastanawiam się, czy powinni oni w ogóle w nią grać… Pozostawię to rodzicom do rozważenia, a tymczasem…
Model biznesowy
Nowy sposób rozgrywki nie tylko dotyczy powyższych zmian, ale również modelu biznesowego firmy. Gracz otrzymuje pięć żyć. Życie traci się po nieudanej próbie przejścia poziomu. Po ich wyczerpaniu należy czekać kilka godzin na ich ponowne pojawienie się lub należy zapłacić. Ile? Nie wiem – z zasady unikam płacenia, więc nawet nie kliknąłem w odpowiedni przycisk, ale podejrzewam, że €0,99. Można też kupować dodatkowe ptaki posiadające specjalne możliwości. Na początku jeszcze pojawiały się od czasu do czasu jako nagroda po przejściu poziomu, ale od kilkudziesięciu poziomów już takowych nagród nie widziałem – co prawda ułatwiają stanowczo życie na trudniejszych etapach, ale traktuję przejście poziomu bez ich pomocy jako wyzwanie.
Rovio wybrało taki model biznesowy z powodu oczywistego: daje więcej zarobić; znacznie więcej. Na plus należy zaliczyć dwa fakty: to pozwala odstawić grę i trochę od niej odetchnąć, a mikropłatności nie są wymagane, aby w nią grać.
Niestety, jest to irytujące. Bardzo! Wolałbym zapłacić za grę z góry i jednorazowo niż być sztucznie ograniczanym w ten sposób. Mógłbym zaprotestować i w nią nie grać… ale nie potrafię przestać, więc piszę te słowa, czekając, aż życia mi się odświeżą…