Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Fitbit Charge HR i Surge – pierwsze wrażenia

Fitbit Charge HR i Surge – pierwsze wrażenia

7
Dodane: 9 lat temu

Rynek technologii ubieralnej coraz bardziej się rozrasta i niewątpliwie spory udział w napędzeniu tego rynku ma Apple Watch – bodajże najlepiej wykonane urządzenie od strony użytych materiałów oraz procesu produkcji na rynku. Nie oznacza to jednak, że pozostali gracze się poddali – Fitbit prawdopodobnie (bo na podstawie szacunków) sprzedaje obecnie najwięcej akcesoriów fitnessowych, a ich portfolio niedawno powiększyło się o trzech nowych członków – dwóch z nich używam od tygodnia.

Do testów otrzymałem dwa modele, oba wyposażone w czujniki pomiaru tętna rozwiązane podobnie jak wiele konkurencyjnych produktów – wbudowane są w spód urządzenia i dokonują pomiaru na nadgarstku. Ta metoda prawdopobnie jest nieznacznie mniej dokładna niż bezpośrednio na klatce piersiowej, ale nie są to też produkty przeznaczone dla zawodowców. Z moich testów wynika, że dokładność obu modeli – Charge HR i Surge – jest na tyle dokładna, i nota bene bardzo zbliżona do wyników Apple Watcha, że nie mam większych zastrzeżeń do niej.

Fitbit-Charge-HR-01-hero

Charge HR

Model z przydomkiem HR różni się od tańszego Charge’a dwoma rzeczami – ma pasek zapinany podobnie jak tradycyjny zegarek oraz ma wspomniany czujnik pomiaru tętna. W moim przypadku, gdzie na lewym nadgarstku cały czas noszę Apple Watcha dla porównania wyników, to pierwsze uważam za minus – bardziej podoba mi się zatrzask w Charge niż zapięcie zegarkowe. Osobom noszącym go jako jedyne urządzenie zapewnie nie będzie to przeszkadzało…

Fitbit-Charge-HR-02-heroKwestię wyglądu pozostawię do oceny każdemu z osobna – gusta mamy w końcu różne i jedni się w nim zakochają, a inni niekoniecznie. Osobiście wolałbym jednak aby guma, z którego wykonano Charge’a HR, była bardziej zbliżona do tej w Garminie vivofit 2 – jest po prostu przyjemniejsza dla oka.

Bardzo pozytywnie, i to wyjątkowo, oceniam ciągły pomiar tętna 24/7 (lub jak zapisują to w Maroku – 7/7 – nie pytajcie dlaczego). Co ciekawe, w aplikacji Fitbit na iPhone’a można go podejrzeć na żywo i obserwować jak zmienia się wykres (nie testowałem wersji Androidowej, więc nie wiem czy posiada tę funkcję). Pomimo tego, urządzenie wytrzymuje do pięciu dni na jednym ładowaniu – takie dane podaje Fitbit i w rzeczywistości osiągam bardzo zbliżone wyniki. Za pierwszym razem komunikat o niskim stanie baterii pojawił się po czterech dniach, za drugim po pięciu.

Fitbit-Surge-01-hero

Surge

Wyjątkową funkcją produktów Fitbit jest wspomniany ciągły pomiar tętna. Surge do tego dodaje jeszcze możliwość rejestrowania treningów, spacerów i innych biegów, za pomocą GPS-a. Niestety, ta czynność kończy się źle dla baterii, ale dokładność urządzenia jest bardzo zbliżona do wyników jakie osiągnąłem iPhonem w kieszeni – pysznie! Trasę można za pomocą serwisu WWW Fitbita później wyciągnąć jako plik TCX, co zapewne wielu osobom się spodoba.

Fitbit-Surge-02-heroPewnego dnia w zeszłym tygodniu, udałem się na dwu i pół godzinny spacer. Na lewym nadgarstku miałem Apple Watcha (który czerpał dane z GPS-a iPhone’a, który spoczywał w kieszeni), a na prawym Surge’a. Oba założyłem rano, około 6:00 i nie zdejmowałem ich do wieczora. Około godziny 18:00 Surge’a musiałem już podłączyć do ładowarki – GPS zeżarł mu całą baterię w mig. Apple Watch w tym czasie miał jeszcze około 40% ładunku. Taka jest niestety cena dokładnego pomiaru trasy i to się prędko nie zmieni – podejrzewam, że to właśnie jest powodem, dla którego Apple Watch nie ma wbudowanego GPS-a. Ale tutaj jednocześnie uwidoczniona zostaje przewaga Fitbita dla osób, które chcą trenować bez telefonu pod ręką – nie jest po prostu konieczny. A dokładność GPS-u mnie zaskoczyła – po tym spacerze różnica wynosiła zaledwie 20 metrów i wynikała zapewne z tego, że można rozpocząć pomiar zanim zegarek złapie sygnał z satelit, tzw. Quick Start.

Nie jestem fanem designu Surge’a, a już w szczególności jego UI. Na jego ekranie widać piksele, a obraz jest czarnobiały – przy smartwatchach typu Apple Watch, Moto 360 czy Samsung Gear S2 wyraźnie widać różnicę w technologii. Drugą stroną medalu jest oczywiście fakt, że dzięki takiemu zabiegowi bateria starcza na dłużej, co może mieć znaczenie dla wielu – Fitbit zapewnia, że Surge wytrzyma do 7 dni na jednym ładowaniu, pod warunkiem, że nie korzystamy z GPS-a.

Fitbit-WWW-01-hero

Cechy wspólne

Fitbity są wyjątkowe nie tylko z powodu czujników mierzących tętno 24/7, ale również z tego, że nie jest potrzebny smartfon, aby ich używać. Każdy w komplecie otrzymuje mały dongle do podłączenia do komputera, dzięki czemu synchronizują się automatycznie, gdy znajdziemy się w jego zasięgu – raz na około 15 minut, gdy są nowe dane, komputer jest włączony, podłączony do internetu i ma zainstalowany Fitbit Connect. To może być ogromny plus ze względu na fakt, że nie musimy korzystać z BT w smartfonie, dzięki czemu oszczędzamy jego baterię.

Niestety wszystkie Fitbity mają dla mnie jedną ogromną wadę – nie wspierają HealthKit od Apple. Nie rozumiem tego posunięcia zupełnie i tylko to jest dla mnie barierą przed wejściem w ich ekosystem. Mam nadzieję, że wkrótce to wprowadzą.


Pełną recenzję, z listą wszelkich zalet i wad, subiektywnych i obiektywnych, będziecie mogli przeczytać w następnym numerze iMagazine, który ukaże się pod koniec tego miesiąca. Mam dużo do powiedzenia na ich temat, więc brońcie mnie przed korektą, która znowu mnie wyklnie1.

Dystrybucją produktów Fitbit w Polsce zajmuje się firma Alstor, a znajdziecie je na półkach dobrze znanych Wam polskich resellerów, takich jak iMad, iSpot czy Cortland, oraz wielu innych – pełną ich listę znajdziecie tutaj.

  1. Żartuję. Chyba.

Wojtek Pietrusiewicz

Wydawca, fotograf, podróżnik, podcaster – niekoniecznie w tej kolejności. Lubię espresso, mechaniczne zegarki, mechaniczne klawiatury i zwinne samochody.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 7

Największą wadą tych fitbitów jest ich olbrzymia a raczej wyolbrzymiała cena. Jak na urządzenie mało “autonomiczne” (wyniki trzeba gdzieś przerzucić, żeby odczytać jakiś większy sens) jest do bani. Z tym, że ja akurat wolę kilka czujników do roweru i jeden mini komputer typu Garmin 500 czy Polar 450. Natomiast do “nietreningowego” uprawiania sportu jak najbardziej.