Samsung Galaxy S6 – dla obrażonych z iPhonem
To nie tak, że nie zauważyłem premiery najnowszego wcielenia Galaxy S. Jako użytkownik iPhone’a 6 i LG G4 byłem niezwykle zaintrygowany nową propozycją od Samsunga. Gdy w końcu udało mi się spędzić z S6 solidne dwa tygodnie, zrozumiałem, że w moim zainteresowaniu nie było nic dziwnego.
Zdjęcia: Aleksander Bieroński
Zacznijmy od początku. W 2010 roku Samsung zaprezentował pierwszego Galaxy S, który – cóż – czerpał garściami z przebojowego telefonu Apple. Przez kolejne lata Koreańczycy starali się wyrobić własny styl, czego efektem były coraz lepsze telefony. Zapominali jednak o jednym banalnym fakcie: żeby konkurować z iPhone’em, ich flagowiec musi wyglądać. I to musi wyglądać dobrze. Dlatego właśnie po testach każdej z „eSek” miałem ten sam niedosyt. Co roku dostawaliśmy świetny telefon, który w kategorii stylistyki plasował się w tych samych rejonach, co żaba rozdeptana przez załatwiającego się pod siebie konia.
Galaxy S6 w pięknym stylu zrywa z tą tradycją. Między dwiema taflami kolorowanego szkła umieszczono naprawdę porządne podzespoły, które otoczono aluminiową, ciekawie zaprojektowaną ramką. Tradycyjnie pojawiały się głosy, że telefon przypomina iPhone’a 6, głównie ze względu na ułożenie portów: u dołu, na środku znalazło miejsce złącze ładowania, głośnik z prawej, a port słuchawkowy z lewej strony. Cóż, skoro taki układ działa, to po co go zmieniać? Wracając do wyglądu. Widzę w tym kontynuację tego, co Samsung rozpoczął wraz z modelem S4. Obłe kształty, ekran wypełniający tyle, ile się da i przycisk startowy w kształcie prostokąta z zaokrąglonymi rogami – to znaki rozpoznawcze „eSek”.
Zmiana materiałów z tandetnego plastiku na porządne szkło i aluminium niewyobrażalnie poprawiły wrażenie z korzystania z Galaxy S. Chyba najlepszym porównaniem byłaby różnica, którą można poczuć, wyjmując iPhone’a z etui po naprawdę długim noszeniu plastikowej obudowy. W przeciwieństwie jednak do iPhone’a 6, flagowiec Samsunga leży naprawdę dobrze w dłoni. Jest tej samej grubości, ale dzięki wyższej wadze i zastosowaniu innych materiałów można go chwycić pewniej, co przekłada się na znacznie większą stabilność. S6 nigdy nie wypadł mi z ręki, podczas gdy mój iPhone z ziemią jest „na ty” i w zasadzie spędza tam więcej czasu niż w mojej kieszeni.
Teraz kiedy trzymamy w ręce najnowszego Galaxy S i nie mylimy go z plastikowym koszykiem z Biedronki, możemy w pełni docenić moc, którą skrywa to urządzenie. Nie mam pojęcia, ile punktów wyciąga procesor S6 w testach szybkości, ale wiem jedno: ten telefon jest piekielnie szybki. W ułamek sekundy po pacnięciu w ikonę aplikacji możemy z niej korzystać – coś, czego nie spotyka się w iPhonie. Również „skakanie” między programami nie skutkuje czkawką. S6 znosi dzielnie każde, nawet najtrudniejsze działanie, dopóki nie przyjdzie do przeglądania sieci. To prawdopodobnie bardziej wina domyślnie zainstalowanego Chrome, ale widać, że strony nie wczytują się tak szybko, jak na konkurencie od Apple.
Jakość wykonania aplikacji na Androidzie mocno odstaje od tego, co możemy znaleźć w App Store. Trudno za to winić Samsunga, ale to coś, o czym trzeba pamiętać, decydując się na S6. Szkoda, bo Koreańczycy naprawdę postarali się, by ich autorska nakładka TouchWiz była jak najmniej inwazyjna i obciążająca, oferując przy tym wyjątkowy wygląd. Aż dziw, że to piszę, ale w obecnej formie TouchWiz jest zwyczajnie ładny. Moją ulubioną funkcją pozostaje możliwość dzielenia ekranu na dwie aplikacje – bardzo przydatne podczas oglądania czegoś w tle na YouTubie.
Inną wadą, o której muszę powiedzieć, jest bateria. Po raz pierwszy w Galaxy mamy niewymienialny akumulator. Ruch dziwny, szczególnie po głośnej kampanii Samsunga, w której wyśmiewano takie rozwiązanie w iPhonie, pokazując dziesiątki osób „przytwierdzonych” do lotniskowych ścian, bo ładowały telefon. Kupując S6, prawdopodobnie zaprzyjaźnisz się z tymi osobami, bo flagowiec Samsunga u mnie nigdy nie dociągnął do końca dnia. Użytkowałem je porównywalnie, iPhone i Galaxy rozładowywały się bardzo podobnie.
Mamy więc telefon, który jest łudząco podobny do iPhone’a 6. Leży trochę wygodniej w dłoni, oferuje gorsze aplikacje, ale summa summarum wrażenia z użytkowania byłyby podobne. Są jednak dwie kategorie, w których S6 po prostu miażdży iPhone’a: ekran i aparat.
Wyświetlacz w modelach z linii Galaxy od zawsze przyciągał wzrok. Wysoka rozdzielczość, duża powierzchnia i mocno przesadzone kolory w Super AMOLED-ach – to nie nowość. S6 wpada w każdą z tych kategorii: na 5,1 cala producent upchnął rozdzielczość 2560 x 1400 (powodzenia w znalezieniu tapety, która nie jest rozmazana). Kolory faktycznie mogą niekoniecznie się pokrywać z paletą RGB, ale w swoim życiu spotkałem dokładnie dwie osoby, które by się tym przejmowały. Dla większości liczy się, że barwy na Super AMOLED są ładne, a czerń prawdziwa.
Oczywiście, obie te osoby zajmują się fotografią i będą argumentować, że na S6 nie ma możliwości podglądu, jak faktycznie wyszło nam dane zdjęcie. Tym również nie ma co się przejmować, bo aparat w Galaxy S6 miażdży absolutnie wszystko, co można dostać na rynku (no, może poza iPhone’em 6S, ale w chwili pisania tej recenzji nie miałem do niego dostępu). Rozdzielczość 16 Mpix, jasny obiektyw i opcja korzystania z manualnych ustawień sprawiają, że Samsunga często wyciągałem z kieszeni – szczególnie wieczorami.
Taki więc jest Galaxy S6 z perspektywy użytkownika iPhone’a. Lepszy sprzętowo, ale pozbawiony integracji z usługami Apple, a to może boleć najbardziej. Jeśli jednak nie korzystasz z Handoff czy AirDropa, a iOS zaczyna cię irytować, warto zainteresować się S6, bo to zdecydowanie najlepszy telefon z Androidem, który można kupić. Fani dawnych Galaxy S z pewnością sięgną po wspomnianego przeze mnie G4, który pozwala na wyjęcie baterii czy dorzucenie karty pamięci, ale dla nas, przyzwyczajonych do ograniczeń iPhone’a, Samsung jest naprawdę świetną alternatywą.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 10/2015
Komentarze: 5
Drugie zdjęcie, tweet Sowy :D
Korzystam z tego telefonu blisko pół roku i jak na razie żaden telefon z Androidem nie wywarł na mnie tak pozytywnego wrażenia, nawet chwalone przez wszystkich cukierników Nexusy, którego też miałem. Rewelacyjny aparat, cudowny ekran, szybkie ładowanie i wiele miłych dodatków w oprogramowaniu, jak np. pakiety premium do kilkunastu aplikacji z Galaxy Apps. Gdybym znowu wybierał telefon wybór ponownie padłby na S6 :)
Bardzo ciekawy tekst. Po ostatnich problemach z iMessage coraz cześciej myślę o zmianie mojego iP6s Plus na jakiegoś nowego Samsunga…Wiem, że Android idealny nie jest jednak Apple zostaje w tyle zarówno z telefonami jak i komputerami…
Tłumaczę zatem:) iPhone – gorszy aparat…tak gorszy i piszę to jako posiadacz 6s Plusa, ekran – tutaj również Samsung ma przewagę i to jeszcze większą niż w przypadku aparatu, pomijam iMessage i różne problemy z integracją i przekazywaniem na OSX…Komputery – tutaj mogę jedynie porównać mojego MBP Retina 15 – ostatnio miałem przyjemność z nowym Dellem XPS 15 z panelem 4K IGZO…jedynie co mnie wstrzymuje przed wymianą to Windows natomiast sprzętowo Dell pozamiatał…Skylake, ekran, obudowa, złącza…a Mac jakby od lat stoi w miejscu stara dość spora już obudowa (aczkolwiek idealnie spasowana i wykonana), spore ramki plus większe gabaryty. To tak na szybko wg mnie oczywiście :)
Aparaty są porównywalne? Serio? Zrób fotę w kiepskim świetle i porównaj…już od roku S6 robi lepsze zdjęcia a niebawem następca S7! Mój 6s Plus wypada gorzej.
Ekrany? Amoled wygrywa i zapewne Apple to zrozumie…w 2017 :P Żeby była jasność zdecydowanie wolę iOSa niż Androida jednak zwyczajnie porównuję hardware :)
Co do nowego XPSa mam takie zdanie jak wyżej ale Apple niebawem odświeży MBP ciekawe tylko czy zmieni obudowę i doda troszkę Emejzingu :)
Ja jestem z tych według autora artykułu, nielicznych, którzy narzekają na przekłamania koloru na Amoledach. Tak. Nie podoba mi się ów zafarb widoczny zwłaszcza na bieli. Bardzo mi się nie podoba. Wiele lepiej to wyglądało na “Super Clear LCD” w Samsungu Wave 2 choć oczywiście czerń nie była taka głęboka, a barwy tak przesycone ale było naturalniej. W iP6 barwy podobają mi się. W kwestiach pozostałych nie wypowiadam się.