Wywiad ze Stevem Wozniakiem
Dziś mija równo 40 lat odkąd Steve Jobs ze Stevem Wozniakiem i Ronaldem Waynem założyli firmę Apple. Kilka dni temu Norbert Cała na Twitterze przypomniał wywiad ze Steve’em Wozniakiem, który był opublikowany w 1993 roku w PC World Komputer. Kilkanaście lat później, 9 października 2009 roku, dzień po konferencji “Biznes to rozmowy”, miałem okazję spotkać się ze Stevem i spędzić z nim kilka godzin. Owocem tego spotkania był wywiad, który pierwotnie ukazał się w Moim Jabłuszku 10/2009. Rozmowa oryginalnie była po angielsku i tłumaczyła ją Kinga Ochendowska. Choć minęło ponad 6 lat od naszego spotkania, wywiad nadal wydaje się bardzo aktualny, dlatego chcemy go Wam przypomnieć.
DŁ: Kilka pytań. Co myślisz o wczorajszej konferencji? Jakie masz odczucia dotyczące tej koncepcji biznesowej?
WOZ: Myślę, że ta koncepcja jest odpowiednia w stosunku do fazy rozwojowej, w której Polska znajduje się obecnie. Nie udało mi się uczestniczyć we wszystkich rozmowach, ponieważ byłem bardzo zmęczony i musiałem zażyć nieco snu. Ale uważam, że były one bardzo pożyteczne. Wiesz, wskazanie przedsiębiorcom kierunku i upewnienie ich w podejmowanych decyzjach. Mam nadzieję, że spotkanie okaże się produktywne. Inspirujące. Przedsiębiorcy uczynią kilka kroków do przodu, kroków, których w normalnych warunkach baliby się podjąć. Zresztą, gdy przyglądałem się ludziom obecnym na konferencji, wydawali się zadowoleni.
To Twoja druga wizyta w Polsce? Jeśli dobrze pamiętam, pierwsza odbyła się w 1993 roku. Przeprowadziłeś wtedy wykład na Politechnice Warszawskiej. Jesteś tu od trzech dni. Jak podoba Ci się Polska po 16 latach? Coś się zmieniło?
Widziałem też inne kraje, jak Rosja, w 1988 roku, czy nawet wcześniej i zmiana jest ogromna. Macie tyle dużych centrów handlowych, tyle nowoczesnej architektury. W tamtych czasach, było tu dużo małych sklepików i musiałeś znać kogoś, kto wiedział, gdzie kupić konkretne przedmioty.
Teoria mówi, że technologia jest drogą ku lepszemu życiu. Czy widzisz jakieś zagrożenia z tego wypływające, które powinniśmy rozważyć?
Nie, nie widzę niczego takiego. Co więcej, wydaje mi się, że nikt nie potrafi wskazać konkretnego, absolutnego zagrożenia. Można zauważyć kilka poszlak tu i tam, gdzie technologia ma wpływ negatywny, ale równie łatwo można przedstawić dowody na jej pozytywny wkład w nasze życie. Nie istnieje nic takiego jak eksperyment kontrolowany i badania jasno określające co jest bezwarunkowym negatywnym wpływem, a co nie. To co dla jednych ludzi jest negatywne, dla innych może okazać się pozytywne. Nie wszyscy jesteśmy tacy sami. Różnimy się od siebie. Myślę, że technologia odzwierciedla to, jak zostaliśmy stworzeni, wiesz, jak ewoluowaliśmy przez miliony lat. Te miliony lat ewolucji sprawiły, że jesteśmy tu i teraz, że mamy określone pragnienia, potrzebę tworzenia. Musi być w tym jakiś cel. Myślę, że nikt, kto posiada nowoczesne urządzenia – komputery, komórki, nawigację – nie chciałby wrócić do czasów, w których owe urządzenia nie istniały.To bardzo silne powiązanie. I to nie tak, że ludzie są zmuszeni do korzystania z nowoczesnych technologii. Po prostu, gdy raz przekroczysz pewną granicę, nie cofasz się. Technologia nie czyni nas szczęśliwszymi. Wierzę, że sto lat temu, tysiąc lat temu, ludzie uśmiechali się równie często. Myślę, że tak było. Wiesz, to element fizyczny, funkcja mózgu.
Powiedz mi, jak to jest być ojcem pierwszego komputera osobistego?
Jestem bardzo zadowolony. To było wielkie osiągnięcie. Każda rzecz, którą w życiu zbudowałem, prowadziła mnie do tej chwili. Tak bardzo chciałem mieć swój własny komputer. Posiadając komputer, mogłem pisać na niego programy. Do końca życia. Bo nie ma żadnych limitów w zakresie ilości programów, które możesz napisać. To liczba nieskończona. Stworzenie komputera uszczęśliwiło mnie na całe życie, już pierwszy Apple I. Cieszę się, że nie był to projekt komercyjny, dla pieniędzy. Zrobiłem to całkowicie za darmo. Bez patentów, bez praw autorskich. Rozdawałem projekty Apple I za darmo, wszędzie dookoła. Rozdawałem je, bo ludzie patrząc na nie myśleli: “Tak! To jest prosty przepis! Tak możesz zbudować osobisty komputer, za niewielkie pieniądze. Stać Cię na to i masz sprzęt, który spełnia Twoje oczekiwania!” To naprawdę przyśpieszyło proces komputeryzacji. Nie stałoby się tak, gdybym utworzył firmę i trzymał plany komputera w sekrecie.
Jak Apple I wyglądałoby teraz?
Trudno powiedzieć, technologia stała się bardzo wyrafinowana.
Jeden punkt widzenia to technologia, drugi generalna idea.
Gdyby Apple I nie istniało i miałbym je zbudować teraz? Wyglądałoby zapewne bardzo podobnie, ale oparte byłoby o technologię HD. Posiadałoby zapewne tylko jeden chip – procesor, wejście-wyjście, pamięć. Żadnych innych chipów. Nie musiałbym budować zasilacza z własnych podzespołów, po prostu kupiłbym go w sklepie. Byłoby pewnie trochę mniejsze, ale wciąż miałoby rozmiary umożliwiające wygodne pisanie. Weź jednak pod uwagę, że Apple I, w samym założeniu, nie było pomyślane jako komputer. Apple I było terminalem, zaprojektowanym by dostać się do sieci ARPANET. Dodałem procesor by zamienić je w komputer, ale sama konstrukcja miała obsługiwać niewielkie, modemowe prędkości, powolny tryb tekstowy. Dopiero konstruując Apple II zadałem sobie pytanie: “Co możesz zrobić z urządzeniem podpinanym do telewizora?”. I stworzyłem komputer.
Nadal masz Apple I?
Tak, nadal mam jedno czy dwa.
Ciągle na chodzie?
Oczywiście. Ale chipy, na których pracują, są już niedostępne. Ostatnie sztuki zostały sprzedane na aukcji internetowej. Teraz nigdzie ich już nie dostaniesz.
Widziałem ostatnio aukcję na eBay-u. Ktoś sprzedawał jedno z pierwszych Apple I. Cena była bardzo wysoka.
Prawdopodobnie /śmiech/. Są naprawdę rzadkie. Białe kruki.
Dokładnie. Czy na początku, kiedy rozpoczynałeś produkcję komputerów i Wasza firma znajdowała się w garażu, myślałeś, że tworzysz coś, co zmieni świat?
Tak. W tamtych czasach, ludzie mówili o wielkich zmianach. O zmianach w sposobie życia. O tym, jak technologia uczyni niemożliwe – możliwym. Właśnie to dało mi powód do zbudowania komputera. Rozmawialiśmy o tym, że pewnego dnia, każdy będzie miał swój własny komputer w domu. I wszyscy będą ich mogli używać do edukacji swoich dzieci, do sterowania światłami, do rozwiązywania problemów, do wszystkich zadań wykonywanych przez człowieka. Naprawdę wierzyliśmy, że każdy będzie miał komputer. To była naprawdę wielka sprawa. Oczywiście, nie zdawaliśmy sobie wtedy sprawy, że będziemy mieli cyfrową muzykę, grafikę, wideo. Nie mogliśmy przewidzieć tych wszystkich rzeczy, które ludzie robią z komputerami obecnie. Ale już wtedy wiedzieliśmy, że komputer to będzie COŚ.
Patrząc na ówczesne oczekiwania i wizje, osiągnęliście sukces?
O tak. Nawet więcej. Widzisz, kiedy startowaliśmy z naszą firmą, nie mieliśmy wielkiej wizji. To co stało się potem, przebiło wszelkie nasze oczekiwania. A wszystko dlatego, że komputery to elastyczne narzędzie. Można je zaprogramować w dowolny sposób. I ludzie zaczęli pisać programy o olbrzymiej wartości, nie tylko gry. Oczywiście gry też mają wartość, ale arkusze kalkulacyjne … Arkusze kalkulacyjne zmieniły świat! Nagle, wszyscy mali przedsiębiorcy, mogli zarządzać swoimi biznesami jak nigdy przedtem. Mogli podejmować decyzje, sprawdzać prognozy, miesiąc po miesiącu. Przeprowadzenie takiej symulacji zajęłoby im 10 lat, gdyby mieli to zrobić na papierze. Wraz z wejściem komputerów i arkuszy kalkulacyjnych mogli nanosić małe zmiany i sprawdzić : ” Co się stanie jeśli zrobię to? Co się stanie jeśli kupię tamto? Jaki będzie efekt, jeśli zrobię to konkretnego dnia?” Niesamowite. I po kilku godzinach zabawy z komputerem, byli gotowi go kupić. I kupowali. Kupowali jak szaleni. By rozwiązać problemy, które nie posiadały rozwiązania do tej pory. Arkusze kalkulacyjne. Pierwsza zabójcza aplikacja. Hit.
Chciałbym wrócić na chwilę do tematu konferencji. Porozmawiajmy o interesach. Wszędzie dookoła ludzie mówią o kryzysie. Wiele firm traci pozycję na rynku a Apple, z kwartału na kwartał ma się coraz lepiej. Jak to jest możliwe? W czym tkwi sekret? Czemu ludzie tak chętnie kupują produkty Apple?
Recesja nie ugodziła rynku technologii w samo serce. Firmy działające w tym sektorze mają się całkiem dobrze. Pracuję dla firmy, która, generalnie mówiąc, produkuje banki danych dla serwerów i mogę powiedzieć, że z kwartału na kwartał, nasza sprzedaż wzrasta o 80%. Zatrudniamy ludzi jak szaleni. Firmy się kręcą, jeśli posiadają produkt, na który jest zapotrzebowanie, który ludzie chcą kupować. Powiedzmy, że recesja jest większa o 10-20%. Jeśli masz gorący produkt, nadal podwajasz swoją sprzedaż. I taki jest iPhone. iPhone jest jak zupełnie nowa firma, nie mniej ważna niż nasze komputery. I to się rozciąga na cały świat, kraj za krajem. Przenosimy się na wolny rynek. I za każdym razem, kiedy wchodzimy do nowego kraju, nasza sprzedaż wzrasta. Od kiedy weszliśmy na rynek, ciągle się rozwijamy, rozwijamy się jak szaleni. Prawdą jest, że kiedyś, rynek okazał się szybszy niż my. Dlatego Microsoft wygrał nieco więcej tego rynku.
Wróćmy zatem do platformy iPhone, w rozumieniu produktu. Co sądzisz o technologi multitouch? Czy to właściwy interfejs dla urządzeń mobilnych?
Idea ekranów dotykowych i multitouch była obecna już od jakiegoś czasu. Od dziesięcioleci. To co zrobiło Apple, to było zwrócenie uwagi na fakt, że przeniesienie tych technologii do urządzeń mobilnych jest bardzo ważne w rozumieniu komfortu użytkowania sprzętu.
Myślisz, że istnieje tendencja, mająca na celu wprowadzenie tych samych rozwiązań w komputerach osobistych?
Trochę tak i trochę nie. Wciąż podstawową metodą wprowadzania danych do komputera jest wpisywanie ich z klawiatury. Tak naprawdę ciągle nie ma komputerów, którymi możesz komfortowo sterować za pomocą głosu. Jest oczywiście oprogramowanie pozwalające na dyktowanie, ale nadal pojawia się sporo błędów. Używamy trochę myszy, trochę klawiatury. To metoda hybrydowa. Myślę, że multitouch, gesty, ekrany dotykowe, będą jedną z możliwości wykonywania zadań, ale będą też inne. Będziesz mógł przenosić obiekty używając ekranu dotykowego lub myszy. Albo wpisać polecenie z klawiatury. Mnie podoba się idea użycia kamery rozpoznającej ruch. Jest tyle sposobów wykonywania czynności na komputerze. Technologia dotykowa oferuje jedną z nich. Ludzie będą używać tej, która z ich punktu widzenia, jest najprostsza, najbardziej intuicyjna. Na przykład, może się okazać, że pisanie odręczne będzie najbardziej intuicyjne. Kto wie?
Z tego wynika, że to będzie wciąż kwestia sprzętowa, nie zaś programowa?
Och nie, to bardziej sprawa oprogramowania niż sprzętu. Widzisz, ktoś może mieć ten sam sprzęt i sprawić, że będzie działał naprawdę kiepsko. Klawiatura może być za mała i ciężko będzie naciskać klawisze. Rozpoznawanie gestów, powiększanie, zmniejszanie, przewijanie będzie toporne. Całość nie będzie spełniała Twoich oczekiwań. Nie można tego zignorować. Moim zdaniem, to właśnie software tworzy to, co urzeka użytkownika. Daje poczucie satysfakcji. Minimalna ilość kroków prowadzących do wykonania zadania. Im mniej, tym lepiej. A co jeszcze ważniejsze, musisz rozumieć zasadę, musisz wiedzieć w jaki sposób wykonujesz określone zadanie. Dokładnie tak projektowaliśmy zarówno komputery Macintosh, jak i Lisa. To podstawowa zasada Apple, której wciąż jesteśmy wierni. Po prostu popatrz na ekran. Jedno spojrzenie i oczywistym się staje gdzie jesteś i co robisz. Staramy się projektować nasze urządzenia tak, by użytkownik zawsze był świadomy zachodzącego procesu. I tak, zawsze jest tylko jeden przycisk, który prowadzi do domu. I tylko jeden ekran główny. To rzecz najlepsza dla początkujących, dla nowicjuszy, którzy nigdy komputera na oczy nie widzieli. Zarówno dla babci jak i kilkuletniego wnuczka. Komputer dla reszty z nas. Nie tracimy tych ludzi. I pomimo to, doświadczeni użytkownicy, ludzie używający komputerów cały czas, wciąż mogą być produktywni, efektywnie wykorzystywać nasz sprzęt i mieć z tego satysfakcję.
Osobiście używam różnych urządzeń . Nosiłem w kieszeni Blackberry przez 3 miesiące i traktowałem go jako główny telefon. Zmuszałem się do używania go codziennie by zrozumieć logikę działania, poznać jego możliwości i efektywność. I wiesz co? Był efektywny i tyle. Nie lubiłem go. Nie był dla mnie urządzeniem, którego używałbym z przyjemnością. Więc teraz noszę ze sobą dwa iPhony. /śmiech/
Jakie programy masz zainstalowane na iPhone?
Wiesz, przejrzałem je wszystkie. Lubię nowości, więc zaglądam do AppStore regularnie. Jest ich tyle stron z programami, że nie sposób spamiętać. Ale jest jeden – iTip, który mówi mi, ile napiwku powinienem zostawić kelnerowi, w każdym z krajów które odwiedzam. /śmiech/ Używałem Skype na iPhone, ale wymusza na mnie czasem używanie WiFi. Na szczęście mam inną aplikację – MyFi. Pozwala ona na użycie innego operatora komórkowego i transferuje połączenie do jednego z amerykańskich systemów, np. Horizon.
Grasz na iPhone?
Chciałbym. Mam swoje ulubione gry, te wolne. Jak Sudoku.
Myślisz że to dobry kierunek, reklamowanie iPhona i iPoda Touch jako platformy dla gier?
Tak. To znaczy PSP jest bardzo fajne i jest bardzo dużo gier na tę platformę. Ale developerzy zawsze szukają nowych rynków, nowych platform, żeby zarobić kilka dodatkowych dolarów. I tu mamy iPhona i iPoda Touch. Jeśli spojrzysz na pierwsze reklamy, nie były one przedstawiane jako urządzenia dla graczy. Ale gdy powstał AppStore, przedstawiliśmy nową platformę. Zobacz jak wzięliśmy akcelerometr, czujniki, kompas. Użyliśmy nowych technologii, tych które były już na rynku, ale trudno było je zaimplementować w urządzeniach komputerowych. Wzięliśmy więc je wszystkie i pozwoliliśmy developerom uruchomić wyobraźnię, znaleźć drogę. Uwilbiam grać w gry w których możesz coś toczyć po ekranie, potrząsnąć, zdmuchnąć. Zdmuchnąć płomień w zapalniczce. /śmiech/ Jeśli używanie komputera nie jest zabawne, nie przyniesie to nic dobrego. To tak jak z uczeniem dzieci. Tak naprawdę, nie jest ważne ile jesteś w stanie je nauczyć. Najważniejsze, żeby nauka sprawiała im przyjemność, żeby lubiły się uczyć. I tak jest z tymi wszystkimi małymi gierkami. Podobnie zresztą jak z shareware i freeware. Niektóre są takie ładne, tak zgrabnie napisane. Oczywiście, w sensie finansowym, nie przyniosą Ci zbyt wiele. Musimy starać się, żeby użytkowanie komputera na zawsze pozostało zabawą, przynosiło radość. To co jest zabawne dla dziecka, równie dobrze może być zabawne dla dorosłych.
Wspomniałeś o kompasie. Co sądzisz o tym pomyśle?
Nie myślałem o tym wcześniej. Dopiero gdy zobaczyłem prezentację systemu metra w Nowym Jorku. /śmiech/ I pomyślałem: “To jest naprawdę użyteczne!” Uwielbiam to! To wspaniałe, że możesz używać technologi GPS. Apple zrobiło bardzo dziwną rzecz. Wbudowało kompas w iPhone. Moją pierwszą myślą było: “Źle, źle, źle!” Nie mogłem znaleźć dla niego żadnego zastosowania. Przecież mając do dyspozycji GPS, możemy bardzo dokładnie określić swoją pozycję. Ale potem pomyślałem, że nie tylko obieramy nowy kierunek. Podążamy również w kierunku zdjęć geolokacyjnych. Gdzie byłem, gdy zrobiłem to zdjęcie? Ale jeśli możesz określić swoje położenie na mapie, bardzo ważna jest jeszcze jedna rzecz – kierunek w którym zdjęcie zostało zrobione. Jeśli zdjęcie znajduje się online, chcesz wiedzieć gdzie byłem i w jakim kierunku patrzyłem. Więc myślę, że Apple wybiega do przodu, przewidując, że ta informacja stanie się częścią metadanych zawartych w exiff. W którą stronę byłem zwrócony? Nie sprawdziłem mojego kompasu wystarczająco dokładnie, by określić, czy działa zarówno w poziomie, jak i w pionie. Myślę, że powinien. Wiesz, te wszystkie drobne technologie, kto wie, jakie znaczenie będą miały dla ludzi w różnych rodzajach oprogramowania. Oprogramowania, które działa na różne sposoby. Potrząśnij – wybierz nową piosenkę. Potrząśnij – wybierz nową restaurację. Chińską. Uwielbiam to.
Skoro rozmawiamy o iPhone. iPhone to absolutny hit marketingowy. A Newton? Czemu Newton nie odniósł takiego sukcesu?
Newton to urządzenie, które weszło na rynek w czasach, kiedy nie było tak dobrych podzespołów jak teraz, w rozumieniu ekranów dotykowych, kompasów, GPS, powszechnego dostępu do Internetu. W tamtych czasach, jedyną drogą uzyskania połączenia było wdzwanianie się. A i instalacja samej karty nie należała do najprostszych. Newton, to była świetna robota w zakresie oprogramowania. Mam nadzieję, że znów pójdziemy w tym kierunku. Gdy miałem Newtona, po prostu robiłem odręczne notatki. Zapisywałem rzeczy, które przychodziły mi do głowy. Jeśli chciałem zadzwonić do znajomego, pisałem po prostu ” Zadzwoń do Jima”. Pi, pi, pi, pi pi. Bo ja nie lubię poukładanych rzeczy. Powiedzmy, otwierasz program. Klikasz tu czy tam, wpisujesz pierwszą literę nazwiska, przewijasz listę, wybierasz osobę. Nie lubię tego. Chcę to powiedzieć w dokładnie taki sposób, w jaki myślę o wykonaniu tej czynności. ” Zadzwoń do Jima”.
Kiedy testowałem Newtona, pierwszym zapisem jaki zrobiłem było: “Sarah, dentysta, godz. 14” i nacisnąłem przycisk “Assist”. Otworzył się program kalendarza i zapisał zdarzenie – absolutnie poprawnie. Pomyślałem: “Rany, czekaj! Właśnie zapisałem to dokładnie tak, jak pomyślałem!” Nie musiałem pamiętać o wykonaniu poszczególnych kroków, zagłębianiu się w program. Po prostu to zrobiłem. Uwielbiam ten sposób działania aplikacji. Niestety, trochę zboczyliśmy z tej drogi. Ostatnio, używałem kalendarza Google. Wiesz, ja zawsze zapisuję po prostu: “14, lunch, San Diego”. Nie lubię wypełniać tysiąca pól, przewijać list, wybierać lokalizacji. To czego oczekuję, to po prostu pole, w którym mogę wpisać co tylko chcę. Każdy zapisuje informacje na swój własny sposób, bo przecież ludzie są różni, mają różne potrzeby, różnie się komunikują, używają różnego języka i składni. Chciałbym, żeby więcej oprogramowania szanowało te różnice i działało zgodnie z tą zasadą. Mieliśmy na przykład Apple Works. Piękny mały program. Zawsze wiedziałeś gdzie jesteś i co robisz, jakie masz możliwości. Z Pages już nie jest tak samo, musisz poruszać się zgodnie z ustalonymi procedurami. Oczywiście, doświadczeni użytkownicy nie mają problemów z zaakceptowaniem tej logiki, ale to nie znaczy, że praca z programem musi odbywać się w taki sposób.
Wracając do Newtona. Myślisz, że rynek nie był jeszcze gotowy na pojawienie się takiego produktu?
Myślę, że badania rynkowe dotyczące Newtona, znalazły swoje odzwierciedlenie w rynku smartphonów. Były zarówno możliwości jak i zapotrzebowanie. Nieszczęśliwie, Newton był za duży, zbyt nieporęczny. Uwielbiałem robić na nim notatki, ale nie był urządzeniem, które chciałbyś nosić ze sobą wszędzie, w kieszeni.
Newton nadal może się pochwalić najlepszym oprogramowaniem rozpoznającym pismo odręczne. Nie ma na rynku niczego, co mogłoby wytrzymać porównanie z Newtonem pod tym względem.
Zawsze możesz kupić ModBooka. To zmodyfikowany iBook, który staje się tabletem. Ma oprogramowanie do rozpoznawania pisma i robi to całkiem nieźle. Ale ja nie piszę, ja drukuję. To bardziej adekwatne. Na Newtonie robiłem notatki na zajęciach. Uwielbiałem go pod prawie każdym względem. Wiesz, podłączałem go do sieci AppleTalk, klikałem wysyłanie do drukarki i drukowałem. To było wspaniałe narzędzie.
Ciągle uczysz? Słyszałem, że byłeś nauczycielem?
Uczyłem przez osiem lat, przestałem pracować w szkole 5 lat temu. Ostatnie zajęcia miałem w niedzielę, a w poniedziałek otwierałem już nową firmę. /śmiech/ Nie cofam się, nie zawracam. Zazwyczaj, kiedy robię coś wystarczająco długo, żeby dobrze się bawić, kończę i nie wracam już do tego. Przede wszystkim dlatego, że nie umiałbym zrobić tego drugi raz tak samo, po raz kolejny odnieść sukces. Miałem taki cel w życiu, żeby zaangażować się w pracę z dziećmi, żeby uczyć. Teraz moje dzieci są już dorosłe, a człowiek zwykle robi takie rzeczy, kiedy jego dzieci są w wieku szkolnym.
Odszedłeś z Apple, bo miałeś pomysł na uniwersalnego pilota. Masz teraz w głowie jakieś rewolucyjne pomysły?
Wiesz, kiedy byłem młody, nie mogłem uwierzyć jak byłem inteligentny i błyskotliwy. Mogłem pójść spać marząc o jakimś projekcie i obudzić się następnego dnia z gotowym rozwiązaniem. Teraz, z wiekiem, mam coraz mniej i mniej dobrych pomysłów.W technologii, mojej dziedzinie, świat zaszedł już bardzo daleko. Z bilionami dolarów pompowanymi w market, z tymi wszystkimi olbrzymimi firmami, takimi jak Apple, zatrudniającymi najbystrzejszych ludzi na świecie. Ciężko z tym konkurować. Więc zdecydowałem, że chcę pójść w innym kierunku, niż cała reszta. Nie chcę konkurować. To w czym jestem dobry, to wymyślanie własnych perfekcyjnych rozwiązań. Może wychodzę dalej niż cała reszta, ale wszyscy coś robią na tym polu, a ja nie chcę być częścią tłumu. Nigdy nie wyszedłbym na tym tak dobrze, nie umiałbym się pokazać. Obecnie, ciężko jest wpaść na pomysł tak samo dobry jak cała reszta. Ostatnio, miałem kilka dobrych pomysłów. Może wspomnę o nich mojej żonie, pomyślę przez tydzień a potem zapomnę./śmiech/ Pobiłem wszystkich w ilości założonych przeze mnie firm. Niektóre z nich bazowały na produktach które nie odniosły sukcesu, ale ciągle są bliskie mojemu sercu, czekając na moment, gdy będą możliwe do zrealizowania.
Obecnie pracuję dla firmy, wdrażam ich rozwiązania, rozwiązania, których nie wymyśliłem sam. Ale oni zrobili to w sposób, w jaki ja bym to zrobił. Uwielbiam tą firmę, cieszę się, że mogę być jej częścią. Komputery, generalnie, posiadają procesor, trochę pamięci i twardy dysk. Ale współczesne dyski, mimo kolejnych wersji cache, są nadal bardzo wolne. Dużo wolniejsze niż RAM. Nasze pamięci Flash wpasowują się w miejsce pomiędzy pamięcią RAM a konwencjonalnym twardym dyskiem. Uwierz mi, architektura komputerów, za kilka lat, będzie zupełnie inna. Nadchodzą wielkie zmiany. Zawsze, na pierwszym miejscu byłem projektantem komputerów. Kiedy uczyłem się, zawsze najważniejsza była dla mnie budowa, jak wdrożyć swój własny pomysł, to było to, co interesowało mnie w technologii. Kiedy patrzę na młodych inżynierów, widzę, że pracują dużo dłużej niż 40 godzin tygodniowo. Prawdopodobnie koło 80 godzin. Dokładnie tak, jak ja kiedyś pracowałem, bez przerwy. Dokładnie tak pracowałem w Apple. Bo naprawdę kochałem swoją pracę. Ale nie można robić tego w nieskończoność. Z czasem stajesz się coraz starszy, coraz bardziej zmęczony, potrzebujesz więcej odpoczynku, relaksu. Masz rodzinę, życie, wszystkie te rzeczy, którym chcesz poświęcać czas. I nawet z czasem łatwiej widzieć więcej niż inni, ale musisz dostrzec, kto jest prawdziwie twórczy i kreatywny a wtedy widzisz, że zwykle są to ludzie po pięćdziesiątce. I to właśnie oni mają te wszystkie postępowe pomysły.
Co w takim razie robi Steve Woźniak w wolnym czasie? Poza jazdą na Segwayach, oczywiście?
/śmiech/ Jeżdżę na koncerty. Muzyka zawsze była ogromną częścią mojego życia.
Słyszałem, że sam również organizowałeś festiwale? Dwa czy trzy razy?
Organizowałem festiwal dwa razy. Milion ludzi za każdym razem. Zrobiliśmy pierwszy most z Rosją, bardzo ryzykowna sprawa. Bardzo inna. W tamtych czasach, w czasach zimnej wojny, Rosjanie byli jak Alkaida teraz. To było jak nawiązanie kontaktu z Alkaidą. Ale ja lubię obalać mury, przekraczać granice. Lubię być buntownikiem i lubię wyzwania.
Razem z moim wspólnikiem, pracuję nad kolejnym festiwalem, prawdopodobnie w 2010 roku. Już wydaliśmy milion dolarów na plany, sprawdziliśmy trzy lokalizacje. Jedną z nich, była placówka NASA. Teraz pracuje tam mój syn.
Na jakim koncercie byłeś ostatnio?
Ostatni koncert? Kilku chłopaków, o których pewnie nigdy nie słyszałeś. Mam tendencję do chodzenia na koncerty mało znanych grup, w małych barach w San Francisco. I lubię muzykę Folkową. Widziałem The Frey tego lata. I jeszcze The killers.
Znasz jakieś polskie zespoły?
Nie, nie znam. Ale słucham nieznanych zespołów w radiu, spisuję ich nazwy, sprawdzam na iTunes i kupuję płyty na Amazonie. W ten sposób mam lepszą jakość nagrań.
Używasz Midomi albo Shazam?
Używałem obu, z niezłym skutkiem. Bo wiesz, mam taki problem – mam zwyczaj nucenia jednej piosenki, w kółko i w kółko, pod prysznicem. I ciągle się zastanawiam, skąd ja ją znam? Przecież muszę ją skądś znać! Ale przecież nie mogę pamiętać wszystkich utworów, które w życiu słyszałem. /śmiech/ Więc biorę mojego iPhone, używam Midomi i Shazam, obu na raz. Nucę piosenkę i weryfikuję dręczący mnie utwór.
Ostatnie pytanie. Wiele osób pyta o Twoje polskie korzenie. Masz polskie korzenie?
Oczywiście, mam polskie korzenie. Tak. Moja rodzina zawsze mi to powtarzała. I czuję, że pochodzę z Polski. Całe moje życie, jako młody człowiek, nastolatek, powtarzałem sobie, że jestem amerykaninem. I nigdy się nad tym nie zastanawiałem, nigdy nie poświęcałem czasu na szukanie swoich korzeni. Ale ludzie znaleźli ślady dla mnie. Prawie każde miasto w USA ma swojego Wozniaka, więc to musi być popularne nazwisko. Mają Wozniaka w Cupertino, mają słynnego tenisistę a nawet piosenkarza. Byłem w Polsce dwukrotnie i nie wiem czemu, powiedziałem swojej żonie, że ta część Europy, Europa Wschodnia, ma dla mnie znaczenie. Zawsze czuję się komfortowo, przebywając tutaj. Żałuję tylko, że nie zabrałem ze sobą swojego Segwaya.
Segwayów w centrach handlowych jest sporo. Nie w Złotych Tarasach, ale w innych tak. Są używane głównie przez ochronę.
I mam swojego iPhone z nawigacją, na wypadek, gdybym się zgubił. /śmiech/
Dziękuję bardzo za wywiad. To niesamowite przeżycie, możliwość rozmowy z ojcem komputerów osobistych.
Również dziękuję i do zobaczenia.
Komentarze: 6
Człowiek legenda i miło przypomnieć sobie twój wywiad, który już chyba czytam po raz trzeci. Steve Wozniak jest wyjątkowo przystępnym człowiekiem i to z pewnością umocnia jego pozycję jako ikony przemysłu komputerowego. Steve dosyć często przylatuje do Australii. Od dwóch lat wypełnia obowiązki profesora adiunkta na Sydnejskiej Politechnice (University of Technology Sydney). Ci co go śledzą na twitterze zapewne dawno zauważyli, że Steve dzieli się szczodrze informacją o swoich podróżach, co do minuty informując o startach i lądowaniach w różnych miejscach na świecie. Dla kolekcjonerów autografów, jest to wspaniała okazja aby namierzyć człowieka n.p. przy bramce przylotów / odlotów. Steve chętnie podpisuje się na iPadach, iPhonach, niejednokrotnie zapraszając na spotkania przy piwie w jego ulubionej Hard Rock Cafe. Na zdjęciu jeden z autografów Steva którymi obdarzył mnie w przeszłości oraz ostry jak żyleta bilet wizytowy, laserowo wycięty z kawałka nierdzewnego metalu. Swoją drogą, zawsze się zastanawiam jak on szmugluje te bilety na pokład samolotu w podręcznym bagażu ;-)
Ehhh, miałem też taką wizytówkę, ale ukradli mi cały wizytownik razem ze sprzętem w zeszłym roku w Barcelonie…;-/ Wizytówka faktycznie robi wrażenie, w sumie masz rację jest prawie jak żyletka;-)
Fajny i ciekawy wywiad, nawet po tylu latach! :)
Przyjemnie się czyta, pewnie wtedy podpisał 17″ Macbook’a
Zgadza sie;-)
Wyraz “amerykanin” ja bym jednak napisał z wielkiej litery. No i kilka razy zmieniłbym “tą” na “tę”. A poza tym wywiad pierwsza klasa. Spotkanie z Wozniakiem to co prawda nie spotkanie z Jobsem ale i tak wspaniałe wspomnienie na całe życie. Wyobrażam sobie, że dreszczyk emocji przed i w trakcie spotkania był. :)