Recenzja Surface Pro 4 okiem Macusera
To jedno z najbardziej fascynujących urządzeń, które pojawiło się na rynku w 2015 roku, ze względu na szokującą wręcz ilość kompromisów oraz kontrowersji z nim związanych. Nie mogłem się doczekać, aż w końcu dojedzie do redakcji i nie zawiodłem się – jest prawie taki, jak go sobie wyobrażałem.
Świat pecetów
Na rynku laptopów, notebooków i podobnych od wielu lat nie było dużego wyboru, jeśli chodzi o sprzęt z wyższej półki. Kiedyś w tej kategorii dobrze radził sobie IBM, szczególnie w sektorze biznesowym, ale potem sprzedał cały dział Lenovo. Dell i HP nigdy mnie niczym nie zachwycali, a Sony Vaio, choć zapowiadało się bardzo interesująco, to miało sporo wad konstrukcyjnych, które całkowicie dyskwalifikowały ten sprzęt w moich oczach.
Kilka lat temu swój pierwszy komputer zaprezentował w końcu Microsoft – firma, która dotychczas nie konkurowała ze swoimi OEM-ami. Dzisiaj, cztery generacje później, mogę śmiało powiedzieć, że Surface Pro 4 jest tym, czym powinien był być od samego początku. Nadal jednak jest pole do poprawy jak u każdego producenta.
Kontra iPad Pro
Mając równocześnie w posiadaniu oba sprzęty, nie do końca rozumiem bezpośrednie porównania do iPada Pro. Surface to laptop, który opcjonalnie może być tabletem. Drugi to tablet, na którym łatwiej wykonywać laptopowe zadania. Oba mają swoje zalety i wady, a wybór należy dokonać na podstawie tego, co jest dla użytkownika ważniejsze, jakiego oprogramowania potrzebuje oraz który ekosystem do niego przemawia.
Różnią się też, jeśli chodzi o obudowy – Surface jest sporo grubszy w ręce i pomimo mniejszego ekranu, mniej wygodny. Dodatkowa waga w tym nie pomaga. Jest dokładnie odwrotnie, jeśli wysuniemy jego stojak i postawimy go na nogach lub biurku – iPad Pro bez wspomagania tego nie potrafi. Nie sprawdzałem jeszcze Smart Keyboard do tego ostatniego, ale nie podejrzewam, aby miała szanse obok klawiatury microsoftowej, nad którą zachwycam się w dalszej części tekstu. To jednak będę w stanie zweryfikować dopiero w styczniu.
Podsumowując: Surface Pro 4 to laptop, który próbuje udawać tablet, a iPad Pro to tablet, który próbuje udawać laptop – proszę o nieodbieranie żadnego z tych twierdzeń pejoratywnie, nie mam nic negatywnego na myśli. Bardzo mocno wpłynęło to na mnie i na sposób korzystania z obu.
Hardware – jako laptop
Microsoftowi udało się zmieścić do obudowy prawie tabletowej pełnoprawny komputer. Jego „pełnoprawność” będzie oczywiście zależała od potrzeb kupującego – nie spodziewam się, aby zainteresował się nim ktoś, kto zawodowo, codziennie montuje wideo.
Na wyjątkową pochwałę zasługuje jego klawiatura – napisałem już na niej kilkadziesiąt tysięcy słów i poza kilkoma ograniczeniami, wynikającymi głównie z samego Windows, a nie klawiatury, nie mam do niej żadnych zastrzeżeń. Niestety nie miałem akurat pod ręką MacBooka 12”, ale z tego, co o niej pamiętam, to prawdopodobnie wolałbym Microsoftową, nie licząc przycisku Fn oraz klawiszy funkcyjnych. Nowa Magic Keyboard jest już natomiast lepsza, ale to akurat nie dziwi – jest to w końcu „pełna” klawiatura, a nie cieniutka i giętka konstrukcja. Bardzo przypadł mi do gustu rozstaw klawiszy – nieznacznie ciaśniejszy niż ten znany z MacBooków Pro czy Apple Wireless – oraz ich skok. Jest po prostu dobrym kompromisem – nie robię na niej prawie żadnych błędów, piszę bardzo wydajnie i co najważniejsze: mam ochotę do niej siadać.
Po drugiej stronie medalu znajduje się trackpad, który jest akceptowalny tylko po warunkiem przesuwania kursora jednym palcem. W tym okazuje się całkiem dobry, pomimo jego ograniczonej powierzchni. Niestety implementacja multitouch w nim pokazuje, jak daleko w tyle za liderami rynku w tej kwestii stoi Microsoft. Te kilka tygodni korzystania z trackpada była jedną wielką frustracją – nie robił tego, co po nim oczekiwałem i niektóre elementy stron w ogóle nie chciały się przewijać. Gdybym miał pracować na Surface z tym trackpadem przy biurku, to miałbym podłączoną myszkę. To właśnie dlatego preferowałem w IBM-ach TouchPoint i niewiele się przez ostatnią dekadę zmieniło.
Zaskakująco pozytywnie muszę ocenić natomiast wygodę korzystania z Surface zarówno na biurku, jak i na kolanach. Stojak z nietypowym zawiasem spisuje się wzorowo i po zadaniu mu odpowiedniego kąta otwarcia, utrzymuje go zgodnie z oczekiwaniami. Chciałbym jednak, aby był jeszcze bardziej rozbudowany i umożliwiał postawienie Surface również w pionie, do czytania.
Wspominałem już, jak dobrze pisało mi się na klawiaturze Type Cover? Zrobiła na mnie zaskakujące pozytywne wrażenie, podobnie jak jej cena – 649 złotych brutto – należy ją po prostu doliczyć do ceny komputera, bo to obowiązkowe akcesorium (nie jest dołączana do żadnej wersji Surface).
Hardware – jako tablet
Ta odsłona Surface Pro 4 zupełnie mnie do siebie nie przekonała, a stoi za tym kilka powodów. Miałem w rękach tablety z najprzeróżniejszymi proporcjami ekranu i jeśli to, co trzymam w rękach, ma być wygodne, to preferuję proporcje 4:3. Ekran Microsoftu ma proporcje 3:2, co jest świetnym kompromisem, gdy korzystamy z niego w ustawieniu poziomym – jako laptop, ale w pionie już nie zdaje egzaminu równie dobrze. Zapewne każdy ma w tym zakresie inne preferencje, ale dla mnie, przy 3:2 i ustawieniu portretowym, ekran jest za wąski i za wysoki, aby z niego wygodnie korzystać na przykład do czytania.
Obudowa jest też nieznacznie za gruba, by wygodnie leżała w ręce. Waga w tej kwestii też oczywiście nie pomaga. Najwygodniej korzystało mi się z niego w poziomie, opierając go o nogę.
Microsoft Surface Pro 4 wspiera również zaskakująco dobrze wykonanego stylusa. Microsoft użył dla niego bardzo trafnej nazwy – „Pen” – bo żywo przypomina dosyć gruby długopis z „ciosanymi” ściankami. Do samego stylusa nie mam większych zastrzeżeń. Testowałem go w kilku aplikacjach, w tym Fresh Paint oraz OneNote. Zachowuje się w nich tak, jak można się spodziewać, czyli bez żadnych zauważalnych minusów.
Niestety, znalazłem dwie słabości ekranu, używając go w trybie tabletowym. Po pierwsze, jeśli ekran ma powłokę redukującą pozostawianie odcisków palców, to jest ona albo za słaba, albo nie działa jak powinna. Po drugie, gdy ekran naciskamy piórkiem, LCD zmienia kolor wokół punktu nacisku – robi się w tym miejscu taka tęcza, trochę podobna do efektu uzyskiwanego przy naciskaniu palcem ekranu niezabezpieczonego szkłem. Widać też punkt, w którym szkło się nieznacznie ugina. Na dłuższą metę to nie przeszkadza, ale nie powinno być czegoś takiego w komputerze za taką cenę – w iPadzie Pro nie ma. Ostatnie zastrzeżenie mam do odległości między ekranem a szybą, po której się pisze lub rysuje. Przez to, że między nimi zostawiono pustą przestrzeń, to ma się wrażenie, że piórko nie dotyka bezpośrednio ekranu. Normalnie to nie przeszkadza, ale przy szkicowaniu musiałem nauczyć się brać na to poprawkę.
Prawie zapomniałem! Type Cover jest zaprojektowany tak, aby korzystając z niego, zakładać go na tył obudowy, a Surface występuje w roli tabletu. Nie wiem, co projektant miał na myśli, ale zupełnie nie potrafię go w ten sposób używać. Skończyło się na tym, że za każdym razem odczepiam klawiaturę od komputera. Na szczęście magnesy są na tyle dobrze wykonane, że przy zakładaniu nie zdarzyło mi się „nie trafić”.
Windows 10
Ze świata Windowsa bardzo świadomie uciekłem już prawie dekadę temu. Do dzisiaj pamiętam, że bez reinstalacji raz na trzy miesiące się nie obeszło, choć komputer był prawie czysty poza niezbędnymi narzędziami do pracy. Żadnych gier, żadnych fajerwerków, a kilka miesięcy wystarczało, aby topowy IBM zwalniał kilkukrotnie i tylko pełny format ratował sytuację.
Od tamtej pory ten system operacyjny zdecydowanie się zmienił, ale nadal zostało w nim kilka rzeczy, które miały już dawno zniknąć. Z samego Windowsa 10, gdybym nie miał wyboru, mógłbym korzystać – większość rzeczy jest w miarę logiczna, a do reszty można się przyzwyczaić. Niestety, w moim przypadku dotyczy to tylko sytuacji, gdy korzystam z niego jak z komputera – bez dotyku, za pomocą myszki i klawiatury. Kiedyś potrafiłem poruszać się po całym Windowsie za pomocą wyłącznie klawiatury, co znacząco przyśpieszało pracę. Dzisiaj niewiele się w tej kwestii zmieniło i szybko przypomniałem sobie, co trzeba.
Niestety Windows 10, choć jest reklamowany jako jeden system dla wszystkich urządzeń – laptopów i tabletów – to zdecydowanie wymaga więcej pracy na starcie przy tym drugim. W przypadku Surface spędziłem dobrą godzinę na konfigurowaniu go dla siebie. Domyślne ustawienia są zdecydowanie skierowane do użytkowników o skrajnie innych potrzebach niż moje. Z przerażeniem jednak zauważałem kolejne elementy systemu zupełnie niedostosowane do obsługiwania ich palcami. Z tego, co czytałem, Microsoft nadal nad tym pracuje, liczę więc na to, że w przyszłości sytuacja się zmieni. Zdumiała mnie też mnogość opcji w panelu ustawień systemowych. Nie pamiętam w tej chwili dokładnie, gdzie to było, ale jeden z elementów miał ustawienia zaawansowane, które otworzyły okno z mikroskopijnymi przyciskami zaprojektowanymi pod kursor myszki, w którym znalazłem kolejne zaawansowane ustawienia. Już widzę, jak to komuś tłumaczę:
– Wejdź do ustawień zaawansowanych ustawień zaawansowanych, ustawień ekranu – rzekłem z powagą na twarzy.
Niestety z Windowsem nie polubiłem się też na wielu innych płaszczyznach, poczynając od znanych Microsoftowi bugów, których kolejne uaktualnienia jeszcze nie rozwiązały, choć rzekomo miały. Największy z nich dotyczy migotania ekranu przy ustawieniu jasności niższym niż około 40-50%. Objawia się to tym, że ekran… migocze – jakby jasność skakała mu z 39% do 41% i z powrotem, zamiast trzymać się stałych 40%. To migotanie ma częstotliwość kilka razy na sekundę, po chwili miałem więc wrażenie, że dostaję oczopląsu. Kolejny problem stwarzał czujnik natężenia światła. W ciemności ekran ustawił się na mniej więcej 30% jasności i migotał w najlepsze, choć w ustawieniach powyłączałem mu te funkcje według paru osób zarządzające tym. Nie pomogło, przywróciłem więc odpowiednie ustawienia i pisałem dalej. Przerwałem pisanie, zamknąłem Surface Pro 4, nakładając mu na ekran klawiaturę. Gdy wróciłem i go wybudziłem w niezmienionych warunkach oświetleniowych, poczułem się jak na przesłuchaniu – ekran świecił na 100% mocy. Uśpiłem go i ponownie wybudziłem. 60%. Uśpiłem i wybudziłem. 0%. Uśpiłem i wybudziłem. 15%. Mam wrażenie, że czujnik posiada jakiś dodatkowy algorytm, którego celem jest maksymalne zdenerwowanie użytkownika. Ewentualnie dąży do tego, by totalnie go oślepić lub wręcz wypalić gałki oczne, jeśli użytkownik znajduje się w całkowitej ciemności.
Wszystkich problemów nie jestem w stanie oczywiście wymienić, ale pięknym przykładem, dlaczego Surface „udaje tablet”, jak to wcześniej nazwałem, jest próba jego wybudzania. Na iPadzie wystarczy wcisnąć przycisk Home, Sleep/Wake lub odsłonić Smart Cover, a ekran natychmiast budzi się do życia. W Surface tak nie jest. Odsłonięcie ekranu poprzez odchylenie klawiatury nie robi nic. Naciśnięcie klawisza na klawiaturze czasami go budzi, a czasami nie. Przycisk Sleep/Wake działa natomiast za każdym razem, ale należy uzbroić się w cierpliwość. Najpierw zapali się ekran z napisem Surface i kręciołkiem pod spodem, potem zgaśnie i dopiero po w sumie 5–10 sekundach (najczęściej po pięciu) pojawi się lockscreen. Teraz wystarczy przesunąć palcem po ekranie lub nacisnąć dowolny klawisz na klawiaturze, aby móc wpisać hasło i zalogować się do swojego konta.
Takich „drobiazgów” jest mnóstwo, a szkoda, bo od strony sprzętowej Surface prezentuje się bardzo dobrze. Microsoft powinien maksymalnie skupić się na eliminacji tego typu źródeł frustracji, aby software stał się przeźroczysty i nie przeszkadzał w obcowaniu z Surface. No i zdecydowanie powinna być możliwość wstawiania znaków en-dash i em-dash (dywiz i półpauza) bez konieczności posiłkowania się aplikacją Character Map.
Bateria
Nie robiłem szczegółowych testów baterii ze względu na to, że nie miałem jak zainstalować oprogramowania, z którego normalnie korzystam pod OS X. Mam jednak niewielkie pojęcie o tym, czego się spodziewać. Przy lekkiej, biurowej pracy każdy powinien „wyciągnąć” do około siedmiu czy ośmiu godzin pracy. Instalacja Dropboxa, który często synchronizuje się z chmurą, odejmuje godzinę z tego wyniku, a średnie obciążenie skraca czas do czterech godzin. Nie próbowałem na Surface grać, bo nie jest to urządzenie do tego celu stworzone.
OneDrive
Osobiście korzystam z dwóch chmur – Dropboxa do trzymania moich „śmieci”, do których potrzebuję mieć dostęp, oraz iClouda do wszystkiego innego. Nie korzystam z tego ostatniego do plików poza arkuszami z Numbers. OneDrive pasuje do Windows, bo jest z nim ściśle zintegrowany, podobnie jak iCloud pod OS X. Na innych platformach bardziej przypomina Google Drive, do którego dostęp jest przez przeglądarkę www. Pewne rzeczy można oczywiście obejść na kilka różnych sposobów, ale finalnie wybrałbym chmurę zależnie od swoich potrzeb i ekosystemu. Realnie patrząc, byłyby to iCloud z Dropboxem pod OS X oraz OneDrive z Dropboxem pod Windows.
Na koniec
Bardzo polubiłem się z Surface Pro 4, szczególnie gdy pełnił funkcję maszyny do pisania – naprawdę dobrze pisało mi się na tej klawiaturze (poza brakiem możliwości wstawiania em- i en-dash – tego znienawidziłem). To potencjalnie świetny wybór dla osób szukających notebooka, na którym będą mogli też trochę poczytać w internecie („trochę”, bo specjalnie przeznaczonych aplikacji jest jak na lekarstwo), a po odczepieniu klawiatury porobić notatki, używając Microsoft Pena (polecam bardzo dobry OneNote) i robić wszystko inne za pomocą klawiatury i myszki, tak jak są do tego przyzwyczajeni. A w razie potrzeby biorą całość pod pachę i przemieszczają się, gdziekolwiek potrzebują, nie martwiąc się o dodatkowe akcesoria, jak stojaki czy klawiatury. Surface z klawiaturą i stylusem stanowią całość (chociaż Pena akurat nosiłbym w kieszeni, bo łatwo się odczepia od obudowy, do której jest mocowany magnesami).
Braków i bugów, szczególnie jeśli chodzi o Windows, jest sporo w moim przypadku, ale każdy to musi zestawić z własnymi potrzebami. Powiem tylko jedno…
Gdybym szukał dzisiaj komputera z Windows, to interesowałbym się wyłącznie Surface Pro 4 lub nowym Surface Bookiem.
Dane techniczne
Producent: Microsoft
Model: Surface Pro 4
Ekran: 12,3”, 2736 x 1824 px, 267 ppi, 3:2
Procesor: Intel Core m3/i5/i7
Pamięć: 4/8/16 GB
SSD: 128/256/512 GB
Wymiary: 292,1 x 201,42 x 8,45 mm
Waga: 786 g
Łączność: Bluetooth 4.0, Wi-Fi 802.11 a/b/g/n/ac
Porty: USB 3.0, microSD, miniJack, Mini DisplayPort
Aparat: 5 MP (przedni), 8 MP (tylni)
Głośniki: stereo, z Dolby Audio Premium
Klawiatura: opcjonalna Type Cover (czarna) – 649 PLN
Piórko: Microsoft Pen (w zestawie)
Cena: od 4299 PLN do 10499 PLN (bez klawiatury Type Cover) zależnie od konfiguracji
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 1/2016
Komentarze: 7
Widze ze nawet klawisz ESC jest, nie to co w Smart Keyboard.
Jak zwykle dobrze napisana recenzja👏🏻. Mi do ideału brakuje OS X na iPadzie Pro . MacBook 12″ jest bardzo ładny ale faktycznie do skoku klawiszy cieżko mi się przyzwyczaić 😤.
Dzięki.
“Problemem” Surface Pro 4 jest cena. Nie dlatego, że jest nieadekwatna. Tylko w tej cenie dostaniemy Maca. Gdyby kosztował max 5 tysięcy w najbogatszej wersji byłby nielada gratką. A tak ze względu na ograniczenia systemowe i pustki w sklepie z aplikacjami w mojej opinii przegrywa.
Jakie ograniczenia na windowsie wszystko , a prawdziwe ograniczeniia są na applu nawet głupi plik flac nie potrafi odtworzyć
Dla zainteresowanych zakupem Microsoft Surface Pro 4 polecam kod rabatowym na 15% :) http://alerabat.com/kod-promocyjny/microsoft-store ważmy do 24.11.2016
Apple został system aż i tylko. Apple zrobiło się nudne jak flaki z olejem. Jeżeli czegoś nie zrobią to iPhone którego obecnie posiadam będzie ostatnim produktem Apple jaki nabyłem