Nie demonizujmy chińczyków
Volvo chińskie, Philips chiński, Kruger&Matz chiński, Apple robi w chinach! O jakie świetne produkty robi Xiaomi. Takich opinii w sieci jest pełno, są ono mocno krzywdzące dla wielu marek, powtarza się też liczne stereotypy. Świat się zmienił, Chiny też się zmieniły.
Chińskie Volvo i telewizory Philipsa
W wielu komentarzach do tekstów o telewizorach Philipsa czytam, że to już nie jest Philips tylko Chińczycy. Podobne teksty znajdują się pod publikacjami na temat Volvo. W obu przypadkach jest to tylko pół-prawda, która nijak nie powinna wpływać na nasze decyzje zakupowe i postrzeganie produktów. Jaka jest więc prawda? Volvo i Philips, a także sporo innych firm borykało się swego czasu z problemami finansowymi. To silne, rozpoznawalne marki, które nie poradziły sobie w danym okresie na rynku. Bogate firmy z Państwa Środka postanowiły je dokapitalizować, zrestrukturyzować i zarabiać na nich. Do Volvo i Philipsa (tego działu od telewizorów) zaczął płynąć strumień z juanami. W firmach, na wysokich stanowiskach w radach nadzorczych pojawili się przedstawiciele nowych właścicieli. Jednocześnie firmy te kupiły cały know-how oraz zasoby ludzkie. Tam nie ma mowy o przenoszeniu działów badań i rozwoju do Chin. Na czołowych stanowiskach inżynierskich pracują w Volvo eksperci ze Szwecji, w Philipsie z krajów Beneluxu. Fabryki Volvo na rynek europejski nadal są w Goteborgu i paru innych miejscach w Europie. Fabryka Philipsa znajduje się w Gorzowie Wielkopolskim. Volvo jest w takim samym stopniu chińskie, jak Wedel (ten od czekolady) japoński. Dla ścisłości Volvo w latach 1999-2010 należało do Ford Motor Company, czyli było amerykańskie. Żyjemy w świecie globalizacji, mówimy o spółkach akcyjnych gdzie udziały posiadają różne firmy, fundusze, osoby prywatne. Volvo nadal czerpie garściami ze swojego szwedzkiego rodowodu, podobnie jest w przypadku telewizorów Philipsa.
Kruger&Matz – przecież to chińskie telefony
Jestem też zdecydowanym obrońcą Krugera. Tak te urządzenia są produkowane w chinach, tak w wielu przypadkach różnią się od setek podobnych produktów tylko logo i odpowiednio zmodyfikowanym oprogramowaniem. Tak proces twórczy w przypadku przedstawicieli Kruger&Matz jest stosunkowo niewielki. Mogę lekko uśmiechać się z powodu niemiecko brzmiącej marki, czy narzekać na jakość niektórych urządzeń. Będę jednak szanował ten biznes i samą firmę uważał za Polską. Po pierwsze dlatego, że firma nie ściemnia, że robi to sama. Po drugie to Polacy odważyli się zlecić wykonanie dla siebie danych urządzeń, sprzedają je pod swoją marką, promują markę, odpowiadają za serwis, marketing. Trzeba mieć spore cojones by stanąć do walki z dużymi graczami, a im jeszcze udaje się na tym zarobić. I takich polskich marek sprzedających chińskie produkty mamy kilka w różnych branżach. Gorzej gdy takie firmy jak Ursus uważają, że same skonstruowały samochód elektryczny, a w rzeczywistości jest to produkt z Azji. Póki nie oszukujesz i mówisz wprost jesteś ok.
Chiny wielka fabryka
Często pojawiają się też kwestie Apple, Samsunga i innych producentów. Komentatorzy pytają się czym różni się iPhone od Xiaomi, czy Kruger&Matza skoro każdy z nich wyprodukowany jest w Chinach. Tutaj kluczową kwestią jest fakt, że w przypadku Apple zarówno kapitał, jak i myśl techniczna pochodzą ze Stanów Zjednoczonych. Chińczycy montują urządzenia, są podwykonawcami. Odpowiedzialność za produkt finalny spoczywa na Apple’u, podobnie jak w przypadku Kruger&Matz, przy czym ten drugi nie angażował się zbytnio w proces twórczy. Przedstawiciele Kruger&Matz znaleźli ofertę, złożyli zamówienie dostali towar, który muszą sprzedać. Apple zaprojektowało urządzenie, znalazło pod wykonawców, dostało towar, który musi sprzedać. Chiny były, są i pewnie długo będą montownią. I jeśli przestrzega się zasad bezpieczeństwa, jeśli nie wykorzystuje się do tego dzieci, jeśli zachowana jest odpowiednia kultura pracy to nie widzę w tym żadnego problemu. Ważne aby było to fair, bez wyzysku na miejscowej ludności.
Interwencjonizm państwa, czyli ostatnie pomysły Trumpa mogą doprowadzić jedynie do tego, że tysiące mieszkańców Chin straci pracę znacznie szybciej niż się można tego było spodziewać. Zastąpią je maszyny w Ameryce i kilka osób nadzorujący tą ściśle zautomatyzowaną produkcję.
Fantastyczni Chińczycy – Xiaomi, Huawei, ZTE, TP-LINK
Chiny to fabryka, Chiny to kapitał pozwalający przetrwać europejskim firmom we współczesnych realiach, wreszcie Chiny to także innowatorzy, naśladowcy i technologiczne potęgi. Firma Xiaomi przestała kopiować Apple, czy GoPro zaczęła tworzyć własne świetne produkty. Huawei ma szansę stać się w tym roku największym producentem smartfonów, poza nimi tworzy infrastrukturę telekomunikacyjną, rozwiązania dla biznesu. Z serwerów i innych rozwiązań sieciowych Huawei korzystają polskie szpitale, instytucje publiczne. Chińskie firmy coraz lepiej rozumieją światowy rynek, coraz lepiej zaspokajają jego potrzebym, coraz częściej prezentują własne rozwiązania.
Zobaczmy szklankę do połowy pełną
Oczywiście jest też druga strona medalu, czyli producenci podróbek, firmy „krzak” produkujące towary marnej jakości”. Nie powinno to jednak przyćmić sukcesu chińskich marek, które osiągają światowe sukcesy. Nie powinno to też przeszkadzać w „wysługiwaniu” się chińską siłą roboczą do póki samemu odpowiada się za jakość. Nie powinno to też przeszkadzać w korzystaniu z rozwiązań w których znalazł się chiński kapitał. Świat nie jest czaro-biały, a chińczycy mają spory potencjał. No i nie wszystko jest “chińskie” w ten sam sposób.
Komentarze: 3
“Póki nie oszukujesz i mówisz wprost jesteś ok.”
A ta niemiecka nazwa to nie jest oszustwo?
Nie pomyliłeś firmy Ursus z firmą Romet? Ta ostatnia wypuściła bliźniaczy do chińskiego Yogomo MA4E model 4E.
A czemu Chiny ratują europejski rynek? Już samo stwierdzenie “ratują” oznacza, że na rynkach ratowanych jest źle. Skoro jest źle, to trzeba to naprawić tak, by nikt ich nie musiał ratować, a przedstawianie tego ratunku jak czegoś najlepszego pod słońcem jest po prostu złe. Automatyzacja sama w sobie też nie jest zła. Zły jest system, w którym z taką automatyzacją nie da się żyć. W dalekiej przyszłości pewnie ponad 90% rzeczy będą wykonywać za nas roboty. Co więc mają robić ludzi? Jak zarabiać? Ten system który mamy nie odpowie nam na to pytanie, bo on nie zakłada takiej sytuacji. Człowiek od zarania dziejów tworzy coś, by ułatwić sobie życie. Teoretycznie więc człowiek powinien w przyszłości… żyć za darmo… Zarobki nie będą miały znaczenia… Niektórym nie mieści się to w głowie. Wróćmy jednak na ziemie – mamy coraz większą automatyzację, a produkty… coraz droższe… Gdzie tu sens, gdzie logika? Wróćmy do tekstu – jak chińskie, to złe? NIe… głupie gadanie. Chińskie produkty dzielić można na dwie grupy – te które mają być jak najtańsze, więc i kiepskiej jakości, jak i te dobre, ale drogie. Chiny wyprodukują to, co lepiej się sprzeda. Same zaś doskonalą do własnych celów, technologie, które przyniosą im inni. Tyle w temacie.