Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Fitbit Flex 2 – mały wielki trener

Fitbit Flex 2 – mały wielki trener

9
Dodane: 8 lat temu

Robiłem kilka podejść do liczenia kalorii, pitej wody, kroków i za każdym razem dawałem sobie z tym spokój po kilku dniach. Od dwóch tygodni wróciłem do tego i tym razem chyba tak szybko nie zrezygnuję.

Nie czuję potrzeby monitorowania absolutnie wszystkiego, co dzieje się w moim życiu. Ani to zdrowe, ani możliwe, chyba że nie zajmowałbym się już niczym innym. W drodze do formy i lepszego samopoczucia sprawdzanie swoich postępów jest jednak niezwykle istotne – odkąd biegam, wszystkie treningi loguję w Runkeeperze, mam tam znajomych, którzy mnie motywują, a dzięki historii biegów widzę progres oraz wyłapuję rzeczy, które mogę poprawić. Na co dzień ograniczam się do zapełniania kółeczek na Apple Watchu, bo to mój główny zegarek, który noszę praktycznie zawsze. Zniwelował u mnie potrzebę noszenia dodatkowej opaski fitness, ale też nie przykładałem specjalnej uwagi do mierzonych przez niego rzeczy – ot, taki codzienny motywator, ale z uwagi na przeciętną aplikację, nic więcej. Od dwóch tygodni na moim prawym nadgarstku gości Flex 2, czyli jeden z prostszych monitorów aktywności z oferty Fitbita. To właśnie on sprawił, że nie dość, że analizuję teraz codzienną aktywność, to na dodatek zacząłem trochę, ale jednak zdrowiej żyć.

Forma Flexa 2 jest niemal perfekcyjna, choć potrzebowałem czasu, by dojść do tego wniosku. Urządzenie wygląda jak spora tabletka (aczkolwiek suplementy dla kulturystów są w jeszcze większych pigułkach), z czterema pinami do ładowania oraz pięcioma diodami (w tym jedną kolorową). Nosimy je na nadgarstku w gumowej opasce, ale można dokupić też metalową bransoletę oraz zawieszkę na szyję (obie zdecydowanie damskie). Liczę, że Fitbit rozszerzy ofertę o inne paski, zwłaszcza, że forma Flexa 2 daje ogromną swobodę w ich projektowaniu, nie ma bowiem żadnych zaczepów, wsuwany jest do opaski. Guma, z której ją zrobiono, jest doskonałej jakości – odpowiednio miękka, by na co dzień nie było jej czuć, a jednocześnie na tyle wytrzymała i elastyczna, że zahaczając o różne przedmioty nie rysuje się nawet (nie wyrywa też włosów z nadgarstka). Do ładowania trzeba wyjąć go z opaski, co wiąże się z koniecznością jej rozpięcia, a to jest koszmar. Zapięcie jest bardzo mocne i za każdym razem byłem pewny, że tym razem je przerwę. W końcu opanowałem wyjmowanie Flexa ze środka bez zdejmowania opaski, zapinam ją jednak luźniej. To, że wyjmuję ze środka urządzenie co 4–5 dni (bateria jest wtedy prawie rozładowana), nie oznacza, że będzie wypadać z opaski – póki co trzyma się na miejscu doskonale i nie zapowiada się, by miało to ulec zmianie, ale używam Fitbita zbyt krótko, by ocenić, ile ostatecznie wytrzyma.

Fitbit ma aspiracje do zdobycia rynku monitorów aktywności, stąd też aplikacja do obsługi Flexa 2 (a jednocześnie innych urządzeń firmy) nie integruje się ze zbyt wieloma serwisami. Nie ma choćby synchronizacji ze Zdrowiem od Apple, nie znajdziemy też sposobu na bezpośrednie powiązanie z Garmin Connect czy nawet Runkeeperem (jest za to integracja z MyFitnessPal). Fitbit może sobie jednak na to pozwolić, bo nie dość, że jego udział w rynku regularnie rośnie, to ponadto aplikacja, którą stworzył, jest fenomenalna. Główny ekran składa się z pola z krokami (które są głównym miernikiem aktywności), spalonymi kaloriami, minutami aktywności oraz dystansem. Poniżej mamy natomiast kafelki, które możemy dowolnie dostosować. Pokazują one sen, spożyte kalorie i wypitą wodę, aktywności i wagę. Dotknięcie każdej z nich prowadzi do szczegółowych danych, wykresów i zestawień – przy śnie mamy więc opis, jak często się budziliśmy oraz czy spaliśmy tyle, ile faktycznie potrzebujemy, licznik kalorii porówna zakładane spożycie do aktualnego (i to z uwzględnieniem aktywnie spalonych kalorii), a ikona wagi przeniesie do wykresów odsetka tkanki tłuszczowej, BMI oraz masy ciała (pomiary możemy robić na przykład na wadze Aria Fitbita, ale da się je też wprowadzać ręcznie). W programie można też ustawić budzik – ten nie wykrywa co prawda fazy snu, włącza się o wybranej godzinie, ale jest przynajmniej cichy (bazuje tylko na wibracji i diodach) i nie budzi śpiącej z nami osoby.

W każdym miejscu widoczny jest postęp i to, jaki jest nasz cel – zaglądanie tam motywuje, a o to dokładnie chodzi. Najwięcej dzieje się w zakładce ćwiczeń, w której są zapisywane wszystkie automatycznie rozpoznawane aktywności, od chodu, przez bieg i ćwiczenie na orbitreku, po pływanie. Dla każdej z nich można ustawić, po jakim czasie powinna być zaliczona jako trening, a w przypadku, gdy Flex 2 odczytuje coś nieprawidłowo, da się też wyłączyć śledzenie danego typu ruchu. Nie spotkałem się jednak z błędnie wykrytym treningiem czy aktywnością, a podczas testowania Fitbita miałem ich niemal 20. Aplikacja ma też oczywiście wyzwania, oprócz odznak za indywidualne osiągnięcia, mamy też aktywności, w których współzawodniczymy ze znajomymi. To kolejny element motywacyjny, wszak nic tak nie mobilizuje, jak doganiający nas w rankingu kumpel. Rywalizacja jest ciągła – zamiast rankingu otwieranego z początkiem tygodnia mamy bowiem podsumowanie ostatnich 7 dni, nie ma więc miejsca na wymówki, że w tym tygodniu odpuszczamy, by nadrobić po weekendzie. To nie wszystko – są też „Adventures”, czyli wirtualne spacery po różnych miejscach w Stanach Zjednoczonych, jak na przykład Nowy Jork czy park Yosemite. Wybieramy trasę o danej długości, a gdy w ciągu dnia osiągamy liczbę kroków potrzebną by dojść do kolejnego punktu, dostajemy powiadomienie na telefonie. To z kolei przenosi nas do krótkiej informacji, quizu bądź zdjęcia. Świetne, proste i ciekawe. W aplikacji Fitbita zaimplementowano też Fitstar, czyli program do treningów z instrukcjami wideo – wymagane jest jednak zainstalowanie go osobno z App Store, Fitbit jedynie pokazuje wyróżnione w nim treningi. Dane są na bieżąco synchronizowane z chmurą, a dostęp do nich mamy nie tylko z aplikacji, ale i z przeglądarki. Pulpit przypomina zarówno aplikację, jak i platformę Garmin Connect (aczkolwiek w dużo prostszej i bardziej przystępnej formie).

Skąd pomysł, że Flex 2 ma idealną formę, skoro trzeba wyciskać go z opaski, którą na dodatek trudno rozpiąć? To bardzo proste – nie zastanawiam się, czy mam go na ręku, bo po prostu działa. Jest odporny na wodę, więc idę z nim na basen i pod prysznic. Opaska jest tak delikatna, że nie czuję jej na nadgarstku, nie zdejmuję go więc też na noc. Synchronizuje się natomiast automatycznie przez Bluetooth, w telefonie mam zatem zawsze aktualne dane. Do tego nie rozprasza – pokazuje co najwyżej powiadomienie o wiadomości, połączeniu czy też konieczności ruszenia się z miejsca, a żeby samemu sprawdzić dzienny postęp, trzeba w niego stuknąć dwukrotnie palcem. Ma też silniczek wibracyjny, który sprawdza się lepiej niż diody, zwłaszcza gdy jest schowany w rękawie bądź ma nas obudzić. Aktywność wykrywa natomiast automatycznie, nie muszę niczego potwierdzać, włączać czy pauzować. Jest jak doradca w kampanii prezydenckiej – pracuje ciężko non stop po to, by finalnie sukces osiągnął jego szef.

Flex 2 z nikim nie konkuruje, bo po prostu nie musi. Noszę go z przerwami jedynie na krótkie ładowanie baterii, regularnie sprawdzam postęp, loguję posiłki przez MyFitnessPal, kontroluję zatem też, na ile mogę sobie pozwolić, by trzymać się ujemnego bilansu kalorycznego. Wszystko to jest… proste, ot tak. Nieszczególnie interesuje mnie to, czy spalam podczas treningu 500, czy może 510 kalorii – to detale, niemające realnego wpływu na nic. Faktem jest to, że zdrowiej jem, więcej ćwiczę i lepiej się wysypiam. I to wszystko kosztem jedynie tego, że co kilka dni podłączam Flexa 2 do ładowarki, a raz dziennie loguję to, co jem. Pytanie, czy lepsze samopoczucie i kondycja są tego warte, może być już tylko retoryczne.

Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 2/2017

Paweł Hać

Ten od Maków i światła. Na Twitterze @pawelhac

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 9

Używam dopiero kilka dni, ale jestem bardzo zadowolona – nic mnie dotąd tak nie motywowało. Nie bardzo potrafię tylko znaleźć opcji pomiaru tkanki tłuszczowej – jest dostępna? Bo dziwne byłoby, gdyby można było tylko wpisać pożądany poziom w celach… :/

Mocno zastanawiałem się czy wybrać model Alta HR czy Flex 2. Wodoodporność wygrała z pulsometrem. Czekam teraz, aż kurier przywiezie mi opaskę. Dzięki za recenzję. Pomogła mi dokonać wyboru

Z tego co widzę jest tego mnóstwo na amazon.de z dostawą do Polski więc to chyba może być odpowiedź na Twoje pytanie ;)

Hej. Czy wie ktoś jak ustawić wibracje? Oddałam do reklamacji flex 2 właśnie ze względu na brak wibracji przy powiadomieniach, dostałam nowy i tutaj nawet od samego początku ich nie było :(
Z góry dziękuję za odpowiedź.
Pozdrawiam, Martyna :)