Mierniki jakości powietrza – Laser Egg i AirVisual Node
Jakość powietrza to nośny temat, od kilku miesięcy absolutnie wszyscy tym żyją, począwszy od mediów społecznościowych, skończywszy na głównych stacjach TV w kraju. Początkowo byłem do tego szumu nastawiony sceptycznie, przecież tak zanieczyszczone powietrze jest od kilku lat, ale z drugiej strony im więcej się o tym mówi, tym więcej (może) będzie się robiło, aby poprawić ten stan rzeczy. Postanowiłem więc dołączyć do batalii o lepsze powietrze.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 03/2017
Mieszkając na wsi blisko Lasu Kabackiego, byłem pewien, że jakość powietrza jest u mnie bardzo dobra. W końcu to nie Warszawa. Dokładnych danych jednak nie miałem, do najbliższej stacji monitoringu w Konstancinie-Jeziornie mam bowiem 6 km i jest ona umieszczona w środku terenu będącego tak naprawdę parkiem. Druga najbliższa stacja jest na warszawskim Ursynowie.
Mieszkając na wsi blisko Lasu Kabackiego, byłem pewien, że jakość powietrza jest u mnie bardzo dobra. W końcu to nie Warszawa.
Żadna z tych stacji nie dawała mi absolutnie żadnego wyobrażenia o jakości powietrza w moim ogródku, nie mówiąc już o tym, jakie jest w mojej sypialni. Postanowiłem więc poszukać jakichś przystępnych cenowo i gadżeciarskich mierników jakości powietrza. Trafiłem na dwa i oba udało mi się zdobyć do testów dzięki sklepowi http://www.oddechtozycie.pl.
Pierwszy z nich jest prosty i tańszy, nazywa się Laser Egg. To dość mały czujnik, przypominający trochę kształtem przekrojone w poprzek jajko. Co ciekawe, miernik Laser Egg w Chinach można kupić w Apple Store, w żadnym innym Apple Store go nie ma. Potrafi on łączyć się z siecią Wi-Fi, a aplikacja BreathSpace pozwala na zdalny monitoring i przeglądanie historycznych danych.
Może być zasilany przez złącze microUSB lub bateryjnie, a w pełni naładowana bateria pozwala na 8 godzin pracy przy wyłączonym wyświetlaczu. Dzięki temu możemy go zabrać na spacer do parku lub po prostu postawić w ogródku czy na balkonie. Jego obsługa jest banalnie prosta, bo sam ma tylko dwa przyciski i kwadratowy, dość mały wyświetlacz. Jeden przycisk służy do włączania, drugi do przełączania między trybami pracy wyświetlacza. Na wyświetlaczu możemy widzieć jakość powietrza w międzynarodowej skali AQI (Air Quality Index), amerykańskiej i chińskiej (ta druga jest zdecydowanie mniej rygorystyczna, sprawdzi się pewnie w Polsce) oraz wyniki dla PM 2,5.
Co ciekawe, miernik Laser Egg w Chinach można kupić w Apple Store, w żadnym innym Apple Store go nie ma.
Sam miernik działa dzięki laserowemu czujnikowi, czyli w środku mamy mały wentylator, który zasysa powietrze, a następnie przepuszcza przez wiązkę laserową. Gdy cząstki powietrza przechodzą przez wiązkę lasera, wiązka światła jest załamywana i na tej podstawie jest obliczana ilość stałych cząstek w powietrzu. Stałe cząstki to właśnie PM10 i PM2,5. Laser Egg, mimo że na wyświetlaczu podaje tylko PM2,5, to cały czas mierzy też PM10, ale te wyniki możemy zobaczyć tylko w aplikacji. Jestem pod ogromnym wrażeniem szybkości działania tego miernika, czas oczekiwania na wynik według danych producenta to 10–100 ms, w praktyce od razu po włączeniu pokazuje wynik i reaguje od ręki na wyniesienie na dwór (tak, tak, na pole, na pole – to wyjaśnienie dla krakusów z dedykacją dla MacAzteka – [krakowska korekta przychyla się do wersji „na pole”]). Jak wspomniałem, aplikacja BreathSpace, do której możemy podpiąć miernik, pokazuje nie tylko PM2,5, ale również PM10. Ponadto pozwala obejrzeć historię pomiarów oraz ustawić alarm przy zadanym progu zanieczyszczenia powietrza. Niestety jedyny sposób na podzielenie się wynikami, to wysłanie ich mailem. Celowo nie piszę nic o dokładności pomiaru, bo będę chciał do nich wrócić po opisaniu drugiego miernika.
Tym drugim jest AirVisual Node. Zbudował go zespół programistów, developerów, naukowców zajmujących się środowiskiem i ekspertów meteorologii oraz inżynierów chemii z 6 krajów i 4 różnych kontynentów. Połączyła ich pasja do tematu jakości powietrza. Node i aplikacja powstały z funduszy zebranych w kampanii crowdfundingowej Indiegogo. Teraz jest w stałej sprzedaży, a firma buduje wokół niego fajną społeczność. Już sam jego wygląd jest zdecydowanie nowocześniejszy, jest większy od wcześniej opisywanego, ale ma za to 5-calowy, kolorowy ekran. Tak duży ekran od razu chce się dotykać, niestety tu spotka Was zawód, nie jest dotykowy. Sterowanie odbywa się za pomocą czterech przycisków u góry białego pudełka. Podobnie jak poprzednik działa na bazie czujnika laserowego. W środku umieszczono kilka wentylatorów, które mają dbać o prawidłowy przepływ powietrza przed wiązką lasera. Jest również zasilany przez microUSB, a na wbudowanej baterii potrafi pracować przez 5 godzin. Podobnie jak Laser Egg mierzy PM2,5 i PM10, ale PM10 też nie można zobaczyć na wyświetlaczu. Na nim możemy widzieć AQI (Air Quality Index) w wersji amerykańskiej z małą informacją o PM2,5. W odróżnieniu od Laser Egg ma jeszcze takie wskazania, jak poziom CO2, temperatura oraz wilgotność. Na konfigurowalnym wyświetlaczu możemy wybrać, aby zamiast CO2 widzieć dane z wybranej, publicznej stacji zewnętrznej. Cały czas też widzimy wykres z ostatnich 24 godzin. Prezentacja wyników jest zdecydowanie lepsza niż we wcześniej opisywanym modelu. Największą wadą Laser Egg było jego zamknięcie, dane zostawały tylko u producentów sprzętu i u nas. W AirVisual Node jest inaczej. Po pierwsze każdą stację możemy oznaczyć jako publiczną, wtedy pojawi się na publicznej mapie AirVisual. Producenci zalecają wtedy umieszczenie jej na zewnątrz, aby wyniki nie były zaburzane przez oczyszczacze powietrza. Samo urządzenie nie jest niestety wodoodporne, należy więc zadbać o daszek. Oprócz oznaczenia jako publiczna możemy też wygenerować specjalny kod, który każdy będzie mógł wpisać w aplikacji AirVisual i dodać sobie naszą stację (o ile damy mu kod). Wreszcie każdy ma dostęp do API swojej stacji i może dane obrabiać, jak tylko chce.
Jedno jest ważne, oba czujniki w bardzo wiarygodny sposób pokazują, czy powietrze, którym oddychamy, nadaje się do tego, czy może powinniśmy kupić oczyszczacz powietrza.
W przypadku obydwu mierników producenci określają podobną, minimalną granicę błędu – około 5–10%. Nie do końca wiedziałem, jak to sprawdzić, nie miałem pod ręką profesjonalnego czujnika przenośnego. Warszawska Straż Miejska, która jest w takie wyposażona, nie była zainteresowana testami. Co więc zrobiłem? W internecie są podane dokładne lokalizacje różnych stacji mierzących jakość powietrza. Na terenie Warszawy jest ich sześć. Zabierałem oba czujniki ze sobą i jeździłem jak najbliżej stacji i za pomocą obu robiłem pomiary. Wyniki, jakie uzyskiwały oba czujniki, były dość zbliżone do siebie, ale zazwyczaj AirVisual Node pokazywał mniejsze wartości.
Laser Egg zaś pokazywał wartości bliższe tym na stacjach monitorowania jakości powietrza. Należy więc przyjąć, że bliższe prawdy były wyniki właśnie z Laser Egg. Przy czym ten miernik był mniej stabilny, wartości często skakały dość znacząco w krótkich okresach. Mam wrażenie, że AirVisual Node je jakoś uśrednia. Jedno jest ważne, oba czujniki w bardzo wiarygodny sposób pokazują, czy powietrze, którym oddychamy, nadaje się do tego, czy może powinniśmy kupić oczyszczacz powietrza. 10 µm/m3 w jedną czy drugą stronę nie robi tu większej różnicy.
Jeszcze raz dziękuję sklepowi http://www.oddechtozycie.pl za możliwość przetestowania obydwu mierników.
Nazwa | Cena | Precyzja | Mierzalna wielkość cząsteczek | Ocena iMagazine |
AirVisual Node | 989,00 PLN | ±10% | 0.3µm – 10µm | 5/6 |
Laser Egg | 649,00 PLN | ±10% | 0.3µm – 10µm | 4/6 |
Komentarze: 7
Ciekawy jest też Xiaomi Smart Air Quality Monitor i kosztuje ~61$. https://uploads.disquscdn.com/images/99f136ed873eaf7ba4c0024ab37974f4042a957233452f1b990590b00ed402d2.jpg
jest to fakt
Do poprawy jakości powietrza w pomieszczeniu najlepiej użyć dobrej klasy oczyszczacza powietrza. W miarę rozsądny ranking jest dostępny na stronie: ranking oczyszczaczy
Ciekawy to ranking gdzie przedstawione są produkty tylko jednej firmy.
Właśnie, wszystkie rankingi mają wszystkich producentów. Czy to nie wydaje się dziwne? Na tamtej stronie też zauważyłem, że jest jedna marka ale za to dobrze opisana i przedstawia realne wyniki.
To bez sensu – ranking jednego producenta
A do odżywiania najlepiej użyć pożywienia …
Debil.