Twelve South ActionSleeve – gdy na nadgarstku braknie miejsca
Pasek do Apple Watcha to przeżytek, zwłaszcza jeśli na nadgarstku nosi się zegarek treningowy, a drugi jest zajęty przez Fitbita. Dla uzależnionych od pierścieni aktywności i niemających miejsca na zegarek w konwencjonalnych miejscach powstał ActionSleeve.
Tak sobie to przynajmniej tłumaczę, bo nigdy w życiu nie czułem potrzeby noszenia zegarka gdzie indziej niż na nadgarstku. Tymczasem Twelve South, które bardzo cenię za proste, a jednocześnie szalenie użyteczne akcesoria, wpadło na to, by umieścić go na ramieniu, w okolicy bicepsa. Bo… tak. Gdy zobaczyłem zdjęcie ActionSleeve’a na Twitterze, pomyślałem, że to żart. W momencie, gdy dokładnie to samo znalazłem w skrzynce mailowej, zwątpiłem. Po otworzeniu po kilku dniach paczki z opaską wcale nie przekonałem się do niej bardziej. Ot, porządna, elastyczna i na rzep, z plastikowym mocowaniem na zegarek i długim regulowanym paskiem – gdyby tylko zmienić uchwyt, można by było nosić w niej telefon. Tyle że tam mieści się zegarek i nic więcej, a szkoda, bo miejsca starczyłoby choćby na niewielką kieszonkę na klucz.
Nie pozostało mi nic innego, jak odpiąć od Apple Watcha pasek i wcisnąć go w ActionSleeve’a, a następnie założyć go na ramię. To bardzo proste, zegarek wskakuje na miejsce z łatwością, ale że wkładany jest od wewnętrznej, przylegającej do skóry strony, nie ma szans, by wypadł. Opaska zaskakująco dobrze leży na ramieniu, choć zbyt luźno zapięta błyskawicznie się zsuwa. O dziwo bardziej przeszkadza mi przy bieganiu niż przy treningu siłowym, bo owszem, czuję, że mocniej opina się na bicepsie, ale pozostaje na miejscu. Już po kilku dniach koniec paska się rozkleił i to aż do szwu, a nie zdążyłem jej nawet raz zamoczyć – nie wróży to dobrze na przyszłość.
Nietypowa lokalizacja Apple Watcha okazała się jednak wygodna, choć obsługa była odrobinę trudniejsza. Opaska odsłania koronkę, używa się jej więc dokładnie tak samo, jak z zegarkiem na nadgarstku, ale już przycisk pod nią jest zakryty całkiem sztywną gumą. Można go wcisnąć, choć bardzo słabo to czuć. Ekran podświetla się automatycznie po podniesieniu ramienia, a na tym najbardziej mi zależy – podczas treningu najczęściej rzucam okiem na wyniki, rzadziej pauzuję lub wybieram nowy trening (a to też jest całkiem wygodne).
Różnica w położeniu zegarka jest w praktyce niezauważalna. Przeniesienie go na ramię ma dwie zalety i jedną wadę. Pierwszy plus jest taki, że można trenować wygodnie w rękawicach, stabilizator nadgarstka regularnie wciskał mi koronkę Apple Watcha, teraz już nie przeszkadza. Ponadto czujnik tętna przylega do skóry w ten sam sposób, puls jest więc mierzony nieprzerwanie. Na trening zapinam zegarek ciaśniej, by uniknąć takiej sytuacji, opaska na ramieniu jest jednak wygodniejsza, bo nie trzeba jej aż tak zaciskać, by dobrze się trzymała. ActionSleeve utrudniał mi natomiast bieganie w koszulce z rękawem dłuższym niż do połowy ramienia, zasłaniał bowiem wtedy zegarek, a zapięcie opaski na nim uniemożliwiłoby odczyt tętna. W kolejnej wersji chętnie zobaczyłbym elementy odblaskowe.
ActionSleeve z pewnością nie jest najbardziej pomysłowym produktem Twelve South, ale po przetestowaniu nie uważam go już za całkowicie bezsensowny sprzęt. Niszowy, owszem, ale na pewno nie głupi. Zawiodła mnie rozklejona końcówka paska, szkoda też, że do opaski spokojnie można było dodać małą kieszonkę lub odblask. Na siłowni się jednak sprawdza, podobnie zresztą, jak podczas biegania, choć zdecydowanie wygodniej ubierać wtedy koszulkę bez rękawów. Liczę na to, że Twelve South nie zrezygnuje z rozwoju tego produktu, zwłaszcza że kilka rzeczy po prostu trzeba w nim poprawić.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 2/2017
Komentarze: 2
Nie dali fotki na nartach, a bardzo się przydaje. Używam czegoś podobnego do Garmin Fenixa na zimową kurtkę, gdzie zwykły pasek byłby za mały – wszystko mam pod ręką – parametry, sterowanie kamerką VIRB, etc. … bez ściagania rękawic, podwijania rękawów …
Wiesz gdzie można kupić taką opaskę ?