Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Denon C160 Wireless

Denon C160 Wireless

1
Dodane: 7 lat temu

Ustalmy jedno: słuchawki sportowe są dziwaczne. Daleko im do pchełek czy klasycznych nauszników na pałąku. Zazwyczaj też brzmią gorzej i jest to akceptowalne, bo „ten typ tak ma”.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 4/2017


„Zazwyczaj” nie znaczy jednak „zawsze”, bo pośród mnóstwa brzmiących poprawnie słuchawek sportowych trafiają się też perełki, w których producent nie zapomina o bardziej wymagających użytkownikach. Denon miał szansę stworzyć właśnie taki sprzęt i wykorzystał ją, opracowując C160 Wireless, czyli nieszczególnie wyróżniające się wzornictwem słuchawki z wyjątkowo dobrym dźwiękiem. Pierwszy kontakt z nimi nie jest łatwy – są zaskakująco duże, niezbyt elastyczne i wyjątkowo trudno je założyć. Nie pomaga też niewielki skok przycisków, szczególnie gdy trzeba korzystać z nich w ruchu. Owszem, są rozmieszczone w rozsądnych odstępach i nie ma ich za wiele (nikt nie pokusił się o dodanie ich bezpośrednio na elemencie wchodzącym do ucha), ale wymagają na tyle dużo siły, że trzeba przycisnąć je do głowy całkiem mocno. To bolączka wielu sportowych (i nie tylko) słuchawek, szkoda, że dotyczy też tego modelu. Przycisków jest na szczęście mało: dwa do sterowania głośnością, jeden do pauzowania i wznawiania odtwarzania (a po przytrzymaniu też do wyłączania i parowania) oraz jeden do odbierania połączeń lub wywoływania Siri. Słuchawki mają mikrofon o niezłym zasięgu i jakości i, choć ze względu na swoją konstrukcję do długich konwersacji się nie nadają, to do krótkich rozmów oferowana jakość odbierania dźwięku jest więcej niż dobra.

Ogromna liczba dodatków wprawia w zakłopotanie. W zestawie dostajemy cztery komplety gumowych wkładek oraz jedne pianki Comply, dopasowujące się do kształtu ucha, a także izolujące od dźwięków zewnętrznych w nieco mniejszym stopniu. Dla mnie okazały się idealne, potrzebują tylko chwili, by „ułożyć się” w uchu, a po dłuższym słuchaniu nie są tak uciążliwe jak gumowe końcówki. Te jednak nie są złe – zrobiono je z trwałej, ale elastycznej gumy, a szeroka gama rozmiarów pozwala je bardzo dobrze dopasować. Element trzymający się w uchu ma też dodatkową, gumową nakładkę stabilizującą konstrukcję. Dobranie jej jest dość kłopotliwe, bo o ile w przypadku końcówek mniej więcej wiem, które zazwyczaj mi pasują, to tu potrzebowałem wielu prób, by wybrać najbardziej komfortowy zestaw. Są bardzo przydatne, nie ma bowiem mowy, by słuchawki wypadły z uszu. Oprócz końcówek w zestawie mamy też spinkę do kabla na szyi (gdyby okazał się za długi), kabel do ładowania w kolorze słuchawek oraz neoprenowe etui z karabińczykiem. Rzadko zdarza się, by producent dokładał do sprzętu tyle dodatków (i to naprawdę dobrej jakości).

Zakładając słuchawki na trening, odczułem pewien dyskomfort, niezwiązany z ich fizycznym dopasowaniem. Wcześniej posłuchałem ich trochę w domu i za nic nie pasowały mi one do profilu słuchawek sportowych. Balans brzmienia przeniesiono co prawda na niskie tony (są potężne, szczególnie jeśli się korzysta z gumowych końcówek), ale jednocześnie nie zapomniano o pozostałych pasmach. Średnie i wysokie tony są równie głośne i czyste, słychać też całkiem szeroką przestrzeń. Zaskoczyło mnie to, ile detali jestem w stanie wychwycić – pod tym względem bliżej im do średniej klasy słuchawek nausznych niż do sportowych pchełek. Denon sprawił, że na treningu słucham jazzu. Bo mogę. Słuchawki nie przeinaczają dźwięku, jeśli coś ma wybrzmieć, to tak się dzieje i choć do pełni szczęścia brakuje mi jednak nieco mniejszego basu, to prócz niego naprawdę trudno mieć większe zarzuty. W ocenie biorę jednak pod uwagę to, że większość ludzi podczas wyciskania słucha muzyki z podbitymi niskimi tonami, a Denon po prostu nie mógł ich zawieść.

Dobry dźwięk to jednak tylko połowa sukcesu, słuchawki sportowe muszą bowiem wytrzymać więcej niż takie, z którymi co najwyżej chodzimy po mieście. C160 mają klasę szczelności IPX7 („X” stąd, że nikt nie sprawdzał odporności na pył), mogą więc nawet porządnie zmoknąć. Konsekwencją tego jest niestety dość oporne działanie przycisków. Gumowa powierzchnia powoduje, że dobrze trzymają się głowy, nie wypadają z uszu ani też nie trzeba ich bez przerwy poprawiać. Niestety, w moim przypadku uciskały ucho na tyle mocno, że pod koniec treningu (czyli po około 1,5–2 godzinach) zdejmowałem je z ulgą. Zastosowano w nich Bluetooth 4.1 z klasą transmisji 1, co oznacza, że powinny mieć zasięg do nawet 100 m, w praktyce jednak nie jest on aż tak istotny. Podczas treningu telefon mam zawsze przy sobie, stąd też nawet druga klasa transmisji (czyli o zasięgu do 100 m) byłaby wystarczająca. Trudno powiedzieć, czy to właśnie ze względu na zastosowany moduł Bluetooth czas działania na baterii jest mizerny. Producent deklaruje pesymistyczne 4 godziny, ale mnie udawało się osiągnąć około 5 godzin. To i tak mało, zwłaszcza że słuchawki są naprawdę duże. Na maraton wystarczą, ale ładowanie ich co dwa–trzy treningi jest zwyczajnie uciążliwe.

Denon stworzył bardzo nietypowe słuchawki. Do momentu włączenia muzyki są tylko „sportowe”. Po usłyszeniu pierwszych tonów zapominamy, co je generuje. Zaskakują detalami, choć mają basowy charakter. Zawodzą natomiast cechy typowe dla produktów fitnessowych: bateria jest słaba, a ich złożona konstrukcja sprawia, że nie będą pasować na każde ucho. C160 są zdecydowanie lepszym produktem audio niż sprzętem sportowym. Po Denonie spodziewałem się dobrego dźwięku i dokładnie to dostałem. Problem w tym, że od słuchawek sportowych oczekuje się czegoś więcej.

Paweł Hać

Ten od Maków i światła. Na Twitterze @pawelhac

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 1