Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Fitbit Flyer – brzmienie nowicjusza

Fitbit Flyer – brzmienie nowicjusza

0
Dodane: 7 lat temu

Gdy specjalizujesz się w jakiejś dziedzinie, zdobywanie doświadczenia w zbliżonych obszarach jest naturalne. Fitbit uznał, że podobnie działa produkowanie sprzętu fitness.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 4/2018


Mam nadzieję, że wrzucenie do oferty słuchawek było bardziej przemyślanym ruchem niż powyższy, dość koślawy tok rozumowania. Nie potrafię jednak pozbyć się wrażenia, że jednak tak było. Fitbit od lat produkuje świetne (moim zdaniem najlepsze na rynku) opaski fitness, w ofercie firmy pojawiła się też całkiem udana waga. Teraz eksperymentują ze smartwatchami, a raczej z dodawaniem do zegarków sportowych funkcji smart, takich jak instalowanie dodatkowych aplikacji, integracja z telefonem czy płatności. Kolejnym etapem okazały się słuchawki Bluetooth, podobne do wielu innych, których wcześniej używałem. Sporych rozmiarów dokanałówki są wyposażone w dodatkowy gumowy element, lepiej je przytrzymujący w uchu. Połączono je płaskim kablem, na którym znajduje się pilot do sterowania muzyką oraz do rozmów (bo ma mikrofon). Brzmi bardzo standardowo i poprawnie, choć nie do końca tak jest.

Konstrukcja słuchawek – choć wydaje się prosta – ma kilka detali wyróżniających je spośród innych modeli. O ile gumowe nakładki dokanałowe są faktycznie standardowe, to już dodatkowe mocowania wymagają znacznie więcej uwagi. W komplecie mamy dwie pary „skrzydeł” – krótsze i dłuższe, a także dwa zestawy „płetw”. Różnią się one miejscem, w którym trzymają się małżowiny. Pierwsze z nich zupełnie mi nie pasują, podczas treningu musiałem regularnie poprawiać wyposażone w nie słuchawki. Z „płetwami” jest już znacznie lepiej, bo wchodzą w górną część ucha – to indywidualna kwestia, każdy musi znaleźć odpowiednią dla siebie kombinację. Żadne z nich nie zrekompensują jednak problemów, jakie stwarza kabel. Słychać, gdy ociera o ubranie, aczkolwiek nie jest to szczególnie uciążliwe. Niesamowicie przeszkadza natomiast to, że wystarczy obrócić głowę, by ocierający się o szyję przewód wyszarpnął z ucha słuchawkę. Jakość użytych materiałów jest ogólnie dobra, mamy i solidną gumę, i plastik, i odrobinę aluminium. Dodatkowo konstrukcja jest odporna na wodę, dokładniej zaś na zachlapanie (a więc też na pot). Czas pracy na baterii nie zachwyca – w moim przypadku wystarczała ona na od czterech do pięciu godzin odtwarzania. Doskonałe jest za to szybkie ładowanie, które pozwala po kwadransie zyskać energię na godzinę odtwarzania. Słuchawki mogą być sparowane nawet z ośmioma urządzeniami. Co więcej, gdy sparowałem je z iPadem i iPhone’em, a następnie słuchałem muzyki z tabletu, to gdy zadzwonił telefon, dźwięk przełączył się automatycznie na telefon. To akurat bardzo się przydaje, nie każde słuchawki to potrafią.

Flyer mają dwa tryby odtwarzania: standardowy, określony mianem „Signature”, a także podbicie dźwięku, czyli „Power Boost”. Ten pierwszy włączałem jedynie podczas odtwarzania podcastów, jego płaska charakterystyka dobrze sprawdzała się przy mowie. W pozostałych przypadkach uruchamiałem (jednoczesne wciskając oba przyciski głośności) wzmocnienie dźwięku, które dodawało muzyce mocy poprzez wyraźne podbicie basu i środkowych pasm przy jednoczesnym przyciszeniu góry. To zabieg znany z wielu sportowych modeli, taka charakterystyka pasuje do typowo „treningowej” muzyki, niewymagającej szczególnej analizy. Drobne detale brzmienia giną, scena jest raczej wąska, za to bardzo przyjemnie mięknie bas. Mnie to odpowiada, bo traktuję Flyer wyłącznie jako sprzęt sportowy i nie oczekuję od nich wrażeń, jakich dostarczą mi nawet tańsze słuchawki nauszne.

Podziwiam Fitbita za to, że wszedł w zupełnie nową kategorię produktów i na dzień dobry zrobił całkiem dobre słuchawki. Flyer są bardzo wygodne, choć dość łatwo wyrwać je z uszu. To ich największa wada, dyskwalifikująca je przy bardzo dynamicznych sportach. Za to nie uwierały mnie nawet po dłuższym czasie (to wcale nie zdarza się często). Brzmią tak, jak tego oczekuję od słuchawek sportowych: mocno, z podbitym basem i dobrym wyciszeniem otoczenia. W przeciwieństwie do smartwatchów słuchawki zaczęły wychodzić dobrze Fitbitowi już od pierwszego modelu.

Paweł Hać

Ten od Maków i światła. Na Twitterze @pawelhac

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .