Oscarowy sukces Romy to przede wszystkim triumf Netflixa
Tegoroczne Oscary są historyczne w rywalizacji ze względu na trzy statuetki dla filmu Roma w reżyserii Alfonso Cuarona. To potężny sukces nie tylko tego artysty, ale przede wszystkim Netflixa. Za sukces ten odpowiadają świetne zdjęcia, ale też potężne działania marketingowe i publics relations.
Budżet na produkcję filmu Roma wynosił 15 milionów dolarów, natomiast na promocję 25 milionów dolarów. To dużo więcej niż jakikolwiek film, który można by określić „kinem niezależnym”, więcej wydaje się na promocje największych hitów Hollywodzkich wytwórni, które później mają zarobić miliardy dolarów na całym świecie. Tutaj, gdy Netflix tylko uwierzył w film cel był jasny, zdobyć jak najwięcej nagród, aby zbudować odpowiednią pozycję serwisu w branży filmowej. Netflix postarał się o wąską dystrybucję filmu w kinach, głównie tych studyjnych, ale oczywiście większość osób miała zobaczyć film w serwisie Netflix. Do promocji filmu zostały zatrudnione agencje wyspecjalizowane w promowaniu Oscarowych filmów. Oczywiście w grę wchodzą liczne działania PR mające zapewnić przychylność członków Akademii. To odpowiedni lobbing dziś ma bardzo duże znaczenie w walce o to kto zgarnie statuetki.
Sukces Romy, to kamień milowy dla Netflixa. Serwis w Hollywood nie cieszy się odpowiednim poważaniem, jest raczej traktowany jako producent treści klasy B i C (co w wielu przypadkach jest prawdą). Przede wszystkim jednak Netflix narusza wypracowany przez lata ład, związany z podziałem praw do dystrybucji i samym sposobem dystrybucji. To wypracowane okna czasowe pomiędzy premierą w kinach – na płytach – w serwisach streamingowych – telewizji. Tu Netflix produkuje filmy i wrzuca je na własną platformę, pomijając kina i wszelkie inne podmioty, dostarczając treści dla widzów, którzy płacą abonament, a nie decydują się na pojedynczy film. To zmienia przyzwyczajenia i oczekiwania widzów, co oczywiście w pewnym stopniu zagraża reszcie branży, ale też zmusza do działania, czego najlepszym przykładem są plany m.in. Disney’a.
Sukces na Oscarach dla Netflixa oznacza możliwość przekonania kolejnych twórców do obecności na platformie. To także otwarcie drogi do przekonywania Akademii i innych znamienitych organizatorów nagród na całym świecie do akceptacji filmów dostępnych wyłącznie w streamingu bez konieczności dystrybuowania ich w kinach, albo przynajmniej korzystania z tradycyjnej ścieżki (tutaj największy opór stawia Cannes).
Jaki pożytek z tego mogą mieć widzowie? Przede wszystkim dalsze zmniejszanie okien czasowych pomiędzy kinem, a innymi formami dystrybucji. Możliwość wręcz wyboru, czy film chcemy obejrzeć na dużym ekranie w kinie, na ekranie w salonie, a może na smartfonie. Ma to swoje dobre i złe strony, wszak niektóre filmy naprawdę warto obejrzeć na gigantycznych ekranach z dobrym dźwiękiem. Z drugiej strony nie wszyscy mają blisko do kina, a jakość dźwięku i obrazu w wielu salach pozostawia wiele do życzenia. Dlatego sam na przykład coraz częściej wole poczekać na wydanie 4K z iTunes lub na UHD Blu-ray, aby obejrzeć film w domowym zaciszu, na wygodnej kanapie, z dobrym dźwiękiem i na niezłym ekranie.
Komentarze: 4
Mnie Netflix coraz bardziej irytuje. Ich oferta filmowa to dno. Każdy jeden film głośno i wszędzie reklamowany jest znacznie poniżej oczekiwań, a im reklama bardziej natrętna, tym niestety większe rozczarowanie.
To raczej sukces 25 milionów wpakowanych w lobbing.
Mnie Netflix coraz bardziej irytuje. Ich oferta filmowa to dno. Każdy jeden film głośno i wszędzie reklamowany jest znacznie poniżej oczekiwań, a im reklama bardziej natrętna, tym niestety większe rozczarowanie.
To raczej sukces 25 milionów wpakowanych w lobbing.