Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Fresh N Rebel Clam ANC – muzyka w ciszy

Fresh N Rebel Clam ANC – muzyka w ciszy

0
Dodane: 5 lat temu

Do słuchania muzyki w głośnym otoczeniu niezbędne są słuchawki z dobrą izolacją (mogą być też bardzo głośne, ale takie rozwiązanie szybko przestaje się sprawdzać). Niekoniecznie jednak trzeba skazywać się na dokanałowe pchełki, „nauszniki” z ANC często mogą okazać się od nich skuteczniejsze.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 5/2019


Słuchawki z aktywną redukcją szumu (active noise cancelling) są jeszcze niezbyt popularne, choć ich stopniowo malejące ceny pewnie wkrótce to zmienią. Technologia ta pozwala zniwelować hałas otoczenia zewnętrznego, przez rejestrację dźwięku z zewnątrz za pomocą wbudowanych mikrofonów, a następnie emitowanie przez membrany słuchawek sygnału o tej samej amplitudzie, ale odwróconego w fazie. W ten sposób hałas jest redukowany, choć nie całkowicie – w praktyce bowiem słuchawki musiałyby bowiem mieć mikrofony zbierające każdy dźwięk otoczenia, ważne jest też ponadto tłumienie pasywne (uzyskiwane dzięki odpowiedniemu doborowi materiałów nauszników i stopniu ich dopasowania do głowy). ANC sprawdza się przede wszystkim do redukcji jednostajnych dźwięków o niskiej i średniej częstotliwości, jakim jest na przykład szum dróg szybkiego ruchu, dźwięk silnika czy hałas ulicy. Słuchawki z ANC mogą być więc wykorzystywane nie tylko do słuchania muzyki, ale też do samego wyciszenia otoczenia, by skupić się lub odpocząć.

Fresh N Rebel jest stosunkowo nową marką na naszym rynku, ale w ofercie ma już kilka modeli słuchawek przewodowych oraz bezprzewodowych, a także inne akcesoria audio. Clam ANC są najwyższym modelem słuchawek nausznych tej marki, a jednocześnie jedynymi, które mają aktywną redukcję szumów. Ich wygląd nie odbiega znacząco od pozostałych „nauszników” z oferty, wszystkie mają nietypowy, przypominający literę „D” pałąk, zamiast klasycznego, okrągłego. Pozostałe elementy konstrukcji to standard, do którego przyzwyczaili nas inni producenci: po jednej stronie mamy przyciski do włączania i sterowania muzyką, a także gniazdo micro USB, po drugiej natomiast jest przełącznik ANC i mini Jack. Oprócz tego po obu stronach są mikrofony do rozmów i redukcji szumów. Nauszniki są duże i mieszczą swobodnie całe ucho. Zrobiono je z syntetycznej skóry, stąd też nie oddychają najlepiej, ale dzięki dużej grubości dobrze przylegają do głowy, nie cisną (choć osoby o dużych głowach mogą odczuwać dyskomfort, bo słuchawki należą do tych węższych). Sterowanie muzyką działa dość nietypowo, bo przełączanie utworów odbywa się za pomocą tych samych przycisków, co regulacja głośności (krótkie przyciśnięcie zmienia głośność, długie przełącza utwór). Podwójne wciśnięcie przycisku odtwarzania powoduje natomiast ponowne wybranie ostatniego numeru. Nie spotkałem nigdzie takiego rozwiązania, ale da się do niego przyzwyczaić. Jakość materiałów słuchawek jest na niezłym poziomie, zwłaszcza jeśli pod uwagę weźmiemy cenę i oferowane funkcje. Plastik wykorzystany w muszlach sprawia wrażenie taniego, a efekt ten potęgują głośne przyciski i lekkie trzeszczenie konstrukcji podczas zakładania i zdejmowania słuchawek z głowy. Ważniejsze dla mnie jest jednak to, że są wygodne i składają się, zarówno nausznikami do środka, jak i na płasko. Na uwagę zasługuje bateria, która według producenta wytrzymuje do 35 godzin odtwarzania bez ANC oraz do 30 godzin z włączonym ANC. Nie byłem w stanie tego zmierzyć, przez około 20 godzin używania słuchawek z różnymi ustawieniami nie udało się mi ich rozładować.

Zazwyczaj w słuchawkach skupiam się na brzmieniu i to ono definiuje, jak je postrzegam. W Clam ANC równie istotna jest redukcja szumów, a ta wypada całkiem dobrze. Odcina przede wszystkim niskie dźwięki, bardzo dobrze radzi sobie z hałasem ulicy (słychać go, ale głównie wyższe dźwięki) czy przelatującymi samolotami. Gorzej radzi sobie z hałasem telewizora czy kolegami z biura, rozmawiającymi głośno przez telefon – tu dźwięk jest ograniczony, ale nie na tyle, by go nie słyszeć (przestaje za to być drażniący). Ponadto ANC generuje słyszalny szum, przeszkadzający w odbiorze utworów o dużej dynamice i z momentami ciszy, po włączeniu go muzyka jest zauważalnie spłaszczana. Podoba się mi to, że ANC można włączyć nawet bez uruchamiania słuchawek, aktywuje się po przesunięciu przełącznika. To też pułapka, bo można zapomnieć go wyłączyć, a tym samym wyczerpać szybciej baterię. Brzmienie Clam ANC spodoba się szczególnie fanom muzyki klubowej – basu jest dużo, jest miękki i przyjemny, choć często słychać go za mocno. Środek z kolei ma mało detali i jest zbyt cichy. Góra brzmi dobrze, o ile tylko nie słuchamy bardzo głośno, bo wtedy staje się bardzo męcząca. Przestrzeń też nie jest za szeroka, słuchawki dają wrażenie odsłuchu w klubie. Po podniesieniu głośności do wyższego poziomu wyraźnie słychać dźwięk na zewnątrz – to może być ważne dla tych osób, które chcą ich używać w biurze czy w komunikacji miejskiej.

Clam ANC mają szansę stać się bardzo popularnym modelem słuchawek. Mają bardzo dobrą baterię, są wygodne, ANC działa sprawnie, a brzmienie wpasowuje się w to, co oferuje większość urządzeń z tej półki cenowej. Tracą trochę na jakości wykonania, za to nadrabiają funkcjami – uważam, że warto zaakceptować gorsze materiały w zamian za ANC, które w wielu sytuacjach diametralnie zmienia komfort odsłuchu.

Paweł Hać

Ten od Maków i światła. Na Twitterze @pawelhac

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .