Inteligentny dom ułatwia codzienne życie, gdy pojawia się nowy członek rodziny

Paweł Okopień

paweloko

8

Dodane: 5 lat temu

Inteligentny dom można postrzegać jako kosztowny bajer, gadżet, który właściwie komplikuje życie, zamiast je ułatwiać. Ostatnie miesiące, gdy na świat przyszło potomstwo, udowodniły mi, że to był niezwykle udany wybór. Apple HomeKit, a w nim żarówki i lampy Philips Hue, znacząco ułatwiły codzienne funkcjonowanie i nieprzespane noce.

Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 05/2019

Mojej domowej instalacji smart jeszcze daleko do Norberta, choć i tak na liście jest około 30 akcesoriów. Głównie to rolety i oświetlenie. Rolety i część lamp opierają się na systemie Fibaro, który obecnie zintegrowałem przez Homebridge, aby działał z HomeKit. Do tego dochodzą żarówki IKEA Tradfri, żarówki Philips HUE oraz dwie lampy od Philipsa – Hue Play oraz Hue GO. O Hue Play na łamach iMagazine już pisałem, to oświetlenie, które zostało stworzone z myślą o salonie, jako ambientowe oświetlenie przy telewizorze z opcją synchronizacji z telewizorami Philips z funkcją Ambilight. Hue Go to natomiast niewielka lampka, w domyśle nocna, która jest w stanie działać także na swoim wbudowanym akumulatorze. Ma nowoczesny kształt i łatwo ją ulokować na jakiejś szafce czy stoliku.

O ile kluczowym rozwiązaniem Smart Home jest automatyzacja, to w nocy najbardziej doceniam możliwość sterowania za pomocą Siri i iPhone’a. Zanim jeszcze wstanę z łóżka, jestem w stanie zapalić delikatne światło w pokoju córki, tak, aby móc ją nakarmić, nie rozbudzając jej bardziej i siebie przy okazji. Tam właśnie obok fotela, na którym karmimy „młodą”, ustawiłem Hue Go. Atutem tej lampy są niewielkie gabaryty i przyjemny wygląd. Lampa stojąca obok jest połączona za pomocą Fibaro WallPlug, dzięki czemu też jedną komendą mogę zapalić oba światła. W teorii mógłbym zamontować żarówki Hue w żyrandolu, jest on jednak 6-płomienny, co oznacza, że musiałbym wydać niemałą kwotę na sześć żarówek smart E14 i spiąć je razem. Myślę, że w niedługiej przyszłości żyrandol ten doczeka się wsparcia ze strony switcha Fibaro. Pozwoli mi to też na kontrolę stanu światła, gdy córka będzie już starsza.

Podobnie sytuacja ma się ze światłem w sypialni. Tu również towarzyszy mi trochę konwencjonalnego oświetlenia oraz lampy smart. Żarówka E27 Tradfri jest zamontowana w lampie podłogowej w jednym z rogów. Natomiast w drugim rogu umieściliśmy pojedynczą lampę Philips Hue Play. To rozwiązanie tymczasowe, dopóki córka śpi w sypialni i chcemy w nocy ją widzieć. Dzięki zastosowaniu światła, którym można łatwo sterować, możemy szybko w telefonie zmienić jasność i temperaturę barwy, a nawet kolor. W nocy lampa jest ustawiona zwykle na zaledwie 4% i bardzo ciepłe, wręcz pomarańczowe światło. Konstrukcja Hue Play, gdzie mamy mleczną osłonę diod LED w lampie sprawia, że to światło jest bardzo przyjemne dla oka.

To drobiazgi, są jednak znaczącym wsparciem przy codziennych czynnościach i o to właśnie chodzi w inteligentnym domu. On ma nam pomagać, ułatwiać życie. Pozwalać na łatwiejszą kontrolę domu, rozszerzać możliwości zwykłych przedmiotów, automatyzować zwykłe procesy. Nie podchodzę już do okna, by otworzyć rolety, te podnoszą się o poranku, a w weekendy się nie podnoszą. W salonie opuszczają się automatycznie, gdy uruchamiam film na Blu-ray i po chwili gaśnie światło. Mając nowego domownika, jeszcze bardziej doceniłem te rozwiązania i co ważne, także moja druga połówka korzysta z nich coraz częściej. Spotykam się też z coraz lepszym przyjęciem takich rozwiązań przez znajomych i osoby postronne. Barierą na pewno jest cena, ale i ta staje się coraz bardziej przystępna. Już nie mogę doczekać się WWDC, liczę na jakieś niespodzianki Apple w zakresie Smart Home.

Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 05/2019

Paweł Okopień

Pasjonat nowinek ułatwiających codzienne życie, obserwator szybko zmieniającego się rynku tech, nurek, maniak wysokiej rozdzielczości i telewizorów.

paweloko