Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Sakwa Thule Pack’n Pedal Commuter

Sakwa Thule Pack’n Pedal Commuter

0
Dodane: 5 lat temu

Ponieważ korki coraz większe, robót drogowych, jak to w wakacje, jeszcze więcej, dalej jeżdżę na rowerze, unikając samochodu i komunikacji miejskiej. W poprzednim iMagazine pisałem o plecaku rowerowym Thule. W tym numerze przyglądam się uważnie bagażnikowej sakwie tej samej firmy.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 07/2019

Razem z sezonem wakacyjnym nadeszły wysokie temperatury, czerwiec jest w tym roku wyjątkowo gorący. Samo wyjście na zewnątrz z klimatyzowanego, dobrze wentylowanego pomieszczenia sprawia, że człowiek spływa potem. Jazda na rowerze daje lekki powiew wiatru, a wiatr, nawet ciepły, jest lepszy niż stojące powietrze. Taka pogoda jednak powoduje, że plecak, obojętne czy idziemy, czy jedziemy, przykleja się nam do pleców. Sakwa na bagażniku, którą łatwo odpiąć i zabrać ze sobą jako torbę, rozwiązuje problem.

Większość sakw rowerowych wygląda jednak jak gumowe worki i ma zapięcia, które utrudniają ich szybkie odpięcie od roweru i zabranie ze sobą, czy to w ręce, czy na ramieniu. Szwedzkie Thule, znane głównie z bagażników samochodowych i przyczepek rowerowych, ma na to sposób.

Sakwa Thule Pack’n Pedal Commuter to sakwo-torba z chowanym systemem mocowania i kieszenią na laptopa. Zacznijmy od tego, że wygląda lepiej niż gumowy worek. W dotyku wprawdzie jest trochę gumowa, ale to dzięki użytemu materiałowi i zawijanemu zapięciu wyglądającemu trochę jak komin po rozwinięciu. Zawartość za to będzie bezpieczna podczas deszczu. Utrzymany w szaro-czarnej kolorystyce materiał i system pasków z metalowymi klamrami sprawia, że całość wygląda dość elegancko. Uwzględniając zawijany system zapinania, zaryzykuję nawet stwierdzenie, że wygląda modnie i nowocześnie.

Środek jednak trochę rozczarowuje – jest po prostu wielką przestrzenią (30 litrów), z której na tylnej ścianie wydzielono kieszeń na komputer. Właśnie to jest ten najbardziej rozczarowujący element. Kieszeń wykonano z siatkowego materiału wykończonego gumką na końcu – bez żadnych zabezpieczeń dla sprzętu (!). Nie odważyłbym się tam włożyć MacBooka Pro, bez dodatkowego zapakowania go do etui, najlepiej utwardzonego i z materiałem chociaż częściowo pochłaniającym drgania. Komputer woziłem, używając dodatkowego wzmacnianego etui lub… tego etui z plecaka Thule z mojej zeszłomiesięcznej recenzji! Thule oferuje też osobno wzmacniane pokrowce na komputery. Wtedy jest to dodatkowy zakup do sakwy, o już niebagatelnej cenie, jeżeli chcemy w niej przewozić komputer.

Wewnątrz przydałaby się też jakaś druga kieszonka na drobiazgi. Sytuację ratują zewnętrzne kieszonki – pierwsza jest mała i ukryta w klapie zapięcia, druga – duża, siatkowa, po zewnętrznej stronie sakwy, a jeszcze dwie małe półprzezroczyste umiejscowiono po bokach – są przeznaczone na lampki.

Najważniejsze w sakwie rowerowej jest jednak mocowanie do bagażnika. Muszą to być jakieś haki czy zaczepy, które zazwyczaj po odpięciu sakwy/torby utrudniają jej wygodne przenoszenie. Thule ma ciekawy patent z dwoma zaczepami chowanymi w metalowej listwie, dzięki czemu łatwo sakwę i założyć, i zdjąć, a przy noszeniu je ukryć, żeby nam się w bok nie wbijały. Według deklaracji producenta mocowanie redukuje też drgania (co nie powinno producenta zwalniać od zaproponowania lepszego zabezpieczenia dla laptopa!). Dodatkowo dół sakwy jest przytrzymywany magnesem, którego jedną część na stałe montujemy do dolnej części bagażnika (jest to bardzo proste), a druga znajduje się w dolnej części sakwy.

System mocowania przychodzi z dwoma kompletami uchwytów, na dwie grubości prętów w bagażniku – w moim rowerze są te cieńsze. Dodatkowo regulowany jest też odstęp pomiędzy tymi prętami – mnie ustawienie poprawnego odstępu zajęło chwilę, bo boczny pręt bagażnika w moim rowerze jest lekko wygięty i znalezienie miejsca, w którym oba zaczepy w pełni zaskakują, wymagało kilku prób i kontrolowanego podskoku na krawężniku, czy wszystko trzyma się mocno. Nie sądzę, by u Was występowały podobne problemy, powinniście sobie bez kłopotu poradzić z instalacją mocowania.

Jeśli chodzi o użytkowanie, to po odpięciu sakwy od bagażnika – po kilku próbach można to robić jedną ręką – system mocowania ukrywamy w aluminiowej listwie, po prostu przekręcając go do wewnątrz. Sakwa zaś staje się wygodną i dużą torbą na ramię, przy czym korzystamy z dołączonego do niej paska. Na długie spacery bym z nią nie chodził, ale na przejście od roweru do biura czy sklepu jest w sam raz. Wyglądem na pierwszy rzut oka nie przypomina sakwy rowerowej i pasuje nie tylko do bardziej sportowego stroju, ale nawet do marynarki.

Sakwa sprawdza się bardzo dobrze w używaniu. Nie tylko uwalnia nasze plecy od uciążliwego w upały plecaka, ale również zabezpiecza przewożone obiekty przed deszczem – jest bowiem wodoodporna. Jeżeli – podobnie jak ja – planujecie przemieszczać się na rowerze ze sprzętem elektronicznym, w tym laptopem – sugeruję albo dodatkowy zakup w postaci etui Thule, albo wykorzystanie innego, wstrząsoodpornego etui. O ile nasz sprzęt zabezpieczymy odpowiednio, to sakwa sprawdza się bardzo dobrze, szczególnie dzięki łatwemu systemowi odpinania i wygodną transformacją w torbę. Wnętrze mogłoby być trochę bardziej „skomplikowane”, czyli wyposażone w kieszenie lub przegrody, ale ten brak rekompensuje system ukrywanych zaczepów, a większe zakupy zrobione w warzywniaku można wrzucić do środka „jak leci”.

Produkty Thule nie należą do najtańszych, sprawdza się to również w przypadku sakwy, której cena wynosi ok. 450 złotych. A dodać trzeba jeszcze koszt zakupu zabezpieczenia na laptopa, o ile miałby być w niej przewożony. W ten cenie otrzymujemy jednak produkt premium, o wieloletniej trwałości. Sprawdza się w tym przypadku stara zasada: kto płaci więcej, płaci raz. Moim zdaniem, o ile ma to być produkt używany regularnie, warto zainwestować w niego więcej, by zyskać pewność jego wysokiej jakości.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .