Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Motorola One Action – GoPro w kieszeni

Motorola One Action – GoPro w kieszeni

0
Dodane: 5 lat temu

Smartfony coraz rzadziej zaskakują czymś wyjątkowym – mam wrażenie, że producenci skupiają się na ulepszaniu i rozwijaniu sprawdzonych pomysłów, stroniąc od eksperymentów. Motorola One Action również należałaby do takich urządzeń, gdyby nie jeden, drobny szczegół: trzeci, ultraszerokokątny obiektyw.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 10/2019


Zapełnianie portfolio podobnymi smartfonami ze średniej półki jest powszechną praktyką. W ten sposób można testować pojedyncze, nietypowe rozwiązania, które następnie wprowadza się do modelu z wyższej półki. Obecnie to właśnie te tańsze telefony są najbardziej innowacyjne, bo, choć nie mają najwyższych parametrów, to zazwyczaj się czymś wyróżniają. Motorola wprowadziła ostatnio kilka modeli, w tym testowany przeze mnie One Vision z aparatem dostosowanym do robienia zdjęć w nocy. One Action wygląda bardzo podobnie, ale wystarczy wziąć go w dłoń, by poczuć, jak różne są to urządzenia. Obudowa wygląda na zrobioną ze szkła i stali nierdzewnej, tymczasem zarówno ramka, jak i tył, są plastikowe. Tył robi niezłe wrażenie, dobrze leży w dłoni i wydaje się całkiem wytrzymały. Znacznie gorzej wypada ramka, która przypomina mi flagowce Samsunga sprzed modelu S6 – wygląda nieźle, póki się jej nie dotknie. Wrażenie przeciętności potęgują dość mocno ruszające się przyciski na boku obudowy. Telefon jest całkiem gruby, ale nie na tyle, by to przeszkadzało (umiejętnie maskuje to zaokrąglonymi krawędziami). Na dolnej krawędzi mamy port USB-C, mikrofon i głośnik mono, na górnej jest natomiast mini Jack i kolejny mikrofon. Po lewej stronie znalazło się gniazdo na dwie karty nano SIM (z czego jedną można zamienić na kartę micro SD), po prawej natomiast mamy przyciski regulacji głośności i blokady. Skaner odcisku palca znalazł się ponownie w logo producenta z tyłu, zaraz obok jest też potrójny moduł aparatu i podwójna dioda doświetlająca. Front telefonu wypełnia niemal w całości wyświetlacz, który ma wycięcie na przednią kamerę. To najmniej estetyczny element smartfona, wycięcie jest olbrzymie względem wielkości obiektywu. Im jaśniejszej tapety używamy, tym bardziej rzuca się on na co dzień w oczy. Pomimo wszechobecnego plastiku spasowanie elementów nie budzi zastrzeżeń – nic nie skrzypi ani nie odstaje. To telefon ze średniej półki, stąd też rozumiem decyzję o zastosowaniu takich materiałów, szkoda jednak, że odporność na wodę jest znikoma (IPX2), zwłaszcza że One Action aż prosi się o używanie w trudniejszych warunkach. W komplecie dostajemy za to silikonowe etui, bardzo dobrze dopasowane do telefonu.

Zarówno specyfikacja One Action, jak i jego oprogramowanie, praktycznie nie różni się od nieco droższego modelu One Vision. Telefon ma ośmiordzeniowy procesor Exynos 9609 z taktowaniem rdzenia 2,2 GHz i układem graficznym Mali G72 MP3, 4 GB pamięci RAM i 128 GB wbudowanej pamięci na dane. Nie zauważyłem żadnej różnicy w prędkości działania obu smartfonów. Ekran, określony mianem Cinema Vision, wykonano w technologii IPS. Ma przekątną 6,3”, rozdzielczość 2520 × 1080 pikseli i proporcje 21:9. Obraz, jaki oferuje, jest więcej niż satysfakcjonujący: kolory są nasycone, a ekran jest na tyle jasny, że da się go odczytać nawet w mocnym słońcu. Jest też dość wąski, dzięki czemu nie miałem problemów z pewnym chwyceniem urządzenia jedną dłonią. Telefon działa na czystym Androidzie 9.0, ma jedynie drobne dodatki Motoroli, pozwalające na wykonywanie dodatkowych gestów, odblokowanie skanem twarzy (nie ma jednak skanera 3D, wykorzystywany jest jedynie obraz z przedniej kamery) czy utrzymywanie włączonego ekranu, jeśli na niego patrzymy. To niewielkie, ale przydatne usprawnienia, których używanie jest całkowicie opcjonalne. Telefon należy do programu Android One, a tym samym ma zagwarantowaną aktualizację systemu przez dwa lata oraz aktualizację zabezpieczeń przez trzy. Głównymi różnicami względem modelu One Vision są aparaty, obudowa oraz ładowanie. W zestawie dostajemy ładowarkę o mocy 10 W, która działa szybko, ale nie aż tak, jak 15-watowa ładowarka dodawana do droższego modelu, która ładuje go do pełna w czasie krótszym niż dwie godziny. One Action ładuje się szybko, ale zauważalnie dłużej niż One Vision. Czas pracy akumulatora jest zadowalający – wystarcza na dwa dni intensywnego używania bez nagrywania wideo (to zużywa sporo energii, ale o tym za chwilę).

Nikogo nie dziwi już umieszczenie w smartfonie trzech obiektywów z tyłu. Nie inaczej jest w przypadku One Action, gdzie oprócz standardowego, szerokokątnego oraz drugiego, służącego wyłącznie do wykrywania głębi, dostajemy też trzeci, o bardzo szerokim kącie, równym 117 stopni. Główny aparat ma matrycę o rozdzielczości 12 MP i światło f/1.8. Jakość zdjęć przy dobrym świetle jest zadowalająca, nie brakuje im detali, kolory są całkiem naturalne, choć nieco chłodniejsze niż w rzeczywistości. Zdjęcia nocne wolałbym przemilczeć – jest po prostu słabo, są zaszumione i ubogie w detale. Dodatkowy aparat do wykrywania głębi działa zadowalająco, efekt cyfrowego bokeh wychodzi zazwyczaj naturalnie, choć nie sposób uniknąć poszarpanych gdzieniegdzie krawędzi bądź pozostawienia ostrego tego fragmentu obrazu, który powinien być rozmyty. Obiektyw ultraszerokokątny służy właściwie tylko do nagrywania filmów. Ma nawet specjalny tryb Action Cam, który przełącza nas do nagrywania w… pionie. Trzymając telefon pionowo, nagrywamy poziomo – wydaje się to dziwnym rozwiązaniem, ale gdy tylko zacząłem nagrywać szybsze ujęcia, zrozumiałem tę decyzję. Zdecydowanie łatwiej jest trzymać telefon jedną ręką właśnie pionowo. Obiektyw wyposażono jedynie w cyfrową, a nie optyczną stabilizację obrazu, ale ta działa dobrze, szczególnie przy mniejszych drganiach – są niemal zawsze całkowicie niwelowane. Nie zawsze jednak jest tak dobrze, mocne drgania i mało światła są dla kamery niemałym wyzwaniem, z którym nie zawsze sobie radzi. Po zamontowaniu telefonu na kierownicy roweru i przejażdżce wieczorem zebrałem niezły materiał do analizy. Kamera nie zawsze radzi sobie z ustawianiem balansu bieli i przy chwilowej zmianie warunków oświetleniowych (na przykład, gdy spomiędzy budynków wyjrzy słońce) na zmianę ochładza i ociepla obraz. Nieźle radzi sobie za to ze stabilizacją, zarówno podczas jazdy po asfalcie, równej ścieżce, jak i przy pokonywaniu niewielkich krawężników nagranie zachowywało płynność. Po zachodzie słońca jakość filmu również była zadowalająca, przynajmniej, póki telefon nie drgał zbyt mocno. Owszem, wraz ze spadkiem ilości światła liczba detali zauważalnie się zmniejszała, ale było ich na tyle dużo, że mogłem wykorzystać później zrobione nagrania. Producent One Action podjął dość zaskakującą decyzję, uniemożliwiając wykonywanie zdjęć obiektywem ultraszerokokątnym – da się co prawda zapisać klatkę nagrania podczas filmowania, ale to nie to samo. Co więcej, Action Cam nagrywa filmy w Full HD, podczas gdy podstawowy aparat (zarówno przedni, jak i tylny) obsługuje 4K przy 30 FPS. Nagrywanie wideo zużywa sporo energii, choć i tak mniej, niż się spodziewałem. Nagranie 30 minut filmu w trybie Action Cam zużywa około 20% baterii.

Gdy zobaczyłem One Action po raz pierwszy, uznałem, że Motorola poszła po linii najmniejszego oporu i stworzyła bliźniaczą względem One Vision konstrukcję. Oba smartfony mają niemal taką samą specyfikację, na pierwszy rzut oka wyglądają też tak samo. Używanie obu przez kilka tygodni zrewidowało moją ocenę. One Action to urządzenie odczuwalnie inne, zarówno przez swoje możliwości wideo, jak i tańsze materiały. Nie sposób ocenić, który z tych telefonów jest lepszy, oba skierowane są do różnych odbiorców. Jeśli nagrywasz sporo filmów, One Action jest tym modelem, z którego powinieneś być zadowolony.

Paweł Hać

Ten od Maków i światła. Na Twitterze @pawelhac

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .