Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Bowers & Wilkins PX5 – ciepła cisza

Bowers & Wilkins PX5 – ciepła cisza

2
Dodane: 5 lat temu

Aktywna redukcja hałasu staje się coraz powszechniejsza, trafia już nie tylko do osobnych serii czy specjalnych wersji słuchawek, ale jest też stałym elementem specyfikacji sprzętu z wysokiej półki. Nowe słuchawki Bowers & Wilkins PX5 wykorzystują ją po mistrzowsku.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 11/2019


PX5 to jedna z tegorocznych nowości Bowers & Wilkins. To lekkie słuchawki nauszne, dostosowane do słuchania w ruchu, idealnie sprawdzające się podczas niezbyt długich, godzinnych sesji, ale i komfortowe przy dłuższym odsłuchu. Podstawą konstrukcji jest włókno węglowe, z którego wykonano pałąk. Wygląda wyjątkowo dobrze: bardzo surowo i nie tak elegancko, jak błyszczące aluminium czy nawet matowy plastik. Jest za to lekkie, dzięki czemu całkowita waga słuchawek to tylko 250 gramów. Pałąk od wewnątrz pokrywa syntetyczna skóra, podobnie jest z nausznikami. Od zewnątrz zastosowano natomiast materiał przypominający cordurę, pokrywy nauszników są zaś z anodowanego aluminium. Do sterowania muzyką służą trzy przyciski na krawędzi prawego nausznika, pod nimi umieszczono też przełącznik, pozwalający włączyć słuchawki oraz sparować je przez Bluetooth. Na lewym nauszniku jest tylko jeden przycisk, którym reguluje się aktywną redukcję hałasu oraz włącza bądź wyłącza tryb przepuszczania dźwięku tak, by bez zdejmowania słuchawek słyszeć dokładnie, co się wokół dzieje. Obsługa PX5 jest bardzo intuicyjna, wręcz wzorowa – przyciski są dokładnie pod kciukami, mają wyraźny skok i nie słychać ich zbyt mocno podczas odsłuchu.

Pomimo konstrukcji nausznej PX5 nie są męczące, jak wiele słuchawek opierających się na małżowinie ucha. Zastosowane poduszki nauszników są bardzo elastyczne, szczelnie przylegają do ucha, ale go nie uciskają. Ponadto wnęka jest na tyle duża, że pomiędzy środkiem małżowiny a membraną jest spora przestrzeń, co znacząco zwiększa komfort długiego słuchania i to nawet z włączonym na najwyższy poziom ANC. Owszem, długi odsłuch, zwłaszcza w wyższej temperaturze otoczenia, może powodować dyskomfort, niemniej jednak sam go nie doświadczyłem, a korzystałem ze słuchawek podczas pracy w biurze, na ulicy, a także do grania na konsoli, nawet w kilkugodzinnych sesjach. Bardzo dobrze trzymają się głowy i jej nie uciskają, choć nie należą do największych słuchawek. Jestem pod wrażeniem ich mobilności: składają się na płasko (pałąk nie ma przegubów), ale dzięki temu zajmują bardzo mało miejsca w torbie. W komplecie dostajemy świetne, sztywne etui, mieszczące dodatkowo przewód do ładowania oraz kabel mini Jack. Oczywistym, ale podnoszącym komfort elementem, jest też wbudowany mikrofon dobrej jakości. Jedną z najważniejszych funkcji jest ANC, działające nie tylko na jednym z dwóch wybranych poziomów, ale też w trybie adaptacyjnym, dostosowując poziom wyciszenia otoczenia do natężenia hałasu. Automatyczne działanie jest poprawne, dopasowuje się szybko do warunków, a jego przełączanie nie jest zbyt mocno odczuwalne (największą różnicę czuć pomiędzy włączonym ANC a wyłączonym w ogóle). Drugą, powiązaną z dźwiękiem otoczenia funkcją, jest przepuszczanie głosu z zewnątrz do słuchawek. Po przytrzymaniu przycisku na lewym nauszniku dźwięk zbierany przez wbudowane w słuchawki mikrofony jest odtwarzany przez PX5, które jednocześnie wyciszają odtwarzaną muzykę. Transmitowane są średnie i wysokie tony, stąd też głos może być nawet wyraźniejszy, niż gdybyśmy słuchali go bez pośrednictwa słuchawek.

Długi czas pracy większych słuchawek staje się powoli standardem. W przypadku PX5 możemy słuchać muzyki bez ładowania nawet przez około 25 godzin, co jest dobrym czasem. Wyjątkowo szybko się za to ładują, bo 15 minut wystarczy, by działały do trzech godzin, na dodatek korzystają już z gniazda USB-C. Bardzo spodobała się mi też opcja automatycznego pauzowania muzyki po odchyleniu nausznika lub zdjęciu słuchawek. Jeśli odpowiednio szybko je z powrotem założę, odtwarzanie się wznowi. PX5 można sparować jednocześnie z dwoma urządzeniami Bluetooth – bardzo mi to odpowiada, bo używam ich na zmianę ze smartfonem i tabletem. Ponadto na iOS i Androida jest dostępna aplikacja do konfiguracji słuchawek. Daje możliwość aktualizacji oprogramowania, ustawienia stopnia przepuszczania dźwięku, czasu automatycznego wyłączenia czy czułości pauzowania muzyki po odchyleniu nausznika. Da się z niej też podejrzeć sparowane urządzenia oraz sterować redukcją hałasu. Zdecydowanie warto ją pobrać, bo bezpośrednio ze słuchawek nie można skonfigurować większości wspomnianych funkcji.

Przez kilka lat Bowers & Wilkins P5 były moimi podstawowymi słuchawkami. Gdy założyłem na głowę model PX5, poczułem natychmiast, że współdzielą z nimi nie tylko nazwę, ale i brzmienie. Zastosowano w nich 35-milimetrowe przetworniki, obsługują też kodek aptX. Słuchawki mają zamkniętą konstrukcję, co jest oczywistym rozwiązaniem w urządzeniu z aktywną redukcją hałasu, a więc przeznaczonym do używania w głośniejszym niż własny salon otoczeniu. Brzmienie jest przez to bardziej miękkie, scena węższa, a dźwięk skoncentrowany na środkowych i niskich częstotliwościach. Słuchanie Fink„We Watch the Stars” jest w nich niemal onirycznym doświadczeniem, PX5 czynią ten utwór serią kojących, przenoszących w półsen dźwięków. „Put It On the Line” od The Heavy wyciąga z nich natomiast bardzo przyjemną, miękką perkusję i wychodzące na pierwszy plan gitary (włącznie z subtelnymi, pojedynczymi szarpnięciami strun akustyka). Wraz ze zmniejszaniem stopnia redukcji hałasu, scena się zauważalnie rozszerza, przy najwyższym poziomie brzmienie jest wręcz kameralne – jakbym słuchał koncertu dla kilkudziesięciu osób w małym, niskim pomieszczeniu. Po wyłączeniu ANC całkowicie przestrzeń jest już szeroka (jak na słuchawki zamknięte). Każde pasma, zarówno te niskie, jak i wysokie, brzmią tak, jak powinny. Bas jest miękki i mięsisty, środek wysunięty na pierwszy plan, choć nie dominuje wyraźnie nad pozostałymi częstotliwościami, natomiast góra pełna detali. Podobnie jak wspomniane już P5, które zdążyłem dobrze poznać, tak i PX5 nie są monitorami studyjnymi z neutralną charakterystyką brzmienia. Mają własny, unikalny dźwięk, jednocześnie nie zmieniają muzyki na tyle, by uznać to za wadę. Słychać, że zaprojektowano je z myślą o uzyskaniu konkretnego efektu i to się udało.

Ewolucja słuchawek Bowers & Wilkins nie jest szybka, ale gdy nowe modele pojawiają się w sprzedaży, wykorzystują najnowsze rozwiązania, będąc tym samym urządzeniami służącymi przez lata. W PX5 zaadaptowano bardzo dobrze działające ANC, szybkie ładowanie i czujniki wstrzymujące odtwarzanie, pamiętając jednocześnie o komforcie obsługi i wygodzie noszenia. Oczywiste jest, że z brzmieniem nie mogło być inaczej: jest ciepło, ale szczegółowo, nie sposób pomylić ich z żadnym innym modelem. Ich wygląd, łączący klasyczny kształt z niebanalnymi materiałami, bardzo dobrze je podsumowuje: to wciąż świetne i znane brzmienie, wspomagane współczesnymi rozwiązaniami.

Paweł Hać

Ten od Maków i światła. Na Twitterze @pawelhac

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 2

Brzmi ciekawie. Tym bardziej, że Bower & Wilkins to dobrze znana marka każdemu audiofilowi na świecie. W Polsce nie jest, aż tak popularna, ale ostatnio weszli we współpracę z Philipsem i do telewizora 55PUS8804 został dołączony soundbar Bowers & Wilkins. Jakość dźwięku jest powalająca.

Brzmi ciekawie. Tym bardziej, że Bower & Wilkins to dobrze znana marka każdemu audiofilowi na świecie. W Polsce nie jest, aż tak popularna, ale ostatnio weszli we współpracę z Philipsem i do telewizora 55PUS8804 został dołączony soundbar Bowers & Wilkins. Jakość dźwięku jest powalająca.