Oppo Reno2 – powyżej oczekiwań
Rosnąca moc obliczeniowa smartfonów pozwala budować je w zupełnie inny sposób niż jeszcze kilka lat temu. Coraz większe znaczenie ma wykorzystanie sztucznej inteligencji, która może obsłużyć bardziej skomplikowane rozwiązania sprzętowe. Właśnie tak opracowano aparat w Oppo Reno2.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 12/2019
Liczba obiektywów w smartfonie nie jest co prawda wyznacznikiem ich jakości, ale nie sposób obecnie znaleźć flagowca z mniej niż dwoma głównymi obiektywami. Ten trend utrzymuje się już od kilku lat i wiele wskazuje na to, że prędko się to nie zmieni. Dodatkowe obiektywy w połączeniu z odpowiednim oprogramowaniem pozwalają uzyskać efekt głębi, płynny zoom czy mniej zaszumione i bardziej szczegółowe zdjęcia przy słabym świetle. W nowym Reno2 na samym tyle są aż cztery i stanowią najważniejszy, a także najbardziej interesujący element smartfona, pomimo tego, że nie zostały specjalnie wyeksponowane. Wzornictwo smartfona jest zresztą mało ekstrawaganckie, choć nie można nazwać go nudnym. Front wypełnia w całości wyświetlacz z zaokrąglonymi rogami, na dole mamy jedynie nieco grubszą ramkę. Głośnik rozmów ukryto w górnej krawędzi, natomiast przednia kamera wysuwa się z obudowy. Każdy mechaniczny element zwiększa ryzyko awarii urządzenia, ale po kilku tygodniach testów mój egzemplarz działa wzorowo, zbiera jedynie niesamowite ilości kurzu. Ramkę zrobiono z matowego aluminium, przecięto ją w trzech miejscach niemal niewidocznymi plastikowymi paskami anten. Na krawędziach, akurat pod palcami, znalazły się przyciski regulacji głośności oraz przycisk blokady, na dole zaś umieszczono gniazdo USB-C, mini Jack oraz głośnik mono. Obecność USB-C bardzo mnie cieszy, zwłaszcza że smartfon obsługuje szybkie ładowanie, więc mogę skutecznie wykorzystać ładowarkę od mojego komputera do zasilenia Oppo. Głośnik to z kolei najsłabszy element urządzenia, bo choć jest bardzo głośny, to brzmi przeciętnie i całkiem łatwo go zasłonić. Tył Reno2 pokryto zaokrąglonym na dłuższych krawędziach szkłem, co w połączeniu z dużą wagą (189 gramów) i wymiarami sprawia, że niepewnie leży w dłoni, nie sposób wygodnie nosić go też w kieszeni marynarki. Tył bardzo urokliwie rozprasza światło, choć błyskawicznie zbiera też odciski palców. Na środku znalazły się cztery obiektywy, wspomagane podwójnym flashem, obok nich jest też mikrofon. Pomimo szklanego tyłu telefon nie obsługuje ładowania bezprzewodowego – ta funkcja wciąż nie jest standardem w urządzeniach ze średniej półki cenowej.
Zestaw akcesoriów, jaki dostajemy wraz z Reno2, jest wzorowy. W komplecie znajduje się szybka ładowarka o mocy wyjściowej 20 watów, kabel USB-A–USB-C, niezłe przewodowe słuchawki, wzorowane na EarPodsach, a także etui i szkło na ekran. Szkło jest od razu naklejone, więc nie ma mowy o żadnych niedoskonałościach w postaci pęcherzyków powietrza czy drobin kurzu pod spodem. Etui również jest niezłe, składa się głównie z gumy, tył imituje natomiast skórę. Smartfon leży dzięki niemu znacznie pewniej w dłoni, pomimo tego, że wraz z etui jest już naprawdę duży. Wszystko spakowano w zaskakująco duże pudełko, niemniej jednak robi ono bardzo dobre wrażenie. Wiele flagowców dostajemy ze znacznie skromniejszym zestawem.
Konfiguracja nowego telefonu przebiega błyskawicznie, zarówno jeśli przenosimy się z innego urządzenia, jak i przy bezpośrednim zalogowaniu się na konto Google i pobraniu wyłącznie danych z chmury. Oppo Reno2 działa na Androidzie 9 z nakładką ColorOS 6.1, będącą autorskim rozwiązaniem producenta. Jest bardzo przejrzysta i przypomina mi estetyką systemy w Xiaomi, choć liczba nowości wygląda skromnie (są za to przemyślane). Najważniejszym (zwłaszcza z perspektywy użytkownika iPhone’a) dodatkiem jest możliwość poruszania się po systemie za pomocą gestów. Większość jest identyczna z iOS: z aplikacji wychodzimy poprzez przesunięcie palca od dolnej krawędzi w górę (ale jeśli go przytrzymamy, pojawiają się ostatnio otwarte aplikacje), gesty od krawędzi ekranu pozwalają natomiast cofać lub przechodzić dalej, a jeśli po wykonaniu ich przytrzymamy palec na ekranie, to przejdziemy do poprzedniej lub kolejnej otwartej aplikacji. Dzięki temu prostemu rozwiązaniu całkowicie wyeliminowano przyciski ekranowe, a tym samym efektywnie wykorzystano całą przestrzeń wielkiego wyświetlacza. Interfejs systemu nie został znacznie przebudowany względem czystego Androida, zmiany są głównie kosmetyczne. Całkiem przydatnym dodatkiem jest szybkie menu akcji, rozwijane od prawej krawędzi ekranu na takiej wysokości, by dało się z niego wygodnie korzystać kciukiem. Pozwala to między innymi zrobić zrzut ekranu, przejść do wybranej aplikacji czy włączyć aparat i to nawet, gdy nie jesteśmy na głównym ekranie. Nie mogło zabraknąć aplikacji do zarządzania smartfonem, tu jest obecna pod nazwą Menadżera Telefonu. Pozwala ona zwolnić pamięć RAM, przejrzeć dostęp poszczególnych aplikacji do funkcji urządzenia, przeskanować pamięć w poszukiwaniu wirusów czy pozbyć się zbędnych plików. Jest też jeden przycisk do zoptymalizowania wszystkiego, taki proces zajmuje jednak chwilę, zwłaszcza gdy pamięć urządzenia jest mocno zapełniona. Domyślnie urządzenie działa w trybie zoptymalizowanej wydajności, ale z poziomu ustawień można wymusić stałą pracę z pełną mocą. Uważam, że nie jest to potrzebne, bo smartfon działa płynnie, a gry, które wymagają największej mocy obliczeniowej, trafiają do specjalnej „strefy gier”, która automatycznie podnosi wydajność po uruchomieniu. Telefon obsługuje USB OTG, ale implementacja tej funkcji jest co najmniej dziwna. Każde połączenie wymaga włączenia USB OTG w ustawieniach, wyłącza się ono automatycznie po 10 minutach. Oppo nie ustrzegło się zdublowania kilku aplikacji systemowych, więc oprócz Gmaila mamy też AquaMail, są dwie aplikacje zdjęć i muzyki. Klient poczty proponowany przez Oppo jest niezły, ale ograniczony… przynajmniej do momentu, gdy nie dokupimy go w wersji Pro, kosztującej niemal 46 złotych. Co więcej, w podstawowej wersji obsługuje maksymalnie dwa konta pocztowe, a każda wiadomość ma nieusuwalny dopisek informujący o wysyłce właśnie z tej aplikacji. Uważam takie posunięcie za niedopuszczalne, zwłaszcza że Reno2 nie jest sprzętem budżetowym, w którym taki zabieg może jeszcze by się bronił.
Niewątpliwą zaletą Reno2 jest jego czysty wyświetlacz, pozbawiony jakichkolwiek wcięć czy otworów. Jest to możliwe dzięki wspomnianej już wysuwanej kamerze przedniej, która może zabezpieczać urządzenie, pełniąc funkcję skanera twarzy, aczkolwiek niezbyt bezpiecznego, bo nie tworzy on trójwymiarowej mapy, a bazuje jedynie na obrazie z aparatu. W ekranie umieszczono też skaner odcisku palca, w którego miejscu wyświetlają się linie papilarne, gdy podniesiemy telefon. Działa bardzo precyzyjnie i całkiem szybko, choć zdecydowanie wolniej niż tradycyjne skanery, umieszczone na obudowie. Ekran Reno2 robi świetne wrażenie: ma przekątną 6,5 cala, rozdzielczość 2400 × 1080 pikseli, co daje 401 ppi, a także zaokrąglone rogi. Wyświetlane kolory są intensywne, choć ekran przy standardowych ustawieniach robi wrażenie odrobinę chłodnego. Nie przeszkadza mi to, choć tym osobom, które na co dzień przywykły do ekranów w Samsungach, może wydać się wręcz zimny. System pozwala jednak regulować temperaturę kolorów, więc każdy powinien znaleźć optymalne ustawienie. Urządzenie pozwala wyświetlać na zablokowanym ekranie godzinę, choć możliwości konfiguracji tego widoku są znikome. Reno2 może poszczycić się dobrą wydajnością: procesor to ośmiordzeniowy Snapdragon 730G z GPU Ardenu 618, smartfon ma 8 GB pamięci RAM i aż 256 GB pamięci wbudowanej. Przestrzeń na dane można rozszerzyć za pomocą karty micro SD, instalowanej zamiennie za drugą kartę nano SIM. Warto wspomnieć również o baterii, która przy pojemności 4000 mAh wytrzymuje trzy dni pracy, bez trybu oszczędzania energii, z stale włączonym Wi-Fi i Bluetooth, skupiając się głównie na prowadzeniu rozmów. Dołożenie do tego Netfliksa, YouTube’a i częstego przeglądania internetu sprawia, że czas użytkowania spada nawet do jednego dnia. Bateria ładuje się błyskawicznie: używając dołączonej do telefonu, 20-watowej ładowarki, akumulator ładuje się w tempie 10% na 12 minut w przedziale od 20 do 80% pojemności akumulatora.
Możliwości fotograficzne są zaskakujące. Telefon ma cztery aparaty, podstawowy to produkowany przez Sony IMX586: ma matrycę o rozdzielczości 48 MP, przesłonę f/1.7, wyposażono go też w optyczną stabilizację obrazu. Kolejny aparat pełni funkcję teleobiektywu, ma 13-megapikselową matrycę i przysłonę f/2.4. Następny jest szerokokątny obiektyw o kącie 116 stopni, połączony z matrycą o rozdzielczości 8 MP. Ostatni aparat jest monochromatyczny, ma rozdzielczość 2 MP i służy wyłącznie do rejestracji głębi ostrości. Podstawowy aparat przy dobrym świetle robi ostre zdjęcia, nasycenie kolorów jest zadowalające. Oprogramowanie telefonu automatycznie wykrywa scenę, dobierając parametry aparatu tak, by poprawić jakość zdjęcia. Oprócz tego mamy tryb panoramy, manualny oraz portretowy, który świetnie radzi sobie z rozmywaniem tła. Efekt jest bardzo naturalny, na dodatek można go regulować z aparatu. Aparat ma płynny zoom, który wykorzystuje trzy obiektywy i w zależności od stopnia przybliżenia przełącza się pomiędzy nimi, odpowiednio docinając kadr. Obiektyw szerokokątny stał się moim ulubionym, w testowanej niedawno Motoroli One Action brakowało mi możliwości wykorzystania go do robienia zdjęć – tu tego ograniczenia nie ma. Oprócz tego możemy ręcznie przełączyć się pomiędzy określonymi stopniami powiększenia, odpowiadającymi kolejnym obiektywom. Maksymalny zoom jest aż dwudziestokrotny, choć szczegółowość wykonanych z jego pomocą zdjęć jest mało zadowalająca. Największe wrażenie zrobił na mnie tryb nocny, który działa zarówno podczas fotografowania z ręki, jak i ze statywu. Zdjęcia nocne wymagają stabilnego trzymania telefonu przez około trzy sekundy, natomiast w trybie statywu naświetlanie trwa około 40 sekund. Różnice pomiędzy zdjęciami są kolosalne: aparat Reno2 jest w stanie wyciągnąć dużo detali nawet w całkowitej ciemności, choć wtedy zdjęcia są mocno zaszumione. Optymalnymi warunkami, w których jakość zdjęć pozostaje satysfakcjonująca, jest słabo oświetlona ulica bądź ciemne, ale niepozbawione światła pomieszczenie. W ciemności przydaje się też podwójny flash, choć jest już za słaby, by skutecznie doświetlić twarze podczas wykonywania zdjęć pod słońce. Przedni, wysuwany aparat ma znacznie mniejsze możliwości fotograficzne: ma matrycę o rozdzielczości 16 MP o przesłonie f/2.0, oprócz standardowych zdjęć może też upiększać twarz, wygładzając ją lub korygując jej kształt, da się z jego pomocą nagrywać też filmy o maksymalnej jakości 1080p przy 30 FPS. Tylny aparat nagrywa w rozdzielczości 4K przy 30 FPS lub 1080p przy 60 FPS (dostępne są też niższe rozdzielczości), ponadto możliwe jest ręczne włączenie optycznej stabilizacji obrazu (automatycznie włącza się wtedy główna kamera) bądź przejście w tryb szerokokątny (działa jedynie bez stabilizacji z uwagi na wykorzystanie innego obiektywu). Zoom podczas nagrywania nie jest zbyt płynny, wyraźnie widać skoki powiększenia. Niestety, łatwo też nagrać niepożądane dźwięki, mikrofony zbierają każde przesunięcie dłoni w pobliżu, a są rozmieszczone tak, że trudno ich przypadkiem nie dotknąć.
Średnia półka cenowa smartfonów jest obecnie najbardziej interesującym segmentem. To właśnie tu trafiają urządzenia, w których badane są pojedyncze rozwiązania trafiające później do flagowców. Oppo Reno2 nie sprawia jednak wrażenia sprzętu z tej półki ani tym bardziej eksperymentu – ma nowoczesny, dopracowany i wszechstronny aparat, a dzięki wąskim ramkom i wysuwanemu aparatowi wygląda świetnie. Duże wymiary, a tym samym ograniczoną poręczność, wynagradza wydajna bateria, która błyskawicznie się ładuje. Wszystko jest w nim przynajmniej odrobinę lepsze, niż się spodziewałem.