Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Samsung Galaxy Fold – najlepszy Android, z jakiego korzystałem

Samsung Galaxy Fold – najlepszy Android, z jakiego korzystałem

0
Dodane: 5 lat temu

Zapewne wielu z Was może stwierdzić, że zwariowałem, ale z pełną świadomością napiszę to od razu we wstępie – Samsung Galaxy Fold to najfajniejszy telefon, z jakim miałem do tej pory do czynienia. Dlaczego tak uważam? Zaraz Wam wytłumaczę.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 12/2019


Z Galaxy Folda korzystałem przez trzy tygodnie. To dość długo, aby wyrobić sobie na jego temat zdanie. Bardzo na niego czekałem. Odkąd go zobaczyłem, od razu wiedziałem, że to jest sprzęt, który trafia w moje oczekiwania i potrzeby. Formą, jakością wykonania, możliwościami, aparatem. Tak całościowo.

Od lat na rynku mobilnym wiało nudą. Co chwila któryś producent wypuszczał kolejnego flagowca, który miał rozwalić konkurencję i swoich poprzedników. Prawda jest taka, że każdy nowy telefon poza szybkością działania i może lepszym aparatem niewiele wnosił. Co więcej, wszystkie telefony, niezależnie od producenta, coraz bardziej stawały się do siebie podobne. Szara masa urozmaicona wymiennymi obudowami.

Prezentacja Galaxy Fold i jego falstart kompletnie nie zraziła mnie do tego produktu. To przesunięcie w czasie ugruntowało mnie w przekonaniu, że Samsung wymyślił dobrze swój produkt i miał czas go poprawić, choć osobiście uważam, że „afera foldowa” była mocno naciągana. Nie zmienia to faktu, że skoro mleko się rozlało, całe szczęście przed sklepową premierą, producent wziął na klatę uwagi recenzentów, wstrzymał dystrybucję i poprawił wszystkie wytknięte mankamenty konstrukcyjne.

Wreszcie jest, można go kupić i jeśli ma się szczęście, bo jest bardzo trudno dostępny, oraz gruby portfel, to można się nim cieszyć już od kilku dni. Premiera Galaxy Fold zaskoczyła nawet chyba samego Samsunga. Nie spodziewał się aż takiej reakcji rynku i zainteresowania klientów. Nie nadążają z produkcją i dostawami, choć za telefon trzeba zapłacić w Polsce, uwaga, 8999 złotych. To chyba najdroższy telefon dostępny u nas na rynku. Z drugiej strony, jak dobrze zauważył Miron Nurski z Komórkomanii, kiedy widzieliśmy się ostatnio, to praktycznie w tej samej cenie (8697 złotych) kupimy najnowszego iPhone 11 Pro Max 512 GB ze skórzaną obudową i AirPodsami. Musicie pamiętać, że 8999 złotych to cena Galaxy Fold, ale w pakiecie dostajemy kevlarową obudowę oraz słuchawki Galaxy Buds. Brzmi to od razu lepiej, prawda?

Samsung Galaxy Fold, którego kupimy w Polsce, dostępny jest tylko w jednej wersji – z 512 GB wbudowanej pamieci i tylko z LTE. Producent nie zdecydował się na wprowadzenie u nas od razu wersji 5G, a szkoda, bo według mnie jest to zdecydowanie telefon biznesowy, a biznesmeni często podróżują i miejsc, gdzie jest już 5G, wbrew pozorom, jest już parę na świecie.

Tak, uważam i będę to podkreślać, Galaxy Fold to zdecydowanie telefon biznesowy. To nie jest zabawka. Oczywiście może nią być i zapewne świetnie będzie się w tym sprawdzać, jak Mac Pro do przeglądania internetu i grania w PUBG.

Fold ma według mnie świetny format i rozmiar, bardzo dobrze sprawdza się w codziennym użytku. Czytanie dokumentów, a przede wszystkim książek, to super sprawa. Do tego jest stworzony. Możliwość pracy przy rozłożonym dużym ekranie na jednocześnie trzech aplikacjach jest świetna. Wielokrotnie miałem odpaloną w jednym momencie przeglądarkę Chrome, Twittera i edytor tekstów i w połączeniu z dzieloną klawiaturą bardzo dobrze się to sprawdzało.

Pamiętacie film „Her”, z Joaquinem Phoenixem? Może nie chodzi mi tutaj o kwestie uczucia, ale opcję zastąpienia telefonem komputera. W drodze, z dużym ekranem po rozłożeniu Fold dobrze się sprawdza. Po dojechaniu do biura albo do domu podłączamy go do monitora/TV (ja to robiłem przejściówką USB-C, którą mam od swojego Macbooka Pro) i nie jest już nam kompletnie potrzebny komputer. Dzięki wbudowanemu rozwiązaniu DeX mamy pełen Microsoft Office, mamy Chrome i pozostałe aplikacje. Pliki trzymamy w chmurze. Dla mnie świetne rozwiązanie.

Odnośnie do rozrywki, to nie wiem, jak oni to zrobili, w sensie Samsung, że dogadali się z Instagramem i mamy specjalną aplikację. Nie żadną powiększoną, rozciągniętą, tylko zwyczajnie przygotowaną pod Folda. Oglądanie zdjęć na tym ekranie robi wyjątkowe wrażenie. Granie w PUBG na ekranie o tym formacie i rozmiarze jest bardzo wygodne i przyjemne.

Nie korzystam z małego ekranu. Nawet do podejrzenia powiadomień całkowicie naturalne jest otworzenie i rozłożenie Folda do dużego rozmiaru. Nie, że nie można, tylko jakoś tak jest wygodniej, fajniej.

Jak słusznie zauważył Krzysiek Kołacz, gdy się ostatnio widzieliśmy i niejako zwerbalizował również moje wrażenie: bardzo przyjemny jest dźwięk zamykania telefonu. Przypomina mi zamykanie grubego, skórzanego notesu, pudełka na okulary albo portfela… Wszak trzeba mieć gruby portfel, aby kupić Folda.

Wiele osób pyta mnie o możliwość zarysowania ekranu. Od razu odpowiadam. Według mnie trzeba się specjalnie postarać, aby to zrobić. Jeśli ktoś chce, to jest w stanie wszystko zniszczyć. Dla mnie plusem jest fakt, że Fold ma elastyczny ekran, który z założenia trudniej zbić, bo jest giętki. Odpowiadając na „zaczepkę”, że można go zniszczyć, jeśli w kieszeni mamy monety czy kartę kredytową, powiem tak – ja nie noszę w tej samej kieszeni innych przedmiotów poza telefonem. I tutaj nie ma w zasadzie różnicy, czy to jest Fold, iPhone, czy inny telefon – każdy zniszczymy, porysujemy, jeśli będziemy go trzymali w tej samej kieszeni z innymi przedmiotami.

Zamykając temat ekranu, muszę poruszyć kwestię widocznego miejsca zgięcia. Tak, widać je, ale jak specjalnie lub pod kątem patrzymy na ekran. Gdy konsumujemy treści, jest to naprawdę niezauważalne.

Bateria spokojnie wytrzymuje dwa dni ciągłego korzystania, przeglądałem głównie maile, social media i teksty w Wordzie. W Excelu przeglądałem głównie pliki, nie miałem potrzeby pracy na nich. Mało rozmawiam.

Głośniki generują świetne, pełne brzmienie. Są wystarczające, aby wygodnie oglądać materiały wideo, które na rozłożonym ekranie wyglądają bardzo dobrze.

Wszyscy, podkreślam, wszyscy, którym go pokazywałem, są w szoku, że ktoś coś takiego zaprojektował. Co ważne, nie pokazywałem go geekom, techmaniakom, tylko normalnym ludziom. Osobom nieskrzywionym technologicznie, które w sposób tradycyjny korzystają ze swoich urządzeń. Pokazując i opowiadając o możliwościach i sposobach wykorzystania, przekonałem kilka osób, które wcześniej go oglądały, ale same nie były do końca pewne, czy to produkt dla nich.

OK, to co w nim jest w takim razie nie tak? Z mojej perspektywy to dwie kwestie. Po pierwsze – cena. Nie ukrywajmy, że dziewięć tysięcy złotych to wysoka kwota, tym bardziej za telefon, który, jak każdy inny, będzie miał następcę po roku. Dlatego uważam, że to jest produkt skierowany dla biznesu, gdzie ceny mają inne znaczenie.

Druga sprawa to kwestia ekosystemu. Ja, jak wiecie, jestem mocno zakorzeniony w iOS. Osoby, które nie korzystają z urządzeń Apple tak jak ja, mogą ten punkt pominąć. Niby usługi w większości przypadków są takie same, niezależnie od platformy, ale wewnętrzne usługi Apple są mocno ograniczane i zamknięte w iOS. Na razie. Najbardziej brakowało mi iMessage, AirDrop, AirPlay, HomeKit i ApplePay. Wszystko to kwestia programowa. Niby można zastąpić te funkcje zamiennikami, ale ja bym chciał nadal z nich korzystać. Uważam, że to już tylko kwestia czasu, kiedy zostaną one udostępnione nie tylko użytkownikom iPhone’ów. Jeszcze dwa lata temu nikt nie powiedziałby, że AirPlay czy HomeKit będzie dostępny na czymś innym niż AppleTV, a teraz to staje się powoli standard u producentów telewizorów. Dlaczego tak nie może się też stać z usługami na telefony? Apple Music przecież już jest na Androida.

Pierwszy raz miałem tak duży problem, aby rozstać się ze sprzętem testowym. Fold bardzo trafił w moje potrzeby. To świetny sprzęt.

Dominik Łada

MacUser od 2001 roku, rowery, fotografia i dobra kuchnia. Redaktor naczelny iMagazine - @dominiklada

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .