Start sezonu świątecznego we Florencji
Florencję mieliśmy na radarze od lat, ale jakoś nigdy nie było czasu, okazji albo lotów, aby odwiedzić to włoskie miasto. Błąd na szczęście naprawiliśmy i pomimo że nie trafiliśmy na wzorową pogodę, co niestety uderzyło w jedno ze zdjęć, które miałem zaplanowane, to wyjazd był bardzo udany i gorąco polecam ten kierunek.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 1/2020
Kiedy jechać, żeby uniknąć tłumów?
Ze względu na ogromną liczbę turystów, którzy odwiedzają Florencję, również w okresie zimowym, prawdopodobnie najlepiej odwiedzić ją między październikiem a kwietniem. Tak, pogoda nie będzie wzorowa, ale będziecie mieli szanse na normalne zwiedzanie.
My spędziliśmy we Florencji pięć dni, od 5 do 9 grudnia. Celowaliśmy w start sezonu świątecznego, bo nie dość, że do dyspozycji mieszkańców i zwiedzających są liczne jarmarki, to chcieliśmy zobaczyć dekoracje uliczne oraz moment włączenia oświetlenia na choince, która stoi pod katedrą Santa Maria del Fiore (zwana lokalnie „Il Duomo”).
Niestety, tłumów nam się nie udało uniknąć i miałem wrażenie, że turystów było więcej niż w Rzymie w czerwcu. Po większych ulicach w centrum miasta ciężko było się przemieszczać pieszo i trzeba było uważać, aby na kogoś nie wpaść – było prawie tak źle, jak przy otwarciu nowych sklepów w Polsce, z towarzyszącymi temu wydarzeniu promocjami. Najgorzej jednak było wokół Il Duomo, gdy uroczyście włączali oświetlenie choinki – było ciaśniej niż na wrocławskim rynku podczas sylwestra.
Jak się tam dostać?
Nam udało się kupić wyjątkowo tanie bilety Lufthansy, za które zapłaciliśmy około 500 złotych od osoby. Pierwszy lot był na trasie Warszawa–Monachium i potem dosłownie przebiegliśmy przez lotnisko na drugi lot do Florencji (wsiedliśmy do samolotu jako ostatni, minutę przed zamknięciem boardingu, ale na szczęście nikt na nas nie czekał). Lot z powrotnym był z kolei przez Frankfurt i tym razem też musieliśmy biec na drugi lot, chociaż mieliśmy ciut większy zapas (w postaci pięciu minut). Oba pierwsze loty były niestety opóźnione o jakieś 20 minut, więc było blisko.
Połączenia z Florencją znajdziecie również za pośrednictwem innych przewoźników, w różnych cenach – niższych bądź wyższych – więc jest w czym wybierać.
Z lotniska do centrum starego miasta obowiązkowo skorzystajcie z linii tramwajowej T2, która za 1,5 euro od osoby dowiezie Was w 20 minut do celu (ta trasa taksówką kosztuje ok. 35 euro). Jeśli nie będziecie mieszkali na starym mieście, to skorzystajcie z Google’a – sprawnie podpowie, gdzie i na co się przesiąść z T2.
Meta pod Il Duomo
Iwona od paru lat wyszukuje nam noclegi podczas wyjazdów i przy tej okazji nic się nie zmieniło. Co znacznie ważniejsze, ma wrodzony talent wynajdowania całkowicie wyjątkowych miejscówek, które albo mają świetną lokalizację, albo są klimatyczne, albo całkowicie wyjątkowe. Na ten wyjazd udało się jej się znaleźć mieszkanie za pomocą Airbnb, którego wejście znajdowało się dosłownie 30 metrów od Il Duomo, w samym sercu starego miasta. Już sama lokalizacja jest wyjątkowa, ale to tylko wierzchołek góry lodowej – nie dość, że mieszkanie było pokaźnych rozmiarów (jakieś 60 m2), to mieliśmy z niego bezpośrednie wyjście na własny taras (!!!) o powierzchni 30–40 m2.
Ta przyjemność niestety nie była tania, ale patrząc z perspektywy czasu, całkowicie tego warta. Za cztery noce zapłaciliśmy 1750 złotych (czyli 215 złotych za osobę, za dzień) i w tej cenie mieliśmy nie tylko wspomniany taras, ale przede wszystkim możliwość dojścia pieszo praktycznie wszędzie w ciągu paru minut, dzięki czemu nie traciliśmy czasu na dojazdy do starej części miasta i jednocześnie mogliśmy bardzo szybko wrócić, aby odpocząć. Nasze Airbnb, sprytnie, nazwane „Next to the Duomo with a beutiful private terrace” znajdziecie tutaj (za skorzystanie z tego linka dostaniecie dodatkowy rabat), a jego właściciel – Lorenzo – jest najmilszym gospodarzem, z jakim mieliśmy do czynienia, więc nie pozostaje mi nic innego, jak gorąco polecić tę metę.
W kwestii samego mieszkania to oprócz dużego, dwuosobowego łóżka, znajdują się w nim dwie rozkładane kanapy oraz mała kuchnia, jeśli nie będziecie chcieli stołować się „na mieście” (co zresztą również polecam, bo kuchnia włoska to połowa przyjemności wyjazdu). Najważniejszą kwestię zostawiłem na koniec, ale nie martwcie się – jest Wi-Fi i to (wystarczająco) szybkie, bo oferujące regularnie ponad 50 MBps.
Jedzenie
Korzystanie z restauracji we Florencji jest bardzo wskazane, bo większość z nich oferuje przepyszne dania. Na szczęście, na każdej ulicy znajdziecie przynajmniej kilka – jest więc w czym wybierać. Szczególnie polecam te, które mają toskańską kuchnię, ale jeśli preferujecie owoce morza, to poszukajcie kuchni sardyńskiej.
Niestety, w ciągu tych pięciu dni mieliśmy tylko kilka okazji, aby udać się do restauracji, więc jestem absolutnie przekonany, że znajdziecie setki lepszych lub równie dobrych lokali, ale możemy w ciemno polecić kilka.
Cuculia Ristorante wykorzystuje nawet kamienie zamiast naczyń
La Fettunta – ta restauracja, mieszcząca się na lewo od sklepiku sprzedającego pyszne lokalne kanapki i espresso o tej samej nazwie, ma prawdziwie domową i stosunkowo tanią kuchnię. Posiłki oscylują w rejonie 7–10 euro za danie i trudno w centrum znaleźć coś tańszego, co ma dobre recenzje. Iwona zamówiła spaghetti czy podobną pastę i była zachwycona. Najlepszy był jednak deser – domowe tiramisu, podane ciut inaczej, niż robi się to u nas. Przede wszystkim jego konsystencja bardziej przypominała kogel-mogel, ale smak nie pozostawał złudzeń, a całość została podana w pucharze. Pyszności!
Wymyślne dania w Cuculia Ristorante
Cuculia Ristorante – następnego dnia, dla odmiany, udaliśmy się na drugą stronę rzeki Arno, do Cuculii, celem doświadczenia bardziej wyrafinowanej kuchni. Na szczęście trafiliśmy idealnie, bo Cuculia nie tylko podawała wyjątkowe dania, ale to od ich formy nie można było oderwać wzroku. Nie spotkacie tutaj mikroskopijnych porcji, jak w niektórych restauracjach oznaczonych gwiazdką Michelina, ale nie są to też duże porcje, więc jest okazja, aby zjeść pełny obiad lub kolację, składającą się z 3–4 dań. Niestety, ta wytworna przyjemność kosztuje swoje i za dwie osoby zapłaciliśmy w rejonie 70 euro. Nie żałowaliśmy.
Kawa z ciastkiem w Vivaldi
Gelateria Caffetteria Vivaldi – jak będziecie wracali ze spaceru na najlepszy punkt widokowy miasta – Piazzale Michelangelo – z którego jest piękny widok na całe stare miasto, to koniecznie zatrzymajcie się w Gelateria Caffetteria Vivaldi, w której podają pyszną kawę (po jednym Irish Coffee prawdopodobnie nie będziecie w stanie iść prosto) i bardzo smaczne ciastka. Nie próbowaliśmy lodów, ale ponoć są znakomite.
Śniadanie u Paszkowskiego
Caffe Concerto Paszkowski – ta ekskluzywna kafejka, znajdująca się nieopodal Il Duomo na Piazza della Repubblica, powstała w 1903 roku i do dzisiaj pozostaje praktycznie niezmieniona.
Koniecznie też spróbujcie kanapek, które dostaniecie na praktycznie każdej uliczce w centrum. Ponoć najlepsze znajdują się nieopodal Palazzo Vecchio na Via dei Neri.
Uwagi
- W zdecydowanej większości restauracji wymagana jest rezerwacja, ponieważ inaczej prawdopodobnie nie dostaniecie stolika, szczególnie w weekendy. Niektóre restauracje wspierają rezerwowanie stolika bezpośrednio z aplikacji Google Maps.
- Wiele restauracji otwartych jest do godziny 13:00–15:00, a potem dopiero od 17:00–19:00. Być może to się zmienia, zależnie od sezonu, bo ku mojemu zaskoczeniu odkryłem, że informacje w temacie na Google Maps były często nieaktualne.
Co zwiedzać?
Florencja jest znana przede wszystkim ze swoich muzeów i dzieł sztuki, dlatego warto poświęcić kilka chwil na udanie się chociażby do Galerii Uffizi (dzieła Rafaela, Tycjana, Michała Anioła, Caravaggio i innych) i Galerii dell’Accademia (oryginalna rzeźba „Dawid” Michała Anioła). Z obowiązkowych punktów architektonicznych należy koniecznie zahaczyć o Ponte Vecchio – most Złotników (na którym zakupy robić warto tylko wtedy, kiedy chcecie sporo przepłacić). Jeśli zależy Wam na panoramie miasta, to polecam spacer po kilkuset stromych schodach na wieżę Palazzo Vecchio, z której rozpościera się cudowny widok. Inny i potencjalnie jeszcze lepszy punkt widokowy znajdziecie na Piazzale Michelangelo po drugiej strony rzeki, chociaż z tego pierwszego zdecydowanie łatwiej dostrzec detale Il Duomo. Widok z samej katedry też jest ponoć niesamowity, ale jako że nam zależało na zobaczeniu samego Il Duomo, a nie widoku z niego, to tym razem pominęliśmy ten punkt.
Prawda jest taka, że miejsc do zwiedzenia jest tak wiele, że mógłbym jeszcze zapisać wiele kolejnych stron, ale jeśli szukacie inspiracji, to rankingów „Top 10” i dłuższych znajdziecie w internecie mnóstwo, a na niektórych z nich zobaczycie tak wyjątkowe miejsca, jak 450-letnią aptekę czy najstarszą, wciąż działającą, fabrykę porcelany, której historia sięga 1735 roku.
Od siebie mogę jeszcze polecić moją ulubioną aktywność w tego typu mieście – zgubienie się w nim. W porównaniu do Rzymu Florencja jest niewielka, więc w razie czego daleko nie zajdziecie, ale naprawdę cudownie jest móc odkrywać te wszystkie maleńkie warsztaty rzemieślnicze lokalnych rzeźbiarzy, malarzy, kaletników…
Florencja jest też jednym z niewielu miast na świecie, gdzie znajdziecie sklepy wszystkich znaczących i ekskluzywnych światowych marek. To tutaj też otwarto pierwszy sklep Panerai, więc jeśli interesujecie się zegarkami mechanicznymi, to jest to obowiązkowy punkt na Waszej trasie, na której napotkacie wszystko – od Armaniego, przez Cartiera, Diora, Pradę, po Vuittona.
Warto?
Zdecydowanie! Niezależnie, czy wybieracie się na ekskluzywne zakupy, dobre jedzenie, muzea z pięknymi dziełami sztuki, czy po prostu na city break, aby odpocząć od codziennych zmartwień, to znajdziecie tutaj niespotykany klimat starego miasta, którego mury nasączone są tajemnicami sprzed wieków.