Dziennik Husqvarna Automower 315X – ponad miesiąc w towarzystwie robota koszącego
Husqvarna 315X – robot koszący jest już ze mną ponad miesiąc. To dobry moment by móc znów zebrać parę myśli na jego temat, podsumować jego działania i wyciągnąć kilka wniosków. Ten najistotniejszy to fakt – że nie wrócę już do tradycyjnej kosiarki.
W tej chwili mija tydzień praktycznie codziennych deszczy, a kolejny nie zapowiada się wcale lepiej. Tydzień temu też trawa została nawieziona drugi raz w tym sezonie, przede wszystkim dlatego, że straciła swój kolor. Nawóz plus intensywny deszcz sprawił, że rośnie jak przysłowiowe grzyby po deszczu. Do tego stopnia, że dzienne przyrosty koszone przez robota są realnie zauważalne, w niektórych miejscach. Ale poza tym wciąż robot radzi sobie doskonale, także właśnie w deszczu. W normalnych warunkach miałbym teraz łąkę za oknem, której skoszenie w takich warunkach oznaczałoby ciągłe przeklinanie, nerwy i pracy przez 3-4 godziny przynajmniej przez dwa dni. Przy czym aura właściwie na to nie pozwala. Zero w tym przyjemności.
Generalnie koszenie trawy zawsze było dla mnie dość przyjemną czynnością. Już jako nastolatek zakładałem słuchawki na uszy, podłączałem najpierw mp3, później ipoda nano 3g, a później iPhone’a i kosiłem ogród przy domu rodzinnym. Także u siebie koszenie sprawiało mi przyjemność, ale gęsta trawa, szybko rosnąca sprawiała, że kosiarka spalinowa nie zawsze dawała sobie z nią radę przy cyklicznym koszeniu zwłaszcza rzadziej niż raz w tygodniu. Aby uzyskać pożądany efekt musiałem kosić nawet dwa razy w tygodniu. To sprawia, że koszenie staje się już czasochłonnym obowiązkiem, niekoniecznie będącym chilloutem. Czasem koszenie to miłe dwie godziny spędzone na powietrzu z muzyką na uszach, nawet od czasu do czasu łykami piwka i naprawdę spokojem, gdy kosiarka jest wyposażona w napęd. W takim mokrym czerwcu jak ten i przy dużej ilości trawy jest to raczej mnóstwo momentów do zatrzymywania się i opróżniania kosza.
Posiadanie robota koszącego pozwala więc zapomnieć o koszeniu i zająć się przyjemniejszym spędzaniem tego czasu na powietrzu. To w końcu czas który można przeznaczyć na rower, na skakanie na trampolinie z córką itd. Myślę, że warto sobie to w jakiś sposób estymować i rzeczywiście wykorzystać dla siebie i bliskich ten czas, który pierwotnie przeznaczaliśmy na koszenie. Dzięki temu jeszcze łatwiej przyjdzie nam uargumentować sobie zakup tego nietaniego sprzętu.
Użytkowanie Husqvarna Automower 315X po półtora miesiąca
To co najlepsze, to praktycznie bezobsługowa i niemal niezauważalna praca robota koszącego. Owszem, gdy spędzamy czas w ogrodzie, to co jakiś czas przewija się on po ogrodzie. Ale jest to doświadczenie zbliżone z przebiegającym kotem sąsiadów. Jest i co z tego – my wciąż możemy siedzieć na tarasie, czy bawić się z dzieckiem. Dźwięk z kosiarki w przypadku modeli 315X jest praktycznie nie słyszalny. To kolejna przewaga robota koszącego nad tradycyjną kosiarką. Kosząc w sobotnie popołudnia często miałem wyrzuty sumienia, że przeszkadzam sąsiadom parę posesji dalej, którzy właśnie ze znajomymi grillowali. Tu jest wręcz błoga cisza.
Posiadanie aplikacji do licznych urządzeń jest dziś standardem i nikogo nie dziwi. Wręcz nieposiadanie aplikacji dyskwalifikuje. Często słusznie, sam się zastanawiam jak zaktualizować system nawadniania, aby można nim było sterować z telefonu, najlepiej przez HomeKita. Jednak z drugiej strony ta aplikacja konieczna jest naprawdę w kilku sytuacjach. Husqvarna Automover 315X po kilku dniach „opanowania” terenu stała się praktycznie bezobsługowa. Raz zaplanowany harmonogram, sprawił, że nie mam potrzeby odpalania aplikacji, tak samo jak podchodzenia do kosiarki. Dopiero za tydzień-dwa planuje zmienić noże i to będzie jedyna interwencja tak właściwie.
Teraz w weekend przy bardziej ulewnych deszczach, rzeczywiście otrzymałem powiadomienie, że kosiarka znalazła się poza terenem koszenia. I to był cenny monit. Bez pełnego połączenia, być może zorientowałbym się po paru godzinach, że coś jest nie tak. W końcu nosa z domu nie chciało mi się przy takiej pogodzie wyściubiać. Kosiarka się ześlizgnęła z nieco nachylonego zbocza i zahaczyła o kostkę ograniczającą trawę, tak, że nie mogła już wyjechać. Jest jednak naprawdę mokro i to nie dziwi. Zresztą w przypadku mojego ogrodu można już rozważać zakup dodatkowego zestawu terenowego. Zawiera on cięższe koła oraz szczotki dla kół co daje lepszą przyczepność na zboczach i lepsze radzenie sobie na terenach, gdzie woda stoi dłużej i grunt nie jest tak stabilny. Oferta Husqvarny obejmuje też modele stricte 4×4, które radzą sobie już z naprawdę ciężkimi terenami, można powiedzieć wręcz stokami.
Relacje ludzie roboty – musimy się z tym oswoić
Gdybym nie był gadżeciarzem, pewnie pomysł z robotem koszącym okazałby się dla mnie dziwny, zbyteczny. Warto to jednak przemyśleć dla swojej wygodny. Po 1,5 miesiąca niekoniecznie chce wracać do tradycyjnego koszenia, wiem już, że trawa przy robocie zawsze jest niemal idealna. Zwłaszcza gdy dostosujemy do niego teren. Natomiast warto się oswajać z myślą o robotyzacji jakotakiej, że będzie jej coraz więcej, w otaczającym nas świecie. Roboty koszące to nie jest jedynie przyszłość domowych ogrodów, ale też całych kompleksów zieleni (już wykorzystywane w Warszawskim Wilanowie). Kasy samoobsługowe w marketach, zaawansowane systemy asystujące kierowcę i wiele innych robotów, coraz częściej nas otacza.
Komentarze: 2
Prace lub pracę.
Z koszeniem w deszczu nie ma problemów ? Niektóre modele mają czujnik deszczu. Jak często zmienia się noże ?