Samsung LU32R590 – zakrzywione 4K w 32”
Od paru dni korzystam, teoretycznie niezgodnie z jego przeznaczeniem, bo do montażu wideo i korzystania z edytora tekstowego, z 32-calowego monitora Samsunga, reklamującego się rozdzielczością 4K i zakrzywioną matrycą (1500R). A powinienem przecież na nim grać!
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 5/2020
Specyfikacja
31,5-calowy, dla precyzji, panel znajduje się w prawie bezramkowej obudowie – jedynie na dole ekranu znajduje się szerszy pasek, na którym widnieje logo oraz dioda sygnalizująca gotowość do pracy. Podświetlany fragment panelu jest jednak ciut mniejszy, więc ramki widać, ale szczerze mówiąc, nie robi to na mnie większego wrażenia – mój własny monitor ma kilkukrotnie grubsze ramki i nie zwracam na to uwagi.
Ważniejsze są same parametry monitora. Ekran ma rozdzielczość 3840 × 2160 px w standardowych proporcjach 16:9 i oferuje 30-bitowy kolor (może to być zależne od karty graficznej i możliwości komputera lub źródła sygnału, np. konsola do gier). Jego fizyczna przestrzeń zajmuje powierzchnię 697,31 mm na szerokość i 392,23 mm na wysokość. Panel jest typu VA, wspiera odświeżanie na poziomie 60 Hz i oferuje 250 cd/m2 jasności. Kontrast, w odpowiednim trybie monitora, wynosi 2500:1, a czas reakcji jedynie 4 ms, co jest niską wartością dla paneli VA o takiej rozdzielczości. Na deser zostaje oczywiście pokrycie palet – sRGB wynosi 103%, a AdobeRGB 76%.
LU32R590 dodatkowo oferuje sprzętowy upscaling treści do 4K, np. jeśli gramy na starszej konsoli, i szereg innych funkcji, zależnie od tego, do czego ten monitor przeznaczymy. Jest też wsparcie dla PiP, więc możemy wyświetlać dwa źródła równocześnie na ekranie. Na plecach znajdziemy dwa istotne porty – DisplayPort 1.2 oraz HDMI 2.0.
Sama konstrukcja jest zaskakująco smukła – monitor w najgrubszym miejscu ma 6,9 mm grubości – i dosyć lekka, bo waży 5,5 kg ze stojakiem. Ten ostatni jest chyba najsłabszym ogniwem całości, ponieważ monitor nie jest idealnie sztywny – jeśli uderzę niechcący w biurko, to monitor się delikatnie zakołysze – i nie można regulować jego wysokości, więc niektórzy będą musieli skorzystać z podstawki (czyt. książek), aby go podnieść na odpowiedni poziom. Jego design jednak mi odpowiada, bo dwie nogi są szeroko rozstawione, co zostawia miejsca na środku, aby zmieścić większe klawiatury, jeśli ktoś chce mieć go ustawić sobie bliżej nosa, i dodatkowo można ukryć w nim przewody, aby nie zaśmiecały nam biurka.
Praca i przyjemność przed zakrzywionym ekranem
Za każdym razem, gdy po dłuższej przerwie siadam do zakrzywionego ekranu, to mam wrażenie, że coś nie jest tak. Wystarczy jednak kilka godzin, aby role się odwróciły. Zaletą takiego ekranu jest to, że elementy znajdujące się na brzegach ekranu znajdują się w podobnej odległości od naszych oczu, co elementy na środku. Wadą tego rozwiązania są nietypowe odbicia światła, jeśli mamy za plecami silniejsze źródła światła, jak chociażby okno, ale to akurat problem każdego monitora, w większym czy mniejszym stopniu.
Samsung LU32R590 ma też „tryb gier”, który wpływa na to, jak obraz jest wyświetlany. Podbija on jasność ekranu oraz kontrast, aby gra była wyraźniejsza, i jednocześnie podnosi poziomy czerni, rozjaśniając je na tyle, że można w cieniach coś dostrzec. Wystarczy raz z tego skorzystać, aby zrozumieć, że monitor bez tej funkcji kompletnie nie nadaje się do grania w niektóre tytuły, gdzie dojrzenie wroga czyhającego w ciemności będzie decydowało o tym, czy wygramy ten pojedynek, czy zostaniemy przez niego pożarci lub zabici.
W ramach testów spędziłem kilka godzin na graniu w Cities: Skylines, co ułatwiło mi panowanie nad rozbudową mojej obecnej kreacji – Las Palma. Zakrzywiony ekran spowodował, że po prostu wygodniej mi się pracowało nad fragmentami miasta położonymi przy brzegach ekranu, bo nie przybliżałem ich tak bardzo, jak przy ekranie płaskim. Oglądanie wideo na nim również pozwala na satysfakcjonujący poziom immersji.
Samsung LU32R590 ma jedną wadę – fabrycznie nie jest właściwie skalibrowany. Jeśli nie macie pod ręką kalibratora, to polecane jest korzystanie z „niestandardowego” ustawienia kolorów z wprowadzeniem własnej korekty:
- MagicBright: Custom
- Jasność dla 200 nitów: 50
- Jasność dla 120 nitów: 23
- Jasność dla 100 nitów: 19
- Jasność dla 80 nitów: 15
- Jasność dla 50 nitów: 8
- Kontrast: 72
- Gamma: Mode 2
- HDMI Black Level: Normal
- Temperatura kolorów (R/G/B): 49/53/48
Powyższe wartości RGB oczywiście nie będą idealne dla każdego egzemplarza tego monitora, ale to dobry punkt startowy. Ustawienie jasności będzie oczywiście zależało od Waszego otoczenia i natężenia światła w nim.
Wystarczy dzień przed takim monitorem, aby to płaskie ekrany stały się dla naszych oczu nienaturalne, więc jeśli macie wątpliwości co do tego, czy jest to rozwiązanie dla Was, to uspokajam, że nie powinno to stanowić większego problemu.
Podsumowując
Od wielu lat pracuję codziennie na 32-calowym monitorze. Płaskim, nie zakrzywionym. Nie zmienia to jednak faktu, że bardzo doceniam tak duży rozmiar panelu, bo wypełnia nam ładnie wzrok i możemy go komfortowo ustawić dalej od twarzy. Wersja zakrzywiona tak dużego panelu ma swoje plusy, bo całość wydaje się bliżej nas, pomimo zachowania takiego samego dystansu – po prostu brzegi są fizycznie bliżej naszej twarzy. Jeśli nie zapomnicie o ustawieniu odpowiednio kolorów w menu monitora, to nie spodziewam się, abyście byli niezadowoleni z tego, jak świeci, a wręcz odwrotnie.
Cena Samsunga LU32R590 obecnie kształtuje się w rejonie 1700–2100 zł, zależnie od sklepu, w którym go zamówicie i muszę powiedzieć, że dopóki nie dowiedziałem się, ile kosztuje, to spodziewałem się przedziału cenowego w rejonie 3000–4000 zł. Wnioski z tego powinny być jasne.