10 lat iPada – najlepszego na świecie komputera do pracy i rozrywki
W lutym minęło 10 lat, od kiedy Steve Jobs stanął na scenie i zaprezentował iPada. Na początku nie wiedziałem, co o nim sądzić, jednak, jak na geeka technologicznego przystało, skusiłem się wkrótce po oficjalnej premierze. Kupiłem wówczas iPada z Wi-Fi i 64GB pamięci i, co ciekawe, mam go w domu do tej pory. Ciągle działa i moja trzyletnia córka używa go do gier i oglądania filmów.
Z okazji tej 10. rocznicy chciałbym napisać na łamach iMagazine o tym, jaki wpływ na mnie i moją pracę miało to urządzenie i dlaczego uważam, że jest to najlepszy komputer osobisty, jaki istnieje.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 3/2020
Mój drugi iPad i początki ery iPadOnly
W kwietniu 2012 r., dwa lata po premierze, kupiłem iPada 3 z ekranem typu Retina w wersji z 3G+Wi-Fi. Ten iPad był już na tyle mocny i miał tak niesamowity ekran, że częściej zacząłem używać go nie tylko do oglądania filmów czy czytania książek, ale także do pracy. Wyruszając z żoną na dwutygodniową wycieczkę, po raz pierwszy nie wziąłem ze sobą MacBooka Air, tylko iPada. Tak się zaczęła moja przygoda z iPadOnly.
Miałem wtedy dodatkową motywację, aby używać iPada intensywniej niż do tej pory, bo pracowaliśmy akurat nad nową wersją aplikacji Nozbe na iOS i zachęcałem zespół, abyśmy od razu wydali świetną aplikację na iPada.
Ale skąd pomysł na pracę głównie na iPadzie, skoro według ekspertów to urządzenie nadawało się tylko do konsumpcji treści i niczego więcej?
Krytyka iPada
Steve Jobs przekonywał, że iPad to przyszłość komputerów, podczas kiedy cała prasa technologiczna śmiała się z niego. Poza argumentem o „konsumpcji treści” media wytykały mu brak dobrej klawiatury i bardzo mały, 10-calowy ekran. Do tego brak porządnych, „prawdziwych” aplikacji i systemu plików oraz ogromne ograniczenia samej platformy iOS… Tak. Według ekspertów ten tablet tak naprawdę do niczego się nie nadawał.
Ja też na początku byłem sceptyczny. Ale przez to, że sam niejako zmusiłem się do pracy na nim, oraz przeszedłem z systemem plików do chmury (pliki – na Dropboksie, notatki – w Evernote, zadania i projekty – w Nozbe), zacząłem widzieć potencjał w tym urządzeniu. Kiedy doświadczyłem, jak sprawdza się jego mobilność i magiczny ekran dotykowy oraz zobaczyłem, że mogę pracować ponad 10 godzin na jednym ładowaniu, iPad zaczął mnie urzekać.
Kolejna ciekawostka, iPad 3 Retina, który zapoczątkował dla mnie erę iPadOnly, obecnie wisi na ścianie mojego biura domowego i pełni funkcję odtwarzacza podcastów i nie tylko. Podobnie jak iPad 1, ciągle jest w użyciu!
Moje odczucia po 8 latach pracy na iPadzie
Od tamtego czasu minęło 8 lat. W międzyczasie miałem okazję przetestować w pracy prawie każdy model iPada. Po iPadzie 3 przyszła kolej na 4 ze złączem Lightning. Potem iPad Air i Air 2. Następnie Apple zaprezentowało iPada Pro i skusiłem się od razu na największą, 13-calową wersję po to, by po pół roku tego żałować (okazał się za duży i za mało poręczny) i kupić mniejszego iPada Pro 10 cali. Gdy tylko pojawił się iPad Pro 10,5 cala, od razu go zamówiłem i używałem przez półtora roku, dopóki nie był już dostępny obecny iPad Pro 11 cali z Face ID. Na nim też piszę te słowa.
Po pierwsze – frajda! Dużo frajdy!
Cały dzień pracuję na komputerze, przygotowując rzeczy dla zespołu Nozbe. Od zawsze ważne było dla mnie, aby ta praca nie tylko była wymagająca, ale też sprawiała mi przyjemność. Nieodłączną częścią tego jest komputer, na którym tę pracę wykonuję. Pamiętam przesiadkę z ThinkPada na MacBooka Air. To był skok w jakości! Natomiast zmiana na iPada tylko spotęgowała te odczucia.
Dotykowy ekran daje dużo więcej satysfakcji niż taki, którego nie da się dotknąć. Dotykanie rzeczy na ekranie, przeciąganie palcem, gesty… to wszystko sprawia mi radość. Tak jak Steve Jobs powiedział na swojej prezentacji iPada: „Można wreszcie dotknąć internetu”. I miał rację!
Po drugie – rozmiar i mobilność
Rozmiar sprzętu też nie jest bez znaczenia – odpuściłem wersję 13 na rzecz 11 cali, bo ten rozmiar sprzętu najbardziej mi pasuje. Jest poręczny, mieści się do każdej torby czy plecaka, a do tego wygodnie się na nim pracuje, zarówno w poziomie, jak i pionie. Piszę coś – zmieniam na ustawienie poziome, czytam coś – znowu obracam do pionu. Frajda, wygoda i po prostu naturalność interakcji z komputerem.
Do tego złącze USB-C. Kiedy wreszcie iPhone je dostanie? Dzięki temu złączu mam dostęp do wielu kabelków i hubów, więc mogę podłączyć iPada praktycznie do wszystkiego. Wreszcie ekosystem USB-C kwitnie i możliwości iPada razem z tym standardem również.
Po trzecie – zawsze jestem online
Tylko pierwszego iPada kupiłem bez złącza komórkowego. Już każdy kolejny był z modemem 3G/LTE. Dzięki temu zawsze mogę być online. Wyciągam iPada z torby i mam internet. Tak po prostu. Nie pytam o Wi-Fi, nie muszę się nigdzie logować. Nareszcie operatorzy komórkowi do tego też dorośli i obecnie nawet nie muszę mieć osobnego abonamentu na iPada – dostałem drugą kartę SIM i za małą dodatkową opłatą korzystam z tego samego nielimitowanego planu, jaki mam na iPhonie.
Po czwarte – klawiatura się przydaje i jest świetna!
W iPadzie uwielbiam to, że widać, jak często możemy korzystać z komputera bez klawiatury. Przeglądając internet, czytając wiadomości czy sprawdzając teksty, często nie musimy pisać albo pisać bardzo mało. Wtedy właśnie używam iPada w pionie i czasami dopisuję coś za pomocą klawiatury ekranowej, która pojawia się tylko wtedy, kiedy jest faktycznie potrzebna. Klawiatura jest opcjonalna.
Ale kiedy chcę napisać dłuższy tekst, klawiatura Smart Keyboard jest genialna. Mimo że przez ostatnie kilka lat Apple był mocno krytykowany za fatalną klawiaturę w MacBookach, klawiatura iPada pozostała bez zarzutu. Widać to dobrze na zdjęciach – przez te niecałe dwa lata zajechałem ją prawie na śmierć (stan zużycia przycisków), ale ciągle działa wyśmienicie i właśnie dzięki niej piszę te słowa.
W ciągu tych ośmiu lat używałem wiele różnych klawiatur do iPadów. Głównie Logitecha z serii Ultrathin. Świetne narzędzia, ale niestety zasilane za pomocą Bluetooth, więc co jakiś czas trzeba było je ładować. Ta klawiatura po prostu działa i nie wymaga ładowania. Super!
Po piąte – jest ołówek, który ma swoje stałe miejsce
Kiedy Apple wprowadził Apple Pencil, nie wiadomo było, co z nim robić. Gdzie go trzymać, jak transportować. Dopiero przy najnowszym iPadzie Pro rozwiązali tę kwestię porządnie, czyli zrobili ołówek doczepiany do iPada Pro na magnes, który dzięki temu jest zawsze pod ręką i jest ciągle w 100% naładowany. Wreszcie mam okazję z niego częściej korzystać.
Oprogramowanie na iPada przeszło metamorfozę przez te lata
Zaczęło się od tego, że można było otworzyć tylko jedną aplikację naraz. To ograniczenie wbrew pozorom nie było dla mnie czymś strasznym. Wręcz przeciwnie – zmuszało mnie do pracy w skupieniu. Teraz mam otwarty tylko edytor tekstu IA Writer i piszę te słowa. Nic mi nie przeszkadza, nie widzę żadnych okien w tle lub obok.
Wreszcie iPad doczekał się własnej wersji iOS – iPadOS
Przez lata iPad często był zaniedbywany przez Apple i dostawał tylko standardowe aktualizacje do iOS, więc mam nadzieję, że wprowadzenie na stałe iPadOS spowoduje regularną iterację funkcji i możliwości iPada.
Obecnie mamy już możliwość otwierania dwóch aplikacji obok siebie, a nawet więcej, jeśli liczyć okienko „pływające” i obraz video picture-in-picture. Niestety nie jest to do końca intuicyjnie zrobione, ale lepsze takie rozwiązanie niż żadne. Czasami lubię mieć otwarte dwie aplikacje równolegle, aby przeglądać lub czytać coś i jednocześnie notować.
iPad to ciągle iOS, więc mój iPhone ma praktycznie to samo!
Dla mnie fakt, że iPadOS to jednak iOS, a nie macOS, to duża zaleta. Dzięki temu na iPhonie mam dostęp praktycznie do tych samych aplikacji i danych, co na iPadzie. Wszystko zsynchronizowane w chmurze i dostępne z obu platform. Dzięki temu, wychodząc z domu z iPhone’em w kieszeni i iPadem w plecaku, mam przy sobie dwa bardzo szybkie komputery podłączone na stałe do internetu.
Wiele razy zdarzało się, że wyszedłem z domu bez iPada, dostałem wiadomość z pracy, aby coś podesłać lub skomentować, i mogłem to bez problemu zrobić na iPhonie. Mam przecież na nim dostęp do tych samych zasobów, co na iPadzie. Bardzo praktyczne.
Siri Shortcuts są coraz lepsze
Takich automatyzacji, jakie robię na iPadzie, już na Macu nie da się praktycznie zrobić bez dużo większej wiedzy programistycznej. Coraz więcej aplikacji wspiera Siri Shortcuts, więc coraz bardziej automatyzuję swoją pracę. Wspominałem już na łamach iMagazine, że mam całą automatyzację do pisania codziennego dzienniczka i planu pracy dnia dzięki odpowiednio przygotowanym skryptom współpracującym z aplikacją Bear. Teraz, gdy widzę, że jakąś czynność powtarzam kilka razy w tygodniu, od razu zastanawiam się, jakby ją można zautomatyzować.
Chmura wreszcie działa!
Pierwszy iPad nie miał w ogóle systemu plików, teraz wreszcie mamy bardzo sprawnie działający iCloud, który synchronizuje dane poprawnie. Aplikacja Files/Pliki wreszcie wspiera Dropboksa i inne chmury, więc można wszystkimi zasobami zarządzać z jednego miejsca, co jest bardzo praktyczne.
Od zawsze iPad miał przewagę nad takimi komputerami jak np. Google Chromebook: dzięki dużej ilości pamięci, możemy wiele rzeczy trzymać na iPadzie lokalnie i dopiero potem są one synchronizowane z chmurą. Dzięki temu możemy sprawnie pracować na iPadzie nawet przy słabym łączu internetowym lub jego braku – wszystkie aplikacje ładują się lokalnie i są od razu gotowe do pracy.
Po iPadzie Pro wreszcie pojawiły się też Pro aplikacje
Zajęło to trochę czasu, ale wreszcie mamy aplikacje Pro na iPada, które niczym nie ustępują aplikacjom dostępnym na Maca. Są wręcz od nich lepsze dzięki cechom samego iPada.
Zacznijmy od wideo – jestem ostatnio pod niesamowitym wrażeniem aplikacji Luma Fusion. Używam jej do składania wideo do mojego nowego vloga (dostępnego po angielsku na blogu Nozbe: nozbe.com/blog). Edycja kilku ścieżek wideo i audio jest po prostu genialnie prosta i przyjemna, dzięki dotykowemu ekranowi iPada oraz precyzyjnemu działaniu ołówka. To wszystko w połączeniu z superszybkim procesorem iPada Pro sprawia, że tworzenie filmów i wrzucanie ich na YouTube lub Vimeo jest szybkie i nie sprawia trudności.
Coraz częściej rysuję za pomocą ołówka i to nie dlatego, że jestem uzdolnionym rysownikiem, ale ponieważ mogę szybko naszkicować mockupy ekranów Nozbe w aplikacji Linea Sketch, aby wytłumaczyć grafikowi, co mam na myśli. Ta appka nie dość, że ma praktyczną paletę narzędzi do rysowania, wspiera również wiele warstw (jak na Pro aplikację do rysowania przystało).
Do pracy z kodem i tekstami używamy w Nozbe repozytoriów GitHub i do nich jest rewelacyjna aplikacja Working Copy. Ona, w duecie z aplikacją do pisania IA Writer lub appką do kodowania Textastic, daje niesamowite możliwości pracy na iPadzie.
Ten tekst piszę w aplikacji IA Writer na iPadzie. Następnie za pomocą Working Copy wrzucam do naszego repozytorium marketingowego na Githubie. Następnie Magda z Nozbe sprawdza mi ten tekst i dzięki zmianom na GitHub widzę jej poprawki. Dopiero taki tekst wysyłam do Dominika do korekty w iMagazine.
Co więcej, dzięki takim aplikacjom jak Ulysses czy Scrivener, można dziś na iPadzie napisać i wydać książkę. W tym roku przekonam się o tym na własnej skórze, ponieważ będę pisał moją dawno już zapowiadaną książkę „NoOffice” o prowadzeniu ponad dwudziestoosobowego zdalnego zespołu i zarządzaniu firmą bez biura. Cały poradnik mam zamiar napisać na iPadzie.
Na koniec trudno nie wspomnieć o świetnych aplikacjach do komunikacji biznesowej. Do wideokonferencji używamy Zooma, który działa bardzo dobrze na iPadzie i bez problemu wspiera pokoje wieloosobowe. Slack i inne aplikacje do czatowania funkcjonują bez zarzutu. Moje dwie appki – Nozbe i Nozbe Teams (premiera już w tym miesiącu!) także śmigają na iPadzie.
To samo dotyczy pakietów biurowych: standardowe Pages, Numbers i Keynote, a także pakiety od Google czy Microsoftu funkcjonują na iPadzie. Każda z tych firm widzi, że nie ma wyjścia i musi wspierać iPada, bo coraz więcej osób wymaga dostępu do swoich danych biznesowych prosto z tego narzędzia.
Oczywiście iPad jest ciągle świetny do konsumpcji treści!
Tak jak wspomniałem wcześniej, używanie iPada w orientacji pionowej sprzyja konsumpcji treści pisanych, czyli książek na iBooks czy na Kindle, czy po prostu w formacie PDF (do tego fajnie można po nich bazgrać ołówkiem!). Tak samo przeglądanie stron, czytanie artykułów w aplikacji Pocket – zdecydowanie wolę używać do tego iPada.
W orientacji poziomej wygodnie natomiast ogląda się seriale – obie platformy Netflix i Amazon Prime umożliwiają lokalne pobieranie odcinków na iPada. To rozwiązanie niezastąpione podczas długich lotów czy przejazdów koleją lub autobusami. Wystarczy przed podróżą ściągnąć, co trzeba i można w drodze oglądać filmy czy seriale w wysokiej rozdzielczości.
Najlepszy komputer na świecie (moim zdaniem)
Od kiedy 8 lat temu przesiadłem się na iPada i stopniowo, ale konsekwentnie zacząłem używać go jako mojego głównego komputera, nigdy nie pożałowałem tej decyzji.
Fakt, czasami ograniczenia iPada mnie denerwowały, ale wtedy po prostu znajdowałem inne sposoby na podejście do tematu… które czasami okazywały się nawet lepsze od początkowych. Często musiałem wychodzić ze strefy komfortu, aby okiełznać ten komputer, ale frajda i kreatywność, którą zapewnia mi iPad, zawsze rekompensuje wszelkie niedogodności.
Pomimo iż od ponad 13 lat rozwijam Nozbe, ciągle dużo pracuję. Szczególnie teraz, kiedy publikujemy najlepszą w historii aplikację do zarządzania projektami dla zespołów – Nozbe Teams. To, że pracuję głównie na iPadzie, daje mi dodatkową satysfakcję, nierzadko ułatwia niektóre procesy i sprawia, że praca jest dla mnie także zabawą.
Na przykład wczoraj pisałem dokumentację dla kolegów z zespołu na Dropbox Paper, wklejałem tam szkice zrobione za pomocą ołówka w Linea Sketch, a potem omawiałem to z grafikiem za pomocą FaceTime. Wszystko za pomocą iPada!
Zachęcam również Ciebie do spróbowania pracy iPadOnly. Kluczem jest takie skonfigurowanie iPada, aby udawało Ci się na nim wykonać większość Twoich zadań zawodowych. Wyjdź ze strefy komfortu i zobacz, że warto.
10 lat temu Steve Jobs usiadł w fotelu podczas prezentacji iPada i udowadniał wszystkim, że jest to komputer znacznie lepszy od laptopa czy smartfona w wielu aspektach pracy.
Miał skubaniec rację. Jest lepszy. Dzięki, Steve!
Komentarze: 3
Ten tekst to jakby doskonała antyreklama, muszę stwierdzić.
Bo zamiast opisania jego niezastąpionej funkcjonalności – wyszło kalendarium. Lista dat jak wiele czasu iPad potrzebował na to, by zaczął się traktować jak pełnoprawne urządzenie ;)
Mimo, że mam iPada to nie znalazłem tu argumentów, a jedynie ekscytację corocznymi premierami i kupowaniem dziesiątek iPadów z drobnymi różnicami.
Ale no jeśli chodzi o mnie to mam z nim wciąż problem. iPada Pro 11 z rysikiem mam i uwielbiam, tylko że… Ciężko mi znaleźć dla niego niezastąpione zastosowanie pomiędzy iPhonem a macbookiem pro. Powiedziałbym, że nawet się często bardziej zmuszam do jego używania “skoro już go mam” bo każda realna czynność wciąż jeszcze kuleje względem macbooka.
Czekam jeszcze na lepszą i realną współpracę z FinalCut i innymi poważnymi programami Apple.
Doczepianie klawiatury to niestety wciąż takie wymuszone zastosowanie, które kłóci się z ideą jaką kierował się Jobs i nie sądzę, by tak sobie wyobrażał jego przyszłość. Bo to raczej oznaka poddania się i niepodołaniu wizji. Myślenie standardowe raczej, jak Microsoft.
Podsumowując, posiadam i lubię ale raczej kojarzy mi się z elementem luksusu i komfortu jaki mi daje, niż realnego zapotrzebowania, które mogło by zastąpić inne urządzenia. Aczkolwiek od wersji Pro z usbc i rysikiem on ma naprawdę sens i przestał być tylko rozciągniętym ipodem
Też mam iPada model 12,9″ i też używam go głównie do konsumpcji treści. Większość rzeczy które zrobię na iPadzie mogę zrobić na iPhonie, ale jest masa rzeczy których na iPadzie nie zrobię, a jak już są rzeczy które mogę na nim zrobić, to ograniczenia systemu i programów sprawiają, że robię te czynności kilkukrotnie dłużej niż na Macu.
Co mi po mocnym procesorze, skoro ograniczenia systemowe spowalniają mnie niemiłosiernie.
Szumne aplikacje pro, to też żart. Taki Lightroom, który jest na iPadzie od lat jeszcze nie ma pełnej funkcjonalności, teraz dodano możliwość wstawiania logo, ale uwaga “tylko tekstowego”. Nie wstawię już PNG z przezroczystością jak na Macu.
Może za kilka lat…
No dokładnie, chodzi o konkrety, które sprawnie wszystkie pominął autor.
Oni nawet 30 lat po windowsie muszą rozkładać sobie w czasie podstawowe funkcjonalności findera czy obsługi plików.
iPad jest również tak pro, że nie obsługuje plików wideo w apple prores. Ze zdjęciami w raw też nie radzi sobie jakoś zbyt wszechstronnie. Niestety ale dość mocno zniszczyli znaczenie słowa “Pro” w ostatnich latach.
Nie wiem, może w 2025 roku dogoni podstawowe macbooki, by mógł je zastąpić.
Jedyne genialne zastosowanie może mieć dla grafików, którzy tworzą w procreate.