Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Philips Fidelio X3 – klasycznie dobre

Philips Fidelio X3 – klasycznie dobre

0
Dodane: 3 lata temu

Marka Fidelio jakiś czas temu zniknęła z rynku i została niemal zapomniana. Jej powrót, możliwy dzięki przejęciu przez TP Vision, zaczyna się od produktu z najwyższej półki. Nowe słuchawki nauszne Fidelio X3 to propozycja dla audiofilów, bo bez dobrego źródła dźwięku nie sposób wykorzystać ułamka ich możliwości.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 11/2020


Choć słuchawki przewodowe tracą na popularności, to wśród modeli przeznaczonych do stacjonarnego odsłuchu w wysokiej jakości wciąż dominują te z kablem. Powodów jest kilka: od ograniczonej przepustowości komunikacji bezprzewodowej, przez standardy wyjść audio w odtwarzaczach, po wygodę wynikającą z niższej wagi i braku konieczności ładowania akumulatora. Philips Fidelio X3 są, w porównaniu choćby do flagowych modeli Bowers & Wilkins czy Bang & Olufsen, słuchawkami wręcz spartańskimi, pozbawionymi nie tylko takich funkcji jak ANC, ale i nieposiadającymi nawet przycisków sterowania czy mikrofonu do rozmów. Te elementy są jednak całkowicie zbędne, zważywszy na to, dla jakiego użytkownika zostały zaprojektowane. Ich konstrukcja opiera się na metalowym, giętkim pałąku, nieposiadającym żadnego mechanizmu składania ani regulacji. Pokryto go częściowo naturalną skórą, podobnie jak opaskę, która opiera konstrukcję na głowie. Nauszniki są bardzo duże, swobodnie otaczają całe ucho i komfortowo opierają się na głowie. Od zewnątrz pokryto je szorstką tkaniną, wewnątrz natomiast znajduje się tkanina Kvadrat, przepuszczalna i niemająca wpływu na powstające wewnątrz nauszników ciśnienie akustyczne. Nauszniki również się nie składają, poruszają się jedynie w osi poziomej. Prawdopodobnie zaburzyłoby to estetykę mocowania, ale chciałbym, by poruszały się również w osi pionowej, zabrakło mi tego do idealnie komfortowego ułożenia na głowie. Poduszki są co prawda całkiem miękkie, ale niewystarczająco grube, by skompensować ograniczoną regulację nauszników. Do jakości wykonania i wyglądu nie mam najmniejszych zastrzeżeń – słuchawki mają całkiem eleganckie wzornictwo, są świetnie spasowane i dość lekkie. Względy praktyczne wzięły górę nad ekstrawagancją i uważam to za bardzo dobrą decyzję.

Nauszniki pozbawione są jakichkolwiek przycisków sterujących, nie ma ich też na kablu. Każdy z nauszników ma osobne gniazdo minijack, a w komplecie dostajemy dwa 3-metrowe przewody. Jeden z nich ma standardowy wtyk minijack 3,5 mm, drugi natomiast kończy się mniejszym, o średnicy 2,5 mm. Przeznaczony jest do podłączenia do złącza zbalansowanego, występującego głównie w odtwarzaczach Hi-Res. Szkoda trochę, że producent nie dorzucił też krótszego kabla – 3 m sprawdzają się przy podłączeniu do stacjonarnego zestawu audio, ale są nieporęczne, gdy używamy przenośnego odtwarzacza. Kable są bardzo solidne: symetryczne, z prostym wtykiem i w nylonowym oplocie, dzięki któremu trudniej je przełamać czy przetrzeć. Oprócz kabli w komplecie dostajemy też przejściówkę z jacka 3,5 mm na 6,3 mm, klips do spinania kabli oraz woreczek na słuchawki (to nie sprzęt przenośny, więc nie było potrzeby dorzucania sztywnego etui).

Jak na duże, nauszne słuchawki domowe przystało, Fidelio X3 mają konstrukcję otwartą, co bezpośrednio przekłada się na słyszaną przestrzeń. Zastosowano w nich 50-milimetrowe przetworniki polimerowe wypełnione żelem, które znajdują się pod kątem 15° względem płaszczyzny nausznika, by lepiej skierować je w stronę kanału słuchowego. Wysoka impedancja, równa 30 Ω, zmusza do korzystania ze źródła z odpowiednim wzmocnieniem. Do testu używałem odtwarzacza Cowon Plenue D2 (którego test również możecie przeczytać w tym wydaniu). W odsłuchu wykorzystywałem złącze zbalansowane (zapewniające lepszą separację kanałów). Muzyka, której słuchałem, była w jakości bezstratnej (16 bitów i 44,1 kHz lub 24 bity i 96 kHz, w formatach M4A oraz FLAC). Tym, co natychmiast zwróciło moją uwagę w brzmieniu Fidelio X3, jest doskonała, bardzo szeroka scena i równie dobra separacja instrumentów. To znak szczególny słuchawek o otwartej konstrukcji, choć w testowanych słuchawkach nie odbiło się to na głębi i możliwości generowania niskich tonów. Tu basu jest dużo, jeśli tylko jest potrzebny, choć trudno o kinowe dudnienie czy bardzo mocne, niskie uderzenie. Prócz muzyki filmowej oraz klubowej trudno znaleźć mi obszar, w którym niskie tony okazałyby się niewystarczające. Zarówno środek, jak i góra charakteryzują się bardzo wysoką szczegółowością. Brzmienie robi wrażenie odrobinę ocieplonego, ale tylko na tyle, by zaznaczyć własny charakter Fidelio X3.

Nie dziwi mnie, że marka Fidelio została niemal zapomniana. Od zawsze wychodziły pod nią słuchawki stawiające na pierwszym miejscu brzmienie, a nie pozostałe funkcje, którymi wyróżniałyby się na tle innych. Philips Fidelio X3 są powrotem w świetnym stylu, świadomym i konsekwentnym. Ich jedynym zadaniem jest generowanie jak najlepszego dźwięku i dokładnie to robią, kompletnie nie przykładając wagi do kolejnych funkcji, które ubarwiłyby specyfikację.

Paweł Hać

Ten od Maków i światła. Na Twitterze @pawelhac

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .