Motorola Moto G100 – gotowa do pracy zamiast komputera
Gdy ja żyję zamknięty w sadzie, w sklepach są smartfony z Androidem, które mogą robić za komputer i kosztują nieco ponad 2000 złotych. Miałem okazję przez dłuższy czas poobcować z Motorolą Moto G100 i funkcją Ready For. To bardzo ciekawe doświadczenie, które generalnie w świecie Apple’a nie jest wykorzystywane nawet na iPadzie, a być powinno.
Motorola Moto G100 – pierwsze wrażenia
Bardzo trudno jest mi oceniać telefon z Androidem. Ostatni raz takowy w kieszeni miałem w 2014 roku i to też jako drugie urządzenie. Rynek mobilny praktycznie przestał mnie interesować, nie śledzę premier większości telefonów. W naszej redakcji są inne osoby tym zainteresowane, a ja jestem zabetonowanym iPhone’niarzem, od 2011 roku korzystający już niezmiennie z jabłka jako głównego telefonu. Nie mniej możliwość korzystania z jednego z najnowszych telefonów napędzanych Androidem to ciekawe doświadczenie. Dla mnie część rzeczy jest frustrująca, ale wiem, że to nie ja jestem grupą docelową. Natomiast spotkanie z Moto G100 to, też niezliczone powody do narzekania na Apple i jego ekosystem, i pewne rozwiązania. Wreszcie Moto G100 to dowód na to, że w tej firmie wciąż jest to DNA, które było przed laty.
Ostatnią Motorolę jaką miałem, była A925. Smartfon w czasach nie smartfonowych. Model, który mocno wyprzedzał epokę. I Moto G100 w pewien sposób go przypomina. Spore pudełko wraz z ładowarką, i wyodrębnioną przestrzenią na przewód z adapterem USB-C do HDMI, to coś obecnie rzadko spotykane. W dodatku do Moto G100 można dokupić stację dokującą, biurkową, która właśnie na myśl przypomina mi tą, która była wraz z moją Motorolą A925. Czasy się zmieniają, rynek się zmienia, przez lata zmienili się właściciele Motoroli, ale pewne rzeczy zostały i gdzieś są kultywowane. To ważne, aby właśnie zachować swój charakter, czy pewne „idee” w czasach, gdy wszystkie smartfony wyglądają niemal tak samo i trudno jest się na tym rynku wyróżnić. G100 to robi.
Motorola Moto G100 – ready for – czyli gotowa na przyszłość
Nie będzie tutaj recenzji telefonu. Od tego są inni lepsi ode mnie, czy to w naszej redakcji czy w czeluściach siebie i branżowych serwisów czy kanałów YouTube. Dla mnie przede wszystkim sięgnięcie po Moto G100 to obcowanie z funkcją „ready for”. A to obok Samsung DeX jest unikalną opcją zamienienia smartfonu w komputer, a dodatkowo nawet w konsole do gier (stacjonarną) czy Smart TV.
Gdy ten smartfon podepniemy pod monitor lub telewizor adapterem HDMI lub też kablem USB-C uruchomi nam się menu w którym będziemy mogli wybrać, czy chcemy tryb telewizora, wideorozmowy, pracy desktopowej, czy też grania w gry. Wybierając tryb telewizora pojawia nam się prosty interfejs z szybkim dostępem do aplikacji wideo takich jak Netflix czy YouTube. Tu oczywiście nie możemy liczyć na natywne aplikacje rodem ze Smart TV, ale jest to opcja, z której śmiało można skorzystać na przykład będąc w hotelu. Podobnie działa opcja konsoli. Tu nie pomogę, gdyż nie jestem graczem ale to też bardzo wygodne, że mając telefon podpięty do telewizora przewodem HDMI, możemy grać na dużym ekranie i połączyć do tego pada.
Natomiast to co najfajniejsze, to tryb pracy desktopowej. Który działa właśnie też na standardowym przewodzie USB-C dołączonym do monitora, a wtedy telefon również potrafi się ładować i to naprawdę bardzo szybko. Natomiast telefon zamienia nam się w niemal pełnoprawny komputer, z wygodnym dostępem do przeglądarki Google Chrome, managera plików i wielu aplikacji. Sam telefon może pełnić rolę gładzika, ale możemy też podpiąć myszkę i klawiaturę.
Dla przeciętnego użytkownika jest to gadżet. Natomiast jeśli kupimy ten smartfon celowo do takich zastosowań, to naprawdę jesteśmy w stanie mieć mini komputer w kieszeni. Przy obecnych cenach monitorów z USB-C naprawdę może to stanowić fajną alternatywę dla domowego komputera, zwłaszcza gdy korzystamy z niego sporadycznie. Jest to też ciekawe rozwiązanie awaryjne (choć tu znów trzeba by mieć przy sobie komplet akcesoriów).
Moto G100 pokazuje, że smartfon może być jedynym komputerem, którego potrzebujemy i to nie tylko w swej miniaturowej wersji, ale też w różnych wariantach. Jednak po części to znów wykraczanie poza obecne czasy. G100 do takiego użytkowania zmusza do zmiany przyzwyczajeń, do korzystania z niekoniecznie przystosowanych do desktopa rozwiązań Androidowych. Ale działa to wszystko bardzo przyjemnie i przede wszystkim daje do myślenia.
Dla mnie to przede wszystkim pokazanie absurdu Apple w przypadku iPada. Gdzie w iPadzie Pro mamy teraz procesor M1, taki sam jak w komputerach i to nawet iMacach. Natomiast gdy podłączymy iPada do monitora otrzymujemy komiczne proporcje 4:3 i nie na mowy o wykorzystanie potencjału dwóch ekranów.
Zdecydowanie potrzebujemy takich eksperymentów, takich prób pokazania czegoś odmiennego, innego. To po pierwsze szukanie swojej niszy, a po drugie zmuszanie całego rynku do szukania innowacji, szukania kolejnych rozwiązań.
Komentarze: 2
Bardzo dobry artykuł. Również jestem tego samego zdania co autor. Zarówno iPhone jak iPad mają możliwości sprzętowe, ale Apple specjalnie/niespecjalnie tego nie widzi i czuć braki w oprogramowaniu. To już by nawet poeksperymentowali z iPadOS’em, ale co, sprzedaż Maców pójdzie na łeb na szyję? Szkoda.
Komputer? Nie odważyłbym się iPada nazwać komputerem a co dopiero … telefon. Może już pora opuścić sad? 😉