Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Czarny plecak, który jest „zielony” i bezpieczny, czyli Thule Tact

Czarny plecak, który jest „zielony” i bezpieczny, czyli Thule Tact

Paweł Okopień
paweloko
0
Dodane: 2 lata temu

Thule zdążyło się już poznać jako producent przemyślanych i solidnych produktów. Nowa rodzina produktów Tact stawia poprzeczkę jeszcze wyżej. Produkt powstał z recyklingu, ma być nie tylko wytrzymały, ale też wyjątkowo bezpieczny. Testowałem zarówno plecak, jak i nerkę. Myślę, że gdy weźmiecie te produkty do ręki, tak jak ja miałem okazję, będziecie bardzo pozytywnie zaskoczeni.

Testowałem ich wózki dziecięce, fotelik rowerowy, walizki, wiele plecaków i innych akcesoriów. Części produktów od lat używam sam, korzystają z nich też osoby z redakcji, moi bliscy czy też znajomi. Moja opinia o Thule jest dość jednoznaczna – te produkty są drogie, ale warte swojej ceny. Wszak strzegą bezpieczeństwa naszych dzieci albo naszych cennych sprzętów, jak komputer, laptop czy też narty i inny sprzęt sportowy. Teraz, wraz z serią produktów Tact, to bezpieczeństwo idzie o krok dalej, podobnie jak jakość. Niestety ceny tych nowości również są odpowiednio wysokie. W sumie jednak nie ma co się dziwić.

Na testy przyszedł plecak Thule Tact Backpack 21 l oraz 5-litrowa nerka. Myślę, że to fajny zestaw, zarówno na co dzień, gdy ktoś porusza się po mieście chociażby komunikacją miejską, jak i na wakacyjne czy biznesowe wojaże. Myślę, że te rozwiązania są właśnie skrojone na potrzeby zapewnienia dużej dawki bezpieczeństwa przedmiotom, które mamy przy sobie, przebywając w typowych miejskich dżunglach typu Nowy Jork, Paryż, Rzym… Te miasta, choć zachwycają, bywają też niebezpieczne i łatwo paść w nich ofiarą rabunków. Thule Tact to z jednej strony produkty dla tych naprawdę przewrażliwionych na punkcie zabezpieczeń, a z drugiej – solidne i funkcjonalne rozwiązania dla każdego.

Produkty z tej serii zostały wykonane z materiałów z recyklingu, co bardzo się chwali. Mają też certyfikat bluesign, który świadczy o tym, że zostały wykonane odpowiedzialnie. To niezależna organizacja, która audytuje procesy produkcyjne właśnie pod względem zasad fair. Przy takich informacjach zawsze po części zdaję sobie sprawę z tego, że te certyfikaty są elementem marketingowym, ale znając Thule od lat i wiedząc, że jest to szwedzki producent, staram się wierzyć, że te standardy są zachowywane.

Najistotniejsze jest dla mnie to, że zarówno plecak, jak i nerka, są bardzo solidne. Producent nawet podkreśla, że zamki błyskawiczne pochodzą od lidera branży – YKK, czyli też są najwyższej jakości. I to, co przeczytacie na stronie producenta, pokrywa się też z moimi odczuciami. Materiał, z którego wykonane są przedmioty, nie jest milusi w dotyku, wręcz nieco szorstki, natomiast sprawia wrażenie solidnego.

Jak to w przypadku plecaków Thule, nie brakuje tu sprytnych kieszonek, przemyślanych pod względem szeregu zastosowań. W nerce powinno nam się udać zmieścić nawet iPada Mini. Jest to duża, pakowna torba, którą można nosić na trzy sposoby. W sumie jestem ciekaw, jak by do niej podeszły tanie linie lotnicze, gdybyśmy cały czas ją mieli przy sobie. Spokojnie można tam zmieścić sporo małej elektroniki i istotnych przedmiotów, tak aby nie zapełniać nimi pozostałego bagażu podręcznego.

Natomiast to, co jest najbardziej istotne, to szereg zabezpieczeń antykradzieżowych. Sam fakt, że przy pierwszym spotkaniu z Thule Tact musiałem pomyśleć chwilę, jak się ten plecak otwiera, a wręcz odbezpiecza, dobrze o nim świadczy. Te zakryte zamki i dodatkowe zabezpieczenie to duży atut. Oprócz tego zarówno w plecaku, jak i w nerce znajdziemy kieszenie antyRFID, czyli takie, które nie pozwolą na sczytanie chociażby kart zbliżeniowych, które tam włożymy. A jednocześnie w plecaku znajduje się kieszonka, która pozwala przyłożyć go do czytnika. To właśnie pokazuje dbałość o detale i praktyczność oraz wszechstronność tych „transporterów bagażu”. Słowo „transporter” celowo nawiązuje do wojskowej terminologii – to sprzęty do przetrwania w miejskiej dżungli.

Przesadnie jednak nie demonizowałbym oczywiście miast. Ale z drugiej strony w takim plecaku jak Thule Tact Backpack możemy przenosić naszego najnowszego MacBooka Pro kosztującego 20 tys. PLN lub więcej. Istotne jest to, aby chociażby przypadkowo nam nie wypadł, aby zamki błyskawiczne nie rozleciały się w trakcie podróży i aby nikt w tłumie nam tego plecaka nie rozpiął.

Thule Tact to nowa seria i jestem przekonany, że wielu przypadnie do gustu. Osobiście jestem pod wrażeniem tego, że w sumie w koncepcie plecaka i nerki można zaproponować coś innego, coś, co będzie podnosiło poziom bezpieczeństwa, a jednocześnie całość będzie na tyle estetyczna i funkcjonalna, że taki plecak czy nerkę będziemy chcieli zabrać ze sobą do pracy, w podróż biznesową czy na wakacje.

Paweł Okopień

Pasjonat nowinek ułatwiających codzienne życie, obserwator szybko zmieniającego się rynku tech, nurek, maniak wysokiej rozdzielczości i telewizorów.

paweloko
Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .